Do niedawna panowała w naszej ligowej rzeczywistości opinia, że sobotnie mecze o 12:30 stoją zwykle na niskim poziomie. Od kilku kolejek piłkarze ekstraklasy odczarowują jednak wczesną porę spotkań i potrafią stworzyć naprawdę ciekawe widowiska. Niestety w starciu dwóch Górników powiedzieć “ciekawe widowisko” można było tylko (a i tak na wyrost) w kontekście pierwszej połowy. Druga spokojnie może zasługiwać na miano piłkarskiego paździerza.
Wynik w 7. minucie strzałem z bliskiej odległości otworzył Janusz Gol. Piłkę dośrodkowaną w pole karne po rzucie wolnym zgrał głową Tomasz Midzierski. Pomocnik Górnika Łęczna miał kilometry wolnej przestrzeni, przyjęciem oszukał Sandomierskiego i posłał futbolówkę do bramki. Na naganę za złe krycie przy stałym fragmencie gry zasługuje cała drużyna z Zabrza, która chyba zbyt nonszalancko podeszła do krycia po rzucie wolnym z wydawać by się mogło bezpiecznej odległości.
Kilka chwil później Łukasz Podolski popisał się fenomenalnym strzałem z granicy pola karnego. Piłka jeszcze po słupku wpadła do siatki. Wydaje się że mistrz świata powoli odbudowuje swoją formę i drugi mecz z rzędu kończy z bramką.
O ile coraz lepsza dyspozycja Podolskiego cieszyć może kibiców z Zabrza, o tyle zdecydowanie martwić ich może forma Jesusa Jimeneza. Kolejny mecz, w którym Hiszpan był bardzo irytujący. Nawet, jeśli potrafił wypracować sobie okazję strzelecką, to nie umiał już jej wykorzystać. Wiele z jego podań kończyło się albo stratą piłki, albo opóźnieniem akcji. Coś niedobrego dzieje się z napastnikiem Górnika i trener Urban zdecydowanie ma o czym myśleć przy ustalaniu składu na następne spotkanie.
Pierwszą połowę zakończył golem Robert Dadok. Fatalny błąd przy bramce popełniła cała linia obrony z Łęcznej. Po dograniu Bartosza Nowaka wyjście do piłki odpuścił Maciej Gostomski, a żaden z obrońców nie zdecydował się na jej wybicie. Wahadłowy gości wykorzystał niezdecydowanie Leandro i z bliska posłał piłkę do bramki.
O drugiej połowie powiedzieć można chyba tylko trzy rzeczy:
- odbyła się
- na boisku znów pojawił się 15-letni Stalmach
- Kamil Kiereś zdecydował się ratować wynik przejściem na trzech środkowych obrońców
Można byłoby wspomnieć o nieudanych dośrodkowaniach albo o interwencjach obrońców, ale te pierwsze nie były szczególnie groźne, a te drugie nie były specjalnie widowiskowe. Ot zwykłe wykonanie roboty. Zespołowi z Łęcznej nie pomógł nawet powrót ich najlepszego strzelca Bartosza Śpiączki. Gospodarze po trzech remisach odnieśli porażkę i kolejny raz zaprzepaścili szansę na to by choć na moment opuścić ostatnie miejsce w tabeli. Goście z Zabrza odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu, choć w dalszym ciągu w ich grze panuje zbyt wiele przestojów.
Górnik Łęczna – Górnik Zabrze (1:2)
Bramki: Gol (Górnik Ł) – Podolski, Dadok (Górnik Z)
Górnik Ł: Gostomski – Leandro, Pajanowski(Śpiączka), Midzierski, Szczęśniak – Gol(Kalinkowski), Tymosiak(Gąska) – Krykun(Dziwniel), Serrano, Eyenega-Lokilo – Banaszak(Wojciechowski)
Górnik Z: Sandomierski – Wiśniewski, Janicki, Gryszkiewicz – Dadok, Kubica(Stalmach), Manneh(Bainovic), Janza- Podolski, Nowak(Krawczyk) – Jimenez(Sanogo)
Żółte Kartki: Tymosiak(Górnik Ł) – Nowak, Janicki, Podolski(Górnik Z)
Sędzia: Zbigniew Dobrynin
MVP: Podolski
Michał Piwowarczyk