Wydawało się, że runda jesienna ułożyła się dla Lechitów wręcz idealnie. Po ciężkich przeprawach w pierwszej połowie rundy, z których Lech wyszedł obronną ręką, na poznaniaków czekał dość łaskawy terminarz. I choć Lech większość tych spotkań wygrał, w dwóch zremisował, a w jednym przegrał, to jednak w wielu z nich po prostu niezwykle się męczył. Rywale wyciągnęli wnioski, w pewnym sensie nauczyli się sposobu gry Lecha i „Kolejorz” w wielu z tych meczach drżał do końca o wygraną.
Kilkukrotnie wydawało się nawet, że Lech może stracić fotel lidera, lecz za każdym razem rywale w kluczowych momentach potykali się o własne nogi. To spowodowało, że wygrywając z Górnikiem Zabrze, poznaniacy umocnili się na pierwszej pozycji, odskakując od Portowców na cztery punkty, a Rakowowi na sześć. Mimo to nie da się ukryć, że jest pewien problem. Lech już nie wygrywa swoich gier tak pewnie, jak na początku sezonu.
Obiecanki cacanki
Maciej Skorża przychodząc do Lecha zapowiadał zmianę systemu gry. Sympatycy Kolejorza notorycznie skarżyli się na „Żurawiowe” 4-2-3-1. W gruncie rzeczy to nie system był problemem, co wkrótce udowodnił czas, a przygotowanie mentalne oraz sam pomysł na grę, który tak naprawdę nie sprowadza się jedynie do ustawionej formacji. Niby oczywiste, a jednak tak spora rzesza ludzi zainteresowanych piłką nie zdaje sobie z tego sprawy.
Skorża zapowiadał przejście na elastyczne 4-3-3. Wiadomo, że to drobna zmiana, i że teoretycznie 4-2-3-1 w uproszczeniu można nazywać 4-3-3. Ale doprawdy spodziewano się raczej większego zainwestowania w środek pola kosztem typowej „dziesiątki” i przechodzenie podczas gry w 4-2-3-1 w zależności od faz meczu, potrzeb zespołu i analizy przeciwnika. Zastanawiałem wówczas, jak to może wyglądać. Zakładałem, że Skorża w swoim starym stylu będzie wpuszczał przy rozegraniu piłki środkowego pomocnika defensywnego (Karlstroem/Murawski) w linię defensywną , co będzie „tworzyć” trójkę obrońców i wypuszczać wysoko przy linii bocznych defensorów, którzy będą tym samym tworzyć wahadłowych. Zakładałem, że taki ogólny zarys wprowadzenia piłki oraz spora rotacja/elastyczność w centralnej strefie boiska kryją się pod pojęciem „elastycznego” 4-3-3.
Jak się jednak okazało, Skorża poszedł „klasykiem”. Pozmieniał zawodnikom nieco zadania, przygotował ich lepiej mentalnie, fizycznie, poprawił znacząco grę przy stałych fragmentach gry „zarówno w defensywie, jak i ofensywie”, ale w gruncie rzeczy było to typowe 4-2-3-1. Spowodowane było to zapewne między innymi zaskakująco fantastyczną formą Joao Amarala. Jak widać, już po zakończeniu pierwszej rundy plan Skorży się sprawdził. Końcówka jednak pokazała, że potrzeba drobnych korekt, które spowodują pewną zmianę oblicza zespołu w celu kontynuowania dobrych wyników. Jakie zatem Lech ma możliwości?
4-3-3
W typowym 4-3-3 Lech może świetnie wykorzystać bogactwo swojego środka pola (Murawski, Karlstroem, Kvekveskiri, Tiba, Amaral, Ramirez). W takim zestawieniu można zagrać na dwie szóstki i jedną ósemkę: Murawski, Karlstroem, Kvekveskiri/Tiba. Trójkąt można rozłożyć na wiele sposobów, co powoduje, że istnieje także możliwość gry na jedną szóstkę i dwie ósemki: Karlstroem/Murawski, Tiba, Kvekveskiri lub szóstkę, ósemkę i ósemkę „i pół”: Karlstroem/Murawski, Kvekveskiri, Tiba/Ramirez. W tym systemie znajdzie się także miejsce dla Amarala. Po pierwsze, przy słabej dyspozycji Ishaka (niby trudno zdjąć kapitana, ale biorąc pod uwagę jego formę, faktycznie można wziąć pod uwagę próbę gry bez niego bądź zdjęcie go nieco szybciej z boiska podczas meczu), można wypróbować Amarala w roli fałszywej dziewiątki. Z formacji 4-3-3 istnieje możliwość także szybkiego przeniesienia się na 4-2-3-1, gdzie znajduje się ukochane miejsce na boisku dla Portugalczyka. Na ten moment nie ma innej opcji zastąpienia Ishaka, gdyż Artur Sobiech już podczas dokonywania transferu wydawał się absurdalną opcją, a Roko Baturina także nikogo nie zaskoczył, kompletnie nie odnajdując się w stolicy Wielkopolski.
