Do Lecha Poznań wróciły demony z sezonu 2014/2015, ponieważ Kolejorz tak jak wtedy, tak i teraz przegrał na Islandii 0:1. Tym razem jego pogromcą okazał się Vikingur Reykjavik, który z przebiegu gry okazał się lepszy od poznaniaków.
Na pierwszy mecz trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji mistrz Polski, Lech Poznań, udał się na Islandię, by zmierzyć się z mistrzem tego kraju, Vikingurem Reykjavik. Kolejorz na pewno nie chciał, by powtórzyła się dla niego historia z sezonu 2014/2015. Wówczas poznaniacy odpadli z 3. rundy kwalifikacji LE po dwumeczu z islandzkim Stjarnan, co słusznie uznano za kompromitację.
Tym razem to również Lech był faworytem tego starcia, mimo ostatnich nie najlepszych wyników. Podopieczni Johna van den Broma przegrali w końcu dotychczasowe dwa ligowe mecze i zajmują obecnie ostatnią pozycję w tabeli (mają też jedno spotkanie zaległe). W porównaniu z ostatnim, niedzielnym pojedynkiem z Wisłą Płock (1:3), holenderski szkoleniowiec dokonał czterech zmian w wyjściowe „jedenastce”: Alana Czerwińskiego zastąpił Joel Pereira, Maksymiliana Pingota – Barry Douglas, Afonso Sousę – Radosław Murawski, a Filipa Marchwińskiego – Kristoffer Velde.
Na szczęście tym razem te rotacje wynikały tylko z podjętych decyzji personalnych przez Johna van den Broma, a nie z kolejnych problemów zdrowotnych. Tych Kolejorz ma aż nadto. Warto przypomnieć, że wciąż urazy leczą: Artur Rudko, Antonio Milić, Bartosz Salamon, Lubomir Šatka, Adriel Ba Loua i Artur Sobiech. Pomimo to Holender cały czas na wielu pozycjach ma wciąż całkiem spore pole manewru.
Mistrz Islandii, podobnie jak Lech, też w ostatni weekend rozegrał mecz ligowy, remisując 2:2 ze wspominanym już wyżej Stjarnan. Vkingur jest aktualnie wiceliderem ligi islandzkiej i traci dziewięć punktów (ma jedno spotkanie zaległe, system rozgrywek wiosna – jesień) do Breidabliku, który również wciąż walczy o fazę grupową LKE.
W porównaniu z sobotnim starciem ze Stjarnan trener Arnar Gunnlaugsson dokonał dwóch korekt w podstawowym składzie: Viktora Andrasona zastąpił Pablo Punyed, a kontuzjowanego piłkarza polskiego pochodzenia Nikolaja Hansena – Birnir Ingason. Warto też zaznaczyć, że z początkiem sierpnia z klubem pożegnał się Kristall Ingason. Zdobywca dwóch bramek przeciwko walijskiemu The New Saints został sprzedany za milion euro do norweskiego Rosenborgu. Dodając do tego uraz Hansena, czyli króla strzelców poprzedniego sezonu ligi islandzkiej, można było stwierdzić, że siła rażenia Vikingura przeciwko Lechowi może się okazać niższa, niż chociażby w przegranym dwumeczu z szwedzkim Malmö (5:6). Ciekawostką przedmeczową było to, że w wspominanej rywalizacji ze Stjarnan brało udział dwóch obecnych graczy Vikingura, Salwadorczyk Punyed i bramkarz Ingvar Jonsson.
Niespodziewanie lepiej spotkanie zaczęli gospodarze. W 4. minucie na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Julius Magnusson, ale jego płaskie uderzenie na rzut rożny odbił Filip Bednarek. W 9. minucie ponownie zaatakowali Islandczycy. Piłkę w polu karnym otrzymał Ari Sigurpalsson i zdecydował się na mocny strzał z ostrego kąta, jednak uderzył niecelnie.
