Sezon 2022/23 wkracza w decydującą fazę. Maj to miesiąc, w którym drużyny, które na przestrzeni całych rozgrywek nie punktowały zbyt regularnie, muszą drżeć o swój byt w lidze. W przypadku eWinner 2. ligi w batalię o utrzymanie zaangażowana jest niemal połowa tabeli, bo nawet zespoły zajmujące względnie bezpieczne lokaty przy czterech kolejkach do rozegrania mają tylko sześć punktów przewagi. Ciekawym przypadkiem jest zespół Górnika Polkowice, który po spadku z Fortuna 1. Ligi na przestrzeni dwóch lat jest blisko degradacji o dwie klasy rozgrywkowe.
Siarka pod kreską zmuszona, by wygrać
Drużynę Siarki Tarnobrzeg i Górnika Polkowice przed startem 29. kolejki dzielił tylko punkt w ligowej tabeli. Punkt znaczący wbrew pozorom bardzo wiele, bo to czarno-zieloni zajmowali bezpieczną 15. lokatę, która przedłużała na tamten moment ich byt w eWinner 2. Lidze. Polkowiczanie przed dwoma tygodniami zaprzepaścili w Krakowie znakomitą szansę na odskoczenie czerwonym latarniom, ulegając na Suchych Stawach Hutnikowi 1:3. Tarnobrzeżanie natomiast po dwóch zwycięstwach w tych samych skromnych rozmiarach (po 1:0 z Garbarnią i Olimpią Elbląg) przyjechali na Dolny Śląsk podwójnie zmotywowani, by zawalczyć o pełną pulę.
We wrześniu w Tarnobrzegu lepsi okazali się gospodarze, którzy zwyciężyli 2:0. Bramki w tym spotkaniu zdobyli Ołeksandr Yatsenko oraz Paweł Mróz. Co ciekawe, było to dopiero drugie spotkanie Tomasza Grzegorczyka w roli szkoleniowca Górnika. Były trener Resovii zadomowił się w Polkowicach, aczkolwiek na wiosnę pod jego wodzą czarno-zieloni zanotowali tylko jedną wygraną i dwa remisy, a aż sześć razy ich starcia zakończyły się porażką. Zespół Siarki we wrześniu również prowadził inny trener, bo był to Łukasz Becella. Teraz, w kwietniu, na samą końcówkę sezonu drużynę beniaminka objął Dariusz Kantor i przed meczem z Górnikiem o „sześć punktów” wystawił pierwszy garnitur.
Spotkanie rozpoczęło się znakomicie dla Siarki. Już w 3. minucie sędzia Konrad Aluszyk podyktował jedenastkę dla zespołu gości. Marcin Furtak pokazywał w poprzednich kolejkach, że jest specjalistą w bronieniu rzutów karnych. Stając oko w oko z Ołeksandrem Yatsenką był bardzo blisko, by to powtórzyć, lecz mimo wyczucia intencji strzelającego minął się z piłką i przyjezdni szybko wyszli na prowadzenie. Górnicy ruszyli do ataków i minutę po straconej bramce mieli rzut rożny wywalczony przez kapitana zespołu, Arkadiusza Piecha, z którego jednak nic nie wynikło. Elektryczność w defensywie polkowiczan potwierdził także napomniany żółtą kartką Dawid Burka po ostrym wejściu w środkowej strefie boiska.
ALEŻ TO SIĘ WSZYSTKO ZACZYNA! Faulowany w polu karnym gospodarzy był Paweł Mróz, sędzia wskazał na wapno i z jedenastu metrów nie pomylił się Yatsenko!!! pic.twitter.com/WNzltAiQqJ
— Siarka Tarnobrzeg (@Siarka1957) April 29, 2023
Strzelec bramki, czyli Ołeksandr Yatsenko był wyróżniającą się postacią w pierwszym kwadransie spotkania. W 11. minucie Ukrainiec miał znakomitą szansę, kiedy wygrał pojedynek z jednym z obrońców Górnika, jednak jego strzał z okolic szesnastego metra nie był wystarczająco dokręcony i piłka poszybowała ponad poprzeczką. Jego rodak okazał się równie ważną postacią, ale za to w zespole gospodarzy. Jewgienij Biłokin wdarł się w 13. minucie w pole karne Siarki i wywalczył rzut karny po tym jak rywal pociągnął go za koszulkę. Do piłki podszedł nie kto inny jak Arkadiusz Piech. Nie pomylił się on z wapna. Tak więc po kwadransie na tablicy wyników mieliśmy 1:1.
Kapitan Górnika nie był oszczędzany przez przeciwników i przy dość częstych powrotach w okolice koła środkowego zawodnicy Siarki przerywali grę ostrym wejściem. Po jednym z takich ataków żółtą kartkę, tak samo jak wcześniej Burka, obejrzał Marcel Tyl. Współpraca na linii Krasa-Biłokin wyglądała naprawdę okazale i w przeciwieństwie do Szymona Kiebzaka polkowiczanie tworzyli sobie dogodne okazje z prawej strony boiska. Słaba dyspozycja byłego pomocnika Cracovii potwierdziła się w 26. minucie, kiedy Kiezbak, znakomicie wypuszczony przez Piecha, w sytuacji sam na sam z Muzykiem nie pokusił się o strzał, a wyłożył futbolówkę zupełnie do nikogo. W okolicach 30. minuty natomiast niebezpieczną sytuację stworzyła sobie Siarka po błędzie Klaudiusza Krasy do spółki z Marcinem Furtakiem. Mateusz Ziółkowski nie wykorzystał szansy, bo przed strzałem na pustą bramkę w ostatniej chwili uprzedził go Mateusz Magdziak. Niewykorzystane sytuacje gości starał się za wszelką cenę wykorzystać Piech, ale albo blokowali go obrońcy, albo mylił się on o parę centymetrów.
