Po wyczynach Polaków w Lidze Mistrzów, czas wrócić do ligowej rzeczywistości. Na ziemię zostaniemy sprowadzeni szybko, bo pierwszym meczem nowej kolejki będzie spotkanie w Grodzisku Wielkopolskim między Wartą a Zagłębiem. W sobotę czekają nas derby Górnego Śląska, a w niedzielę dwa mecze, które śmiało można nazwać hitami.
Piątek bez szału
Kolejkę rozpocznie mecz Warty Poznań z Zagłębiem Lubin. Drużyna Dawida Szulczka w ostatniej kolejce zamiast grą w piłkę, zajęła się usypianiem widzów. Jej mecz z Lechią był chyba najnudniejszym w sezonie. Ale dla Warty najważniejsze są punkty, a te na razie są na odpowiednim poziomie. Jednak Zieloni chcieliby wreszcie wygrać jakiś mecz u siebie albo chociaż zdobyć punkt, bo to się jeszcze nie wydarzyło. Warta przegrała wszystkie trzy domowe mecze w tym sezonie. Z kolei Lubinianie jeśli zdobywają komplet punktów, to tylko w delegacjach. Zagłębie w ostatniej kolejce pomimo dużej przewagi w meczu z Jagiellonią, straciło zwycięstwo w końcówce. W Lubinie wciąż brakuje środkowego napastnika z prawdziwego zdarzenia. Takim ma być niedawno sprowadzony Dawid Kurminowski, ale to na razie tylko obietnica dobrej dziewiątki.
Oba zespoły mierzyły się ze sobą 10 razy i nigdy nie padł remis. Daje to nadzieje, że to, co działo się w meczu Warty w Gdańsku się nie powtórzy.
O 20:30 czeka nas spotkanie Widzewa z Cracovią, czyli drużyn-zagadek. Zarówno Widzew, jak i Cracovia potrafią zagrać świetny mecz, by tydzień później zaprezentować się fatalnie. Widzew jako jedyny w tym sezonie potrafił pokonać Wisłę Płock, po czym odpadł z Pucharu Polski z drugoligowym KKS-em Kalisz i przegrał z Lechem. Cracovia w lidze nie mogła wygrać od lipca, a w tym czasie przełamał się na niej Piast, a beznadziejny Śląsk wyciągnął remis. Pasy męczyły się nawet z trzecioligowym ŁKS-em Łagów by trzy dni później w świetnym stylu wygrać 3:0 z Rakowem.
Jeśli obie ekipy zagrają na swoim poziomie i do tego dołożymy świetną atmosferę w Sercu Łodzi, to będziemy oglądać bardzo dobre widowisko.
Sobota z meczem lidera i derbami
O godzinie 15:00 na boisko Tarczyński Arena we Wrocławiu wyjdą dwa najsłabsze zespoły ostatnich tygodni w Ekstraklasie. Drużyny, które znajdują się w strefie spadkowej. Spotkanie Śląska z Lechią, określane jako mecz przyjaźni, będzie okazją dla obu ekip by się przełamać. Wrocławianie prezentują się słabo, ale mają aż pięć punktów więcej od Biało-Zielonych. Lechia ostatni raz zgarnęła trzy oczka w lipcu. Od tego czasu przegrali cztery mecze z rzędu i zremisowali w bardzo słabym meczu z Wartą 0:0. Gra Lechii jest fatalna, a władze wciąż nie zaprezentowały nowego trenera, co pokazuje, że zwolnili Tomasza Kaczmarka bez żadnego planu na to, co dalej. Swojej szansy mogą upatrywać w tym, że ich przeciwnikiem jest Śląsk. Drużyna Ivana Djurdjevicia grała fatalnie w ostatnich dwóch kolejkach, a na korzyść Lechii działa jeszcze bilans meczów z sobotnim rywalem. Śląsk ostatni raz pokonał Lechię w kwietniu 2018 roku. Od tego czasu oba kluby zmierzyły się ze sobą 9-krotnie. A w tamtym meczu brylował Jakub Kosecki.
W kolejnym meczu Radomiak zmierzy siły z Wisłą Płock. Nafciarze wciąż pozostają liderem pomimo, że nie wygrali ostatnich dwóch spotkań. Dodatkowo za niesportowe zachowanie w meczu z Górnikiem na cztery kolejki został zawieszony Rafał Wolski – jeden z dwóch najlepszych piłkarzy Wisły w tym sezonie. Jednak drużyna Pavola Stano, pomimo braku zwycięstw w ostatnich meczach, wciąż wygląda dobrze i nawet z brakiem Wolskiego powinna sobie poradzić.
Radomiak w ostatnich dwóch meczach nie zaprezentował się dobrze. O ile porażkę z Legią można zaakceptować, o tyle tę sprzed dwóch tygodni z Koroną, już nie. Radomiak trenera Mariusza Lewandowskiego wciąż nie przekonuje, ale jest na tyle wysoko w tabeli, że były reprezentant Polski nie powinien bać się o swoją posadę. Chyba, że sympatyczny Pan Sławek wstanie lewą nogą.
