Dobra wiadomość dla kibiców Cracovii. Ajdin Hasić, będący jednym z największych objawień początku sezonu PKO BP Ekstraklasy, stopniowo wraca do gry po kilku tygodniach przerwy. Teraz czas oraz kolejne minuty, jakie spędza na boisku, powinny działać wyłącznie na jego korzyść.
W inauguracyjnej kolejce Ekstraklasy terminarz skojarzył ze sobą Lecha Poznań oraz Cracovię, czyli kluby, których kibice od lat pozostają w znakomitych relacjach. „Kolejorz” będący aktualnym mistrzem Polski wydawał się zdecydowanym faworytem tego starcia, tym bardziej, że forma rywala pozostawała jedną wielką niewiadomą. Latem szeregi „Pasów” opuściło kilku kluczowych piłkarzy (w tym najskuteczniejszy napastnik minionych rozgrywek Benjamin Kallman), w ich miejsce zakontraktowano nowych, lecz największa zmiana nastąpiła na ławce trenerskiej. Obowiązki pierwszego szkoleniowca po Dawidzie Kroczku przejął Luka Elsner, który otrzymał zadanie powalczenia ze swoimi podopiecznymi o europejskie puchary. Wszyscy zadawali sobie jednak pytanie, czy 42-letni Słoweniec z marszu będzie w stanie wdrożyć skutecznie własną filozofię gry.
Okazało się, że krakowianie przyjechali do Poznania z wyjątkowo ofensywnym nastawieniem i taki pomysł w pełni im się opłacił. Świadczy o tym zwycięstwo przy Bułgarskiej aż 4:1, a lwia w tym zasługa nowo pozyskanego Filipa Stojilkovića oraz Ajdina Hasića. Duet ten błyskawicznie znalazł nić porozumienia. Ten drugi asystował pierwszemu przy golu otwierającym wynik, a następnie Szwajcar odwdzięczył się swojemu koledze dokładnie tym samym. Do tego Bośniak dorzucił jeszcze jedno trafienie, puentując w ten sposób swój imponujący występ. Mogę powiedzieć, że od pierwszego dnia bieżącego sezonu, podczas obozu przygotowawczego pracowaliśmy tak ciężko, jak tylko mogliśmy. Dawaliśmy z siebie wszystko na każdym treningu i myślę, że właśnie dzięki temu zasłużyliśmy na to zwycięstwo. To nie jest dla nas niespodzianką, że dziś wygraliśmy, a wręcz tego oczekiwaliśmy, biorąc pod uwagę, jak ciężką pracę dotąd wykonaliśmy – powiedział po ostatnim gwizdku sam zainteresowany przed kamerami klubowych mediów „Pasów”.
W kolejnym meczu Hasić znów zdołał trafić do siatki, a jego ofiarą padła tym razem Bruk-Bet Termalica Nieciecza (2:0). Niestety, w spotkaniu z Lechią 24-latek musiał zakończyć swój występ już w 41. minucie gry. Okazało się, że doznał kontuzji mięśnia półbłoniastego uda i w konsekwencji czeka go około dwumiesięczny rozbrat z piłką. Na szczęście jego koledzy zdołali w tym czasie podtrzymać dobrą formę, dzięki czemu Cracovia w dalszym ciągu utrzymywała się w ścisłej czołówce ligowej tabeli. Nic jednak nie trwa wiecznie. Podopieczni Luki Elsnera ostatnimi czasy obniżyli nieco loty, notując wyniki „w kratkę”, a na domiar złego odpadli z rozgrywek STS Pucharu Polski po dotkliwej, wyjazdowej porażce z Rakowem Częstochowa 0:3. Tak nierówna dyspozycja może odbić im się czkawką w postaci wypadnięcia zarówno z wyścigu o mistrzowski tytuł, jak i europejskie puchary.
Pojawiło się jednak światełko w tunelu w postaci powrotu do zdrowia Ajdina Hasića, który wchodził na boisku z ławki rezerwowych w trzech ostatnich spotkaniach. Trener Elsner chce, aby jego podopieczny stopniowo odzyskiwał rytm meczowy, lecz liczba minut, jakie Bośniak spędził dotąd na boisku (kolejno 9, 17 i 27) świadczy dobitnie o tym, że Słoweniec wciąż pokłada w nim duże nadzieje. Co prawda nie przekłada się to jeszcze na kolejne punkty w klasyfikacji kanadyjskiej, ale raczej w ciemno można założyć, że i one z czasem się pojawią. Cierpliwość oraz rozwaga wydają się w tym przypadku jak najbardziej wskazane. Oby w najbliższych tygodniach Hasić znów odnalazł wspólny język ze wspomnianym Stojilkovićem, gdyż zyskają na tym nie tylko „Pasy”, ale i cała liga, która już teraz jawi się jako atrakcyjny produkt do oglądania z kibicowskiego punktu widzenia.
Laura Anna Tomczyk
Foto: Cracovia