W ostatnim kwadransie pierwszej połowy zaczęła się uwidaczniać coraz bardziej nerwówka w obu ekipach. Proste straty, błędy w komunikacji i wybijanie piłki na aferę to najbardziej charakterystyczne aspekty tego okresu. Zdarzały się pojedyncze zrywy i próby atakowania flankami oraz dośrodkowania ze stałych fragmentów, ale zdawało się, że obie drużyny myślały już o zejściu o szatni. O przerwie myślała jednak bardziej Siarka, a Górnik przejmował inicjatywę i wyprowadził cios w ostatniej akcji pierwszej części tej rywalizacji. Z narożnika boiska na głowę Arkadiusza Piecha dośrodkował Szymon Kiebzak, a piłka po strzale głową byłego reprezentanta Polski trafiła jeszcze w Jana Kuźmę, który zupełnie zmylił bramkarza Siarki.
Piech zapewnił udaną majówkę
Choć przed meczem na niebie w Polkowicach było sporo chmur, a na murawę stadionu przy ul. Kopalnianej spadała mżawka, tak w przerwie przynajmniej na chwilę wyszło słońce. To był znak, że druga połowa również potoczy się po myśli polkowiczan. I tak jak Siarka piorunująco rozpoczęła pierwszą część spotkania, tak czarno-zieloni szybko zdobyli trzeciego gola po zmianie stron. Znów pierwsze skrzypce przy akcji bramkowej odegrał Arkadiusz Piech. Napastnik uruchomiony przez Mariusza Idzika uderzył mocno w słupek, a piłka tak szczęśliwie się odbiła, że nabiła Szymona Kiebzaka, który zmazał przez to jak gumką swój słaby występ w pierwszych czterdziestu pięciu minutach.
Żeby nie było tak kolorowo – arbiter dalej szastał kartkami i nawet tak fantastycznie grający w tym meczu Piech zarobił tzw. „żółtko”. Poziom sędziowania nie był mówiąc szczerze wybitnie wysoki, a nawet sędziowie liniowi popełniali wręcz szkolne błędy. Abstrahując jednak od sposobu, w jaki były prowadzone te zawody, Siarka poczuła wiatr w żaglach. W bramce gospodarzy znakomicie się spisywał jednak Marcin Furtak.
Po godzinie gry zaczęło padać nieco mocniej. Intensywność ataków obu zespołów rosła wprost proporcjonalnie do ilości deszczu, a trener gości, Dariusz Kantor, nie przebierał w środkach i do boju za jednym zamachem posłał trzech graczy – na boisku pojawili się Kamil Adamek, Krzysztof Zawiślak oraz Ivan Agudo. Szybko jednak szkoleniowiec ten był zmuszony do wykonania zmiany numer cztery, bo kontuzji doznał Wojciech Bieniarz, który opuścił plac gry w asyście fizjoterapeuty, wyraźnie utykając.
Górnik stopniowo cofał się coraz głębiej, oddając pole do popisu Siarce. Tarnobrzeżanie jednak nie bardzo mieli pomysł, jak przedrzeć się przez gąszcz zielonych koszulek. W dodatku za Mariusza Idzika wszedł w na ostatnie piętnaście minut Filip Baranowski i od razu mógł on dopisać asystę. Po dośrodkowaniu rezerwowego wysoko w polu karnym wyskoczył Piech, ale niecelnie uderzył głową. Siarka wobec tego postawiła wszystko na jedną kartę i niemalże wykorzystała błąd przy wyprowadzaniu piłki przez Jarosława Ratajczaka. Czujny natomiast po raz kolejny w tym spotkaniu między słupkami pozostał Furtak.
Z trybun udało się wychwycić nawet w samej końcówce wymianę uprzejmości między trenerem Siarki, a szkoleniowcem Górnika. Rozchodziło się o wejście jednego z zawodników gości, które boleśnie odczuł Damian Makuch. Dariusz Kantor nie miał na swoim względzie zdrowia gracza z Polkowic, a że czas uciekał, to i naturalnie powoli udzielały się emocje. Siarkowcy angażowali coraz większą liczbę zawodników do ataku i tak w 89. minucie byli bardzo bliscy kontaktu po uderzeniu Krzysztofa Zawiślaka. Znów jednak świetną robinsonadą popisał się bramkarz Górnika. Finalnie ofensywne zapędy przyjezdnych zgasił bezlitosny Arkadiusz Piech w doliczonym czasie, kiedy to zachował zimną krew w sytuacji sam na sam z Muzykiem. Dublet napastnika i de facto dwie asysty przy bramkach Kuźmy i Kiebzaka został ciepło odebrany przez lokalnych kibiców, a czarno-zieloni zwycięstwem 4:1 podbudowali swoje morale i wykonali duży krok do pozostania w lidze.
Tydzień później natomiast w Stężycy padł remis 2:2, który na dobrą sprawę ani Raduni, ani Górnika nie urządził. Na dwa oczka do polkowiczan zbliżyły się za to rezerwy Zagłębia Lubin, które urwały punkty liderującej Polonii Warszawa, a w niezwykle istotnym spotkaniu z Garbarnią Kraków skromnie zwyciężyły 1:0 po bramce Dawida Pakulskiego z rzutu karnego. W dalszym ciągu szanse na utrzymanie mają wszystkie zespoły ze strefy spadkowej, choć ostatnia Siarka ma subiektywnie rzecz ujmując bardzo trudny terminarz. Co by się nie zadziało – emocje pozostaną z nami do samego końca.

Piotr Sornat