Ostatnie dni poświęcone były praktycznie w całości sukcesowi polskiej reprezentacji, która we wtorek wywalczyła awans na mundial w Katarze, a dzisiaj o 18 pozna swoich grypowych rywali. Pierwszy dzień kwietnia to jednak również dzień powrotu tej jedynej – do gry powraca Ekstraklasa!
Krótko po rozpoczęciu sezonu dzienniki w naszym nadwiślańskim kraju okrzyknęły poznański klub z siedzibą przy Bułgarskiej „najpewniej mistrzem”. Mniej więcej w tym samym czasie aktualnego mistrza Polski skazywano na tułanie się po ogonach i walkę w dotychczas nieodwiedzanej części tabeli. Nawet mój kolega założył się ze mną, że Legia spadnie z ligi. No nie było to mądre, ale przecież takie nieśmiałe głosy też się pojawiały. Teraz mamy kwiecień. Aktualnym liderem jest Pogoń, a za nim Raków. Oczywiście, Lech traci na razie tylko jedno „oczko” do pierwszego miejsca, ale na górze zrobiło się ciasno i wcale nie jest powiedziane, gdzie na koniec sezonu trafi mistrzostwo.
Jeśli chodzi o Wojskowych, to nie jest tak, że teraz sytuacja jest już wesoła i akceptowalna dla warszawskich kibiców, ale przy obecnej formie, którą przecież Legia, licząc ostatnie pięć meczów ma najlepszą w lidze, realne jest nawet czwarte miejsce. Sezon dla Legionistów i tak można puścić w ciemno w niepamięć, ale pokazuje to tylko, jak wiele może zmienić się w tak krótki czasie. Piłka nożna to nieprzewidywalna gra i to wiemy nie od dziś. Wszystko ma prawo się wydarzyć i to w najmniej spodziewanych momentach. Kłania się chociażby Macedonia Północna, nucąc pod nosem „Bella Ciao”.
Jednak zadajemy sobie pytanie, kiedy ostatnio w jakiejś europejskiej lidze aktualny mistrz kraju, lider swojej grupy w Lidze Europy po dwóch kolejkach, parę tygodni później był na ligowym podwórku mieszany z błotem i przymierzany do spadku? Takie smaczki sprawiają, że w naszej rodzimej lidze można spodziewać się wszystkiego i nigdy nie warto przesądzać niczego przed czasem.
Na co więc warto zwrócić uwagę po przerwie reprezentacyjnej w Ekstraklasie? To moje trzy propozycje, które sprawią, że po powrocie naszej rodzimej ligi na pewno nie zabraknie emocji.
Korona – nie na SOR-ze, a króla strzelców
Wyścig o tytuł, oprócz ciasnoty na szczycie tabeli i walki między trzema drużynami do końca, ciekawy jest też w kontekście rywalizacji o koronę króla strzelców między snajperem Rakowa Ivim Lopesem a napastnikiem Lecha Mikaelem Ishakiem. Obaj panowie dzielą na ten moment po 14 zdobytych bramek i dla obu takie wyróżnienie indywidualne byłoby pierwszym w profesjonalnej karierze. Nie wolno też skreślać Karola Angielskiego z Radomiaka, który ma na koncie 12 trafień, bo jak wiadomo – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.
Wyścig „o spadek„
W tym roku od patrzenia w górę na ciasną trójkę pretendentów do mistrzostwa, można równie dobrze zrobić sobie przerwę i zerknąć w dół, bo tegoroczna walka w strefie śmierci, o złapanie się burty i zostanie w Ekstraklasie, również jest bardzo zacięta. Strefa śmierci to może jednak błędne określenie, bo tak nazywa się położony bardzo wysoko obszar wspinaczek górskich, takich jak na Mount Everest, a my mówimy o najniżej położonym poziomie tabeli bardzo nisko usytuowanej ligi na świecie…
Czy w tym roku przedwcześnie zobaczymy spadającą gwiazdę, jeszcze przed świętami? Nic nie jest jeszcze przesądzone, bo do bezpiecznego miejsca drużyny ze strefy spadkowej tracą kolejno po cztery (Wisła Kraków, Górnik Łęczna) i pięć (Bruk-Bet) punktów. Najbliższa runda dla tejże trójki nie będzie łatwa. Wisła zagra z niepokonanym od sześciu kolejek Piastem, Górnicy podejmą u siebie lidera tabeli, a Bruk Bet zagra na wyjeździe z Radomiakiem.
Oko na młodzież
Jak podaje portal weszło.com, to prawdopodobnie ostatni sezon, w którym na boisku będzie musiał występować przynajmniej jeden zawodnik o statucie młodzieżowca. Jest więc to dobry argument, aby zwrócić uwagę na graczy z młodszego rocznika. Nie oznacza to oczywiście, że od sezonu 2022/2023 już nie zobaczymy młodych talentów, bo są drużyny, jak chociażby Lech, które znane są z gry wychowankami. Nie jest jednak tajemnicą, że niektóre kluby wystawiają młodzieżowców tylko z przymusu, a zamiast nich wolą zagrać popularnym „doświadczonym Słowakiem”, dlatego dla obserwatorów nowych twarzy ten sezon może być ostatnim dzwonkiem, żeby zapisać w notesie perspektywiczne nazwiska.
Ekstraklasa nie jest nachalna, w narzucaniu nam siebie, przez widowiskowe mecze i styl piłkarski, mimo to nie można powiedzieć ogólnikowo, że jest to liga nudna. Końcówka tego sezonu z pewnością nie będzie bezbarwna, a pełna emocji i to nie tylko w kontekście walki o tytuł. Nawet jeśli nie jest się emocjonalnie związanym z żadnym zespołem, myślę że pod względem sportowym będą to naprawdę ciekawe tygodnie.
Stanisław Bichta