Jagiellonia Białystok była jedną z najbardziej bezjajecznych drużyn minionego sezonu PKO BP Ekstraklasy. Grali średnio, punktowali średnio i średnio komukolwiek chciało się o nich rozmawiać. Gdyby Canal+ transmitował 8 z 9 meczów każdej kolejki, a tym jedynym pominiętym zawsze byłby mecz „Jagi”, to poza kibicami z Podlasia nikt by tego nie zauważył.
Systematyczny regres
Jagiellonia od czterech sezonów zalicza systematyczny regres. Jednak, żeby znaleźć tak słaby pod względem miejsca w tabeli sezon, trzeba cofnąć się do kampanii 2015/16. Choć wtedy „Jaga” była jedną pozycję wyżej, to można uznać, że 11. miejsce w szesnastozespołowej lidze, to jak dwunaste w osiemnastozespołowej. Jednakże wracając do tego regresu:
- sezon 17/18: 2. miejsce
- sezon 18/19: 5. miejsce
- sezon 19/20: 8. miejsce
- sezon 20/21: 9. miejsce
- sezon 21/22: 12. miejsce
Jagiellonia Michała Probierza i wczesnego Ireneusza Mamrota to była drużyna, którą się fajnie oglądało. Zespół, który miał wielu ciekawych piłkarzy i potrafił zrobić z Cilliana Sheridana dobrego napastnika. Nie wspominając już o kapitalnych wyścigach z Legią o mistrzostwo. Wtedy ten klub wzbudzał jakieś emocje. Dziś — żadnych, przynajmniej u kogoś, kto z Jagą nie sympatyzuje.
Piękny był to sezon, w Białymstoku już go zapomnieli
Czy po tym sezonie można mieć wrażenie, że przy Słonecznej zbudowane jest coś, na czym ten klub będzie się opierał przez najbliższe lata? Niespecjalnie. Chyba że ktoś bardzo wierzy w Miłosza Matysika, bo 18-latek, to jeden z tych zawodników, który wyróżniał się w rundzie wiosennej i na którym można w przyszłości zarobić. I to koniec większych pozytywów z tego sezonu.
Jagiellonia jest po prostu do bólu przeciętna. Tam każdy jest przeciętny. Nawet Taras Romanczuk, czy Martin Pospisil, którzy wcześniej dawali coś ekstra, teraz dostosowali się do poziomu całego zespołu. Michał Pazdan miał niezły początek, ale z upływem czasu zaczął popełniać coraz to poważniejsze błędy. I tak można wymieniać.
Jedyni ciekawi
Jeśli mielibyśmy wymienić piłkarzy „Jagi”, którzy wzbudzają piłkarskie emocje, to policzylibyśmy ich na palcach jednej ręki, a pozostałe dwa palce trzeba byłoby zagospodarować inaczej. Jesus Imaz to zdecydowanie najlepszy piłkarz Żółto-Czerwonych. Hiszpan, pomimo że z powodu kontuzji opuścił aż pół sezonu, to w 16 meczach strzelił 9 goli i zanotował 2 asysty. Jak na Jagiellonię, wynik wybitny.
Kolejnych dwóch ekscytujących piłkarzy nigdy by do Białegostoku nie trafiło, gdyby nie wojna w Ukrainie. Diego Carioca w barwach Dumy Podlasia rozegrał zaledwie osiem spotkań. Jednak dał się w nich poznać jako piłkarz bardzo dobry technicznie, choć jego liczby nie powalają — dwa gole i jedna asysta. Marc Gual zrobił jeszcze lepsze wrażenie. Hiszpański napastnik w 7 meczach strzelił trzy gole, a jednego bardzo ważnego, zwycięskiego w 97. minucie meczu z Zagłębiem Lubin, który dał Jadze spokój na resztę sezonu.
Dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że Jagiellonia spadłaby, gdyby nie marcowe transfery z Ukrainy. Jednak na pewno dzięki tym ruchom, przy nieobecności Imaza, ofensywa tej drużyny bardzo dużo zyskała. Sprowadzenie Carioki i Guala to pierwsze ruchy nowego dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego. I trzeba go za nie bardzo pochwalić. Duża część ligi ściągnęła do siebie piłkarzy zza wschodniej granicy, ale Jaga zyskała na tym najwięcej.
Kibiców z Białegostoku może niepokoić fakt, że w nowym sezonie w klubie może nie być całego wyżej wymienionego trio. Z klubem na pewno pożegnają się Carioca i Gual, a pozostanie Imaza stoi pod dużym znakiem zapytania.
Piotr Nowak i jego kapsle
Powrót Piotra Nowaka do Polski jako eksperta był bardziej udany niż trenera. Z Jagiellonią na 15 meczów wygrał zaledwie trzy, a jego średnia punktów na mecz jest gorsza od tej wykręcanej przez Tomasza Hajtę czy Bogdana Zająca. Pytanie brzmi: czy trener Nowak kapsle umie tylko ustawiać w studiu Kanału Sportowego, czy owe kapsle w postaci piłkarzy są zepsute i się do niczego nie nadają? Sami wcześniej stwierdziliśmy, że liczba piłkarzy Jagiellonii, którzy są nijacy, jest przytłaczająca. Dlatego niekonsekwencją byłoby zrzucanie odpowiedzialności wyłącznie na 57-letniego szkoleniowca. Jednak z drugiej strony dostał on okres przygotowawczy i w klubie przepracował całą rundę, a zmiany, jakie widać w porównaniu do Jagi Mamrota, Grzyba czy Zająca są kosmetyczne i to nie koniecznie na plus.
Niech w tej Jagiellonii się coś zmieni
Jagiellonia z każdym sezonem przeciętnieje. Jeśli kolejna kampania będzie dryfować w tym kierunku, to Duma Podlasia może zakręcić się wokół miejsc spadkowych. A nawet jeśli będzie lepiej, to jak mawia klasyk, niewiele. Po prostu nadejdzie kolejny sezon przejściowy.
Filip Krakowczyk