Do końca sezonu Serie A zostało pięć kolejek. Z tygodnia na tydzień maleją szanse na zmianę miejsca w tabeli. Dzisiaj spotykają się Roma włączająca się w ostatniej chwili do walki o TOP4 oraz Inter – cały czas nie ustępujący kroku w walce o mistrzostwo ligi.
Zmierzch magii The Special One
Poprzez zatrudnienie w Romie, Jose Mourinho stał się de facto trenerem klasy B, niemającym już nic wspólnego ze światową czołówką specjalistów w swoim zawodzie, broniącym się jedynie nazwiskiem i historycznymi dokonaniami. Praca wykonana z Romą daje jednak nadzieję związaną z powrotem na szczyt.
Po trzyletniej przerwie Giallorossi znowu stają przed szansą awansu do Ligi Mistrzów, tym razem z czwartego miejsca. Na tej pozycji znajduje się obecnie Juve, które konsekwentnie najpierw wypisało się z walki o tytuł porażką z Interem, by w zeszłej kolejce rzutem na taśmę zdobyć tylko punkt z Bologną. Oznacza to więc, że ostateczny kształt TOP4 nie jest jeszcze znany.
Roma również zremisowała w zeszłym tygodniu, ale z Napoli, czyli kandydatem do mistrzostwa. Patrząc jednak długoterminowo – rzymianie ostatnie porażki w lidze ponieśli na początku roku, właśnie ze Starą Damą, a kolejkę wcześniej z Milanem. Od tamtej pory, razem ze swoim bezpośrednim rywalem w walce o pierwszą czwórkę punktują najlepiej w lidze.
Terminarz na papierze jest wygodniejszy dla Romy, choć jednoczesna rywalizacja o zwycięstwo Lidze Konferencji może być trudna do pogodzenia. Przed Juventusem z kolei finał Pucharu Włoch, który może być swego rodzaju nagrodą pocieszenia. Podobnie jak dla rywala Starej Damy, któremu w przypadku niemożności obrony Scudetto, również zostanie to trofeum. Mowa oczywiście o Interze.
Obrońcom tytułu się nie spieszy
Podopieczni Simone Inzaghiego idą po mistrzostwo w bardzo powolnym tempie, zaliczając po drodze wiele wpadek. Na ich szczęście główni rywale, którym przymierza ten sam cel, a więc Milan i Napoli, również gubią punkty, najczęściej będąc w roli faworyta. Ciężko jednak uwierzyć, żeby walka o tytuł uległa rozstrzygnięciu między innymi ekipami niż wspomnianą trójką. Dzisiaj Nerazzurrim przyświeca jeden, w ostatnim czasie trudny do zrealizowania cel – trzy punkty.
Poza Vidalem, Inzaghi ma do dyspozycji cały skład. W świetnej formie jest Lautaro Martinez, który po krótkiej absencji spowodowanej zawieszeniem wrócił do składu i strzelił trzy gole w dwóch ostatnich meczach, dokładając do tego asystę. Inter nie gra już w Lidze Mistrzów, przygodę w tych rozgrywkach zakończył z klasą, przegrywając z Liverpoolem tylko skalą zwycięstw. Zatem to na trenerze spoczywa obowiązek odpowiedniego zarządzania dostępnymi zasobami ludzkimi. Dzisiaj szkoleniowiec aktualnego mistrza Włoch ma szansę pokazać tę umiejętność.
W Romie natomiast kontuzjowany jest Cristante, a za kartki pauzuje Zaniolo, główny bohater dwumeczu z Bodo/Glimt. Podopieczni Jose Mourinho, podobnie jak zawodnicy Interu, mogą się pochwalić skuteczną dziewiątką, bo Tammy Abraham po ostatecznie nieudanej przygodzie w Anglii, we Włoszech znalazł swoją niszę.
Bardzo prawdopodobne, że kolejny mecz z rzędu rozegra Nicola Zalewski. Został przesunięty ze środka pola na wahadło, gdzie radzi sobie znakomicie, a za zaufanie, jakim darzy go The Special One, odwdzięczył się piękną asystą w rewanżowym meczu z norweskim Bodo/Glimt. W kluczowych meczach Zalewski rozpoczynał spotkania od pierwszej minuty, więc można przypuszczać, że i tym razem tak będzie.
Świetny sezon rozgrywa także Lorenzo Pellegrini. O ile na początku kampani konkretne liczby, spuentowane powołaniem do reprezentacji, notował Vereout, tak teraz to wychowanek Romy bierze na siebie w ostatnim czasie większy ciężar w grze ofensywnej. I wychodzi mu to co najmniej dobrze. Prawdopodobnie na nim również spocznie ciężar tego meczu, który powinien zresztą udźwignąć.
Historia spotkań jest niekorzystna dla Romy, która ostatni raz zwyciężyła przeciwko Interowi w lutym 2017. Od tamtej pory obie ekipy najczęściej dzieliły się punktami. Dzisiaj niewiele jednak wskazuje na to, aby ten trend miał się podtrzymać, choć scenariusz, jakim jest podział punktów, wydaje się dosyć prawdopodobnym.
Szymon Trzciński