Piłkarze Wisły Płock znaleźli się pod przysłowiową ścianą. Wiele wskazuje na to, że po ostatniej kolejce bieżącego sezonu pożegnają się z PKO BP Ekstraklasą. Na temat zaistniałej sytuacji postanowił wypowiedzieć się nowy trener „Nafciarzy” – Marek Saganowski.
Nowa miotła
Wisła Płock stanowi swego rodzaju fenomen. Niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. W początkowej fazie bieżącego sezonu urosła bowiem do miana największej rewelacji rozgrywek ekstraklasowych. Zanotowała wówczas aż pięć zwycięstw przy zaledwie jednym remisie. Później nie było już jednak tak kolorowo. Bilans następnych 25 kolejek w jej wykonaniu przedstawiał się bowiem następująco: Z: 5, R: 6, P: 14(!). Kiepska postawa sprawiła, że drużyna znad Wisły znalazła się na 15. miejscu w ligowej tabeli – ostatnim dającym utrzymanie.
Czarę goryczy przelało starcie ze Śląskiem Wrocław – bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. W przypadku zwycięstwa „Nafciarze” zapewniliby sobie ekstraklasowy byt na kolejny sezon. Zaczęli całkiem nieźle, bowiem po pół godzinie gry prowadzili za sprawą Bartosza Śpiączki. Później jednak do siatki trafiali już tylko wrocławianie i to aż trzykrotnie. W taki oto sposób podopieczni Pavola Stano jeszcze bardziej skomplikowali swoją sytuację w kontekście utrzymania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Po meczu we Wrocławiu przedstawiciele Wisły podjęli decyzję o zmianie trenera. Wspomnianego Słowaka zastąpił Marek Saganowski, który ostatnimi czasy nieźle radził sobie w roli opiekuna drugoligowej Pogoni Siedlce (Z: 8, R: 5, P: 2). Były reprezentant Polski otrzymał zadanie poprowadzenia „Nafciarzy” w ostatnich dwóch kolejkach i zapewnienia im utrzymania. Czy jednak w tak krótkim czasie można zaszczepić w piłkarzach własną wizję gry? Na to pytanie postanowił odpowiedzieć sam zainteresowany na konferencji prasowej po swoim pierwszym meczu przeciwko Rakowowi Częstochowa.
– Na pewno nie jest to proste zadanie. Tak naprawdę mieliśmy dotąd cztery jednostki treningowe. Pierwsza z nich była wprowadzeniem do całego mikrocyklu. Zwracałem uwagę na to, żeby struktura była zachowana w średnim pressingu oraz w średniej i niskiej obronie. Do pewnego momentu nam się to dziś udawało i to nawet w drugiej połowie. Pomimo dużej dominacji Rakowa udawało nam się zakrywać poszczególne przestrzenie. W efekcie przeciwnik zmuszony był do oddawania strzałów z dystansu oraz dośrodkowań, które udawało nam się wyłapywać. Te właśnie elementy udało nam się dzisiaj „przemycić”. Na pewno musimy mocno popracować nad fazą przejściową z obrony do ataku, bo dziś mieliśmy z tym duży problem – powiedział.
Trudne początki
A skoro mowa o debiucie Marka Saganowskiego na ławce Wisły, nie wypadł on niestety najlepiej. Jego podopieczni po raz kolejny w tym sezonie objęli prowadzenie (tym razem za sprawą Łukasza Sekulskiego), by stracić je w dalszej części rywalizacji. Trzeba jednak przyznać, że aktualni mistrzowie z Częstochowy w pełni zasłużyli na zwycięstwo, bowiem w drugiej połowie konsekwentnie naciskali na swoich rywali i w efekcie udało im się dwukrotnie trafić do siatki.
Po ostatnim gwizdku sędziego trener Saganowski przeanalizował na gorąco przyczyny porażki.
– W pierwszej połowie dosyć dobrze wykonywaliśmy plan, jaki sobie nakreśliliśmy. Brakowało mi trochę utrzymywania się przy piłce oraz grania w poprzek, żeby zmęczyć wahadła przeciwnika. Myślę, że w drugiej połowie mecz wymsknął nam się spod kontroli. Mocno się cofnęliśmy przez co Raków się napędzał. Ciężko bronić się przez 45 minut, a my broniliśmy się tak naprawdę przez 90 minut. Nad tym musimy mocno popracować. Tak, czy owak moi zawodnicy dali z siebie maksa, walcząc do 85 minuty i z tego jestem zadowolony – stwierdził.
Przed ostatnią kolejką jego podopieczni tracą jeden punkt do Śląska Wrocław oraz Korony Kielce i aż trzy do Stali Mielec. Aby się utrzymać muszą zatem nie tylko wywieźć punkty z Krakowa, ale również liczyć na potknięcia wyżej wymienionych rywali.
– Zobaczymy, jak ułoży się mecz z Cracovią. Trzy z czterech drużyn walczących o utrzymanie grają na wyjazdach. Myślę, że tutaj nie będzie już żadnych „przyjacielskich” meczów i wszyscy zmierzą się z rywalami, którzy będą skoncentrowani na sto procent – uważa Marek Saganowski.
Starzy znajomi
Marek Saganowski związał się z Wisłą umową obowiązującą do 30 czerwca 2024 roku z opcją przedłużenia o rok. Oznacza to, że niezależnie od tego, na którym miejscu jego podopieczni zakończą bieżące rozgrywki, nadal będzie ich szkoleniowcem w przyszłym sezonie. Ma zatem czas, aby zaaklimatyzować się w nowym środowisku. Pomocny w tym względzie wydaje się fakt, że w Płocku spotkał się z byłymi kolegami z Legii Warszawa: Jakubem Rzeźniczakiem, Dominikiem Furmanem oraz Rafałem Wolskim. Sam zainteresowany cieszy się, że ponownie ma okazję z nimi współpracować, tym razem już w nieco innej roli.
– Zawodnicy oraz inni ludzie, których wcześniej spotykałem pomagają mi w aklimatyzacji. Pomocne jest również to, że ponad dwadzieścia lat temu reprezentowałem barwy klubu z Płocka, a zatem znam to miasto. Dzisiaj myślimy jednak tylko o utrzymaniu w Ekstraklasie i na tym wszyscy się koncentrujemy – zakończył.
Czekamy zatem na ostatnią kolejkę PKO Ekstraklasy, która odbędzie się w najbliższą sobotę (27 maja) o godz. 17:30. Wówczas okaże się, jaki los czeka płocką Wisłę.
Jordan Tomczyk