Jeszcze tylko pięć zwycięstw, w Warcie Poznań względny spokój

2022.07.30 Legnica
Pilka nozna, PKO BP Ekstraklasa, sezon 2022/2023
Miedz Legnica - Warta Poznan
N/z Adam Zrelak gol radosc bramka
Foto Mateusz Porzucek PressFocus

2022.07.30 Legnica
Football, Polish top league - first level, 2022/23 season
Miedz Legnica - Warta Poznan
Adam Zrelak gol radosc bramka
Credit: Mateusz Porzucek PressFocus

Za Wartą Poznań zdecydowanie najlepsza jesień od czasu powrotu do Ekstraklasy w 2020 roku. Zieloni zajmują w ligowej tabeli dziewiątą lokatę ze stratą zaledwie czterech punktów do podium i przede wszystkim z przewagą aż dziewięciu nad strefą spadkową. Dzięki temu drugiemu faktowi, zimowa przerwa przy Spychalskiego przebiegła bardzo spokojnie, a nadrzędnym celem klubu nadal pozostaje utrzymanie w elicie.

Młoda gwiazda na ławce

Trudno nie odnieść wrażenia, że to, w jakim miejscu znajduje się teraz Warta jest zasługą w głównej mierze Dawida Szulczka. W końcu od kiedy zasiada na ławce Dumy Wildy, jest ona szósta siłą ligi, a w tabeli za rok 2022 plasuje się nawet na piątej lokacie. Zaledwie 32-letni szkoleniowiec od początku nie miał łatwego zadania, ponieważ przejmował drużynę w trudnej sytuacji i w dodatku musiał wejść w buty Piotra Tworka, do którego zwolnienia nie każdy był przekonany. Szulczek jednak, mimo młodego wieku, odnalazł się w specyfice pracy przy Spychalskiego bardzo dobrze.

Jesień okazała się tylko kontynuacją pracy poczynionej w poprzedniej kampanii, choć początek w ogóle tego nie zapowiadał. W pierwszej kolejce Zieloni ulegli co prawda tylko 0:1 Rakowowi Częstochowa po niezłej grze, ale tydzień później zostali zdemolowani na własnym stadionie przez Wisłę Płock (0:4). Był to bardzo trudny moment dla całej drużyny, której ewidentnie brakowało siły ognia z przodu, a piłkarze wyglądali na zdekoncentrowanych. Robert Ivanov był myślami przy transferze do Legii, a reszta źle odbierała słowa Dawida Szulczka o pilnej potrzebie wzmocnień, ponieważ uznawała, że szkoleniowiec w nich dostatecznie nie wierzy.

Przełamanie przyszło jednak już w następnej serii gier, gdy Warta pokonała na wyjeździe Miedź 2:1. Wówczas ponowne debiuty w zielonych barwach zaliczyli, sprowadzeni tym razem na stałe, Miguel Luis oraz Maciej Żurawski, a przede wszystkim po kontuzji do gry powrócił Adam Zrelak, czyli kluczowa postać zespołu. Słowak trafił do siatki i udowodnił jak wielki ma wpływ na grę swoich kolegów. Po tym starciu Dawid Szulczek mówił na antenie Canal+Sport, że w tygodniu poprzedzającym wyjazd do Legnicy na treningach jego drużyna musiała powrócić do podstaw, czyli głównie skutecznej defensywy, która zawiodła osiem dni wcześniej.

Można wysnuć wniosek, że zwłaszcza na mecz przeciwko Wiśle Płock dobrana taktyka była zbyt śmiała jak na ówczesne możliwości zespołu, ale młody szkoleniowiec potrafił na to niepowodzenie zareagować, po części też przyznaniem się do błędu.

W postępowaniu Dawida Szulczka można dostrzec, że jest to trener młodego pokolenia, który chciałby grać piłkę ofensywną, lecz jednocześnie rozumie pewne ograniczenia swoich podopiecznych. Mądrość człowieka na takim stanowisku polega właśnie na tym, aby dostosować swoją koncepcję futbolu do materiału, jaki się posiada. 32-latek nie porzucił jednak całkowicie swojego spojrzenia na tę dyscyplinę sportu i stara się rozwijać swój zespół w fazie budowania akcji. Efekty tej pracy były widoczne już w spotkaniu z Jagiellonią Białystok (2:0) czy w pierwszej połowie starcia ze Stalą Mielec (1:1), chociaż do solidności Zielonym w tym elemencie jeszcze trochę brakuje.

