W poprzedni wtorek rozpoczęliśmy pierwszą rundę Pucharu Polski. W ciągu trzech dni zostało rozegranych 27 spotkań, w trakcie których nie mogliśmy narzekać na brak emocji.
Sandecja Nowy Sącz 3–2 Cracovia
Rywalizację w pierwszej rundzie rozpoczęliśmy o godzinie 13 we wtorek na stadionie w Nowym Sączu. Rewelacja początku rundy jesiennej w Ekstraklasie – Cracovia – podejmowała trzecioligową Sandecję. Mimo teoretycznej różnicy trzech klas rozgrywkowych na murawie trudno było dostrzec przepaść pod względem jakości. Niestety trybuny świeciły pustkami, co jest efektem wczesnej pory rozpoczęcia spotkania, która uniemożliwiła kibicom, siedzącym w tym czasie w pracy bądź w szkole, pojawienia się na stadionie.
Pierwsza połowa przebiegła dosyć spokojnie. Bardzo mocno wyróżniał się Filip Rózga. Mimo bardzo młodego wieku widać było u niego wzięcie na siebie sporej odpowiedzialności za zespół. 18-latek zdołał zarobić jednak żółtą kartkę, która trochę zastopowała jego agresję na boisku.
Gospodarze nie ugięli się pod presją gry z wiceliderem Ekstraklasy. Cały czas konstruktywnie tworzyli swoje sytuacje, co zaprocentowało w 55. minucie. Pod polem karnym, Rafał Wolsztyński prostopadle zagrał do wchodzącego między defensorów Cracovii Jakuba Wilczyńskiego, a ten podcinając piłkę nad Jakubem Burkiem zdobył pierwszego gola w 71. edycji Pucharu Polski.
Podopieczni Dawida Kroczka od tego momentu zaczęli bardzo mocno napierać na bramkę. Dziesięć minut przed końcem spotkania, w polu karnym Sandecji rozpoczęła się kanonada „Pasów”. Interwencja Martina Polacka w okolicach piątego metra spowodowała, że piłka znalazła się w narożniku boiska. Tam dopadł do niej zawodnik gości i dośrodkował piłkę na siódmy metr na głowę Rumuna Ghity, który głową zdobył bramkę.
Cztery minuty później z lewej strony pola karnego piłkę do środka zgrał Benjamin Kallman. Zagranie przeciął Aidjin Hasic, który wpakował piłkę do bramki powodując, że Cracovia była o krok od kolejnej rundy. Jednak gospodarze wówczas wyprowadzili dwa poważne ciosy…
92. minuta meczu, rzut rożny dla Sandecji, Wiktor Kłos zagrywa piłkę w pole karne gdzie głową dopada do niej Piotr Kowalik i doprowadza do dogrywki. Piłkarze Sandecji pomimo dwóch ciosów wymierzonych przez gości w samej końcówce spotkania, zdołali sprawić niemałą niespodziankę, doprowadzając do dogrywki.
Dodatkowe pół godziny dogrywki obudziło w drużynie Tomasza Kafarskiego wolę walki o drugą rundę. Najpierw Jakub Burek ledwo interweniował po strzele Wiktora Kłosa z rzutu wolnego a potem, w 117. minucie Sandecja dopięła swego. Jakub Wilczyński wyszedł z groźną akcją na połowę Cracovii, szybko zrywając piłkę na lewą stronę do Petera Kolesara. Słowak dośrodkował piłkę na wchodzącego w pole karne Wilczyńskiego, który głową ustalił wynik spotkania na 3-2 dla Sandecji Nowy Sącz, dając sensacyjny wynik już na samym początku starć pierwszej rundy Pucharu Polski.
Od momentu zwycięstwa w Pucharze Polski w 2020 roku, Cracovia nawet nie zbliżyła się do finału tych rozgrywek. Przyjdzie im poczekać przynajmiej do kolejnej edycji. Teraz „Pasy” będą musiały walczyć o utrzymanie pozycji wicelidera w Ekstraklasie.
Pogoń Grodzisk Mazowiecki 1-1 (4-3) Lechia Gdańsk
Sensacja we wtorek o godzinie 13 już nastąpiła, więc o 14:30 rozpoczęliśmy drugie spotkanie tamtego popołudnia. Rewelacja tego sezonu Betclic 2. ligi, czyli Pogoń Grodzisk Mazowiecki.
