Arkadiusz Milik to bez wątpienia jeden z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy ostatnich lat. W trakcie swojej kariery napotykał różnego rodzaju przeszkody, jednak koniec końców udało mu się wyrobić sobie markę na arenie międzynarodowej. Prześledźmy zatem, jaką drogę przebył, by spełnić marzenia o grze w piłkę na najwyższym poziomie.
Pierwsze kroki
Arkadiusz Milik rozpoczął profesjonalną karierę w 2010 roku w barwach Rozwoju Katowice. Na debiut w Ekstraklasie musiał jednak poczekać do inauguracji sezonu 2011/12, kiedy to zasilił szeregi Górnika Zabrze. W nowej drużynie nastoletni wówczas piłkarz od początku imponował przebojowością oraz znakomicie ułożoną lewą nogą. Brakowało mu jedynie skuteczności, lecz i ta pojawiła się pod koniec rozgrywek.
To, co najlepsze miało jednak nadejść dopiero w rundzie jesiennej kolejnego sezonu. Wówczas to Milik odblokował się na dobre, trafiając średnio w co drugim meczu. W pamięci zabrzańskich kibiców z pewnością do dziś pozostaje bramka, jaką zdobył w spotkaniu domowym z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Z dziecinną łatwością przerzucił piłkę nad głowami dwójki obrońców, po czym efektownym strzałem z woleja wpakował ją do siatki. Gola tego z ławki trenerskiej obserwował sam Adam Nawałka – przyszły selekcjoner naszej reprezentacji. Nikt już nie miał wątpliwości co do tego, że w polskiej piłce pojawił się kolejny utalentowany napastnik z prawdziwego zdarzenia.
Bilans w barwach Górnika: (M: 40, B: 12, A: 4)
Praca na saksach
Dobra gra w barwach Górnika zaowocowała zainteresowaniem ze strony zagranicznych klubów. Chętnych do zatrudnienia Milika nie brakowało, jednak ten ostatecznie postanowił związać się kontraktem z Bayerem Leverkusen. Przy tej okazji udzielił również wywiadu, w którym zawarł dość odważną deklarację:
– Bayer to dla mnie tylko przystanek. To klub, z którego można się wybić, a ja chciałbym kiedyś zagrać w czerwonej części Manchesteru – stwierdził (źródło: TVP Sport).
Część komentatorów uznała tę wypowiedź za zbyt buńczuczną oraz zupełnie niepotrzebną. I rzeczywiście, przewrotny los szybko postanowił udzielić nastolatkowi lekcji pokory. Świadczy o tym fakt, że w rundzie wiosennej 1. Bundesligi ani razu nie wyszedł w podstawowej jedenastce „Aptekarzy”, a jeśli już pojawiał się na boisku, to jedynie na kilkanaście ostatnich minut, nie wnosząc praktycznie nic do gry swojej nowej drużyny. Początkowo mogło się wydawać, że młody napastnik potrzebuje więcej czasu, by przekonać do siebie trenera Saschę Lewandowskiego, jednak wraz z upływem kolejnych tygodni sytuacja nie ulegała poprawie.
Bilans w barwach Bayeru: (M: 8, B: 0, A: 42)
W obliczu słabszych występów (a w zasadzie ich braku) przedstawiciele Bayeru podjęli decyzję o wypożyczeniu Milika do Augsburga na cały kolejny sezon. W nowych barwach snajper miał więcej okazji do gry i udało mu się nawet przełamać niemoc strzelecką. Okazało się jednak, że to zbyt mało, by przekonać do siebie trenera Markusa Weinzierla, który w końcowej fazie rozgrywek przestał stawiać na swojego podopiecznego. Tym samym Augsburg stał się drugim niemieckim klubem, w którym Milik nie zdołał zrobić oszałamiającej kariery
Bilans w barwach Augsburga: (M: 20, B: 2, A: 0)
Eksplozja talentu
Kiedy międzynarodowa kariera Milika stanęła pod dużym znakiem zapytania, nieoczekiwanie zgłosił się po niego klub, który od dziesięcioleci słynie nie tylko ze znakomitego szkolenia własnego narybku, ale również dawania szansy młodym, perspektywicznym obcokrajowcom. Mowa rzecz jasna o Ajaxie Amsterdam, który postanowił wypożyczyć polskiego napastnika. Manewr ten szybko okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Pod okiem Franka de Boera, Milik znów wkroczył na ścieżkę rozwoju i zaczął regularnie wpisywać się na listę strzelców. Włodarze holenderskiego klubu byli na tyle zadowoleni z formy nowego zawodnika, że po zakończeniu okresu wypożyczenia zdecydowali się na transfer definitywny.
