#PoSezonie22/23 – Widzew Łódź

08.04.2023 Lodz
Pilka nozna
PKO Ekstraklasa 2022/2023
Widzew Lodz - Stal Mielec
N/z Bartlomiej Pawlowski
Foto Adam Starszynski / PressFocus

08.04.2023 Lodz
Football
PKO Ekstraklasa2022/2023, polish top division
Widzew Lodz - Stal Mielec
Bartlomiej Pawlowski
Credit Adam Starszynski / PressFocus

9 lat musiał czekać Widzew Łódź na powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Po wielu perturbacjach w poprzednich latach, takich jak odebranie licencji czy degradacja do IV ligi, łódzcy kibice w końcu mogli się na nowo pasjonować grą swojej drużyny w Ekstraklasie. Nie oznacza to jednak, iż droga do niej była usłana różami. Widzewowi, pomimo dość szybkiej ścieżki do wyższych lig, nieraz brakowało jakości, zwłaszcza w końcówkach sezonu. Należy jednak podkreślić, że cztery awanse w siedem sezonów (2015/2016 – 2021/2022) robią wrażenie. Jak poradziła sobie drużyna Janusza Niedźwiedzia w tym sezonie i czy Widzewiacy pomimo utrzymania mają się z czego cieszyć? Czy stać ich było na więcej, czy może zawodnicy wykręcili wynik ponad to, jakie były oczekiwania i możliwości?

W sezonie 2021/2022 Widzew nie bez problemów skończył Fortuna I Ligę na miejscu premiowanym bezpośrednim awansem. W pięciu ostatnich meczach przegrał aż trzy z nich i tylko potknięcia Arki czy Korony dały Widzewowi happy end w tej kampanii. Mimo tych wydarzeń Widzew przystępował do sezonu 2022/2023 pełen nadziei i oczekiwań. Przede wszystkim wyglądało na to, że łodzianie mają w końcu ustabilizowaną sytuację wewnątrzklubową. Pewniakiem na ławce trenerskiej było odkrycie poprzedniego sezonu – Janusz Niedźwiedź, który przebojowo pierwszy raz prowadząc klub na drugim szczeblu rozgrywek awansował z nim w pierwszym sezonie do Ekstraklasy. Na stanowisku prezesa również było względnie spokojnie. Mateusz Dróżdż piastował ten urząd ówcześnie już od ponad roku i nic nie zapowiadało tego, aby miało by się to w najbliższym czasie zmienić. Nawet konfliktem z łódzkim MOSiR-em się wtedy za bardzo nie przejmowano.

Niełatwe początki

Przed sezonem doszło do pewnych roszad w składzie osobowym drużyny. Na zasadzie wolnego transferu do kluby przyszli tacy zawodnicy jak Albańczyk Juljan Shehu, ówczesny obrońca krakowskiej Wisły Serafin Szota, Mateusz Żyro ze Stali Mielec, czy młody skrzydłowy Jakub Sypek. Ponadto sfinalizowano przejście na stałe z Lecha Poznań Juliusza Letniowskiego, który, jak się potem okazało, odegrał znaczącą rolę w osiąganiu dobrych wyników przez Widzew w tym sezonie. Podobnie było z Jordi Sanchezem pozyskanym z hiszpańskiego Albacete. Łodzianie rozpoczynali sezon od trudnego wyjazdu do Szczecina na mecz z Pogonią. Już w pierwszej kolejce Widzewiacy pokazali, że pomimo porażki nie muszą być wcale kandydatem do spadku. Grali odważnie, mimo że nie wystarczyło to do zdobycia chociażby punktu. Kolejne cztery kolejki jednak przypominały jednak początek w Ekstraklasie w sezonie 2019/2020 innego łódzkiego klubu – ŁKS-u.

Widzew grał nieźle, prezentował się całkiem dobrze, jednak brakowało skuteczności i dobicia rywala. W rezultacie 4 punkty po pięciu meczach i tylko jedno zwycięstwo – z Jagiellonią, jakoś rewelacyjnie nie wyglądały, nawet jak na beniaminka. Dodatkowo podczas klasyku Widzew – Legia, prezes drużyny z Łodzi miał pomóc kibicom wywiesić obraźliwy transparent skierowany w stronę władz miasta. Pomimo, że Dróżdż zaprzeczał i obwiniał o wszystko rządców miejskich, a zwłaszcza prezesa lokalnego MOSiR-u, to na kamerach uwidoczniono nagranie jak pakuje on do swojego samochodu owe transparenty. Września jeszcze nie było, a Widzew musiał sobie radzić z pierwszym poważnym kryzysem w tym sezonie.

Jesień jak z bajki

Już na koniec lata, przy końcu sierpnia, widać było, że w grze Widzewa coś ruszyło. Wprawdzie zwycięstwa z Wartą i Wisłą można nazwać wymęczonymi, ale dodatkowe 6 punktów dawało solidne podstawę do dalszej walki o godną jesień. Przed symboliczną datą 9 września była jeszcze porażka po szalonym meczu w Pucharze Polski z, jak się później okazało, rewelacją rozgrywek KKS-em Kalisz (5:5, KKS wygrał w karnych) oraz przegrana z Lechem w Poznaniu, ale ten wynik można było jednak zaliczyć do tych z serii „tak miało być”.

9 września 2022 roku Widzew grał u siebie z Cracovią i ten moment można zapisać jako początek najlepszego okresu łódzkiego klubu w tym sezonie. Pewne zwycięstwo 2:0 i od tego momentu Widzew nie przegrał meczu do 28 października. Wygrane ze Stalą, Piastem, Zagłębiem i Miedzią, a po drodze jeszcze remis 0:0 z przyszłym mistrzem Polski, Rakowem, poprowadziły Widzew na podium Ekstraklasy. Dopiero pod koniec października RTS poległ najpierw w Zabrzu, a potem na stadionie przy ulicy Piłsudskiego z Radomiakiem. Ostatnie słowo w rundzie jesiennej przed mundialem należało jednak do łodzian, którzy wygrali 1:0 z Koroną Kielce.