Od samego początku meczu mieliśmy lekkie „deja vu” spotkania Sandecji z Cracovią. Pogoń odważnie atakowała, z lekkością tworzyła zagrożenie pod bramką Bohdana Sarnavskyego. W 30. minucie zaowocowało to odgwizdaniem rzutu karnego. Jakub Apolinarski skorzystał ze złego zachowania Tomasza Neugebauera, dając się sfaulować w polu karnym gdańszczan. Kamil Odolak wziął rozpęd, ruszył i… Sarnavsky obronił jedenastkę 22-latka. Ukrainiec wyczuł intencję strzelającego i rzucił się w prawy, dolny róg bramki.
W dalszych minutach spotkania wydawać się mogło że to gospodarze grają w Ekstraklasie. Z łatwością odnajdywali się pod polem karnym „Lechistów” rzutując swoją grą na pozytywny obraz wicelidera Betclic 2 Ligi.
Jednak to Lechia Gdańsk otworzyła wynik spotkania. Z głębi pola piłka została zagrana na Kacpra Sezonienko, który zagrał przez środek pola karnego do ustawionego bez krycia Luisa D’Arrigo. Australijczyk strzelił na pustą bramkę, lecz z linii bramkowej wybijał defensor Pogonii, Aleksaner Gajger. Sędzia główny tego spotkania uznał że Polak wybijał poza linią i gola uznał, co wyprowadziło Lechię na prowadzenie w tym meczu.
Gospodarze po bramce Lechii nie zrazili się i dalej napierali na bramkę. Konsekwentnie dążyli do wyrównania. Groźne sytuacje Korczakowskiego i Dzięgielewskiego nie spowodowały że Sarnavsky musiał wyjmować piłkę z siatki.
W trzeciej doliczonym czasie gry do drugiej połowy Sydorenko zagrał z własnego pola karnego piłkę na walkę, w okolice szesnastki Lechii. Główkę wygrał Karol Noiszewski, który zgrał do Odolaka, a ten podaniem zwrotnym znalazł Noiszewskiego bez krycia. Obrońca Pogonii wszedł w pole karne i strzałem „po krótkim słupku” dał wyrównanie.
W dogrywce oglądaliśmy równą grę obu zespołów, które napierały na bramkę z obu stron. Za najciekawszą sytuację można uznać tę, zaprezentowaną w materiale wideo.
Dodatkowe 30 minut gry strzelca bramki nie dało więc doszło do pierwszej serii rzutów karnych w 71. edycji Pucharu Polski. W drugiej serii jedenastek strzał Kacpra Łosia wybronił Bohdan Sarnavsky. Chwilę po nim kapitalną interwencją w prawy róg bramki popisał się Dmytro Sydorenko po uderzeniu Adama Karnasa. W ostatniej, piątej serii rzutów karnych, ponownie świetnym refleksem popisał się bramkarz Pogoni po strzale swojego rodaka, Bohdana Viunnyka.
Poniżej relacja z serii jedenastek:
https://twitter.com/sport_tvppl/status/1838649635893588313
Sensacja stała się faktem, kolejny Ekstraklasowicz odpadł. Co ważne w drugim meczu tamtego dnia, drugą wygraną popisał się zespół z niższej ligi. A tak bawili się gospodarze po meczu:
– Nasz klub rzadko ma okazję rywalizować z takimi drużynami, jak Lechia. Myślę, że ten dzień przejdzie do historii Pogoni oraz całego miasta. Zwycięstwo zostanie zapamiętane tu na długo. W pucharze nie boimy się nikogo. Chcielibyśmy wylosować kolejnego rywala z Ekstraklasy. Już teraz czekamy na losowanie i mamy nadzieję, że trafimy na silnego i atrakcyjnego przeciwnika – Takimi słowami podsumował wygraną Marek Finkowski, prezes klubu z Grodziska Małopolskiego w rozmowie z Jakubem Kłyszejko z TVP Sport.
Miedź Legnica 0-0 (4-3) Raków Częstochowa
Jedni próbują powrócić do Ekstraklasy, walcząc w Betclic 1. Lidze, drudzy doskonale znają smak triumfu w krajowym pucharze. Raków Częstochowa potrafił nawet dojść do finału tych rozgrywek trzy razy z rzędu. Przegrał w 2023 roku z Legią Warszawa po serii rzutów karnych. Przed startem tej edycji Marek Papszun i spółka mieli duże nadzieje na zgarnięcie trofeum, jednakże sprawy nie poszły po ich myśli.
