Wymęczone zwycięstwo na sam początek eliminacji – Polska 1:0 Litwa

GmmGBBAXAAA0zBr

Cztery miesiące minęły od ostatniego spotkania reprezentacji Polski. Od porażki ze Szkocją w Lidze Narodów, która spowodowała nasz spadek do drugiej dywizji, koncentrowaliśmy się na eliminacjach do Mistrzostw Świata w USA, Kanadzie i Meksyku. Nasza grupa kwalifikacyjna wygląda następująco: Litwa, Malta, Finlandia oraz przegrany meczu ćwierćfinałowego Ligi Narodów pomiędzy Holandią a Hiszpanią. Przed nami osiem spotkań, które dzielą nas od przyszłorocznej amerykańskiej przygody. Pierwszy krok? Starcie z reprezentacją Litwy na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Michał Probierz na pierwszy mecz kwalifikacyjny wystawił solidną jedenastkę. Do składu po rocznej przerwie powrócił Matty Cash, który ostatni raz wystąpił w spotkaniu barażowym o Mistrzostwa Europy przeciwko Estonii.

W zespole gości musieliśmy uważać na Gvidasa Gineitisa, Armandasa Kučysa i Edgarasa Utkusa – trzy największe gwiazdy „Rinktine”. Patrząc na całokształt zespołu Litwy, na papierze nie był to wymagający rywal, jednak doświadczenia z przeszłości nauczyły nas, że nie można lekceważyć kadry Edgarasa Jankauskasa.

Początek meczu przebiegał pod dyktando „Biało-Czerwonych”. Kontrolowaliśmy grę i stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką rywala, lecz naszą bolączką była nieskuteczność. Mimo kreowania sytuacji nie potrafiliśmy zaskoczyć bramkarza Litwinów, Edviniasa Gertmonasa.

Goście zgodnie z przewidywaniami nie byli stroną dominującą, ale to oni stworzyli najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie. Po nieudanej akcji naszej kadry w 24. minucie Litwini wyszli z groźnym kontratakiem. W ostatniej chwili interweniował Jan Bednarek, który wślizgiem wygarnął piłkę spod nóg rywala.

Łącznie nasi północni sąsiedzi stworzyli trzy sytuacje i oddali zaledwie jeden strzał na bramkę Łukasza Skorupskiego. Polacy wykreowali aż 12 okazji, z czego trzy zakończyły się celnym strzałem na bramkę gości. Po pierwszych 45 minutach na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis.

Druga połowa rozpoczęła się identycznie jak pierwsza. Reprezentacja Polski przeważała, lecz wciąż nie była w stanie zdobyć otwierającego gola. Większość uderzeń była blokowana przez defensorów gości lub przelatywała obok bramki Gertmonasa.

W 71. minucie Litwini znaleźli się w doskonałej sytuacji podbramkowej. Giedrius Matulevičius otrzymał podanie w polu karnym gospodarzy i oddał strzał z pierwszej piłki. Uderzenie było skierowane w środek bramki, gdzie Skorupski pewnie interweniował nogami.

W ostatnich dziesięciu minutach w końcu udało nam się zdobyć bramkę. Jakub Kamiński znalazł się na skraju pola karnego i zagrał na szesnasty metr do Roberta Lewandowskiego. Nasz kapitan uderzył pod samą poprzeczkę, a piłka odbiła się jeszcze od zawodnika gości zmieniając tor lotu i pokonując Edviniasa Gertmonasa.

W końcowych minutach meczu skupiliśmy się na utrzymaniu prowadzenia, jednocześnie próbując podwyższyć wynik. Litwini starali się zagrozić bramce Skorupskiego, lecz ich strzały nie były wystarczająco groźne. Nasza defensywa, która prezentowała się solidnie przez całe spotkanie skutecznie oddalała niebezpieczeństwo. W doliczonym czasie gry stworzyliśmy jeszcze jedną dobrą okazję – Mateusz Bogusz otrzymał podanie od Krzysztofa Piątka w polu karnym, lecz zawodnik Cruz Azul nie zdołał pokonać bramkarza Litwy. Wynik 1:0 utrzymał się do końcowego gwizdka.

Podsumowując, mimo trudności na boisku reprezentacja Polski pokonała Litwę 1:0 i zgarnęła pierwsze trzy punkty w grupie eliminacyjnej. Nie było to dobre spotkanie w wykonaniu „Biało-Czerwonych” – mimo stworzenia 24 sytuacji bramkowych, tylko raz zdołaliśmy pokonać Edvinasa Gertmonasa. Duża w tym zasługa dobrej gry gości, którzy nie przestraszyli się 60-tysięcznej publiczności na Stadionie Narodowym. Litwini zaprezentowali solidny, konsekwentny futbol cierpliwie tworząc swoje akcje i czekając na błąd rywala. Ostatecznie przegrali, lecz mogą być z siebie dumni – postawili trudne warunki kadrze Michała Probierza, a gdyby nie rykoszet zawodnika „Rinktine” – mogliby wywieźć z Warszawy cenny punkt.

Warto podkreślić, że to podopieczni Edgarasa Jankauskasa stworzyli najlepszą sytuację w tym meczu i gdyby nie świetna interwencja Łukasza Skorupskiego, to nasi północni sąsiedzi mogliby cieszyć się ze zwycięstwa. Jeśli chodzi o reprezentację Polski – spotkanie z Litwą trzeba jak najszybciej zostawić za sobą. Zbyt łatwo pozwalaliśmy rywalom przedostawać się w nasze pole karne nie wywierając na nich wystarczającej presji. Nasza nieskuteczność w ataku również pozostawia wiele do życzenia – jeśli chcemy realnie walczyć o awans, musimy poprawić wykończenie i zdecydowanie dominować nad zespołami pokroju Litwy.

Najbliższa okazja do poprawy naszych mankamentów nadarzy się już w poniedziałek, 24 marca. Wtedy zmierzymy się z reprezentacją Malty.

Mikołaj Malinowski

POLECANE

tagi