Ricardo Pepi został nowym zawodnikiem Augsburga. W jakiej desperacji musiałby znajdować się klub walczący o utrzymanie, który w dobie pandemii pozyskuje zawodnika, który staje się szóstym/siódmym najdroższym transferem ligi? W dodatku mowa o napastniku z rocznika 2003, który wcale nie musi zagwarantować bramek dających utrzymanie, albowiem ma za sobą dopiero jeden w pełni rozegrany sezon. Na pierwszy rzut oka jest tutaj więcej pytań niż odpowiedzi. Z pomocą bowiem przychodzi David Blitzer, amerykański miliarder. To ponoć on stoi za całą operacją, jako współwłaściciel klubu. Wspomnijmy jednak kilkoma słowami o kolejnym młodym jankesie, który zamierza podbić niemieckie boiska.
Talent zza oceanu
Ricardo Pepi urodził się w El Paso, w stanie Teksas. Swoje dzieciństwo spędził z kolei w pobliskim San Elizario, często odwiedzając rodzinę w meksykańskim Ciudad Juarez. Pepi bowiem ma również meksykańskie korzenie. W piłkę zaczął grać już w wieku czterech lat. Daniel, jego ojciec, od początku w niego wierzył i posyłał go do starszych roczników. Wierzył, że ma naturalnie wrodzoną zdolność do strzelania goli i świetnego odnajdywania się w polu karnym. Daniel poniekąd rzucał swojego syna na głęboką wodę, ale robił to świadomie, i jak się potem okaże – z pozytywnym skutkiem. Do akademii FC Dallas Ricardo dołączył w wieku 13 lat, co oznaczało opuszczenie rodzinnego domu. To rozstanie było bardzo bolesne, zarówno dla samego zawodnika, jak i jego rodziny, nawet pomimo, że pozwoliło Pepiemu spełnić swoje marzenia. Z czasem cała rodzina przeprowadziła się na przedmieścia Dallas, aby być bliżej syna, co z pewnością pomogło mu okrzepnąć mentalnie. Od najmłodszych lat grał w młodzieżówkach amerykańskiej i meksykańskiej reprezentacji, jednak w ścieżce seniorskiej wybrał pierwszą. Swój wybór motywował tym, że to właśnie w Stanach dorastał i to tutaj dostał prawdziwą szansę. Patrząc na statystyki, ciężko nie przyznać mu racji. W reprezentacji U-17 zadebiutował w wieku zaledwie 15 lat. Strzelił sześć goli w 17 meczach, z czego trzy na Mistrzostwach U-17 Concacaf. W akademii FC Dallas, do której dołączył w 2016 roku, notował ponadprzeciętne liczby. Profesjonalny kontrakt z pierwszą drużyną podpisał dwa lata później. Od tamtej pory harmonijnie się rozwija.
Niemiecki sznyt
Mimo tego, ciężko jednoznacznie stwierdzić, jaki będzie miał wpływ na nową drużynę. Z pewnością jest on jednym z największych talentów amerykańskiej piłki. Modelowym przykładem tego, jak powinno wyglądać szkolenie i dowodem na to, że owe szkolenie w Stanach faktycznie w ostatnich latach ruszyło do przodu. Bundesliga jest zdecydowanie najczęstszą destynacją wśród młodych amerykańskich piłkarzy. Po pierwsze dlatego, że to rozgrywki, które jeśli chodzi o styl gry, najbardziej przypominają MLS, zaś ich poziom jest bardziej przystępny dla wschodzących gwiazd niż na przykład Premier League. Po drugie – jest to obecnie chyba najlepsza liga do rozwoju dla młodego zawodnika, stawiającego pierwsze kroki w poważnym futbolu.
Świeżak
Drugą stronę medalu stanowi fakt, że Pepi ma za sobą dopiero jeden pełny sezon w MLS. W rozgrywkach 2020 uzbierał bowiem niewiele ponad 400 minut, pięć razy mniej niż w minionych. Nie uwzględniam nawet 71 minut uzbieranych sezon wcześniej. Brak większego doświadczenia może wyraźnie odbić się na początku przygody w Niemczech.
Uważam jednak, że Pepi nie będzie miał większych problemów z aklimatyzacją. Na pewno jego zmartwieniem nie będzie brak minut. Najlepszy strzelec Augsburga w tym sezonie, Florian Niederlechner ma zaledwie trzy gole na koncie i ciągle trapią go kontuzje. Do tego podopieczni Markusa Weinzierla grają najczęściej ustawieniem z dwoma napastnikami, stąd miejsce dla młodego Amerykanina z pewnością się znajdzie.
Kierunek Bawaria?
Drugie dno tego transferu stanowią natomiast wpływy Bayernu. Nazwisko Pepiego już od jakiegoś czasu było łączone z Bawarczykami. Z oczywistych powodów nikt tego teraz oficjalnie nie przyzna, lecz sprawa Pepiego przypomina sytuację z Gnabrym. Ten zasilił początkowo szeregi Werderu, by rok później za grosze przejść do Bayernu. Czy podobnie będzie i w tej sytuacji? Na pewno mamy do czynienia z zupełnie innymi proporcjami cenowymi. Tacy zawodnicy jak Pepi kosztują i tylko będą kosztować więcej. Sposób działania może być jednak podobny, a Bayern zabezpieczy sobie kolejną pozycję wymagającą wymiany pokoleniowej (oby ta na pozycji numer dziewięć została wymuszona jak najpóźniej) bez rozbijania banku. Jeżeli to wszystko prawda, to włodarze Bayernu po raz kolejny pokażą światu, który klub jest najlepiej zarządzany.
Szymon Trzciński
Fot. Matthew Visinsky