Nieprzypadkowo można zauważyć takie zjawisko, że w kontekście Warty najczęściej pada nazwisko właśnie jej trenera. W końcu to jemu spośród osób obecnie zatrudnionych przy Spychalskiego wróży się w przyszłości największą karierę, być może nawet zagraniczną, a Dawid Szulczek regularnie swój duży potencjał potwierdza.

Problemy w domu

Gdy spogląda się na drużynę Dumy Wildy w ujęciu statystycznym, to poza małą liczbą straconych bramek (tylko szesnaście, czwarty wynik w lidze) rzuca się w oczy także ogromna rozbieżność między jej wynikami w potyczkach domowych oraz wyjazdowych. W tabeli pod tym pierwszych z wymienionych aspektów Zieloni znajdują się w strefie spadkowej, a w drugim są liderami. Podczas minionej rundy szkoleniowiec Warty musiał wielokrotnie odpowiadać na pytanie dziennikarzy, odnoszące się do tej statystki. Dawid Szulczek zawsze wymieniał tylko jedną przyczynę takiego stanu rzeczy. Mianowicie, lekceważące podejście fanów rywali do jego podopiecznych na obcych boiskach. Do jakiegokolwiek miasta Zieloni nie przyjadą, tak lokalni kibice zawsze twierdzą, że z Wartą to ich ulubieńcy już muszą sobie poradzić. W związku z tym, gdy gospodarzom przeciwko Dumie Wildy nie idzie, negatywne emocje płynące z trybun tylko utrudniają pokonanie problemów.

Nie można dziwić się Dawidowi Szulczkowi, że był w stanie tylko w taki sposób uzasadnić wspominaną wyżej statystkę, ponieważ są to liczby dość absurdalne. Na pewno jednak każdego w Warcie uwierała ich domowa niemoc, którą udało się przerwać dopiero 15 października w starciu przeciwko Jagiellonii. Myślę, że w rundzie wiosennej Zieloni w tabeli za mecze w roli gospodarza powinni podskoczyć o kilka miejsc.

Co wydarzyło się w zimą?

W poprzednich dwóch sezonach, które Warta rozegrała na poziomie Ekstraklasy, drużyna Zielonych dużo lepiej prezentowała się na wiosnę, niż jesienią. Teraz utrzymanie takiej tendencji oznaczałoby walkę do samego końca o europejskie puchary, ale taki scenariusz wydaje się jednak mało realny. W końcu już teraz obecna kampania wymyka się wszelkim analogiom względem tych poprzednich.

Tym razem zima przy Spychalskiego jest nadzwyczaj spokojna, głównie dzięki zajmowanemu miejscu w tabeli. Do tej pory władze Dumy Wildy w styczniu i w lutym musiały być aktywne na rynku transferowym, aby zwiększyć szanse na utrzymanie, a teraz zdecydowane ruchy nie są od nich wymagane. Dawid Szulczek podkreślił na spotkaniu z dziennikarzami na początku stycznia, że potrzebna jest stabilizacja kadry, dlatego transferów przychodzących może w ogóle nie być, a tych wychodzących będzie co najwyżej kilka. W tym okienku Warta skupiła się na przedłużeniu wygasających latem kontraktów liderów zespołu, dlatego nowe umowy parafowali Mateusz Kupczak oraz Adam Zrelak. Zwłaszcza podpis pod nową umową tego drugiego może być pewną niespodzianką, ponieważ jeszcze na przełomie października i listopada wydawało się to mało prawdopodobne.

Zgodnie z założeniami władz klubu, co roku jeden zawodnik powinien zostać sprzedany do innego zespołu, aby utrzymywać dotychczasowy poziom finansowy. W związku ze stosunkowo bezpieczną sytuacją w tabeli teraz taki ruch wydaje się być bardzo prawdopodobny, a tym razem sprzedany powinien zostać Robert Ivanov. Reprezentantowi Finlandii latem wygasa umowa, której raczej nie przedłuży, dlatego rozsądne dla klubowego budżetu wydaje się sprzedanie go już zimą za kilkaset tysięcy euro. Zainteresowanie pojawia się także wokół Kajetana Szmyta, który jesienią zaliczył spory progres, a także cztery spotkania w młodzieżowej reprezentacji Polski. Zieloni nie mają presji, aby sprzedać go już w tym okienku, mimo zapytań z zagranicy, dlatego bardziej prawdopodobny wydaje się transfer Szmyta dopiero latem. Taki scenariusz może zmienić tylko jakaś bardzo dobra finansowo dla klubu oferta, pewnie na poziomie miliona euro.

