W spotkaniu ze Skrą Częstochowa piłkarze ŁKS-u mieli tylko jeden cel: wygrać i przerwać niechlubną passę spotkań bez choćby strzelonej bramki na własnym boisku. Kibice zgromadzeni pod stadionem podczas Pikniku Rodzinnego w związku z obchodami 599. Urodzin Łodzi byli przekonani, że dokładnie tak się stanie. I mieli rację. ŁKS po bramkach Mateusza Kowalczyka i Piotra Janczukowicza ograł Skrę, dla której trafił Przemysław Sajdak.
Od początku spotkania to gospodarze prowadzili grę, a częstochowianie czekali na okazję do przeprowadzenia kontrataku. Pierwszy strzał – od razu celny – obejrzeliśmy w 6. minucie. Po podaniu od Michała Trąbki uderzał Pirulo, ale Jakub Bursztyn nie miał problemu ze złapaniem piłki. W odpowiedzi Bartłomiej Babiarz próbował przelobować Dawida Arndta, pomylił się jednak znacznie. Po chwili spróbował swoich sił także Trąbka, ale i on nie był w stanie skierować piłki w światło bramki. W 12. minucie Kamil Lukoszek zagrał piłkę za linię obrony, ale jej lotu nie zdołał przeciąć żaden z zawodników Skry i bez problemu interweniował Arndt. Rozbudzili apetyty kibiców w pierwszym kwadransie meczu piłkarze obu drużyn. Później przez kilka minut gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, choć ze wskazaniem na gospodarzy. W tej części meczu obserwowaliśmy sporo wrzutek w pole karne gości, wszystkie były jednak umiejętnie wybijane przez defensorów Skry. W 26. minucie kapitalnym uderzeniem popisał się Trąbka. Piłka zmierzała w samo okienko bramki Jakuba Bursztyna, Bardzo dobrą interwencją popisał się jednak golkiper gości. Dwie minuty później na strzał zza pola karnego zdecydował się Nelson Balongo, ale nie było to udane zagranie.
Po upływie pół godziny gry nastąpiło to, na co fani łódzkiej drużyny czekali od 22 kwietnia tego roku. Fatalny błąd we własnym polu karnym popełnił Dawid Niedbała, a bramkę po podaniu od Bartosza Szeligi zdobył Mateusz Kowalczyk. Stadion Króla został odczarowany, w końcu piłkarze ŁKs-u zdołali pokonać bramkarza rywali. Tuż po wyjściu na prowadzenie przez ełkaesiaków kibice odpalili race i fajerwerki, w związku czym mecz na kilka minut został przerwany.
Zaraz po wznowieniu gry szansę na podwyższenie prowadzenia miał Balongo, ale skończyło się na interwencji Bursztyna i rzucie rożnym. W doliczonym czasie gry do pierwszej części spotkania świetnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Przemysław Sajdak i wyrównał stan meczu. Jeszcze przed przerwą ponownie na prowadzeniu mogli znaleźć się gospodarze, ale uderzenie Kowalczyka obronił bramkarz gości. Do przerwy mieliśmy więc remis.
W pierwszej połowie lepiej spisywali się gospodarze. Podopieczni Kazimierza Moskala mieli przewagę w posiadaniu piłki, oddali także więcej strzałów na bramkę od swoich rywali. Były jednak widoczne także minusy w ich grze. ŁKS często próbował wrzucać piłkę w pole karne z bocznych sektorów boiska, lecz zdecydowana większość dośrodkowań była wybijana przez defensorów Skry. Goście z kolei notowali zbyt dużo prostych strat, a w rozegranie wkradało się wiele niedokładności. Jeżeli częstochowianie chcą powalczyć o pełną pulę, to w drugiej połowie muszą te mankamenty wyeliminować.
W drugiej części meczu groźnie było w 57. minucie. Blisko wyjścia na prowadzenie byli goście, ale piłka wyszła tylko na rzut rożny. Stały fragment gry został dobrze rozegrany, zabrakło tylko celnego uderzenia głową Adama Mesjasza. Chwilę później znów akcję ofensywną przeprowadziła Skra, tym razem zakończoną strzałem w boczną siatkę w wykonaniu Babiarza. W 64. minucie w końcu w polu karnym Skry znaleźni się gospodarze, strzał Bartosza Szeligi na rzut rożny odbił jednak Bursztyn.
Sześć minut później na boisku pojawił się Piotr Janczukowicz. Napastnik gospodarzy krótko po wejściu na murawę zdobył bramkę, która znów dawała ŁKS-owi prowadzenie. Sytuacja była jeszcze sprawdzana w wozie VAR, ostatecznie okazało się, że gol został strzelony zgodnie z przepisami. Do końca spotkania pozostawało coraz mniej czasu, a goście nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie po raz drugi Dawida Arndta. Szansę na to miał Łukasz Winiarczyk, który zszedł z lewego skrzydła do środka i uderzył po dalszym słupku, tyle że niecelnie. Gospodarze z kolei dążyli do tego, aby podwyższyć prowadzenie i zapewnić sobie spokój w końcowym fragmentach meczu. Ta sztuka jednak im się nie udawała. W doliczonym czasie gry mógł tego dokonać szarżujący w polu karnym Kelechukwu, ale został powstrzymany przez obrońców Skry. W samej końcówce mocno otworzyło się spotkanie. Częstochowianie za wszelką cenę chcieli zdobyć wyrównującą bramkę i atakowali większą liczbą zawodników. Stwarzało to okazję dla gospodarzy na przeprowadzenie kontry. Więcej goli już jednak strzelić się nie udało ani jednym, ani drugim. Ostatecznie ŁKS wygrywa ze Skrą i odnosi pierwsze – od oficjalnego otwarcia – zwycięstwo na własnym stadionie.
ŁKS Łódź 2:1 (1:1) Skra Częstochowa
Bramki: 31. Mateusz Kowalczyk, 72. Piotr Janczukowicz – 45+2. Przemysław Sajdak
Żółte kartki: 48. Mateusz Kowalczyk
Składy:
ŁKS: Arndt – Wszołek (46. Dankowski), Dąbrowski, Monsalve, Szeliga (76. Koprowski), Kowalczyk (61. Kuźma), Kort (61. Kelechukwu), Trąbka, Pirulo, Biel, Balongo (70. Janczukowicz)
Skra: Bursztyn – Mesjasz, Brusiło (81. Michalski), Kozłowski, Hilbrycht (80. Pyrdoł), Lukoszek, Baranowicz (67. Olejnik), Szymański, Niedbała (73. Sangowski), Babiarz (73. Winiarczyk), Sajdak
Sędzia: Dominik Sulikowski (Gdańsk)
Prosto ze stadionu mecz ŁKS Łódź – Skra Częstochowa relacjonowała Patrycja Rychlewicz.