W ciągu dwóch lat spędzonych w Amsterdamie Milikowi nie udało się co prawda sięgnąć wraz z kolegami po mistrzostwo Holandii, ani po tytuł króla strzelców, ale i tak spisywał się znakomicie. Miał też w końcu okazję do regularnej gry w europejskich pucharach i to zarówno w Lidze Mistrzów, jak i Lidze Europy. W rundzie wiosennej sezonu 2014/15 zmierzył się nawet z Legią Warszawa, której w dwumeczu zaaplikował łącznie trzy gole. I nie był to bynajmniej jednorazowy przebłysk geniuszu, bowiem spotkań, w których miał realny wpływ na grę swojej drużyny było zdecydowanie więcej.
Bilans w barwach Ajaxu: (M: 76, B: 47, A: 21)
Kontuzje, kontuzje…
Na truizm zakrawa stwierdzenie, że jeśli jesteś młody i dobrze spisujesz się w barwach Ajaxu, prędzej, czy później zainteresuje się tobą mocniejszy, zagraniczny klub. Doświadczył tego chociażby Zlatan Ibrahimowić i nie inaczej było w przypadku Milika. Latem 2016 roku reprezentant Polski przeniósł się bowiem do SSC Napoli. Otrzymał wymagającą misję zapełnienia luki po królu strzelców Serie A – Gonzalo Higuainie (odszedł do Juventusu) i trzeba przyznać, że wywiązał się z niej całkiem przyzwoicie. Nie był co prawda równie skuteczny, jak doświadczony Argentyńczyk, lecz i tak przedstawiciele klubu z Włoch mogli być zadowoleni z jego postawy (przynajmniej do czasu).
Niestety, od pewnego momentu Milik zaczął zmagać się z poważnymi problemami zdrowotnymi, dotyczącymi przede wszystkim newralgicznego kolana. Z tego względu opuścił wiele spotkań drużyny spod Wezuwiusza. Można jedynie zastanawiać się, jakie statystyki mógłby wypracować, gdyby nie liczne urazy.
To zresztą nie jedyne komplikacje, jakie towarzyszyły mu podczas pobytu we Włoszech. Kiedy latem 2020 roku nie zdecydował się na przedłużenie umowy z Napoli, przedstawiciele klubu podjęli decyzję o odstawieniu swojego zawodnika na boczny tor. W taki oto sposób przez blisko pół roku Milik mógł jedynie trenować z drużyną, nie biorąc przy tym udziału w żadnych rozgrywkach. W międzyczasie szukał rzecz jasna sposobności do opuszczenia Neapolu, co ostatecznie mu się udało.
Przy tej okazji warto wspomnieć o jeszcze jednej nieprzyjemnej sytuacji, jaka stała się udziałem reprezentanta Polski. Kiedy na początku października 2018 roku wracał wraz z narzeczoną do domu po meczu Ligi Mistrzów przeciwko Liverpoolowi, został napadnięty przez dwójkę złodziei i zmuszony przy użyciu broni palnej do oddania drogocennego zegarka. Na szczęście skończyło się na strachu, bowiem ani piłkarzowi, ani jego partnerce nie stała się żadna krzywda (poza stratą materialną), jednak incydent ten z pewnością do dziś pozostaje w pamięci pary.
