Wczoraj emocjonowaliśmy się finałem Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań, a Rakowem Częstochowa. Dzisiaj mecz, który dla kibiców w Łodzi jest zdecydowanie ważniejszy. O 18 na stadionie im. Władysława Króla odbędą się 68. derby miasta pomiędzy Widzewem, a ŁKS-em. Zapraszamy na zapowiedź tego spotkania!
W dotychczasowych 67 spotkaniach Widzew wygrał 27 razy, tyle samo razy padł remis, a 13 spotkań zakończyło się wygraną ŁKS-u. W ostatnim czasie dosyć często mecze o prymat w Łodzi kończyły się podziałem punktów, tak było w pięciu z ostatnich sześciu spotkań pomiędzy drużynami z obu części miasta.
Ostatnie rozstrzygnięte derby padły łupem ŁKS-u, który we wrześniu 2020 roku wygrał na stadionie przy al. Piłsudskiego 2-0 po bramkach Maksymiliana Rozwandowicza oraz Adriana Klimczaka. Zresztą w ostatnich trzech spotkaniach, w których jeden z zespołów potrafił przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, za każdym razem była to drużyna gości.
Widzewiacy na triumf w meczu derbowym czekają już dość długo, bo ponad 12 lat. Dokładnie 7 marca 2010 roku zwyciężyli 4-1 po bramkach Darvydasa Sernasa, Mindaugasa Panki, Łukasza Brozia i Marcina Robaka, dla gospodarzy trafił wówczas Rafał Kujawa.
Jesienne starcie na remis
Pierwsze derbowe starcie w tym sezonie odbyło się jesienią na stadionie Widzewa. Faworyta tamtego meczu należało upatrywać w zespole gospodarzy. Czerwono-Biało-Czerwoni we wcześniejszej fazie rozgrywek prezentowali się lepiej od swojego lokalnego rywala, w dodatku mieli przewagę własnego boiska.
Mecz miał jednak zaskakujący przebieg. To Ełkaesiacy przeważali, po upływie pół godziny prowadzili już 2-0 po bramkach Pirulo i Macieja Dąbrowskiego. Trzeba przyznać, że przy bramce Hiszpana duży błąd popełnił bramkarz gospodarzy Jakub Wrąbel. Kibice zgromadzeni w Sercu Łodzi byli mocno zszokowani takim wynikiem. Jeszcze przed gwizdkiem na przerwę nadzieję w ich serca wlał Patryk Stępiński, zaliczając kontaktowe trafienie. W drugiej połowie Widzewiacy, przy olbrzymim wsparciu z trybun, wyrównali stan meczu. W 87. minucie swoją premierową, ale jakże ważną bramkę, zdobył Tomasz Dejewski. W doliczonym czasie gry szalę zwycięstwa na swoją korzyść mogli przechylić ełkaesiacy, ale strzał Antonio Domingueza kapitalnie obronił Wrąbel. W 14. kolejce I ligi padł remis, choć na pewno nie było to nudny mecz.
Podrażnione ambicje
ŁKS po raz drugi w tym sezonie zagra przy pełnych trybunach. Na otwarcie stadionu była porażka z Chrobrym Głogów, która z pewnością nie zadowoliła ani kibiców, ani piłkarzy łódzkiego klubu. W ostatnim meczu Ełkaesiacy musieli uznać wyższość Arki Gdynia. Teraz na pewno będą chcieli pokazać, że były to tylko wypadki przy pracy i nadal stać ich na zajęcie miejsca gwarantującego udział w barażach.
Widzew natomiast przez bardzo długi czas był wiceliderem ligi. Zmieniło się to po ostatniej kolejce i meczu z Koroną Kielce. Meczu, w którym przez godzinę można było zachwycać się grą Widzewiaków. Było to najlepsze sześćdziesiąt minut ich gry na wiosnę. Mimo to z końcowego triumfu cieszyli się kielczanie. Początek rundy nie był najlepszy w wykonaniu łódzkiej ekipy, ale wydawało się, że kryzys został zażegnany. Tym bardziej Czerwono-Biało-Czerwoni mogą pluć sobie w brodę, że w meczu z Koroną nie udało się dowieźć korzystnego wyniku do końca.