„Medaliki” w środowy wieczór były drużyną lepszą. Nie brakowało strzałów Michaela Ameyawa, Patryka Makucha czy Vladyslava Koczergina. Problemem mogła być skuteczność Rakowa, którą popisywali się zawodnicy gości. Statystyki mówiły jasno, to Częstochowianie kreowali grę i mieli więcej strzałów. Sześć celnych i aż 11 niecelnych. W porównani do Miedzi, mającej trzy strzały celne i niecelne mecz mógł się inaczej zakończyć. W bramce gospodarzy był jednak dobrze dysponowany Mateusz Abramowicz, który swoim występem zasłużył na nagrodę dla najlepszego gracza meczu.
Na uwagę zasługiwała kontra wyprowadzona przez Wiktora Bogacza w drugiej połowie spotkania. 21-latek wyprowadził w pole Stratosa Svarnasa i uruchomił podaniem na lewą stronę Krzysztofa Drzazgę. Prostopadłym zagraniem pomocnika Miedzi, został obsłużony który znalazł niepilnowanego na piątym metrze Bogacza, lecz młodzieżowy reprezentant Polski minął się z piłką.
Po 120 minutach ostrzału bramki Miedzi przez Raków doszło do konkursu jedenastek. Pierwszy podszedł Stratos Svarnas i fatalnie przestrzelił nad bramką Abramowicza! W trzeciej serii strzał Floriana Hartherza kapitanie obronił Kacper Trelowski. Po Niemcu do piłki podszedł Jean Carlos. Rozpędził się, uderzył i… piłka przeleciała obok bramki. Ani w podstawowym czasie gry, ani w serii rzutów karnych „Medaliki” nie miały szczęścia do strzałów do bramki. Do decydującej jedenastki podszedł Krzysztof Drzazga i precyzyjnie przymierzył w prawy górny róg bramki Kacpra Trelowskiego.
Tak jak dwa wyżej wymienione spotkania, mogły podobać się jeśli chodzi o grę zespołów z drugiej i trzeciej ligi, tak Miedzi w środowy wieczór dopisało szczęście i awansowała do drugiej rundy. Raków może się teraz skupić na Ekstraklasie podobnie jak Cracovia.
Resovia Rzeszów 1–0 Lech Poznań
Lider PKO PB Ekstraklasy był podejmowany w Rzeszowie przez miejscową Resovię. Parafrazując słynny cytat kibiców Stali Rzeszów „Mówisz Rzeszów, myślisz Stal”, tym razem okazał się przewrotny w stronę kibiców Stalowców.
Składowo, podopieczni Nielsa Fredricksena, wyglądali o niebo lepiej niż spadkowicz z 1. ligi. Golizadeh, Szymczak, Jagiełło czy Kozubal, to jakość, która bez problemów powinna poradzić sobie z drugoligowcem.
Celem Resovii była groźna gra z kontrataków, które miała być kontrastem do taktyki duńskiego trenera na to spotkanie. Problemem Lecha w tym spotkaniu nie była dobra postawa zespołu gospodarzy. Kulało przygotowanie mentalne ekipy „Kolejorza”.
Po jednym z kontrataków drużyny Mirosława Hajdo, pojawiła się szansa bramkowa. Z lewej strony długie podanie zagrał Radosław Adamski, na dobieg, do Gracjana Jarocha. Pomocnik Resovii podprowadził futbolówkę w okolice pola karnego, po czym wypatrzył niekrytego na 16. metrze Maksymiliana Hebla i zgrał do niego piłkę. 27-latek przyjął i huknął wprost pod poprzeczkę bramki Filipa Bednarka i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
„Lechici” po sensacyjnej bramce, ruszył do ataku lecz strzały Kozubala, Fiabemy i Golizadha albo nie trafiły do bramki, albo dobrze dysponowany Michał Gliwa, pewnie interweniował. Pojawiła się poprzeczka Joela Pereiry. W pewnym momencie, „Poznaniacy” na swoim koncie mieli aż 20 strzałów w okolice byłego bramkarza Zagłębia Lubin czy Rakowa Częstochowa. Finalnie stanęło na 24 sytuacjach bramkowych z czego pięć prób było celnych a 11 niecelnych. Wśród Lecha szwankowała skuteczność ich zawodników. Pomimo prób i szans, nic nie mogło ugiąć Gliwy w bramce drużyny z Rzeszowa.