W tym zestawieniu świetnie wykorzystywane może być bogactwo centrum gry Lecha oraz w sposób sensowny można zastąpić Ishaka, choć to faktycznie wymagałoby sporego przećwiczenia.
4-2-3-1 z Ramirezem na prawym skrzydle
Tutaj praktycznie nic by się nie zmieniło względem tego, co jest obecnie, ale w sparingach przedsezonowych zdarzało się Ramirezowi występować właśnie jako prawoskrzydłowy, szukający często gry w środku pola, co często umożliwiało także wysokie wejście Pereiry przy linii bocznej. Biorąc pod uwagę rozczarowanie Ba Louą oraz grę w kratkę Skórasia, mogłoby to być ciekawym rozwiązaniem, bo nie da się ukryć, że potencjał Hiszpana jest dość mocno marnotrawiony w Lechu, a on wciąż ma zadatki, by być jednym z kluczowych piłkarzy Ekstraklasy. Mało kto ma w tej lidze taką technikę, jak on.
4-4-2
Biorąc pod uwagę możliwe, lecz bardzo mało prawdopodobne odejście Kamińskiego zimą do Bundesligi lub po prostu brak ustabilizowanej formy przez niego, kiepską dyspozycję Ba Louy oraz Skórasia, można byłoby spróbować zagrać 4-4-2, ale nie takim standardowym – bez skrzydłowych, a w diamencie w środku pola. Wtedy można przesunąć Amarala na fałszywego drugiego napastnika, wypełniacza wolnej przestrzeni, wsparcie dla Ishaka, a w centrum byłoby miejsce dla aż czterech graczy ze środka pola. Można byłoby to rozegrać oczywiście na wiele sposobów. Dwie szóstki plus dwie ósemki (Karlstroem, Murawski + Tiba, Kvekveskiri). Tworzy się także miejsce dla Ramireza i możliwość gry na dwie szóstki (Karlstroem, Murawski), jedną ósemkę/ósemkę i pół (Kvekveskiri, Tiba) i dziesiątkę (Ramirez), a nawet istnieje opcja gry na jedną szóstkę (Karlstroem/Murawski), dwie ósemki (Tiba, Kvekveskiri) i dziesiątkę (Ramirez).
Ten system także wymagałby sporego przećwiczenia, jednak sporą jego zaletą jest to, że można płynnie wrócić do gry ze skrzydłowymi.
Elastyczne („Rakowowe”) 3-4-2-1
Pod 3-4-2-1 przechodzące w 3-4-3 Lech pasuje, jak ulał. Trzeba byłoby jednak poszerzyć ławkę rezerwowych, w szczególności o środkowych obrońców. Pamiętać należy też o dokoptowaniu skrzydłowego i nowego napastnika. Ale napastnik bez względu na preferowany system gry jest obligatoryjny w przypadku obecnej sytuacji Lecha.
W 3-4-2-1 świetnie można wykorzystać walory Rebocho i Pereiry jako wahadłowych, w środku pola istnieje wiele możliwości, i znów: opcja gry na dwie szóstki i dwie dziesiątki: Karlstroem, Murawski – Amaral, Ramirez (wymiennie w półstrefach w celu zaskoczenia rywala), jedną szóstkę (Karlstroem/Murawski), jedną ósemkę (Kvekveskiri/Tiba), dwie dziesiątki (Amaral, Ramirez). Płynnie można przejść podczas meczu także w 3-4-3, gdzie wtedy zamiast dwóch środkowych pomocników ofensywnych grają skrzydłowi (Kamiński, Skóraś, Ba Loua), choć Amaral i Ramirez też jako tako poradziliby sobie na skrzydle.
Jak widać, możliwość kadrowe Lech ma ogromne. Czas pokaże, czy z nich odpowiednio skorzysta. Bo marnowanie takich piłkarzy, jak Ramirez, Tiba czy Kvekveskiri na ławce w Ekstraklasie, pachnie pewnego rodzaju profanacją, choć wiadomo, że wszystkich nie da się pomieścić na boisku.
Patryk Projs