Bilans w barwach Napoli: (M: 122, B: 48, A: 5)
Francja elegancja
W styczniu 2021 roku Arkadiusz Milik zasilił szeregi Olympique Marsylia na zasadzie półtorarocznego wypożyczenia z obowiązkiem wykupu. Niektórzy postrzegali ten transfer w kategoriach kroku wstecz, inni z kolei twierdzili, że klub z czołówki Ligue 1 to idealne miejsce na odbudowanie wysokiej formy. I jak się szybko okazało, rację w tym przypadku mieli optymiści.
Mimo kilkumiesięcznej przerwy od rywalizacji w rozgrywkach ligowych, Milik nie miał problemu z regularnym trafianiem do siatki. W dalszym ciągu zmagał się co prawda z kontuzjami, lecz kiedy pojawiał się na boisku, zazwyczaj dokładał cenne cegiełki do dorobku drużyny. Dobrą postawą zaskarbił sobie również sympatię miejscowych kibiców, którzy stworzyli nawet dość niecodzienny mural na jego cześć. Reprezentant Polski mógł być zatem zadowolony z przenosin do Marsylii.
Aby jednak nie było zbyt kolorowo warto w tym miejscu wspomnieć o jego relacjach z trenerem Jorge Sampaolim. Wiele mówiło się o konflikcie między oboma panami, a jego zarzewiem miał być fakt, że argentyński szkoleniowiec nie zawsze widział dla Milika miejsce w wyjściowym składzie Marsylii. Sam piłkarz postanowił wówczas odnieść się do całej sprawy.
– Emocje są czymś normalnym w życiu piłkarza. Zdarzyło się, że przesadziłem z jedną reakcją po zejściu z boiska. Przeprosiłem za swoje zachowanie i tyle. Myślę, że żadnego większego problemu nie było i trener też w jakimś stopniu to zrozumiał. Staramy się iść razem do przodu i realizować nasze cele – zdradził na łamach kanału Po Gwizdku. Mimo to nie wszyscy byli przekonani co do dobrych relacji pomiędzy doświadczonym trenerem, a jego podopiecznym.
Bilans w barwach Olympique Marsylii: (M: 55, B:30, A: 3)
Turyn i… co dalej?
Kiedy wraz z początkiem lipca 2022 roku wspomniany Sampaoli przestał pełnić funkcję szkoleniowca Marsylii wydawało się, że Milik będzie mógł liczyć na jeszcze więcej minut w poszczególnych meczach. Wtedy jednak nastąpił kolejny nieoczekiwany zwrot akcji. Chęć wypożyczenia rosłego napastnika wyrazili bowiem przedstawiciele słynnego Juventusu i ostatecznie dopięli swego. Z początku wydawało się, że Milik będzie pełnić jedynie rolę zmiennika Dusana Vlahovicia, bądź też jego zastępcy w przypadku kontuzji. Szybko jednak okazało się, że obaj panowie mogą również przebywać na murawie w tym samym czasie z korzyścią dla drużyny.
W trakcie swojego premierowego sezonu w Juventusie polski napastnik nie zdążył jeszcze wypracować sobie podobnego statusu, jakim przed laty cieszył się Zbigniew Boniek. Nie zmienia to jednak faktu, że turyńczycy mogą być zadowoleni z jego postawy. Świadczą o tym chociażby słowa trenera Massimiliano Allegriego, który w ostatnich dniach określił wypożyczenie snajpera mianem „świetnego zakupu”. Wiele zatem wskazuje na to, że przedstawiciele „Starej Damy” zdecydują się na transfer definitywny.
Czy rzeczywiście tak się stanie? A może jednak Milik powróci do Marsylii, by właśnie tam budować swoją legendę? Niezależnie od tego, jak potoczą się jego dalsze losy, jedno już teraz wiemy na pewno: kariera rodowitego tyszanina stanowi jeden z najciekawszych i zarazem najpiękniejszych rozdziałów w historii polskiej piłki. Wypada jedynie życzyć mu, by trwała jak najdłużej, tym razem już bez licznych kontuzji oraz innego typu nieprzyjemnych zdarzeń.
Bilans w barwach Juventusu: (M: 36, B:9, A: 1)* – stan z dnia 19 maja 2023 r.
Jordan Tomczyk