Trzy wnioski po meczu z Wyspami Owczymi

2023.09.07 Warsaw Warszawa
Pilka nozna Reprezentacja Kwalifikacje Mistrzostw Europy 2024
Polska - Wyspy Owcze
N/z Robert Lewandowski radosc gol karny zasloniete oczy
Foto Norbert Barczyk / PressFocus

2023.09.07 Warsaw Warszawa
Football UEFA Euro 2024 European Qualifiers Poland - Faroe Islands
Robert Lewandowski radosc gol karny zasloniete oczy
Credit: Norbert Barczyk / PressFocus

Mecz z Wyspami Owczymi u siebie wygrany 2:0, dopisujemy upragnione punkty do dotychczasowego dorobku podczas eliminacji do Euro 2024. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom, Stadion Narodowy jednak zapełnił się w stu procentach, a atmosfera nie była zła. Wszystko mogłoby się wydawać idealne, jednak czy na pewno?

Słaby styl (znowu)

Dyskusje o sposobie gry reprezentacji Polski trwają od lat, a na sile przybrały podczas kadencji Jerzego Brzęczka, jednak punkt kulminacyjny osiągnęły przy okazji Mistrzostw Świata w Katarze, kiedy to rywalizowaliśmy pod batutą Czesława Michniewicza.

W czwartek znowu nie oglądaliśmy takiej gry, jakiej można było oczekiwać przed spotkaniem. Spodziewaliśmy się gry piłką i dużej liczby ataków, tak jak miało to miejsce chociażby podczas pierwszej połowy czerwcowego meczu z Mołdawią. Nasze oczekiwania co do stylu gry reprezentacji zostały zupełnie zniszczone, kiedy tuż po gwizdku sędziego rozpoczynającym mecz kadra postawiła na starą, ale zdecydowanie niedobrą „lagę na Lewandowskiego”. Takie akcje powtarzały się wielokrotnie, szczególnie w pierwszej części spotkania, kiedy Farerzy zwarcie bronili i można było odnieść wrażenie, że nasi zawodnicy nie spodziewali się takiego poziomu prezentowanego przez, bądź co bądź, amatorów. Wydawało się, że Polacy nie mieli żadnego planu na ten mecz – zupełnie jakbyśmy sobie dopisali te 3 punkty już przed meczem. Brakowało pomysłu na rozegranie – szczególnie zawiódł Piotr Zieliński, któremu niejednokrotnie piłka uciekała spod nogi, przez co traciliśmy piłkę i musieliśmy na nowo budować żmudny atak pozycyjny.

Na impuls do trochę większego otwarcia się i dłuższego pozostania z piłką w polu karnym Farerów trzeba było poczekać, bo tak naprawdę dopiero po bramce Lewandowskiego na 2:0 zaczęliśmy grać odważniej. Wtedy było już jednak za późno, żeby zmienić nasze postrzeganie tego meczu, ponieważ fakty są takie, że reprezentacji po raz kolejny zabrakło charakteru, woli walki, odpowiedzialności i wielu innych rzeczy, o których moglibyśmy mówić godzinami.

Stara gwardia trzyma się dobrze

Najgłośniejszym tematem przy powołaniach, które przed zgrupowaniem wysłał Fernando Santos, były zdecydowanie powroty do reprezentacji Grzegorza Krychowiaka i Kamila Grosickiego. Pierwszy z nich wyszedł w czwartek w pierwszej jedenastce, czego jeszcze parę dni temu mało kto by się spodziewał. Odbiór występu pomocnika Al-Shabab był różny, natomiast nie można mu zabrać paru ważnych wejść w obronie oraz dobrego rozegrania. Jako jeden z niewielu naszych zawodników sprawiał wrażenie chęci gry do przodu, co potwierdzał swoimi wyjściami poza formację pomocy, bo w jednej akcji obejrzeliśmy go nawet w roli prawego skrzydłowego.

CZYTAJ TEŻ: Przerwa czy koniec Grzegorza Krychowiaka w reprezentacji Polski?

Oczywiście, Krychowiak nie zagrał meczu idealnego – zaliczył parę kiksów, które mogły skończyć się groźną kontrą Farerów, a do tego zarobił idiotyczną żółtą kartkę. Jednego na pewno nie można było odmówić byłemu piłkarzowi Sevilli czy PSG – charakteru. Swoją grą Krychowiak zaprezentował wolę walki, o której tak głośno było w ostatnich dniach.

Na uznanie zasługuje też Grosicki, który zaprezentował się dobrze, wchodząc w końcówce meczu. Pokazał parę rajdów, których tak bardzo nam brakuje u innych skrzydłowych. W Ekstraklasie może nie wygląda najlepiej, ale „Grosik” to zawodnik, który dostaje ogromną dawkę motywacji i sportowego kopa w momencie, kiedy przychodzi mu założyć koszulkę reprezentacji. Chyba nikt nie będzie zdziwiony, jeśli Kamil zagra od pierwszej minuty w niedzielę podczas spotkania z Albanią.

Lewandowski – osąd bohatera

Jak zawsze, głośno było także o dyspozycji Roberta Lewandowskiego. Oczywiście, zdobył dwie bramki i koniec końców zapewnił nam zwycięstwo, przełamując swoją niechlubną serię na Stadionie Narodowym, ale nie zabrakło również zmarnowanych sytuacji, do których nie przyzwyczaił nas Robert. Mowa tutaj chociażby o słynnej już akcji sam na sam, kiedy został dogoniony przez obrońcę i nie dał rady nawet oddać strzału z sytuacji, która wydawała się teoretycznie prosta do skończenia strzałem w kierunku dalszego słupka i otwarcia wyniku meczu.

To na pewno nie był łatwy mecz dla Lewandowskiego – często musiał cofać się do rozegrania, a nawet obrony. Parę razy zachęcał do wyższego pressingu, ale rzadko zdawało to egzamin, chociaż w końcówce meczu prawie odzyskał piłkę po niecelnym podaniu bramkarza rywali. Jednak, co najważniejsze, Lewandowski znowu ciągnie za uszy reprezentację i wreszcie pokazał, że w kluczowych momentach potrafi wskoczyć na wyższe obroty i wziąć sprawy meczu w swoje ręce. Karny karnym, ale szczególnie podobać się mogła druga bramka, kiedy to Polak pokazał kunszt techniczny i popisał się naprawdę ładnym lobem.

Mateusz Dukat

POLECANE

tagi