Po czwartkowej porażce z Holandią w Warszawie (0:2) nadszedł czas na wylot na Wyspy Brytyjskie, by zagrać ostatnie spotkanie w rozgrywkach Ligi Narodów z Walią. Nasi rywale w czerwcu zostali pokonani we Wrocławiu 2:1. Przed rewanżem natomiast było wiadomo tyle, że to nie będzie mecz „o pietruszkę”. Wtedy Walijczycy mieli przed sobą jeszcze baraż o MŚ – teraz bój o pozostanie w Dywizji A i komfort przy losowaniu grup eliminacyjnych do Mistrzostw Europy 2024. Aby nie podzielić losu chociażby Anglików, nasi reprezentanci musieli wywalczyć przynajmniej remis. Udało się zdobyć coś więcej – kolejne zwycięstwo dzięki trafieniu Karola Świderskiego z 58. minuty.
W pierwszym kwadransie działo się stosunkowo niewiele – Walijczycy zdecydowanie dłużej utrzymywali się przy piłce i można powiedzieć, że z początku przejęli inicjatywę. Nie ma co się dziwić, wszak podopieczni Roberta Page’a grali przecież u siebie, w Cardiff. Pierwsze dziesięć minut nie przyniosło na dobrą sprawę nic interesującego, choć można było się obawiać skutków stempla na Piotrze Zielińskim autorstwa Benjamina Cabango. I trzeba zdecydowanie podkreślić twardą grę Walii, bo nie tylko stoper, ale i sam Gareth Bale nie bał się odstawić nogi w pewnych momentach. Na całe szczęście (bo przecież za nieco ponad półtora miesiąca mundial w Katarze!) pomocnik Napoli zdołał się pozbierać i kontynuował grę. Gospodarze przenosili bardzo często ciężar gry na prawą stronę boiska. Nie przynosiło to efektów, tak samo zresztą jak stałe fragmenty gry.
Polacy przebudzili się odrobinę tuż przed upływem pół godziny. Najpierw nasi reprezentanci wypracowali sobie akcję ze środka pola, ale wypuszczony na wolne pole Szymon Żurkowski został dogoniony przez obrońców, którzy wyłuskali piłkę. Chwilę później nadarzyła się kolejna okazja – z lewej strony dośrodkowywał na głowę Roberta Lewandowskiego gracz AS Romy, Nicola Zalewski. Uderzenie naszego kapitana zostało jednak bez większych problemów wybronione przez Wayne’a Hennesseya.
Ostatni kwadrans pierwszej połowy nie rozpoczął się jednak po naszej myśli. Fatalnie ustawiony w defensywie był w 32. minucie Bartosz Bereszyński, co pozwoliło Walijczykom na rozwinięcie skrzydeł. Impuls do odważniejszych ataków dał Daniel James. Superszybki skrzydłowy Fulham pomknął jak strzała na polską bramkę, aczkolwiek na posterunku zameldował się Wojtek Szczęsny. Blisko po tym (o zgrozo!) żółtą kartką za faul taktyczny został ukarany Grzegorz Krychowiak, który nie uciszył hejterów – a wręcz przeciwnie – dał im następny powód do linczu. My zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić, zaś kibice walijscy z pewnością nie zwykli oglądać zbyt często Hennesseya między słupkami reprezentacji narodowej. Golkiper gospodarzy niemal dał nam prowadzenie, gdy źle sobie przyjął piłkę od obrońcy. Szybko natomiast zareagował, opanował ją dosłownie na linii bramkowej, a następnie obronił strzał Lewandowskiego. Dużo szczęścia mieli również zawodnicy Czesława Michniewicza w 42. minucie. Na bramkę wówczas strzelał Brennan Johnson, który zgubił rzucającego się w inną stronę Szczęsnego, lecz – choć sam Walijczyk widział już piłkę w siatce – po rykoszecie futbolówka tylko minęła słupek.
W przerwie obaj selekcjonerzy nie przeprowadzili żadnych zmian. Gospodarze nadal atakowali ostro, o czym przekonał się m.in. już na samym starcie drugiej odsłony tej rywalizacji Bartosz Bereszyński. To nie przeszkodziło nam jednak, by nieco bardziej się otworzyć i stworzyć sobie jedną z nielicznych sytuacji, ale co najistotniejsze – taką ze skutecznym wykończeniem. Główne role w tak ważnej składnej akcji bramkowej odegrali Robert Lewandowski oraz Karol Świderski. Obaj napastnicy znaleźli między sobą wspólną chemię i to poskutkowało. W 58. minucie nasz kapitan dostał świetną piłkę od Jakuba Kiwiora z lewej strony boiska, odegrał z pierwszej piłki do „Świdra”, a ten plasowanym strzałem przechytrzył bramkarza rywali.
