Tym razem nie tylko Lewandowski, czyli podsumowanie występów Polaków w LaLiga

kamilek definitiva

W dzisiejszym podsumowaniu przeniesiemy się do Hiszpanii, gdzie w tym sezonie nasze oczy cieszyli aż trzej, byli lub obecni reprezentanci Polski. W kraju mistrzów świata z 2010 roku pozytywy wśród naszych rodaków w całej historii są bardzo rzadkie. Ten sezon nie był przełomowy, jednak mimo wszystko pewne korzyści można z niego wyciągnąć (jeszcze dwa lata temu tworzenie takiego podsumowania w ogóle nie byłoby możliwe).

Robert Lewandowski (FC Barcelona)

Trudno nie zgodzić się z tym, że był to dla Polaka najgorszy sezon od wielu lat. Ostatni raz mniej bramek łącznie, we wszystkich rozgrywkach, zdobył w sezonie 2014/2015 (pierwszym w barwach Bayernu Monachium), gdy do siatki trafił 25 razy. W tym sezonie zdobył o jedną bramkę więcej. W samej LaLidze strzelił 19 goli, co sprawiło, że nie obronił korony króla strzelców z poprzednich rozgrywek. Tym razem trafiła ona do snajpera Girony, Artema Dowbyka, który zdobył 24 bramki. Od Lewandowskiego lepszy był też Norweg, Alexander Sørloth. W sezonie 2016/2017 Polak również przegrał wyścig o koronę króla strzelców. Wtedy lepszy okazał się Pierre-Emerick Aubameyang, który zdobył o jedną bramkę więcej od „Lewego”. Na plus z pewnością można zaliczyć aż osiem asyst i wiele wykreowanych sytuacji.

Tego sezonu Polak absolutnie jednak nie może zaliczyć do udanych. Jesień w jego wykonaniu była po prostu tragiczna. Na wiosnę było już znacznie lepiej, 35-latek był znacznie skuteczniejszy, a Barcelona zanotowała zwyżkę formy. Nie wystarczyło to jednak do zdobycia chociażby jednego trofeum. W lidze Katalończycy ani przez chwilę nie byli w stanie nawiązać walki z odwiecznym rywalem ze stolicy. Natomiast w Champions League przez fatalny błąd Ronalda Araújo stracili dwubramkową przewagę i zostali wyeliminowani w ćwierćfinale przez PSG. Od wyjazdu z Ekstraklasy Lewandowskiemu przydarzył się zaledwie jeden sezon bez trofeum – rozgrywki 2012/2013 (wtedy był chociaż finał Ligi Mistrzów).

Mimo wielu spekulacji dotyczących przyszłości Lewandowski prawdopodobnie pozostanie w Hiszpanii na jeszcze jeden sezon. „Duma Katalonii” znajduje się jednak w dość dużym kryzysie zarówno wizerunkowym, finansowym, jak i sportowym. Pod wodzą nowego trenera Barcelona będzie chciała powrócić do zdobywania pucharów, choć może być o to naprawdę trudno. Lewandowski w kolejnym sezonie będzie także jednym z głównych faworytów do zdobycia Trofeo Pichichi, czyli nagrody dla najlepszego strzelca w lidze hiszpańskiej. Na razie pozostaje mu jednak walka na Euro 2024, podczas którego będzie jedną z najważniejszych postaci kadry.

Kamil Jóźwiak (Granada CF)

W przypadku byłego gracza Lecha sytuacja była zgoła odmienna niż u Kamila Piątkowskiego. Wobec Jóźwiaka nikt na południu Hiszpanii nie miał większych oczekiwań. Transfer z Charlotte dla Polaka miał być ostatnią szansą na załapanie się do wielkiej piłki. W końcu nie podbił ani Championship ani MLS, czyli w zasadzie zawiódł w ligach nie uchodzących nawet za te najsilniejsze. Natomiast będąca w opłakanej sytuacji Granada ratowała się wzmacniając kadrę na potęgę, w zasadzie na każdej pozycji. Ściągnięto graczy takich jak Bruno Méndez, Augusto Batalla, Facundo Pellistri z Manchesteru United czy właśnie dwójka Polaków. Jóźwiak nie miał być akurat pierwszym wyborem, lecz graczem zwiększającym konkurencję na skrzydłach, który o sile drużyny miałby stanowić dopiero w przypadku spadku do niższej ligi. Jednak 26-latek spisał się wiosną lepiej niż można się było spodziewać.

