Mecz z Walią w ramach Ligi Narodów odpowie nam na bardzo ważne pytanie – jak potraktujemy ostatnie mecze przed mundialem w obliczu zatrudnienia nowego selekcjonera?
Czesław Michniewicz został postawiony w niekomfortowej sytuacji, albowiem przed barażami pierwotnie nie miał dostać okazji do sprawdzenia swoich podopiecznych w sparingach. Później okazało się, że jego debiut przypadnie na finał baraży. Całe szczęście udało się dogadać wcześniej mecz towarzyski ze Szkocją. Wyciągnięte z tamtego spotkania wnioski z pewnością pomogły w pokonaniu Szwecji i awansie na mundial w Katarze.
Z perspektywy czasu Liga Narodów wydaje się być naprawdę przyzwoitym substytutem dla meczów towarzyskich, rozgrywanych o nic. Nasza reprezentacja staje dziś przed szansą zdobycia trzech punktów na dobry początek. Czy jednak w obliczu zbliżającego się mundialu powinniśmy skupić się dziś, ale i w kolejnych meczach, na zdobyciu trzech oczek? Zdecydowanie tak, z dwóch powodów:
- Walia jest rywalem, przynajmniej na papierze, najłatwiejszym w grupie, a więc i kontrkandydatem do spadku dywizję niżej. Zwycięstwo z Walią powinno dać nam nadzieję na utrzymanie w pierwszej dywizji bez większych problemów.
- Cały czerwiec wypełniony jest czterema meczami reprezentacji. Tyle czasu powinno wystarczyć na wypracowanie odpowiednich schematów przy jednoczesnej walce o punkty.
Czysto na papierze jesteśmy w stanie podjąć więc rękawice i powalczyć zarówno o pozytywny wynik w Lidze Narodów, jak i wykonać pracę niezbędną do dobrego zaprezentowania się na mundialu. Dziś cel przyświeca nam jeden: Walia.
Przedstawienie rywala
Aby przypomnieć sobie ostatnie starcia o stawkę z reprezentacją, z południowo-zachodniej części Wysp Brytyjskich, trzeba sięgnąć pamięcią aż dwie dekady wstecz. Wówczas, w ramach eliminacji do mundialu w Niemczech w 1974 roku, w obu spotkaniach zwyciężyliśmy, kolejno 3:2 i 1:0. Niemniej, historia spotkań jest dla nas korzystna, bo przegraliśmy z Walią tylko raz w historii.
Trzon walijskiej drużyny dalej stanowi Gareth Bale, który należy do sortu zawodników zawodzących w klubie i błyszczących w barwach narodowych. O skrzydłowym Realu Madryt trudno się rozpisywać – wszyscy dobrze wiemy, jak nieprzewidywalny potrafi być. W meczu przeciwko Biało-Czerwonym jednak nie zagra. W eliminacjach do mundialu był motorem napędowym swojego zespołu, więc będzie to poważne osłabienie w szeregach drużyny gości.
O wiele bardziej nieoczywistymi postaciami w kadrze Smoków są Ben Davies czy Harry Wilson. Ten pierwszy zanotował ogromny progres w klubie, odkąd do Tottenhamu przyszedł Antonio Conte. Daviesa można uznać obecnie za wzór pół-lewego stopera, który doskonale sprawdzi się zarówno przy bardziej ofensywnym, jak i defensywnym ustawieniu. W reprezentacji przypisywane są mu różne role i najczęściej solidnie sprawdza się w każdej z nich.
Wilson z kolei jest drugim obok Bale’a ważnym elementem walijskiej ofensywy. 10 goli i 19 asyst w zeszłym sezonie ligowym – te statystyki mówią same za siebie, nawet jeśli mowa o Championship. I nawet jeśli Wilson miał okazję współtworzyć z wybitnie skutecznym Aleksandarem Mitroviciem najlepszą ofensywną formację w lidze, gdzie teoretycznie łatwiej o liczby.
Co słychać w polskiej szatni?
A co słychać w naszej reprezentacji? Na pewno do dyspozycji nie będzie Matty Cash z powodu urazu stawu skokowego. W nieprzyjemnych okolicznościach musimy także zrezygnować z usług Jakuba Modera na kilka dobrych miesięcy.
Z kwestii bardziej przyjemnych – trzeba przyznać, że nasi kadrowicze na finiszu sezonu świetnie spisywali się w swoich klubach. Poza Robertem Lewandowskim, czy w mniejszej skali – Kamilem Grabarą, którzy utrzymywali wysoki poziom przez cały rok, wielu zawodników podkręciło tempo na sam koniec ligowych zmagań. Pierwszy skład na stałe wywalczył sobie w Romie Nicola Zalewski. W Ligue 1 bramkę w ostatniej kolejce zdobył Przemysław Frankowski, zrównując się tym samym liczbą bramek z Lionelem Messim. Szymon Żurkowski w ostatnich czterech meczach Serie A zdobył bramkę i zanotował asystę. Po raz pierwszy, nie licząc spotkania z Barceloną w Lidze Europy, w tym roku kalendarzowym na listę strzelców wpisał się Piotr Zieliński. W końcu, wychodząc poza Europę, świetną passę strzelecką notuje Adam Buksa.
Dylematy personalne
Ogłoszone powołania rodzą wiele pytań dotyczących tego, kogo zobaczymy dziś na boisku. Wiele mówi się o debiucie Kamila Grabary, którego forma w Kopenhadze napawa optymizmem także w kontekście meczów kadry.
Bardzo trudnym orzechem do zgryzienia dla Czesława Michniewicza jest także obsadzenie lewej strony. Najpoważniejszymi kandydatami do gry na lewym wahadle są Tymoteusz Puchacz i Nicola Zalewski.
Dokładna analiza kandydatów do gry na tej pozycji została przeprowadzona TUTAJ.
Brak Jakuba Modera może także zmusić selekcjonera do kombinowania z Mateuszem Klichem albo Jackiem Góralskim w środku pola. Tutaj jednak wiele zależy od opcji taktycznej, na którą zdecyduje się Czesław Michniewicz. Na konferencji przedmeczowej 52-letni selekcjoner dał do zrozumienia, że zobaczymy trzy różne ustawienia, a spotkanie rozpoczniemy w formacji z czwórką obrońców.
Walia z pewnością nie powinna być rywalem wymagającym, ale też nie będzie łatwo jej pokonać. Pozostajemy jednak dobrej myśli. Mecz odbędzie się we Wrocławiu na Tarczyński Arenie już o godzinie 18:00. Relację z tego spotkania przeczytacie na portalu PolskaPiłka.
Szymon Trzciński