W zakończonym niedawno sezonie kibice płockiej Wisły przeżyli prawdziwy koszmar. Ich ulubieńcy, zamiast bić się o czołowe lokaty, jak to miało miejsce chociażby w kampanii 2021/22, nieoczekiwanie pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową. Przeanalizujmy zatem, jak doszło do jednego z najbardziej spektakularnych spadków z PKO BP Ekstraklasy.
Konia z rzędem temu, kto pod koniec sierpnia ubiegłego roku przewidywał spadek Wisły Płock do Fortuna 1. Ligi. Wówczas podopieczni Pavola Stano zajmowali pierwszą pozycję w ligowej tabeli, mając na koncie pięć zwycięstw i jeden remis. Imponowali również bilansem bramkowym na poziomie 18:5. Później przyszła lekka obniżka formy (w tym wyjazdowa wpadka 1:7 z przyszłym mistrzem – Rakowem Częstochowa), lecz i tak „Nafciarze” zakończyli rundę jesienną na szóstej pozycji z dorobkiem 28 punktów. Któż mógł przypuszczać, jaki los czeka ich w kolejnych kilku miesiącach.
Zanim jednak przejdziemy do feralnej rundy wiosennej, warto skupić się na pewnym istotnym aspekcie, który w dużej mierze zadecydował o spadku Wisły. Pierwszym, lekkim powodem do niepokoju było odejście Damiana Michalskiego jeszcze w letnim okienku transferowym. Pojawiło się wówczas pytanie, jak wpłynie to na grę drużyny, a zwłaszcza formacji defensywnej. Jasne stanowisko w tej kwestii zajął bramkarz płockiej ekipy – Bartłomiej Gradecki.
– Damian na pewno dawał nam bardzo dużo jakości, aczkolwiek nie uważam, żeby po zmianie stopera na Kubę (Rzeźniczaka) miało się coś zmienić. Kuba również daje bardzo dużo jakości i jest pewnym obrońcą z dużym doświadczeniem. Nasza gra nie zmieni się z powodu odejścia jednego zawodnika – powiedział w rozmowie z autorem niniejszego tekstu po meczu domowym z Górnikiem Zabrze.
Problem w tym, że zimą w ślady Michalskiego poszli również inni, kluczowi zawodnicy, tacy jak Davo, Anton Krywociuk, czy też Damian Rasak. Następcy oraz dotychczasowi zmiennicy nie byli w stanie zapełnić po nich luki na tyle skutecznie, by nie ucierpiała na tym gra całej drużyny.
O tym, jak fatalna była wiosna w wykonaniu „Nafciarzy” najlepiej świadczą liczby. W 17 meczach zdołali odnieść jedynie 2 zwycięstwa, notując przy tym 3 remisy. Reszta to same porażki. W efekcie Wisła z każdym kolejnym tygodniem osuwała się coraz niżej w ligowej tabeli. Kiedy do końca sezonu pozostały raptem dwie kolejki, a zespół znalazł się tuż nad strefą spadkową, klubowi sternicy postanowili dokonać roszady na ławce trenerskiej. Wspomnianego Pavola Stano zastąpił Marek Saganowski, który dotychczas nie miał okazji prowadzić żadnej drużyny w Ekstraklasie, ani nawet w 1. lidze. Decyzja ta wydawała się być nie tyle przemyślanym ruchem, co raczej aktem rozpaczy. Trudno bowiem przypuszczać, żeby jakikolwiek szkoleniowiec był w stanie zaszczepić własną wizję gry w swoich podopiecznych w tak krótkim czasie.
Efekt „nowej miotły” ostatecznie nie zadziałał, gdyż Wisła przegrała dwa ostatnie mecze i ostatecznie pożegnała się z Ekstraklasą. Był to niewątpliwie ogromny cios dla wszystkich osób związanych z płocką piłką. Rozgoryczenia z powodu spadku nie krył między innymi Jakub Rzeźniczak.
– Nafciarze. 27 maja 2023 długo zostanie w mojej pamięci. Niestety będę pamiętał to popołudnie jako najgorszy moment w mojej trwającej już 20 lat karierze. Spadek Naszej Wisły traktuję jako moją największa porażkę, nie tylko jako piłkarza, ale przede wszystkim jako kapitana zespołu. Jest mi wstyd, czuję wielką złość, rozgoryczenie i jedyne co mogę do Was napisać to słowo „przepraszam”. Ciężko to w jakikolwiek sposób wytłumaczyć. Sam od kilku dni zadaję sobie pytanie, jak to mogło się wydarzyć, jak drużyna mająca w składzie takich piłkarzy spadła do 1 ligi. Jak to w takich sytuacjach szuka się winnych. Moim zdaniem największa winę za to co się stało ponosimy my piłkarze. Rozumiem złość kibiców. W Wiśle jestem już 4 sezon i w każdym meczu którym grałem oddawałem 100% serca i tego co tylko mogłem. Wierzę jednak głęboko, że już za rok o tej porze Wisła Płock będzie świętować powrót do ekstraklasy – napisał na Facebooku.
Nie wiadomo jednak, czy 36-latek będzie mieć okazję, by powalczyć z Wisłą o awans. Łączony jest bowiem z innym pierwszoligowcem – Stalą Rzeszów. Sam zainteresowany zaprzecza jednak tego typu doniesieniom.
Po spadku wściekli kibice domagali się odejścia osób zarządzających klubem. Ich żądania prędko zostały wysłuchane, z Wisłą pożegnał się bowiem dotychczasowy dyrektor sportowy – Paweł Magdoń. Jeśli zaś chodzi o piłkarzy, drużynę zdążyli już opuścić Piotr Tomasik, Bartosz Śpiączka oraz Martin Hasek. A to z pewnością dopiero początek rewolucji, która wydaje się jedyną słuszną drogą do zażegnania kryzysu przy Łukasiewicza 34.
Uwzględniając wyłącznie rundę jesienną, na wyróżnienie zasłużyli zwłaszcza ofensywni piłkarze w osobach Davo, Kristiana Vallo, czy też Rafała Wolskiego. W przekroju całego sezonu trudno jednak wręczać laury piłkarzom, którzy przyczynili się do spadku drużyny. Warto natomiast odnotować, że w trakcie rozgrywek kilkukrotnie dochodziło do zmiany na pozycji bramkarza, co mogło stanowić kolejny czynnik decydujący o słabej postawie linii defensywnej.
A jak spisywała się Wisła w starciach z najgroźniejszymi rywalami? Poza dwiema porażkami z Rakowem Częstochowa, „Nafciarzom” udało się pokonać Lecha na wyjeździe (3:1) oraz Legię u siebie (2:1). Marne to jednak pocieszenie, biorąc pod uwagę spadek drużyny na zaplecze Ekstraklasy.
I taka właśnie była Wisła Płock w sezonie 2022/23. Czy nowi, bądź dotychczasowi działacze wyciągną odpowiednie wnioski i zdołają zbudować zespół, który w przyszłym roku powalczy o szybki powrót do elity? A może to początek większego kryzysu i chudych lat dla płockiej piłki? Na te i inne pytania poznamy odpowiedź dopiero po wakacyjnej przerwie. W tym miejscu wypada jedynie życzyć, by rozgoryczeni kibice wybaczyli swoim ulubieńcom i wspierali ich gorącym dopingiem podczas rywalizacji w Fortuna 1. Lidze.
Jordan Tomczyk