Obie ekipy mają coś do udowodnienia. Po ostatnich porażkach muszą pokazać kibicom, ale przede wszystkim sobie, że stać ich na wygrywanie. A kiedy jest najlepszy moment na przełamanie, jeśli nie w derbach?
Czego możemy się spodziewać?
Faworytem dzisiejszego meczu, przynajmniej na papierze, jest Widzew. Trzecia ekipa pierwszej ligi w ostatnich pięciu spotkaniach zdobyła 10 punktów, Ełkaesiacy w analogicznym okresie mogą pochwalić się ledwie pięciopunktową zdobyczą. Wiemy jednak, że derby zawsze rządzą się swoimi prawami. To jest coś więcej niż tylko mecz, tutaj często o zwycięstwie decyduje to, która z drużyn lepiej poradziła sobie z presją. Najzagorzalsi kibice od lat powtarzają, że najważniejsze jest pokonanie lokalnego rywala, nawet jeśli na koniec sezonu klub nie osiągnie większego sukcesu.
Dzisiejsze starcie dla obu łódzkich ekip jest bardzo ważne. Widzew w przypadku zwycięstwa wróci na pozycję wicelidera i znów kwestia bezpośredniego awansu będzie zależała tylko od nich. Warto pamiętać, że w trzech ostatnich kolejkach podopieczni Janusza Niedźwiedzia będą rywalizowali z Resovią, Podbeskidziem (które jeszcze ma nadzieję na baraże) i Miedzią (świeżo upieczonym ekstraklasowiczem). Arka Gdynia i Korona Kielce na pewno łatwo się nie poddadzą, więc nie można pozwolić już sobie na stratę punktów.
ŁKS nadal walczy o udział w barażach. Zwycięstwo z Widzewem pozwoliłoby na zrównanie się punktami z Sandecją Nowy Sącz i Odrą Opole. Zawodnicy Marcina Pogorzały wydają się mieć łatwiejszy terminarz spotkań od swojego lokalnego rywala. Do końca sezonu czekają ich pojedynki z walczącym o utrzymanie Górnikiem Polkowice, a także Odrą Opole oraz GKS Katowice. Miejsca na błędy i straty punktów już tutaj nie ma.
Jakim wynikiem zakończy się dzisiejsze starcie? Każdy kibic przychodzący na stadion chciałby zobaczyć gole, bo to one są kwintesencją futbolu. W dotychczas rozegranych kolejkach Widzew zdobył 49 bramek, a ŁKS tylko 31. Siła ofensywna jest zatem po stronie gości dzisiejszego spotkania. Ich dużym atutem jest również fakt, że odpowiedzialność za strzelanie goli rozkłada się praktycznie na cały zespół. Najskuteczniejszym piłkarzem jest Bartosz Guzdek z sześcioma trafieniami na koncie, ale w tym sezonie bramkarzy rywali pokonywało już dwudziestu trzech widzewiaków.
W zespole ŁKS-u najwięcej trafień na koncie (8) ma Pirulo. Hiszpan jest jednym z liderów zespołu i mimo słabszej formy w ostatnim czasie na pewno będzie stanowił zagrożenie dla defensywy rywala. Jedno jest pewne. Czeka nas mecz walki, w którym nikt nie będzie odpuszczał. Spodziewamy się twardej, męskiej gry i liczymy, że spotkanie nie zakończy się bezbramkowym remisem.
O opinię na temat przebiegu meczu oraz prognozowanego wyniku zapytaliśmy także kilku dziennikarzy związanych z łódzkim sportem:
Filip Kijewski (Łódzki Sport): To nie będą derby napastników, bo ani ŁKS, ani Widzew nie mają ich w kadrze. Znowu balonik napompowany jest do granic możliwości, bo obu drużynom wydaje się, że walczą o awans. Żyję prawie ćwierć wieku i wiem, że takie mecze zawsze mają lepszą otoczkę kibicowską i medialną niż sportową, dlatego do meczu podchodzę bez emocji. Wygra ten, kto udźwignie presję, a że obie drużyny tego nie potrafią, to wydaje mi się, że będzie remis po bezbarwnej grze.
