Maik Nawrocki spędził lwią część rundy jesiennej bieżącego sezonu na leczeniu kontuzji uda. W ostatnich tygodniach w końcu wrócił na boisko i powoli odbudowuje swoją pozycję w drużynie Celticu. Czy w najbliższych miesiącach ma realną szansę, by stać się fundamentalną postacią w układance trenera Brendana Rodgersa?
Nawrocki rozpoczął obecny sezon w barwach Legii Warszawa, notując jeden występ przeciwko Rakowowi Częstochowa w meczu o Superpuchar Polski. Wówczas jednak głośno mówiło się o jego ewentualnym odejściu do jednego z zagranicznych klubów. I rzeczywiście, po 22-latka zgłosił się Celtic Glasgow, który przelał za niego na konto stołecznej ekipy niebagatelną kwotę 5 mln euro.
– Celtic jest klubem doskonale znanym na całym świecie i oczywiście w Polsce również. W przeszłości reprezentowało go kilku graczy z mojego kraju i stąd wiem, że jest to wielki klub, który przy okazji może poszczycić się wspaniałymi kibicami – stwierdził sam piłkarz. Trudno nie zgodzić się z tą opinią, skoro biało-zielone barwy przywdziewali dotąd między innymi Dariusz Dziekanowski, Maciej Żurawski, czy też Artur Boruc.
Po przybyciu do Celticu, Nawrocki z marszu stał się zawodnikiem wyjściowego składu. Wydawało się, że w dalszej części sezonu będzie mógł liczyć na regularne występy. Niestety, po rozegraniu zaledwie trzech spotkań, Polak urodzony w Niemczech doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilkanaście tygodni. W związku z tym nie został nawet zgłoszony przez swój klub do rozgrywek Ligi Mistrzów, skoro było wiadomo, że jesienią niemal na pewno nie weźmie w nich udziału.
Mniej więcej w połowie października Nawrocki wznowił treningi i wydawało się, że jego powrót na boisko to jedynie kwestia czasu. Mijały jednak kolejne tygodnie, a zawodnik w dalszym ciągu nie łapał się do składu aktualnego mistrza Szkocji. Na początku grudnia głos w sprawie postanowił zabrać Brendan Rodgers.
– Niestety dla Maika (…) Liam Scales dołączył do zespołu i w pełni wykorzystał swoją szansę. Z kolei Nat Phillips wywarł ogromny, pozytywny wpływ na drużynę. To obszar zespołu, w którym nie zamierzam zbytnio eksperymentować – zdradził opiekun Celtów.
Przełomowy w przypadku Nawrockiego okazał się rozegrany pod koniec minionego roku mecz przeciwko Rangersom. Polak pojawił się na boisku w 35 minucie, zastępując kontuzjowanego Stevena Welsha. Rozegrał znakomite spotkanie, walnie przyczyniając się do zwycięstwa 2:1 nad rywalem zza miedzy. W nagrodę otrzymał szansę w kolejnych dwóch starciach: przeciwko St. Mirren oraz pucharowym z Buckie Thistle. W obu przypadkach schodził z boiska przed końcowym gwizdkiem, jednak trudno dziwić się Brendanowi Rodgersowi, że stara się rozsądnie gospodarować siłami gracza powracającego po dłuższej absencji.
Powrót do gry Nawrockiego to również znakomita wiadomość dla Michała Probierza. Nie od dziś wiadomo, że selekcjoner ma problem z zestawieniem linii defensywnej reprezentacji Polski. Do meczów barażowych o awans na EURO 2024 pozostały jeszcze niespełna dwa miesiące. Przez ten czas obrońca Celticu może okrzepnąć w wyjściowym składzie swojej drużyny oraz nabrać pewności siebie, co z pewnością zwiększy jego szanse na debiut z orzełkiem na piersi. Wraz z Jakubem Kiwiorem oraz Janem Bednarkiem mógłby bowiem zapewnić biało-czerwonym solidne zabezpieczenie dostępu do własnej bramki.
Czekamy zatem na dalsze poczynania Maika Nawrockiego. Wypada jedynie życzyć mu jak największej liczby występów w barwach Celticu od pierwszej do ostatniej minuty. W końcu solidny, środkowy obrońca to we współczesnych realiach polskiej piłki zawodnik na miarę złota.
Jordan Tomczyk