Trzecie miejsce w tabeli po 17 kolejkach wprawiło Widzew w prawdziwą euforię. W Internecie publikowano ankiety, czy Widzew jest gotowy na grę w przyszłym sezonie w europejskich pucharach, a nawet jak daleko może w nich zajść. Niestety niektórzy kibice i eksperci zapomnieli, że Widzew to mimo wszystko wciąż beniaminek, a trzecie miejsce w tabeli po rundzie jesiennej w Ekstraklasie nie gwarantuje chociażby miejsca w górnej połowie tabeli na koniec sezonu.

Z nieba do piekła

Na początku 2023 roku Widzew ściągnął do swojego zespołu młodego Łotysza Andrejsa Cyganiksa, który miał zastąpić kontuzjowanego lewego wahadłowego Fabio Nunesa. Wydawało się więc, że dziura na tej pozycji została załatana. W przerwie w rozgrywkach Widzew rozegrał pięć oficjalnych spotkań, z czego trzy zakończyły się triumfem łodzian. Słowem, maszyna mogła ruszyć dalej po puchary. Zatankowana do pełna i głodna sprawienia wielkiej niespodzianki. Problem w tym, że już na starcie silnik odmówił posłuszeństwa.

Rundę wiosenną Widzew zaczął od pełnego bramek remisu z Pogonią 3:3. Mówiono, że Widzew dopiero teraz naprawdę się rozpędził, bo strzelił aż 3 gole drużynie ze Szczecina, która, tak jak łódzki klub, plasowała się wysoko po rundzie jesiennej. Jednakże w następnych siedmiu spotkaniach Widzew zdobył… tyle samo punktów, co bramek w starciu z „Portowcami”. Cztery remisy, dwie porażki i zwycięstwo sprawiły, że przed oczyma łódzkich kibiców znów stanął widok prawie identyczny z początków zmagań o mistrzostwo Polski. Kwiecień i maj w wykonaniu drużyny z miasta włókniarzy to istna katastrofa. Siedem porażek, jeden remis i jedno zaledwie zwycięstwo. Dość powiedzieć, że ekipie Janusza Niedźwiedzia udało się wygrać tylko z ratującym się przed spadkiem Śląskiem Wrocław i drużyną, która zakończyła sezon na ostatnim miejscu, czyli Miedzią Legnica. Przy czym słowo „udało się” jest tu szczególnie trafione, ponieważ oba te zwycięstwa osiągnięto przy ogromnych męczarniach i golach strzelonych w ostatnich minutach gry.

Fatalna skuteczność napastników, zacięcie Bartłomieja Pawłowskiego i Jordiego Sancheza, nieporadność w obronie. W konsekwencji Widzew zamiast walczyć o europejskie puchary walczył o… utrzymanie. Gdyby nie zwycięstwo w Legnicy, RTS mógłby po świetnej pierwszej rundzie wrócić do I ligi i podzielić los Wisły Płock, która właśnie w taki sposób spadła z Ekstraklasy.

Szukanie winnych

Mimo, że Widzew się utrzymał i w zasadzie wykonał cel na ten sezon, to nie obyło się bez ofiar po fatalnej rundzie wiosennej. Stanowisko stracił prezes łódzkiej drużyny, Mateusz Dróżdż, i to już na dwie kolejki przed końcem sezonu. Wśród przyczyn zwolnienia wskazano wyniki osiągane przez Widzew w Ekstraklasie, realizację założonych celów i strategię finansowania klubu i infrastruktury sportowej Widzewa. Można się również domyślać, że nie bez znaczenia okazała się być scysja z władzami miasta – prezesem łódzkiego MOSiR-u i prezydentką Hanną Zdanowską. Zarząd stwierdził, że w klubie potrzebne są zmiany, żeby w przyszłym sezonie obyło się bez większych kryzysów. Nic nie wskazuje natomiast na to, aby pracę z klubem zakończył trener Janusz Niedźwiedź. Pomimo beznadziejnej rundy wiosennej, cel na sezon wykonał, czyli utrzymał się w PKO BP Ekstraklasie. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby nowy prezes miał inne zdanie w tym zakresie. Wciąż czekamy na rozstrzygnięcia dotyczące samych zawodników Widzewa. Kto odejdzie, kto zostanie, kogo władze klubu i trener nagrodzą, a kogo skarcą za miniony sezon – to wciąż melodia przyszłości, której posłuchamy w najbliższych tygodniach.

Rewelacyjna runda jesienna, beznadziejna runda wiosenna. Kibice Widzewa mieli w tym sezonie pełne ręce roboty, zarówno jeśli chodzi o krytykę, jak i pochwałę drużyny Janusza Niedźwiedzia. Jak już o kibicach mowa, to nie sposób nie wspomnieć o fantastycznej frekwencji na każdym meczu ekipy z Łodzi. Karnety wykupione na długo przed początkiem sezonu, co kolejka komplet widzów na trybunach. Jeśli łodzianie w końcu nauczą się regularności, stabilności i zagrania dwóch równie mocnych połówek sezonu, możemy mieć drużynę, która co sezon będzie się biła o najwyższe cele, nie będąc przy tym potęgą kadrową, czy finansową, co jednak powinno się zmieniać wraz z kolejnymi sukcesami. Na razie jednak muszą sobie przyswoić jedno słynne powiedzenie – „prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą”.

Filip Stachowicz

POLECANE

tagi