W czwartek reprezentacja Polski rozegrała swój przedostatni mecz w Lidze Narodów. Podopieczni Czesława Michniewicza w słabym stylu przegrali z reprezentacją Holandii 0:2. Teraz, na chłodno, czas wyciągnąć parę wniosków po tym spotkaniu.
Słaby Glik
Nie był to wieczór Kamila Glika. Doświadczony stoper zagrał bardzo słabe zawody. Miał udział przy obydwu straconych golach. Co prawda nie był on głównym winowajcą bramek, jakie straciła nasza kadra, jednak mógł i powinien zrobić więcej. Niestety, stracone bramki to nie wszystko. W meczu z Holandią wyszły jego braki, jakimi są słaba zwrotność czy rozgrywanie i wyprowadzanie piłki.
na dobranoc, Mistrzowie w wyprowadzaniu piłki, dziekuje Panowie za to pic.twitter.com/rvqA52ViNF
— grobel (@grobel09) September 22, 2022
Kamil Glik to legenda naszej kadry, 97-krotny reprezentant Polski. Wszyscy pamiętają spotkanie ze Szwecją w finale baraży i występ Glika. Niestety, mecze w Lidze Narodów pokazują, że jego czas powoli mija. Nie jest to już piłkarz, który był ważnym ogniwem AS Monaco, tylko zawodnik, który na co dzień występuje w Serie B. I tego nie da się oszukać.
Niegrający Bednarek
Jan Bednarek był kolejnym obrońcą, którym nie wyszedł czwartkowy mecz. Jednak w jego przypadku przyczynę słabszej dyspozycji możemy upatrywać w braku gry. Bednarek ostatnie spotkanie w Premier League zagrał ponad miesiąc temu, dokładnie 13 sierpnia. W tym czasie zamienił Southampton na Aston Villę, jednak nowym klubie nie zdołał jeszcze zadebiutować. I na jego nieszczęście było widać brak regularnej gry. Został łatwo oszukany przez Bergwijna przy drugiej bramce. Cały mecz w jego wykonaniu był słaby. Był spóźniony i mocno niepewny.
Do początku Mistrzostw Świata coraz bliżej, więc jeśli Bednarek nie zacznie grać, to nasza kadra będzie miała problem. Sam Bednarek też może go mieć, bo przy braku gry w klubie jego powołanie nie będzie pewne. A nawet jeśli w takim przypadku pojedzie do Kataru, to nie będzie można spodziewać się lepszych występów.
Fatalny środek pola
W czwartkowy wieczór obrona nie była jedynym problemem. Kiepsko wyglądał środek pola. Ale czy mogliśmy oczekiwać fajerwerków patrząc na to, kto w tym środku zagrał? Wydaje mi się, że nie.
Zacznijmy od Grzegorza Krychowiaka. Był to taki występ, do jakich nas przyzwyczaił od kilku lat. Często spowalniał grę, ewidentnie brakowało mu pomysłu na grę, co skutkowało niecelnymi przerzutami. Jego partnerem w środku pola był Karol Linetty. Zagrał bardzo słabo, nawet zbytnio nie przeszkadzał Holendrom. Nie bez powodu zszedł w przerwie z boiska.
Taka para środkowych pomocników wyniku z naszej sytuacji kadrowej na tej pozycji. Od kilku miesięcy kontuzję leczy Jakub Moder, z powodu mniejszych lub większych urazów powołania nie dostali Krystian Bielik czy Jacek Góralski (chociaż nie jestem pewny, że akurat on by odmienił grę środka pola w spotkaniu przeciwko Oranje), a powołany Szymon Żurkowski, też z powodu kontuzji ma niewiele minut w tym sezonie. Na ławce był na przykład jeszcze Mateusz Klich, ale ten jest rezerwowym Leeds United i też nie jest w najlepszej formie. Miejmy nadzieję, że naszych środkowych pomocników będą omijać urazy, a także że będą łapać jak najwięcej minut, ponieważ z takim środkiem pola, jak w meczu z Holandią, na Mistrzostwach Świata daleko nie zajdziemy.
Klasyczny reprezentacyjny Milik
W czwartkowym spotkaniu 45 minut zaliczył Arkadiusz Milik. Wiele osób liczyło na Arka, gdyż w letnim okienku transferowym przeszedł do Juventusu i od razu stał się tam dosyć ważną postacią. Każdy ma jeszcze w pamięci czasy eliminacji do Euro 2016 oraz sam turniej finałowy. Pamiętamy ten kultowy już w naszym kraju duet Milik – Lewandowski. Niestety, ten występ zdecydowanie przypominał ostatnie lata w kadrze. Od kilku lat to już nie jest ten Arek, co kiedyś (trochę podobna sytuacja do tej z Krychowiakiem). Od 2016 roku Milik strzela jedną bramkę w kadrze na rok.

Możemy się tylko pocieszać, że w tym roku jeszcze nie strzelił, a normę trzeba wyrobić. I oby ją wyrobił w Katarze.
Czas ucieka…
Ten punkt będzie dotyczył całej kadry, włącznie z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem. Nasza kadra gra kolejne mecze, czasu do Mistrzostw Świata w Katarze coraz mniej, a w reprezentacji dalej mamy sporo niewiadomych. Nie widać też zbyt dużego postępu, a taki powinien następować z każdym rozegranym spotkaniem. Nie oczekiwałem od Czesława Michniewicza wybitnej gry w marcu, tam liczył się awans. W czerwcu było trochę testowania, a to także mogę zrozumieć. Jednak czas ucieka, w grze naszej kadry nadal brakuje pomysłu, a wiele pozycji to dalej niewiadome. Taka sytuacja nie wygląda zbyt dobrze.
Zostały nam dwa mecze – niedzielne spotkanie z Walią oraz towarzyskie starcie z Chile tuż przed Mistrzostwami Świata. I życzę, żeby te spotkania nam chociaż trochę wyjaśniły sytuację w naszej reprezentacji, a także żeby w tych spotkaniach zaprezentować się dobrze, aby nastroje były chociaż ciut lepsze.
Jakub Mirosławski