W następnych minutach Vikingur stracił trochę rezon i gra się wyrównała. Lech nie potrafił jednak przejąć inicjatywy, a to spotkanie charakteryzowało sporo walki w środkowej strefie boiska. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, to kontratak po rzucie rożnym Lecha wyprowadził mistrz Islandii. Właściwie była to indywidualna akcja Sigurpalssona, który zbyt mało zdecydowanie atakowany przez lechitów przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i uderzył z okolic linii szesnastego metra prosto w okienko, nie do obrony dla Filipa Bednarka. Po tym strzale sędzia zaprosił oba zespoły na przerwę. W pierwszej części gry Kolejorz prezentował się fatalnie, a w dodatku w drugim meczu z rzędu stracił bramkę do szatni.
Tuż po przerwie zaatakowali wreszcie poznaniacy. Piłkę do Joao Amarala dograł Joel Pereira, ale próbującego uderzać z jedenastu metrów pomocnika zablokował jeden z obrońców Vikingura. W 49. minucie z lewego skrzydła do środka boiska z piłką zszedł Kristoffer Velde i z okolic linii pola karnego zdecydował się na strzał. Niestety, jego próba zatrzymała się na poprzeczce bramki Ingvara Jonssona. W 78. minucie doczekaliśmy się kolejnego strzału Kolejorza. Po podaniu Gio Citaiszwilego na uderzenie z dystansu zdecydował się Mikael Ishak, było ono jednak zbyt lekkie i w środek bramki, więc spokojnie poradził sobie z nim Jonsson. W 93. Minucie kolejną okazję miał Vikingur. Wtedy strzał z obrębu „szesnastki” oddał Djuric, ale skutecznie interweniował Filip Bednarek. Chwilę później albański arbiter gwizdnął po raz ostatni i sensacja w Reykjaviku stała się faktem.
Mistrz Polski zasłużenie minimalnie pokonał mistrza Islandii. Vikingur imponował determinacją, niezłą organizacją gry, a także dobrym przygotowaniem fizycznym. Gospodarze stworzyli sobie więcej sytuacji, niż rywale i mogą tylko żałować, że z kontuzją opuścił boisko strzelec bramki Ari Sigurpalsson. Poradzili sobie jednak, mimo znacznych braków w ataku.
Lech Poznań zaprezentował się za to beznadziejnie. Nic w ekipie mistrzów Polski nie funkcjonowało. Tym razem wyraźnie jak nigdy wcześniej wyostrzyły się kłopoty drużyny. Ma ona problemy pod względem fizycznym i mentalnym, a szkoleniowiec John van den Brom nie wygląda na takiego, który ma pomysł na wyjście z tej trudnej sytuacji, ponieważ źle zarządza swymi piłkarzami, podejmując złe decyzje personalne. Na dzisiaj sytuacja to wygląda tak, że awans Kolejorzowi do IV rundy kwalifikacji LKE może dać tylko przebłysk któregoś z piłkarzy, bo przecież ci teraz fatalnie prezentujący się zawodnicy kompletnie nie zapomnieli jak gra się w piłkę.
O pogłębiającym się kryzysie zespołu z Poznania więcej przeczytacie TUTAJ.
Vikingur Reykjavik – Lech Poznań 1:0 (1:0)
Gol: 45.Sigurpalsson
Vikingur: Jonsson – Gunnarsson, Ekroth, McLagan, Tomasson – Magnusson, Punyed, Ingason (46. Djuric) – Sigurpalsson (53. Andrason), Agnarsson, Gudjonsson (86. Atlason)
Lech: Bednarek – Pereira, Dagerstȧl, Douglas, Rebocho – Murawski, Karlström (60. Kwekweskiri)– Velde (60. Citaiszwili), Amaral (74. Szymczak), Skóraś – Ishak
Żółte kartki: Magnusson – Murawski, Pereira, Rebocho
Sędzia: Juxhin Xhaja (Albania)
Mecz relacjonował Kacper Adamczyk.