Wydawać by się mogło, że Wisła Kraków to klub, w którym chciałby pracować każdy trener. Drużyna z tradycjami, duże i piękne miasto z niepowtarzalnym klimatem, wspaniały stadion i spragnieni sukcesu kibice. Ostatnie trenerskie przygody pokazują jednak, że jest to miejsce, w którym prędzej można się sparzyć niż osiągnąć jakiś satysfakcjonujący wynik.
W ostatnich pięciu latach Wisła miała aż sześciu szkoleniowców, a do tego doliczyć jeszcze możemy trenerów tymczasowych, którzy prowadzili Białą Gwiazdę w momencie, gdy na ławce trenerskiej panowało bezkrólewie. Jaka była najwyższa średnia punktów na mecz? 1,50 autorstwa Joana Carillo i Radosława Sobolewskiego (tymczasowy trener). Inna sprawa, że Hiszpan prowadził zespół jedynie w 16 spotkaniach. Dłużej na Reymonta wytrzymał nawet Peter Hyballa (18), który i tak opuścił Kraków dość szybko. Co sprawia, że praca na stadionie im. Henryka Reymana przysparza trenerom tylu kłopotów?
Duże oczekiwania
Jak pisaliśmy we wstępie – Kraków to miasto, które przyciąga ludzi, a Wisła to zasłużony klub, który powinien przyciągać do siebie trenerów. Tak jednak nie jest, bo od kilku lat drużyna jest co najwyżej ligowym średniakiem, a w ostatnich dwóch sezonach praktycznie do końca musiała grać o utrzymanie w Ekstraklasie. Z polskiego hegemona, który w pierwszej dekadzie XXI wieku zdobył sześć mistrzostw kraju, została tylko nazwa i herb. Chociaż też nie w pełni, bo od 2020 roku pełna nazwa klubu to Towarzystwo Sportowe Wisła Kraków Spółka Akcyjna, a nie jak kiedyś Wisła Kraków Spółka Akcyjna czy Wisła Kraków Sportowa Spółka Akcyjna.
W Wiśle nikt o podium nawet nie myśli. Przed kilkunastoma laty pozycja w czołówce była normą. Teraz byłaby cudem. Mimo to, sympatycy Białej Gwiazdy co sezon mają spore oczekiwania względem klubu. Każdego lata przynajmniej na moment pojawia się nadzieja, że to będzie TEN sezon, w którym Wisła w końcu odbije się od dna i rozpocznie marsz ku lepszej przyszłości. Że po latach chudych, nastąpią tłuste, a kibicom zostanie wynagrodzona cierpliwość, która w ostatnich sezonach często była wystawiana na próbę. Taki optymizm trwa zazwyczaj do pierwszych kolejek, po których często widać, na co tak naprawdę stać zespół. Wyjątkiem był jednak ten sezon. Po sześciu meczach Biała Gwiazda zanotowała trzy zwycięstwa oraz remis, co dawało jej wówczas trzecie miejsce w tabeli. Potem wyniki zaczęły się pogarszać, a po sobotniej porażce 0-1 ze Stalą, klub ze stolicy Małopolski okupuje 13. pozycję z przewagą zaledwie jednego punktu nad 16. Zagłębiem, które otwiera strefę spadkową.
Każdy kolejny trener, który przychodzi do Wisły, ma za zadanie odbudować klub. Bardzo często misją nadrzędną jest uratowanie sezonu i regularne zdobywanie punktów, ale wtóruje temu “długofalowa wizja”. Jeśli ona się nie powiedzie, trener (zazwyczaj kilka miesięcy po objęciu drużyny) wylatuje na bruk i zabawa zaczyna się od nowa.