Krzysztof Sędzicki (TV Toya): Zarówno ŁKS, jak i Widzew nieco przyhamowały w rundzie wiosennej, co z pewnością nie zadowala ani szefów klubów, ani piłkarzy, ani kibiców. ŁKS ma problem ze zdobywaniem bramek, zaś Widzew ma niezwykle trudny terminarz na finiszu sezonu i – jak się okazuje – miejsce premiowane awansem bezpośrednim może uciec. Minimalnym faworytem wydaje się ekipa trenera Janusza Niedźwiedzia, więc gdyby sugerować się tym, co do tej pory oglądaliśmy wiosną, to postawiłbym na zwycięstwo Widzewa 2:1. Ale z drugiej strony dla ŁKS-u to jedna z ostatnich szans na uratowanie sezonu i próbę powrotu do barażowej szóstki. Czynnik motywacyjny jest więc najlepszy z możliwych.
Piotr Baleja (ŁÓDŹ.pl): „Derby rządzą się swoimi prawami” – powiedzenia wyświechtane do bólu, ale nigdzie nie jest tak prawdziwe, jak w Łodzi. W poprzedniej rundzie wydawało się, że Widzew jest zdecydowanym faworytem, a remis uratował rzutem na taśmę. Teraz sytuacja wydaje się analogiczna. RTS wydaje się napędzać, a ŁKS zalicza kolejne wpadki. Dodatkowym atutem drużyny Janusza Niedźwiedzia może być… boisko przy al. Unii 2. Patrząc historycznie, Widzewiacy czują się tam dobrze, czasem nawet lepiej niż na własnym obiekcie. Jeżeli chodzi o obstawienie wyników, kompletnie mi to nie wychodzi, więc zaznaczę tylko, że faworyta derbów upatruję w Widzewie.
Adrian Somorowski (lajfy.com): Wiele osób słyszało to pewnie nieraz, ale derby rządzą się własnymi prawami. Nie ma znaczenia w jakiej dyspozycji czy kondycji finansowej jest dany klub. Może wydarzyć się wszystko. Ten mecz to nie tylko derby, ale też bardzo istotne spotkanie w kontekście tabeli. Widzew może powrócić na pozycję wicelidera, a ŁKS nadal walczyć o baraże. Remis nie urządzi żadnej ze stron. Obie ekipy zatem nie będą odstawiać nogi, ale gradu goli raczej bym się nie spodziewał. Zarówno Widzew, jak i ŁKS nie mają obecnie bramkostrzelnego napastnika. Poza tym uważam, że żadna ze stron nie ma na tyle argumentów na ten moment by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Niestety typuję, że padnie najgorszy możliwy wynik dla obu ekip, czyli remis.
Adam Sadowiak (RadioWidzew.pl): Bardzo ważne w dzisiejszym meczu na pewno będzie, jak obie drużyny wejdą w spotkanie. Tak, jak powiedział na antenie RadioWidzew.pl były trener Widzewa, Przemysław Cecherz przewagą Widzewa może być to, że praktycznie co dwa tygodnie gra przy pełnym stadionie, a drużyna ŁKS-u będzie występować przy takiej publice dopiero drugi raz. Bardziej bym powiedział, że ŁKS musi zaatakować, a Widzew może czekać na jakąś kontrę lub stały fragment gry. To, co może wlać nadzieję w serca kibiców Widzewa, to że ta drużyna od listopada nie straciła bramki na wyjeździe. Gra ŁKS-u nie napawa optymizmem w ostatnim czasie. Myślę, że dwa czynniki mogą być istotne w dzisiejszym spotkaniu. Jak ta drużyna poradzi sobie bez Antonio Domingueza, który rozwiązał kontrakt z winy klubu i w jakiej formie będzie Pirulo. Jeśli on zagra dobre spotkanie, to może być bardzo ciężko dla Widzewa. Nie spodziewałbym się jakiejś kanonady, raczej o wyniku może zdecydować jakiś detal, zagranie któregoś z zawodników. W ŁKS-ie takim piłkarzem jest Pirulo, natomiast w Widzewie chociażby Bartłomiej Pawłowski czy Juliusz Letniowski. Typuję, że będzie 2-1 dla Widzewa.