fot: fot. Marzena Bugała-Astaszow
Miniona kolejka Ekstraklasy była pierwszą marcową serią gier. W czwartek mogliśmy doświadczyć przedsmaku weekendowych emocji, ponieważ Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa rywalizowały w Lidze Konferencji UEFA. „Duma Podlasia” na Chorten Arenie pokonała Cercle Brugge 3:0, natomiast „Legioniści” polegli w Norwegii z Molde 2:3. Kolejna seria gier zapowiadała się ciekawie, ponieważ zaplanowano kilka hitowych i historycznych pojedynków, takich jak Motor – Legia, Piast – Raków czy pożegnanie Bukowej w Katowicach.
24. kolejkę zainaugurowaliśmy w Kielcach, gdzie podbudowana ostatnimi wynikami Korona podejmowała znajdującą się w strefie spadkowej Puszczę Niepołomice.
Niepołomiczanie jako pierwsi trafili do siatki, obejmując prowadzenie po rzucie karnym, który wykorzystał Artur Crăciun. „Złocisto-Krwiści” szybko otrząsnęli się po falstarcie i przejęli inicjatywę, dominując nad „Żubrami”. Dwie bramki zza pola karnego, zdobyte przez Mariusza Fornalczyka i Martina Remacle’a, ustaliły wynik spotkania, a Korona mogła cieszyć się z kolejnych trzech punktów w rundzie wiosennej.
Piątek dostarczył nam również emocjonującego spotkania pomiędzy Śląskiem Wrocław a Pogonią Szczecin. Choć obie drużyny w tabeli dzieli aż 13 miejsc – Śląsk zajmuje 18. pozycję, a Pogoń jest piąta – dla „Trójkolorowych” każdy kolejny mecz miał kluczowe znaczenie w walce o utrzymanie.
Na Tarczyński Arenie oglądaliśmy wyrównane spotkanie. Oba zespoły grały ofensywnie, oddając wiele strzałów na bramki Valentina Cojocaru i Rafała Leszczyńskiego. W drugiej połowie wynik otworzył Assad Al-Hamlawi, jednak chwilę później wyrównał Efthymios Kolouris. Co ciekawe, oba zespoły stworzyły dokładnie tyle samo sytuacji bramkowych – 16 – choć to gospodarze mieli wyższy wskaźnik goli oczekiwanych (xG) na poziomie 1,12. Remis nie pomógł żadnej ze stron – zarówno Śląsk, jak i Pogoń nie poprawiły swojej pozycji w tabeli po 24. kolejce.
W sobotnie popołudnie na stadionie przy ulicy Kałuży Cracovia zmierzyła się z Radomiakiem Radom. Gospodarze przed tygodniem przełamali serię sześciu remisów z rzędu, pokonując Górnika Zabrze, natomiast Radomiak zremisował 1:1 z Widzewem po bramce zdobytej w doliczonym czasie gry.
„Pasy” objęły prowadzenie w 12. minucie po świetnym strzale z okolic 20. metra od bramki Macieja Kikolskiego. Mimo prowadzenia 1:0, Cracovia nie dominowała w tym meczu. „Zieloni” przejęli inicjatywę po stracie bramki i na początku drugiej połowy doprowadzili do wyrównania za sprawą Rafała Wolskiego. W doliczonym czasie gry, podobnie jak przed tygodniem, zwycięskie trafienie zaliczył Renat Dadashov. Tym razem jego gol zapewnił Radomiakowi trzy niezwykle cenne punkty w kontekście walki o utrzymanie.
Hitem soboty można było określić pojedynek Piasta Gliwice z Rakowem Częstochowa. Wicelider Ekstraklasy przyjechał na stadion przy ulicy Okrzei, by zmierzyć się z drużyną, która w 2025 roku jeszcze nie przegrała. Ten status miał się jednak zmienić po końcowym gwizdku. Po początkowym falstarcie Raków, prowadzony przez Marka Papszuna, z meczu na mecz nabiera rozpędu i coraz mocniej naciska Lecha Poznań w walce o mistrzostwo Polski.
