Stal to drużyna, która przed sezonem była jako jedna z pierwszych typowana do spadku. Mielczanie sprawili jednak wielką niespodziankę, kończ rundę jesienną na 8. miejscu. Jaka była jesień w wykonaniu drużyny Adama Majewskiego?
Z Budzińskim na Niecieczę
Kiedy w połowie lipca próbowałem przewidzieć co czeka nas w tej rundzie, daleki byłem od optymizmu. Bo i czym można się było wówczas podpierać? Końcówka minionego sezonu i świetny finisz ze zwycięstwami nad Pogonią, Lechem i remisami z Legią czy Śląskiem mógł wszakże dać powiew nadziei, że Stal przy odrobinie szczęścia potrafi walczyć jak równy z równym, jednak pomny wcześniejszych doświadczeń wolałem twardo stąpać po ziemi. Nie dowierzałem więc słowom trenera – jeszcze wówczas Gąsiora – mówiącego, że trzon drużyny wzmocniony 2-3 zawodnikami może spokojnie bić się o coś więcej niż tylko utrzymanie. Wtórował im prezes Klimek, przedstawiając jednak twarde dane – nie stać nas na szaleństwa, więc będziemy każdą złotówkę oglądać z obu stron przed jej wydaniem. Do tego stopnia, że Stal pozbyła się Forsella, Dadoka, Prokicia, sprowadzajac w ich miejsce grającego w rezerwach Cracovii Budzińskiego i trzech juniorów. Późniejsza rezygnacja trenera na dwa tygodnie przed startem ligi, zatrudnienie trenera Majewskiego, który nie miał ani dobrej prasy, ani doświadczenia w walce o utrzymanie – to wszystko po prostu nie mogło nastrajać pozytywnie kibiców Stali. Jeden punkt zdobyty w trzech meczach – wymęczony remis w debiucie z Niecieczą, po fatalnych błędach Gliwy (wstawionego do bramki, bo liczono się z odejściem Strączka), Wyjadłowski podający piłkarzom z Zabrza piłkę wprost pod nogi przed własnym polem karnym, truchtający z Piastem Jankowski, czy wreszcie błystkotliwy Sitek wystawiany z uporem maniaka na prawym wahadle, co pozbawiało go większości atutów. To był stan na 7 sierpnia…
Idealny stan
…A stan na 29 grudnia… to ten niemal idealny stan. Pisząc ten tekst, popijam piwko i szczerzę się do ekranu przedstawiającego tabelę. Zapas 11 pkt nad strefą spadkową, 28 zdobytych oczek, gdzie według wszelkich wyliczeń do utrzymania powinno ich wystarczyć 35, a 38 zapewnia byt już niemal stuprocentowo. Jak do tego doszło? Otóż prorocze okazały się słowa trenera Gąsiora, że ta drużyna ma mocny trzon i wymaga jedynie paru wzmocnień. Takim okazał się nade wszystko transfer last minute Fabiana Piaseckiego, który żegnał się ze Śląskiem przewrotką strzeloną Piastowi, a witał się ze Stalą trafieniem z zimną krwią przeciw Łęcznej. Takie właśnie strzelanie „na pewniaka” nie było czymś, do czego przywykli kibice Stali. Zeszły sezon dostarczył wielu frustracji po marnowanych sytuacjach Tomczyka, Zjawińskiego, Wróbla, Koleva czy Jankowskiego. A tu nagle przychodzi napastnik i… strzela gole. Niewiarygodne! W spotkaniu z Łęczną brylował również kolejny nowy zawodnik, Koki Hinokio, ściągnięty z Zagłębia Lubin z polecenia trenera Majewskiego, który współpracował z nim w Stomilu. Co ciekawe, obaj zawodnicy przed debiutem zdążyli zaliczyć z drużyną raptem dwa treningi. I choć ten drugi później nieco przygasł, to dał o sobie znać w ostatnich kolejkach, notując asystę z Niecieczą i bramkę z Piastem, dającą kolejny cenny punkt.