Szybko jednak mogliśmy zostać skarceni. Fenomenalnie jednak intencje Johnsona wyczuł Szczęsny. Było to o tyle ważne, bo zawodnik Nottingham Forest był ewidentnie w gazie w tym spotkaniu. Cały czas był pod grą, pokazywał się kolegom i najczęściej spośród całej drużyny gospodarzy próbował strzelać (do 70. minuty trzykrotnie). Szalejący na prawym skrzydle 21-latek nie miał lekko szczególnie z Jakubem Kiwiorem, który rozgrywał naprawdę kapitalny mecz. Zupełnie zresztą jak Szczęsny. Bramkarz Juventusu stale dawał znać o sobie przy bronieniu korzystnego rezultatu, a do swoich udanych interwencji dopisał także sparowanie za linię końcową centrostrzału Jamesa.
Spotkanie powoli wkraczało w końcową fazę, do ostatniego gwizdka łotewskiego sędziego Andrisa Treimanisa pozostawało coraz mniej czasu. Czasu, który uciekał Walijczykom tak szybko jak James Bereszyńskiemu w pierwszej połowie. Podobna sytuacja miała miejsce w 85. minucie, lecz znów zwrotnemu i dynamicznemu reprezentantowi Walii zabrakło skupienia i wypieszczenia ostatniej piłki. Na jego drodze po raz kolejny stanął Szczęsny, którybezproblemowo wyłapał zarówno jego dośrodkowanie, jak i wstrzelenie futbolówki na piąty metr Rubina Colwilla, co miało miejsce kilkadziesiąt sekund po próbie gracza Fulham. 24-letni James wciąż nie dawał za wygraną i udało mu się skłonić „Beresia” do przewinienia, za które arbiter pokazał mu żółty kartonik. Dużo się działo w końcówce, a do regulaminowego czasu gry zostało doliczone pięć minut. Już w pierwszych sześćdziesięciu dodatkowych sekundach Bale uderzył w poprzeczkę, po czym doszło do przepychanki. Tak samo jak z Holandią – odpalił się Szczęsny, lecz tym razem udało mu się uniknąć kary indywidualnej. Otrzymali je natomiast Glik i Johnson. Ostatnim akcentem był rzut wolny w ostatniej minucie. Do wykonania stałego fragmentu gry podszedł nie kto inny jak Gareth Bale. Były gracz Realu Madryt, a aktualnie zawodnik Los Angeles FC włożył mnóstwo siły, by dośrodkować na głowę jednego ze swoich rodaków, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że sędzia krótko po tym popatrzył na zegarek i zagwizdał po raz ostatni. Każdy polski kibic mógł więc odetchnąć z ulgą.
Króciutko podsumowując – nie było to porywające starcie, choć na takie przecież się zanosiło. Granice dobrego smaku niejako przekroczyła nerwowość reprezentantów Walii i ich ostre wejścia na naszych kadrowiczach. Domeną drużyn z topu są jednak chłodne głowy, asertywność i niepakowanie się w niepotrzebne sprzeczki, nieuleganie prowokacjom (za drobnymi wyjątkami – Szczęsny – przyp.) Udało się Polakom osiągnąć zamierzony cel i nie pozostaje nam nic innego, by cieszyć się z takiego, a nie innego obrotu spraw. Zostajemy w najwyższej z możliwych dywizji, mamy zagwarantowany pierwszy koszyk w losowaniu el. EURO 2024 i wieńczymy zmagania wygraną, co również znacząco wpływa na nasze morale. Mamy sporo jakości oraz możemy patrzeć z podniesionymi głowami w przyszłość – na katarskie murawy, z małym pit stopem na mecz towarzyski przeciwko Chile.
Walia – Polska 0:1 (0:0)
Bramka: Świderski 58′
Walia: Hennessey – Roberts, Rodon, Cabango, Norrington-Davies (58. Moore) – James, Morrell, Levitt (72. Colwill), Williams – Johnson, Bale
Trener: Robert Page
Polska: Szczęsny – Kiwior, Glik, Bednarek – Zalewski, Żurkowski (83. Szymański), Krychowiak, Bereszyński (90. Gumny) – Świderski (65. Piątek), Zieliński, Lewandowski
Trener: Czesław Michniewicz
Żółte kartki: Norrington-Davies, Johnson, Moore – Krychowiak, Bereszyński, Glik
Sędzia: Andris Treimanis (Łotwa)
Mecz relacjonował Piotr Sornat.