Na deser w sobotę zobaczymy derby Górnego Śląska. Górnik i Piast sąsiadują ze sobą w tabeli, mając tyle samo punktów i bilans bramek na zero (miejsca 12. i 13.). Ostatnie dwa mecze derbowe kończyły się remisami 0:0. Ale jak ktoś już wygrywa w tej rywalizacji, to jest to Piast. Górnik ostatni raz pokonał Piasta w 2017 roku (rok później za zachowanie kibiców Piasta przyznano walkower Górnikowi, ale nie było to zwycięstwo na boisku). Jedynym piłkarzem z obecnych kadr obu klubów pamiętającym tamto spotkanie jest Damian Kądzior. Z tym, że reprezentował wówczas barwy Górnika.
Górnik w ostatnich trzech meczach ligowych remisował. Drużyna Bartoscha Gaula gra dokładnie tak, jak wskazują na to wyniki i kadra zespołu, czyli średnio. Piast też nie zachwyca i to mówiąc delikatnie, bo gdyby nie dobrze bite stałe fragmenty gry przez Kądziora, mógłby nawet nie zdobyć punktu w starciu z Miedzią.
Niedziela hitów
Zanim, jak mawia klasyk, usiądziemy głęboko w fotelach i zapniemy pasy, trzeba będzie się trochę pomęczyć. Pierwszy niedzielny mecz to starcie Miedzi z Koroną, a więc pojedynek beniaminków.
Miedź cały czas gra nieźle, ale punktuje bardzo słabo. Ostatni mecz z Piastem znowu pokazał, że drużyna z Legnicy ma dużo pecha. Zaś Korona ze swojej gry wyciąga maksa. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego grają prosty, momentami archaiczny futbol, który przynosi punkty. W Legnicy daliby dużo by mieć teraz tyle oczek, co drużyna z województwa Świętokrzyskiego.
W niedzielne popołudnie obie drużyny będą chciały zrehabilitować się za porażki sprzed tygodnia. Miedź poległa w Gliwicach, a Korona musiała uznać wyższość Pogoni. Co ciekawe, oba zespoły mierzyły się ze sobą siedem razy w meczach o punkty i siedem razy padał remis. Cztery razy po 0:0 i trzy razy po 1:1.
O 15:00 na boisko wybiegną drużyny Pogoni i Lecha. Będzie to niewątpliwie hit Ekstraklasy, bo na przeciw siebie stanie trzecia i pierwsza drużyna minionego sezonu. Portowcy obecnie znajdują się na 3. miejscu w tabeli i przy potknięciach Wisły i Legii oraz swoim zwycięstwie, będą mogli objąć fotel lidera. Ale Lech to już nie ta drużyna sprzed kilku tygodni. Kolejorz wygrał trzy ostatnie ligowe starcia, nie tracąc bramki, a zdobywając sześć. Co prawda, miał korzystny terminarz, ale w czwartkowy wieczór został zweryfikowany przez poważnego rywala. Poznaniacy dobrze zaprezentowali się w meczu z Villarrealem i choć z Walencji wyjechali bez punktów, to z podniesioną głową. Wydaję się, że na ten moment w minimalnie lepszej formie jest Lech.
W ostatnich pięciu meczach między tymi zespołami, dwa razy wygrywała Pogoń, dwa razy Lech i raz był remis. Jeśli ktoś zdobywał komplet punktów, to byli to goście, zawsze wygrywając do zera.
Mecz wicelidera z głównym kandydatem do tytułu. Spotkanie Rakowa z Legią zapowiada się niezwykle interesująco. Piłkarze Marka Papszuna będą chcieli zrehabilitować się za to, co stało się przed tygodniem przy Kałuży. Za to Legia idzie jak burza. Ostatni mecz przegrała jeszcze w lipcu, również w Krakowie. Ale w Częstochowie czeka ich trudne zadanie. Bo śmiało można powiedzieć, że pod Jasną Górą powstała twierdza. Ostatnią drużyną, która z domu Rakowa wywiozła zwycięstwo, był Górnik Zabrze w grudniu 2021 roku.
Na prawdę bardzo ciężko wskazać faworyta przed tym meczem. Zarówno Raków, jak i Legia mają swoje argumenty, a my możemy się tylko cieszyć, bo to powinien być bardzo dobry mecz.
Poniedziałek w Białymstoku
W jedynym poniedziałkowym spotkaniu siły zmierzą Jagiellonia i Stal. Duma Podlasia nie błyszczy ostatnio formą i tylko dużemu szczęściu zawdzięcza to, że z Lubina wyjechała z punktem. Po trzech odległych wyjazdach (Zabrze, Opole, Lubin), drużyna Macieja Stolarczyka wraca na stadion przy Słonecznej, na którym wygrała swój ostatni mecz.
Stal po dwóch porażkach w lidze ostatnio przełamała się i pokonała Śląsk. Nie był to jednak dobry mecz drużyny z Podkarpacia, a beznadziejny WKS-u. Wydaję się, że po świetnym początku wszystko wraca do normy i Stal nie będzie już punktować ponad stan. Ale w Białymstoku mogą spokojnie wygrać, bo jeśli nie błyśnie Jesus Imaz albo Marc Gual lub Nene nie odpali petardy zza pola karnego, to Jagiellonia jest drużyną bezzębną.
Filip Krakowczyk