Zawodnicy… grają w piłkę
Po pierwszych kilku kolejkach przyszło przełamanie – i to z kim – z Wisłą, z którą zaliczyliśmy w poprzednim sezonie wstydliwe 0:6. Tym razem, mimo tego, że daliśmy się momentami zepchnąć do defensywy, zabójczo kontrowaliśmy, wykazując się przy tym nie lada skutecznością. Dość powiedzieć, że jedyny celny strzał Mateusza Maka wpadł do siatki i przełamał się nawet Aleksandar Kolev, fantastycznie uderzając w lewe okienko bramki Kieszka. Stal w następnych spotkaniach potrafiła chować się za podwójną gardą i wytrzymywać napór rywala – jak miało to miejsce z rozpędzonym Lechem, który wykreował 20 sytuacji, lecz żadnej nie zamienił na bramkę. Stal jednak potrafiła też rozgrywać piłkę od tyłu, od Strączka, przez obrońców, po linię napadu. I choć kiwki naszego golkipera momentami przyprawiały kibiców o palpitację serca, widać było, że właśnie tak mamy grać. Druga połowa meczu z Legią była popisem spokoju i wyrachowania. Obrazem tego, że luz w tabeli przedkłada się na luz boiskowy.
W tej rundzie Stal się zahartowała – widać to było na przykładzie serii fatalnych drugich połów, choćby prowadzenia 3:1 z Cracovią i zremisowania ostatecznie 3:3, czy prowadzenia 0:1 na wyjeździe z Pogonią, by następnie dać sobie strzelić 4 gole i wysoko przegrać, kończąc zaś na 0:3 z Rakowem, choć do przerwy Stal toczyła wyrównany pojedynek. Po nich nadeszła seria pościgów – od 1:2 do 4:2 z Zagłębiem Lubin, od 1:0 do 1:3 z Legią przy Łazienkowskiej, na szaleńczym remisie 3:3 z Lechią kończąc, mimo, że przegrywaliśmy 1:3. Ta drużyna po prostu grała w piłkę i zbierała tego owoce. Szczęście nie było już głównym czynnikiem, lecz jedynie spajającym, towarzyszącym efektowej i konsekwentnej grze. Szyderstwa na łamach prasy szybko zamieniły się w pochwały, czego najlepszym wyrazem może być… szelmowski uśmiech Pawła Paczula, zapowiadającego, że gdy Stal się utrzyma, wystąpi w stroju Borata… a 4 miesiące później wystawiającego w „11” rundy jesiennej dwóch graczy Stali, co włodarze z Solskiego nagrodzili skrzynką klubowego piwa pod choinkę dla miłośnika kwiecistych koszul.
Wyścig z czasem
Świetna gra na boisku nie współgrała jednak z sytuacją finansową klubu. Wbrew utartemu powiedzonku: „nie ma sianka – nie ma granka”- granko było, mimo iż sianka brakowało. Prezes Klimek bezowocnie szukał wsparcia w mieleckim ratuszu, zapowiadając, iż bez wsparcia finansowego klub jest poważnie zagrożony niedograniem sezonu do końca. Przy tym wspomnieć należy, iż nie była to postawa roszczeniowa, wyrażająca się często w popularnym trzyliterowym słowie „dej”, lecz prośba pożyczki dla Stali, rozłożonej na 2-3 lata, zabezpieczonej transzami z praw telewizyjnych. Miastu to jednak nie wystarczało i zwlekano z udzieleniem pomocy. Gdy ponure widmo finansowej zapaści poważnie zawisło nad Mielcem, pojawiła się idea zbiórki kibiców z hasłem #DlaStali: https://zrzutka.pl/dlastali, która w szybkim tempie osiągnęła 100 tys. złotych. Kibice licytowali klubowe pamiątki, stare bilety choćby z meczów z Realem Madryt czy HSV Hamburg, programy meczowe, szaliki i inne fanty. Zbiórka zapoczątkowała przełom w rozmowach z lokalnym biznesem, którego przedstawiciele już wcześniej wspierali finansowo Stal, lecz widząc zaangażowanie biało-niebieskiej społeczności, udzielili dalszych pożyczek i wykupili niemal 20 % akcji klubu. Wszystko to dało kwotę ponad 5 mln złotych, która zasypała dziurę budżetową na tegoroczny sezon, dała niezbędny oddech i jeszcze mocniejszy bodziec do pracy. Tym samym za sukcesem na boisku poszedł sukces organizacyjny.