W Granadzie zadebiutował na początku lutego, w końcówce słynnego meczu z Barceloną, zakończonego remisem 3:3. W podstawowej jedenastce po raz pierwszy znalazł się miesiąc później w spotkaniu z Realem Sociedad. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero po zatrudnieniu przez 19. drużynę LaLigi trzeciego trenera w tych rozgrywkach, słynnego ,,strażaka”, Jose Ramona Sandovala. U trenera lubiącego prostą, defensywną piłkę skrzydłowy pamiętający o powrotach do defensywy, taki jak Jóźwiak, miał duże szanse na wywalczenie sobie miejsca w składzie. To się Polakowi udało, gdy w 31. kolejce wskoczył do wyjściowej jedenastki. W pięciu kolejnych spotkaniach wybiegał od początku. Sezon zakończył przedwcześnie, w meczu przeciwko Realowi Madryt został znokautowany przez Thibaut’a Courtoisa. Niestety znalazł się także poza kadrą w trzech ostatnich meczach. Szkoda, bo jego pozycja wydawała się być bardzo silna.

Granada po roku opuszcza szeregi Primera División. Polak mający z tą drużyną kontrakt do 2025 roku kolejny sezon prawdopodobnie spędzi na zapleczu hiszpańskiej elity. Tam powinien być jednym z ważniejszych zawodników drużyny z Andaluzji, która starać się będzie ponownie wrócić do LaLigi. Z klubem powinno pożegnać się paru ważnych graczy jak np. Myrto Uzuni, przez co droga do składu będzie jeszcze łatwiejsza. Pozostaje mieć nadzieje, że to właśnie Hiszpania okaże się miejscem, do którego Jóźwiak będzie trwale pasował.

Kamil Piątkowski (Granada CF)

Akurat po Piątkowskim Andaluzyjczycy spodziewali się o wiele więcej. Wypożyczony z Salzburga stoper miał z miejsca stać się liderem słabiutkiej defensywy. Niestety, tak było jedynie w przegranym debiucie przeciwko Betisowi 0:1, w którym Polak spisał się świetnie. Później było już tylko gorzej. Kontuzja, po powrocie błyskawiczna czerwona kartka i kolejna wymuszona pauza. Kolejnym trudnym popołudniem była kompromitująca porażka z CF Villareal 1:5, gdzie Piątkowski został wręcz upokorzony przez Alexandra Sørlotha. Od chwili przyjścia Sandovala, do którego ulubieńców należy Kamil Jóźwiak, 24-latek całkowicie stracił miejsce w pierwszym składzie. Od pierwszej minuty zagrał jedynie w pierwszym meczu po oficjalnej degradacji, przeciwko Realowi Madryt, gdy za kartki pauzował podstawowy obrońca, Rubio. Nie spisał się źle, jednak nie uchronił też swojej drużyny od wysokiej porażki 0:4.

Łącznie Piątkowski w Primera División rozegrał jedynie dziewięć spotkań, z czego pięć rozpoczynał w podstawowym składzie. Oczywiście byłego piłkarza Rakowa trudno winić o spadek. Granada jeszcze przed jego przyjściem była w zasadzie jedną nogą poza LaLigą. Tego epizodu jednak nie będzie mógł on z pewnością zaliczyć do udanych. Być może pozostanie jednak w Hiszpanii. Poważnie zainteresowany jego usługami jest inny beniaminek, UD Las Palmas. Do Austrii nie ma już chyba po co wracać. Salzburg będzie chciał prawdopodobnie pozbyć się Piątkowskiego definitywnie i odzyskać choć część z wydanych na niego pięciu milionów. 24-latek zdrowy i w rytmie meczowy to pewny kandydat do grania w reprezentacji Polski. Na razie trudno myśleć o nim w tym kontekście, jednak pozostanie w LaLiga i dobra gra w Hiszpanii może przybliżyć go do tego celu. Na pewno ma na to papiery, czas aby w końcu wykorzystał swój duży potencjał.

Dominik Proniewicz

POLECANE

tagi