W porównaniu z rundą jesienną, w klubie nie ma już Milana Corryna, z którym rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron, a także wypożyczonego na pół roku do Kotwicy Kołobrzeg Mikołaja Rakowskiego. Za chwilę drużynę opuści zapewne także Michał Jakóbowski, ponieważ 30-latek otrzymał wolną rękę w znalezieniu nowego pracodawcy.

Za to z resztą ekipy na zgrupowanie do Turcji nie polecieli z powodów zdrowotnych Bartosz Kieliba oraz Mateusz Kupczak. Ten pierwszy cały czas walczy z kontuzjami i dopiero za kilka tygodni ma być ponownie gotowy do gry. Kupczak doznał urazu tuż przed wylotem nad Bosfor, ale klub nie poinformował, jak długo potrwa przerwa od treningów 30-latka. Na pewno jednak nie jest to dobra wiadomość dla fanów Zielonych, ponieważ Kupczak to jedna z fundamentalnych postaci zespołu, a wszystko wskazuje na to, że na inauguracyjne starcie z Rakowem nie będzie jeszcze gotowy.

W styczniu klub także oficjalnie poinformował o tym, że kilka miesięcy temu do rady nadzorczej spółki dołączył Tomasz Pasieczny, czyli były dyrektor sportowy Wisły Kraków, który ma w niej odpowiadać za sprawy sportowe. Na razie jednak musi wraz z Mateuszem Kamowskim (szef działu rekrutacji) pełnić obowiązki dyrektora sportowego z powodu dłuższej niedyspozycji zdrowotnej zajmującego to stanowisko Tadeusza Fajfera, dla którego obecne okienko miało być pierwszym po powrocie do Warty.

Również w tym miesiącu portal Weszło.com podał informację o tym, że Bartłomiej Farjaszewski, czyli były właściciel klubu, a obecnie członek rady nadzorczej, zakupił część obiektu w Grodzisku Wielkopolskim, co ma wzmocnić pozycję Zielonych w procesie licencyjnym, ponieważ do powrotu drużyny na stadion przy Drodze Dębińskiej droga jest jeszcze bardzo daleka.

Czego można spodziewać się wiosną?

Na pewno celami sportowymi Dumy Wildy na najbliższą rundę będą: spokojne pozostanie w lidze, utrzymanie stabilności w defensywie czy poprawa w grze w fazie posiadania piłki. Pierwszy z nich i jednocześnie fundamentalny powinien zostać zrealizowany, ale o pozostałe już może nie być tak łatwo, biorąc pod uwagę brak wzmocnień i prawdopodobne odejście Roberta Ivanova, który pełni bardzo ważną rolę zarówno w fazie obronnej, jak przy rozegraniu futbolówki. W przypadku jego transferu można przypuszczać, że w tercecie stoperów zastąpi go Mateusz Kupczak albo ktoś z dwójki Wiktor PleśnierowiczKamil Kościelny, choc pewnie żaden z nich nie zagwarantuje takiej jakości, jak reprezentant Finlandii.

W klubie bardzo liczą na to, że bardzo dobrą rundę zaliczy Enis Destan, który na treningach potrafi pokazać swój spory potencjał, a jego dużym atutem jest podobno gra głową. Może to on okaże się być dla Zielonych na wiosnę tzw. game changerem, takim jak rok temu Frank Castaneda, a przed dwoma laty Makana Baku.

Innym graczem w ekipie Dumy Wildy, którego wiosną będzie warto obserwować, jest na pewno Kajetan Szmyt. Dla 20-latka najbliższa runda ma być ostatnią w barwach Zielonych przed wysoce prawdopodobnym wyjazdem latem za granicę. Postęp, jaki poczynił jesienią, nie mógł przejść niezauważony, ponieważ z piłkarza wchodzącego tylko na ostatnie fragmenty meczów, awansował do pierwszej jedenastki. Pod koniec rundy zaczął też dawać zespołowi dużo więcej, grając od pierwszej minuty, a nie tylko wchodząc z ławki na podmęczonego rywala, kiedy może wykorzystać swoją ponadprzeciętną dynamikę. Wiosną powinien poczynić kolejny krok do przodu.

Z zainteresowaniem będziemy spoglądać na dalszą pracę Dawida Szulczka nad zachowaniami jego podopiecznych w ataku pozycyjnym, ponieważ dopiero najbliższa runda może wyraźnie pokazać, jaki Duma Wildy ma w tym elemencie rzeczywisty potencjał.

W związku z zaistniałymi okolicznościami, można spodziewać się raczej spadku Warty w tabeli względem rundy jesiennej, ale nadal bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową.

Kacper Adamczyk

POLECANE

tagi