Od 80. minuty gospodarze zaczęli grać coraz bardziej agresywnie, co przekładało się na kartki w ich zespole. Najpierw Adamski, za brutalny faul na Michale Gurgulu, wyleciał z boiska. Pod koniec spotkania boisko musiał opuścić również Damian Pavlas, za drugą żółtą kartkę. Mimo kończenia meczu w dziewięciu, gospodarze wynik dowieźli do końca i zwyciężyli 1-0 nad „Kolejorzem”
Od ostatniego triumfu Lecha w Pucharze Polski minęło 15 lat. Od tego czasu „Kolejorz” potrafił się kompromitować z przeciwnikami równymi Resovii. Pięciokrotnie dochodził do finału, pięciokrotnie go przegrywając. Ostatni raz w 2022 roku wynikiem 1-3 z Rakowem Częstochowa, po bramkach Vladislavsa Gutkovskisa, Mateusza Wdowiaka i Iviego Lopeza oraz honorowym trafieniu Joao Amarala.
Mimo wszystko Lech Poznań i tak będzie grał dalej. Spytacie się dlaczego? Rezerwy „Lechitów” w środę pokonały Barycz Sułów po serii rzutów karnych. Pamiętając historię piątoligowych rezerw Ruchu Chorzów w sezonie 1993/94 i awansu do finału Pucharu Polski, ostatecznie przegranego z GKS-em Katowice, pozostaje nam czekać i bacznie przyglądać się ewentualnej sensacji.
Blisko sensacji i pewne zwycięstwa – Pozostałe spotkania
Pewne zwycięstwa odniosły ekipy: Ruchu Chorzów, Odry Opole, Widzewa Łódź, Pogonii Szczecin, ŁKS-u Łódź czy Siarki Tarnobrzeg.
Inaczej miała się kwestia Piasta Gliwice w spotkaniu z Hutnikiem Kraków. Gliwiczanie do 80. minuty prowadzili pewnie 2-0 na Suchych Stawach w Krakowie, lecz mimo to gospodarze w siedem minut wyrównali stan rywalizacji na 2-2 i doprowadzili do dogrywki. Tam w 110. minucie Jorge Felix z rzutu karnego i.. siedem minut później ponownie remis. Yevgeniy Belych autorem dwóch goli w 87. i 117. minucie, które doprowadziły do konkursu jedenastek, które ostatecznie wygrali Gliwiczanie. Pechowcem tego dnia był Daniel Hoyo-Kowalski, który w trzeciej serii nie trafił karnego.
Po rzutach karnych awansowała Avia Świdnik, dla której jest to sensacyjne osiągnięcie. Po wygranej okręgowego Pucharu Polski, w pierwszej rundzie wyeliminowali lidera Betclic 2. Ligi Polonię Bytom. Awans po serii jedenastek zaliczyły również ekipa rezerw Lecha Poznań, o której już wyżej wspomnieliśmy. Arka Gdynia, Puszcza Niepołomice, Korona Kielce i Zagłębie Lubin również nie mogły rozstrzygnąć swoich spotkań po 120. minutach lecz w ostateczności awansowały po serii jedenastek. Łącznie aż dziewięć serii rzutów karnych i 12 dogrywek. Jest to rekordowy wynik w historii pierwszej rundy Pucharu Polski.
Sensacje, pewne awanse, dogrywki, rzuty karne – Oto podsumowanie „Pucharu tysiąca sensacji”. Wszystkie spotkania były transmitowane na platfomach steamingowych TVP Sport, które wygenerowały następujące wyświetlenia:
Losowanie drugiej rundy już 30 września. Mimo wszystko pierwszą rundę zakończymy w… październiku!! To efekt rozgrywanego w środowy wieczór zaległego spotkania czwartej kolejki PKO BP Ekstraklasy między Motorem Lublin a Jagiellonią Białystok. Tym samym Motor swoje zmagania w Pucharze Polski rozpocznie 2 października o godzinie 19.00 przeciwko Unii Skierniewice.
Mikołaj Malinowski