Po zakończeniu rundy jesiennej PKO BP Ekstraklasy, Lech Poznań zajmuje w tabeli 3. miejsce. Patrząc na przedsezonowe oczekiwania zarówno kibiców, jak i sztabu szkoleniowego, wynik ten można uznać za spore rozczarowanie. Drużyna ze stolicy Wielkopolski kilkukrotnie doznała kompromitujących porażek, a także odpadła z Ligi Konferencji już na poziomie eliminacji. Po ostatnim spotkaniu rundy z posadą szkoleniowca Lecha pożegnał się John van den Brom, a na jego miejsce zatrudniony został dawny trener „Kolejorza” – Mariusz Rumak.
Zdumiewające okno transferowe i szybka weryfikacja
Mamy najdroższą kadrę w historii klubu – mówił przed rozpoczęciem sezonu Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Lecha Poznań. Zdecydowanie największym transferowym hitem okazało się sprowadzenie irańskiej gwiazdy – Ali Gholizadeha za blisko 2 mln euro z belgijskiego Charleroi. Skrzydłowy jednak nie trafiłby do Poznania, gdyby nie kontuzja kolana, której nabawił się w marcu podczas wypożyczenia do tureckiej Kasimpasy. Według pierwszych doniesień Ali do gry miał wrócić jeszcze we wrześniu, jednak ostatecznie w „Kolejorzu” zadebiutował dopiero w ostatni dzień października, przeciwko Zawiszy Bydgoszcz w meczu Pucharu Polski. Irańczyk do końca rundy rozegrał jedynie cztery spotkania i swoje prawdziwe możliwości będzie miał szanse pokazać w rundzie wiosennej.
Już oficjalnie – Ali Gholizadeh dołącza do Kolejorza! 🚂 #Ali2026 pic.twitter.com/JAbTcfr7bc
— Lech Poznań (@LechPoznan) July 11, 2023
Kolejnym głośnym nazwiskiem sprowadzonym na Bułgarską okazał się bośniacki skrzydłowy Dino Hotić, który swoje największe sukcesy odnosił na Słowenii, z tamtejszym Mariborem. Przed dołączeniem do Lecha, Hotić nie był jednak w rytmie meczowym i trenował sam. Sił wystarczyło mu jedynie na początek rozgrywek, a regularne treningi i mecze szybko zweryfikowały jego zdolność do gry na wysokim poziomie. Ostatecznie Bośniak do tej pory ma na swoim koncie tylko dwie ligowe asysty.
Ostatnie ,,głośne” nazwiska pozyskane przez „Dumę Wielkopolski to Słoweniec Miha Blažič i Szwed Elias Andersson. O ile Blažič grał regularnie w pierwszym składzie (aż do powrotu z zawieszenia Bartosza Salamona), o tyle znacznie więcej mówiło się o Anderssonie, głównie ze względu na jego tragiczną formę. Sprowadzony z Djurgårdens obrońca regularnie przegrywał pojedynki w defensywie, nie dając z przodu praktycznie nic. Andersson równie często jak nieudanie wrzucał, znajdował się w najgorszych jedenastkach sezonu, tworzonych zarówno przez ekspertów, jak i kibiców.
Europejska tragedia
Po dotarciu w zeszłym sezonie do pamiętnego ćwierćfinału LKE, apetyty na ten rok w Poznaniu były bardzo duże. Lecha czekała niezbyt wymagająca faza eliminacyjna, która jak wielu zakładało, miała być formalnością. Po bezproblemowym przejściu II rundy, przyszedł czas na dwumecz ze słowackim Spartakiem Trnava. Pierwsze spotkanie rozegrano na Stadionie Miejskim przy ulicy Bułgarskiej i od samego początku toczyło się ono pod dyktando gospodarzy. Piłkarze Lecha pomimo ogromnej przewagi i wielu sytuacji bramkowych, prowadzili tylko 2:0, a w końcowych minutach, po zamieszaniu w polu karnym, stracili gola.