Nie inaczej było w tym spotkaniu – „Medaliki” całkowicie zdominowały „Piastunki”. Raków pewnie grał w defensywie, nie dopuszczając gospodarzy do groźnych sytuacji, a jeśli już do nich dochodziło, skutecznie interweniowali obrońcy lub Kacper Trelowski. Golkiper gości zanotował swoje 14. czyste konto w tym sezonie, a także dołożył asystę do bramki Jonatana Brauta Brunesa. Norweg zdobył dublet – swój drugi z rzędu, po tym jak wcześniej dwukrotnie trafił do siatki w meczu z Lechią Gdańsk. Wynik spotkania na 3:0 ustalił Peter Barath, który wykorzystał podanie Leonardo Rochy. Raków wywiózł z Gliwic trzy punkty, które zapewniły mu pozycję lidera – choć tylko na kilka godzin.
Ostatnie sobotnie spotkanie odbyło się na Enea Stadion w Poznaniu. Po zwycięstwie Rakowa Lech, aby utrzymać się na szczycie tabeli, musiał pokonać Stal Mielec, która w tym sezonie spisuje się przeciętnie na wyjazdach.
Lech zdominował mielczan pod każdym względem. Był skuteczniejszy, tworzył więcej sytuacji i zasłużenie wygrał. W ciągu zaledwie 120 sekund objął dwubramkowe prowadzenie za sprawą Rasmusa Carstensena i Daniela Håkans’a. Bramkę kontaktową dla Stali zdobył Robert Dadok, jednak nie wpłynęło to na przebieg meczu. W 55. minucie Afonso Sousa podwyższył wynik na 3:1, przypieczętowując triumf „Kolejorza”. Poznaniacy mogli zwyciężyć wyżej, ale bardzo dobre spotkanie rozegrał Jakub Mądrzyk, który wielokrotnie ratował swój zespół świetnymi interwencjami.
Tydzień temu, na otwarcie niedzielnych zmagań w Ekstraklasie, witaliśmy Puszczę Niepołomice na jej nowym-starym obiekcie. Tym razem w Katowicach żegnaliśmy słynnego „Blaszoka” przy ulicy Bukowej. Rywalem GKS-u, który pewnie utrzymuje pozycję w środku tabeli Ekstraklasy, było walczące o utrzymanie Zagłębie Lubin.
Przed kilkoma miesiącami obie drużyny stoczyły emocjonujący pojedynek w Zabrzu, zakończony wynikiem 3:2 dla Lechii Gdańsk. Na Polsat Plus Arenę przyjechał Górnik Zabrze, który, znajdujący się ostatnio w dołku formy, wciąż walczył o utrzymanie się na wysokim miejscu w Ekstraklasie.
Pierwsza połowa należała do „Lechistów”, którzy przeważali pod bramką Filipa Majchrowicza. Wyróżniało się wiele groźnych strzałów Lechii, jednak żaden z nich nie zdołał pokonać byłego golkipera Radomiaka Radom. Dodatkowo, Majchrowicz obronił rzut karny wykonywany przez Camillo Meni. Na koniec pierwszej połowy strzał Rifeta Kapica dał gospodarzom prowadzenie. W drugiej odsłonie Górnik przejął inicjatywę i zaczął dominować. Przewaga przełożyła się na zdobycie dwóch bramek. Najpierw Lukas Podolski wyrównał, a chwilę później Erik Janza, pięknym strzałem z woleja, pokonał Szymona Weiraucha. Goście wywieźli z Gdańska trzy punkty, odnosząc swoje pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w 2025 roku.
Niedzielne zmagania w Ekstraklasie zakończyliśmy w Łodzi, gdzie Widzew mierzył się z Jagiellonią Białystok. „Widzewiacy” rozpoczęli obecny rok przeciętnie. W 2025 roku jeszcze nie zwyciężyli i niebezpiecznie zbliżają się do strefy spadkowej. „Duma Podlasia”, podbudowana czwartkowym zwycięstwem nad Cercle, walczyła o trzy punkty, które byłyby ważne w kontekście rywalizacji z Lechem i Rakowem o końcowy triumf w lidze.