Panowie, o co my gramy?
Na jednym z kibicowskich dyskusji podsumowujących rundę stwierdzono: „utrzymanie już raczej mamy, to o co my gramy wiosną”? Odpowiedź była banalnie prosta: o kasę! Wszyscy są świadomi, że nie mając zdolnej młodzieży trudno punktować w PJS, zaś grając drugi sezon w Ekstraklasie nie zdobędziemy również milionów z tzw. rankingu historycznego. Koniecznością jest więc osiągnięcie jak najwyższego miejsca, co dałoby włodarzom większe pole manewru latem, przy negocjowaniu wygasających kontraktów, jak również przy rozmowach z nowymi zawodnikami. Pytanie kim te wysokie miejsca Stal zaatakuje?
Na moment pisania tego tekstu niepewna jest przyszłość kilku podstawowych zawodników, szczególnie Fabiana Piaseckiego, którego pozostanie w Stali uzależnione jest od tego, czy Erik Exposito zostanie sprzedany przez Śląsk. Wówczas prawdopodobnie klub z Wrocławia skróci wypożyczenie Piaseckiego. W grę wchodzi również transfer definitywny Rafała Strączka, który jednak jest mniej prawdopodobny niż dogranie przez niego sezonu w Stali. Zainteresowanie wzbudzają również inni zawodnicy… którym z dniem 30.06.2022r. wygasają kontrakty w Stali. Jest również grono zawodników z wysokimi kontraktami, którzy nie grają wcale albo grają słabo, a klub chciałby zwolnić ich pensje na rzecz nowych nabytków, względnie nagrodzić wyższymi kontraktami kilku wyróżniających się zawodników. Kibice domagają się wykupienia Maksymiliana Sitka, który po przestawieniu go na pozycję ofensywnego pomocnika w dziesięciu meczach zdobył trzy bramki i zanotował tyleż asyst, trafiając po drodze do kadry U-21 i debiutując w niej w spotkaniu z Łotwą. Stal ma opcję pierwokupu i coraz głośniej słyszy się, że zdecydowana jest z niej skorzystać, podpisując z zawodnikiem kontrakt, dzięki któremu w przyszłości mogłaby jeszcze zarobić.
Zanim jednak do tego dojdzie, Stal czeka jeszcze trudna wiosna – bo beniaminek z Łęcznej i Warta zaczynają łapać oddech, a i Nieciecza czy tym bardziej Legia wiecznie przegrywać nie będą. Priorytetem jest więc zatrzymanie Piaseckiego czy znalezienie godnego następcy, który zapewni gole i punkty. Stal nie może pewności siebie zamienić w nonszalancję, bo przy odejściu kilku zawodników czy paru nietrafionych transferach, gorszej formie czy braku szczęścia może pojawić się niepotrzebna nerwówka, która nie będzie sprzyjać efektownej dla oka i przynoszącej punkty grze.
Póki co jednak, można cieszyć się miejscem w tabeli i klimatem wokół Stali, zwyżką formy niemal każdego z zawodników – choćby pomstowanego Matrasa, który wyrasta na opokę defensywy, skutecznego Maka- świetnie współpracującego z Sitkiem i Fabianem, biorącego odpowiedzialność za drużynę Tomasiewicza… i nadającego twarz całemu przedsięwzięciu- Adama Majewskiego, co do którego wielu kibiców, w tym ja pomyliło się nader wyraźnie. Obym mylił się równie często i oby ten piękny sen trwał jak najdłużej!