Piątkowy starcie Wisły Kraków z Puszczą Niepołomice przeszedł do historii z kilku powodów. Po pierwsze, na stadionie Wisły zasiadła rekordowa w tym sezonie liczba kibiców, bowiem było ich aż 17 012. Po drugie, było to pierwsze oficjalne spotkanie tych ekip. Jak już wiemy, nie ostatnie w najbliższym czasie, gdyż zmierzą się one w 1/16 finału Pucharu Polski, również na Stadionie im. Henryka Reymana. Ten mecz przez kibiców gospodarzy traktowany był jako „derby Małopolski”, co można było czuć przyglądając się temu wydarzeniu. Języczkiem uwagi był powrót na stare śmieci trzech ex-wiślaków: Rafała Boguskiego, Jakuba Bartosza oraz Erika Cikosa.
Do tego spotkanie Wisła przystępowała z “czystymi głowami” po przyjemnym spotkaniu w Książenicach, gdzie Biała Gwiazda wygrała 5:0 z Legią II Warszawa w ramach Pucharu Tysiąca Drużyn. Popularne Żubry miały zdecydowanie twardszy orzech do zgryzienia. Podopieczni Tomasza Tułacza dopiero po dogrywce uporali się ze Stalą Stalowa Wola. Tak długi pojedynek z trzecioligowcem na pewno odbił się na piłkarzach Puszczy.
Znakomicie rozpoczęło się nam to spotkanie. Przed pierwszym gwizdkiem, kibice zasiadający na sektorze C przygotowali oprawę wraz z pirotechniką, która musiała zrobić wrażenie na wszystkich. Już w 3. minucie Biała Gwiazda wyszła na prowadzenie po fantastycznym uderzeniu z woleja będącego ostatnio w doskonałej formie Angela Rodado. To jego czwarty gol w trzecim występie.
Wisła od początku wyglądała zdecydowanie lepiej od gości. Było widać pewność w grze, spokój. Trybuny na pewno pomagały, gdyż atmosfera na tym spotkaniu, była zdecydowania lepsza niż na większości spotkań Ekstraklasy. Znakomicie wyglądał wspomniany już Rodado, który widać, że pasuje idealnie do taktyki Jerzego Brzęczka. Cofa się do rozegrania piłki, szuka przestrzeni między obrońcami, ale przede wszystkim jest bardzo skuteczny.
W 20. minucie Puszcza otrzymała rzut karny po zagraniu ręką Krystiana Wachowiaka. Jedenastkę na bramkę z dużym spokojem zamienił Łukasz Sołowiej. Puszcza została obdarowana prezentem od rywali. Już pięć minut później po rzucie wolnym i pozornie niegroźnej sytuacji goście wyszli na prowadzenie, po golu Emile’a Thiakane. Totalnie rozsypała się gra gospodarzy, która w pierwszym kwadransie wyglądała perfekcyjnie. Podopieczni Tomasza Tułacza szukali swoich szans głównie po wrzutach z autu. To była ich broń, na którą Wisła nie miała remedium.
Po straceniu prowadzenia gospodarze wyglądali jakby dostali obuchem w potylicę. Nie mieli absolutnie żadnego pomysłu na przedostanie się w okolicę bramki Puszczy. Więcej było bezmyślnych podań do między obrońcami, niż przemyślanych zachowań.
Goście natomiast realizowali swój plan. Wyszli na prowadzenie, trzymali rywali z dala od własnej bramki, broniąc się bardzo szczelnie. Niesamowicie wszystkich irytowała postawa Krzysztofa Wróblewskiego, który od wyjścia na prowadzenie Puszczy z premedytacją przedłużał grę, celebrował wybicia od bramki. Jego postawa nie miała nic wspólnego z fair play.
W doliczonym czasie gry Puszcza podwyższyła wynik na 3:1. Kolejny raz po stałym fragmencie gry, tym razem po rzucie rożnym. Gola strzelił Piotr Mroziński. W końcówce pierwszej połowy, nie ma się co oszukiwać, doszło do skandalu sędziowskiego. Po strzale Mateusza Młyńskiego, piłka trafiła w rękę Mrozińskiego, lecz po długiej analizie VAR Paweł Malec nie wskazał na wapno. Z powtórek jasno było widać, że gospodarzom należał się rzut karny. Ta sytuacja pokazuje, w jak słabej kondycji jest sędziowanie w niższych ligach. Analiza prostej sytuacji zajmuje sędziom kilka minut, a i tak nie potrafią podjąć, zdawałoby się, słusznej decyzji.
Wisła wyszła na drugą połową z dwoma zmianami, jedną wymuszoną kontuzją, a drugą postawą Balty. Puszcza ustawiła się bardzo nisko i czekała w zwartym szyku na to, co zrobią goniący. A oni, prawdę mówiąc, nie mieli żadnych pomysłów. Schematyczne granie po obwodzie nie mogło zaskoczyć rywala, który bardzo dobrze się bronił. Wisła upatrywała swoich okazji po rzutach rożnych, jednak ciężko było zaskoczyć Puszczę dośrodkowaniami w strefę, gdzie było najwięcej piłkarzy drużyny gości.
Bardzo mizernie wyglądał duet Wachowiak – Młyński, który jeszcze trzy tygodnie temu był motorem napędowym drużyny. W tym spotkaniu nie było widać tego zgrania i automatyzmów.
Wisła biła głową w mur, jednak bez żadnych efektów. No, może poza kilkoma guzami. Biała Gwiazda wyglądała w tym meczu jak uczeń, który na początku września przyniesie piątkę, a potem się rozluźni i wpadnie kilka jedynek. Potem nieskutecznie będzie próbować je poprawić, nadrobić materiał, ale z miernymi efektami. Co prawda, w 85. minucie przyszła nadzieja na przyzwoity wynik. Po zgraniu piłkę przez Michała Żyrę, bramkę zdobył Vullnet Basha. Jednak na nic więcej Wisły nie było stać. Puszcza zgarnęła zasłużone trzy punkty.
Wisła Kraków 2:3 Puszcza Niepołomice (1:3)
Gole: 2. Rodado, 85. Basha – 22. Sołowiej (k.), 25. Thiakane, 45+1. Mroziński
Składy:
Wisła: Mikołaj Biegański – Krystian Wachowiak, Igor Łasicki, Joseph Colley (46. Kacper Skrobański), Bartosz Jaroch – Patryk Plewka (72. Bartosz Talar), Ivan Jelić Balta (46. Vullnet Basha) – Mateusz Młyński (72. Piotr Starzyński), Kacper Duda (86. Wiktor Szywacz), Michał Żyro – Angel Rodado
Puszcza: Krzysztof Wróblewski – Michał Koj (46. Wojciech Hajda), Tomasz Wojcinowicz, Łukasz Sołowiej – Jakub Bartosz (56. Artur Siemaszko), Jakub Serafin, Marcel Pieczek, Piotr Mroziński, Rafał Boguski (70. Kacper Cichoń) – Lucjan Kisielewicz (67. Erik Cikos), Emile Thiakane
Żółte kartki: Michał Koj, Krzysztof Wróblewski, Jakub Serafin – Igor Łasicki, Kacper Duda, Bartosz Jaroch
Sędzia: Paweł Malec
Frekwencja: 17 012
Mecz relacjonował Jakub Skorupka.