Białostoczanie lepiej weszli w to spotkanie i zdobyli jedyną bramkę meczu za sprawą Mateusza Skrzypczaka. Choć w dalszej części pierwszej połowy mecz był wyrównany, w drugiej odsłonie gospodarze przejęli kontrolę nad grą. 16 sytuacji bramkowych stworzonych przez podopiecznych Patryka Czubaka odzwierciedliły dominację „Widzewiaków” w drugiej połowie. Wielokrotnie interwencjami popisywał się Sławomir Abramowicz, który udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał. Gospodarze nie zdołali jednak zdobyć gola i polegli 0:1.
Ostatni mecz minionej kolejki został rozegrany w poniedziałkowy wieczór, pomiędzy Motorem Lublin a Legią Warszawa. Pojedynek „Motorowców” z „Legionistami” był określany jako hit 24. kolejki Ekstraklasy. W Warszawie oglądaliśmy zwycięstwo Legii 5:2, ale po kilku miesiącach Motor nabrał doświadczenia na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Również warte uwagi było powrotem Gonçalo Feio do Lublina, gdzie przez trzy lata prowadził drużynę.
Powrót Portugalczyka na Motor Lublin Arenę był niesamowitym rollercoasterem emocji. Sześć bramek, błędy Kacpra Rosy i Vladana Kovačevića, a także gol w 100. minucie Samuela Mraza, który dobił piłkę po niewykorzystanym rzucie karnym. Pojedynek „Motorowców” z „Legionistami” był bardzo ofensywny; obie drużyny tworzyły sytuacje, a wynik 3:3 doskonale odzwierciedlił ten stan rzeczy. Starcie, które mogliśmy określić jako jeden z hitów 24. kolejki, a wynik tylko to potwierdził.
Podsumowując minioną serię gier, możemy zauważyć, że w tabeli nie doszło do znacznych roszad. Kolejną kolejkę na szczycie zakończył Lech Poznań. Pierwsza trójka po 24. kolejce tylko powiększyła przewagę nad resztą stawki. W środku tabeli swoją pozycję gruntuje Korona Kielce, która jest bliska pewnego utrzymania. W dolnej części tabeli 14. w klasyfikacji Stal Mielec ma przewagę ledwie jednego oczka nad strefą spadkową. Do 13. Widzewa tracą już cztery punkty. Na samym dole plasuje się Śląsk Wrocław, który w minionej kolejce wywalczył punkt, ale traci do „Miedziowych” już siedem oczek.
Spotkanie było bardzo wyrównane. Obie drużyny walczyły o trzy punkty, ale to gospodarze sięgnęli po pełną pulę dzięki trafieniu Sebastiana Bergiera. 25-latek w 78. minucie pokonał Dominika Hładuna i zapewnił GKS-owi cenne zwycięstwo. Zagłębie oddało więcej strzałów, jednak – podobnie jak w poprzednich spotkaniach – nie potrafiło przełożyć tego na skuteczność. W ostatnich czterech meczach lubinianie oddali ponad 100 strzałów, zdobywając zaledwie dwie bramki. GKS dopisał do swojego dorobku kolejne trzy punkty, a Zagłębie wciąż pozostaje pod presją walki o utrzymanie.
Wyniki 24. kolejki
Piątek
Korona Kielce 2-1 Puszcza Niepołomice
Śląsk Wrocław 1-1 Pogoń Szczecin
Sobota
Cracovia 1-2 Radomiak Radom
Piast Gliwice 0-3 Raków Częstochowa
Lech Poznań 3-1 Stal Mielec
Niedziela
GKS Katowice 1-0 Zagłębie Lubin
Lechia Gdańsk 1-2 Górnik Zabrze
Widzew Łódź 0-1 Jagiellonia Białystok
Poniedziałek
Motor Lublin 3-3 Legia Warszawa
Mikołaj Malinowski