Sytuacja finansowa
Każdy, kto choć trochę interesuje się piłką, wie dobrze, że w Wiśle finanse to delikatna sprawa. Z jednej strony klub wychodzi na prostą, a widmo degradacji nie wisi już nad Krakowem, ale sytuacja nadal daleka jest od ideału. Żadnemu trenerowi nie pracuje się łatwo w takich warunkach. Oddziałuje to na piłkarzy, pracowników sztabu i kibiców. Poza stresem meczowym, dochodzi jeszcze ten związany ze sprawami pozaboiskowymi. Do tego dochodzą jeszcze ograniczone manewry na rynku transferowym, które również utrudniają szkoleniowcowi pracę. Trener jest zmuszony do wybierania określonych zawodników, za których nie trzeba będzie zapłacić fortuny. Problem gotówkowych transferów dotyczy oczywiście także małych klubów, które niekoniecznie mają problemy natury finansowej, ale chyba żaden kibic Wisły nie chciałby, aby jego zespół 10 lat po ostatnim mistrzostwie Polski stał się właśnie takim “małym” klubem, który nie może sobie pozwolić na żadnego przyzwoitego zawodnika.
A jednak tak właśnie jest. Wisła ogląda każdą złotówkę z dwóch stron, zanim ją wyda. Nowe nabytki są pozyskiwane głównie za darmo. Jak widzimy po ostatnich transferach Białej Gwiazdy, nie przekłada się to na jakość tych zawodników. W większości tacy piłkarze przychodzą, grają i odchodzą. Nie zostawiają po sobie żadnego śladu. Kto wpadł na pomysł ściągnięcia Davida Mawutora? Czy ktoś w ogóle wiedział, jak gra Fatos Beqiraj przed podpisaniem z nim kontraktu? Chuca znalazł angaż w Miedzi Legnica i nawet tam gra nieregularnie, co najlepiej pokazuje, kogo ściągnął 13-krotny mistrz Polski. Wina jednak nie leży wyłącznie po stronie osób zarządzających transferami Wisły. W końcu „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, a na Reymonta możliwości są mocno ograniczone.
Mierna kadra
No i skład, który, umówmy się, jest bardzo przeciętny. Można udawać, że tacy piłkarze jak Matej Hanousek, Michal Skvarka czy Michal Frydrych są w stanie doprowadzić Białą Gwiazdę na szczyt, ale do sukcesu potrzebna jest regularna dobra forma całego zespołu, a nie pojedyncze przyzwoite występy niektórych zawodników. Szatnia Wisły jest przepełniona obcokrajowcami wątpliwej jakości, brakuje w niej utalentowanych Polaków, a kolejne transfery pachną coraz większą egzotyką. Cudów z taką kadrą zrobić się nie da. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy i bez odpowiedniej jakości na boisku, o zadowalającym wyniku można zapomnieć. Potrzebna jest gruntowna zmiana polityki transferowej. Zarząd musi przestać sprowadzać średniej jakości obcokrajowców. Wisłę z pewnością stać na to, aby wychowankowie zaczęli znaczyć w drużynie coraz więcej. Przyzwoity start zaliczył Piotr Starzyński, który pokazał, że można wybić się z młodzieżowego zespołu Białej Gwiazdy. Poza tym z piłkarzy zagranicznych nie trzeba rezygnować w całości. Wiadomo, ze dobry obcokrajowiec, taki jak Yaw Yeboah czy Aschraf El Mahdioui, to wartość dodana. Sprowadzenie naprawdę solidnego zawodnika z zagranicy oraz postawienie na młodzież może być dla Wisły początkiem powrotu na właściwe tory.
Kolejna zmiana
W poniedziałek nowym trenerem Wisły ogłoszony został Jerzy Brzęczek. Były selekcjoner związał się z Białą Gwiazdą kontraktem do końca sezonu z opcją przedłużenia. Co by nie mówić o Brzęczku, doświadczenie ma i w trudnych warunkach pracował wielokrotnie, pokazując, że potrafi rozwinąć nawet średni zespół. W sezonie 2017/18 zakończył rozgrywki na piątym miejscu, prowadząc Wisłę Płock, której kadra wcale nie była lepsza od tej, którą dzisiaj dysponuje Wisła z Krakowa. Na wiosnę nadrzędnym celem będzie jednak utrzymanie w Ekstraklasie. Jeśli ta misja się powiedzie, nowy trener Wisły będzie mógł skupić się na tym, aby Biała Gwiazda stopniowo i powoli wracała do ligowej czołówki. Kraków zasługuje, by mieć u siebie solidną drużynę. Kibice z Reymonta z pewnością nie chcieliby, żeby została nią Cracovia.