W sobotni wieczór, czerwona latarnia ligi w postaci Śląska Wrocław podejmowała na Tarczyński Arenie borykający się po zimowej przerwie z niemałą zadyszką – Widzew Łódź. Finalnie, „Łodzianie” nie wykorzystali tego spotkania na wzięcie oddechu, przegrywając w stolicy Dolnego Śląska 0:3 po trafieniach: Piotra Samca-Talara, samobójczej bramce Luisa Silvy i ustalającym wynik golu Mateusza Żukowskiego.
Duży oddech ulgi we Wrocławiu! Komplet punktów w starciu z Widzewem! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 15, 2025
📺 Przed nami mecz Górnika z Radomiakiem, oglądamy od 17:30 w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/GJeqtbOdMX
Wydawać się może, że wygrane przez „Wojskowych” starcie choć minimalnie oddaliło z oczu wrocławskich kibiców widmo spadku. Rafał Leszczyński, z którym rozmawialiśmy po spotkaniu, przyjmuje odniesiony rezultat z „chłodną głową”, podkreślając zarazem, że do każdego kolejnego meczu należy podchodzić teraz jak do finału Ligi Mistrzów. Ponadto wskazuje aspekty wymagające ciągłej poprawy, a także opowiada o współpracy ze stoperami, czy zastanawiającym stanie murawy…
W takich słowach bramkarz Śląska podsumował to spotkanie.
-Doceniamy to zwycięstwo, natomiast teraz nieustannie do każdego meczu musimy podchodzić jak do finału Ligi Mistrzów. Za tydzień na trudnym terenie zmierzymy się z dobrze dysponowaną po przerwie Koroną, gdzie obowiązkiem będzie wywalczenie trzech punktów. Trener Šimundža powiedział nam w szatni, że jak najbardziej zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Możemy chwilę się pocieszyć, jednak od jutra wszyscy muszą być gotowi na ciężką pracę w tygodniu. Fakt, wygraliśmy, ale pamiętajmy o tym, że punktów do nadrobienia jest jeszcze bardzo dużo.
Wicekapitan Śląska Wrocław wskazał newralgiczne strony „Trójkolorowych”, nad którymi cały czas należy pracować. Co ciekawe, zwrócił też uwagę na kiepską kondycję murawy…
– Jak w meczu z Piastem, czy Radomiakiem, tak i dziś mieliśmy problemy z zachowaniem spokoju. Mimo, że prowadziliśmy 1:0, to w naszej grze było sporo niepotrzebnej nerwowości. Dopiero w okolicach 70. minuty udało się to opanować.
Nie chciałbym też zwalać winy na inne, mniej ważne czynniki, ale przyznam, że często musimy zmieniać styl budowania akcji przez wątpliwą jakość boiska. Piłka zwyczajnie „podskakuje”, czego efekt widzieliśmy m.in. w meczu z Piastem…
Tajemnicą nie jest, że „Wrocławianie” zmagają się ze sporymi problemami kadrowymi na pozycji stopera. Za kartki w meczu z Widzewem pauzował Serafin Szota, do węgierskiego Fehervar FC wypożyczony został Simeon Petrov, a kontuzjowany cały czas pozostaje Alex Petkov. W obliczu tej sytuacji, zapytaliśmy bramkarza Śląska Wrocław o to, jak układała mu się współpraca z środkowymi obrońcami desygnowanymi na to spotkanie.
-Jestem zadowolony ze współpracy z Yehorem i Alkiem. Prócz trzech punktów, najważniejsze jest to, że zagraliśmy na „zero z tyłu”. Potrzebowaliśmy takiego spotkania, które znacznie umocni nasz zespół – ocenił Leszczyński.
Na koniec, 32- letni golkiper odwołał się do reakcji zespołu na nieszczęśliwą koncówkę zeszłotygodniowego meczu z Radomiakiem Radom.
-Myślę, że po straconej bramce w meczu z Radomiakiem, przed spotkaniem z Widzewem, nie potrzebowaliśmy szczególnej motywacji. Ten cios napędził naszą złość, więc każdy chciał udowodnić dziś kibicom, że był to przypadek i sądzę, że w pewnym stopniu się to udało.