Rewanżowe spotkanie w Trnavie niestety przypomniało poznaniakom ,,demony przeszłości”. W drużynie van den Broma nie funkcjonowało nic, a piłkarze pomimo początku sezonu, wyglądali na przemęczonych i zupełnie bez formy. Porażka 1:3 oznaczała koniec marzeń o Europie, która dla holenderskiego trenera była jednym z głównych celów. Przed Lechem pozostała walka w lidze i od tej pory nie było już miejsca na błędy.
Ligowe wahania formy
Lech Poznań walczył tylko na dwóch frontach, w odróżnieniu od najgroźniejszych rywali – Legii i Rakowa. Wydawać by się mogło, że taki stan rzeczy stawia ich w roli faworyta w wyścigu o Mistrzostwo Polski. Jednak ich forma w Ekstraklasie pozostawiała wiele do życzenia. Po klęsce w dwumeczu ze Spartakiem, przyszła ligowa porażka ze Śląskiem (3:1) oraz nieoczekiwany remis u siebie z Górnikiem Zabrze (1:1). Wyniki te spowodowały, że coraz większa liczba kibiców zaczęła głośno wątpić w dalszy sens prowadzenia „Kolejorza” przez Johna van den Broma. Holendra obroniła seria trzech zwycięstw z rzędu, zakończona zdecydowanie najlepszym meczem w rundzie przeciwko mistrzowi Polski, Rakowowi Częstochowa, w którym lechici zwyciężyli aż 4:1.
Zaledwie trzy dni po najlepszym spotkaniu w sezonie, przyszedł czas na mecz najgorszy – z Pogonią Szczecin, zakończony kompromitującym 0:5, które było najwyższą porażką Lecha od 23 lat. Chyba do tej pory nikt nie wie, jak w tak krótkim czasie drużyna mogła pokazać dwa zupełnie odmienne oblicza. Porażka w Szczecinie uwydatniła wszystkie słabe punkty „Kolejorza”, który bez dobrej formy swoich najlepszych zawodników nie był w stanie w żaden sposób zagrozić swoim rywalom.
Końcówka sezonu upłynęła drużynie z Poznania pod znakiem wygranych z beniaminkami i sensacyjnym traceniem punktów w sytuacjach, kiedy zwycięstwo było wręcz obowiązkiem. Jako pierwszy od razu na myśl przychodzi remis z Jagiellonią Białystok (3:3), pomimo prowadzenia do 54. minuty 3:0. Podobne wydarzenie miało miejsce w ostatniej kolejce rundy, w spotkaniu z Radomiakiem zremisowanym 2:2. „Kolejorz” prowadził (tym razem 2:0) i również w doliczonym czasie gry to prowadzenie stracił.
Velde i długo, długo nikt
Chyba nie można mieć żadnych wątpliwości, że najlepszym piłkarzem Lecha w rundzie jesiennej był Kristoffer Velde. Norweg zdobył w lidze siedem bramek i zanotował cztery asysty, bardzo często indywidualnie decydując o wyniku spotkania. Ewentualne odejście zawodnika było tematem spekulacji jeszcze przed sezonem, nic więc dziwnego, że i teraz takie plotki powróciły. Tym razem zainteresowanie Norwegiem wykazało OGC Nice, czyli druga siła w lidze francuskiej, a informację tę podał sam Fabrizio Romano. Lech Poznań jednak nie zamierza zmienić swojego zdania i nigdzie swojego najlepszego piłkarza oddawać nie chce – przynajmniej do kolejnego okna transferowego.
Drugim najlepszym strzelcem „Kolejorza” w bieżącym sezonie jest kapitan Mikael Ishak. Jego dorobek sześciu bramek wygląda dość skromnie, jednak trzeba pamiętać, że Szwed wrócił na boiska po przebyciu boreliozy, co poniekąd tłumaczy kilka jego słabszych występów. Teraz przed napastnikiem Lecha pełny okres przygotowawczy, już w pełni zdrowia; jeśli wszystko przebiegnie jak należy, to właśnie jego dyspozycja strzelecka może mieć kluczowe znaczenie w walce o Mistrzostwo Polski.
Największą piętą achillesową drużyny z Poznania w rundzie jesiennej była zdecydowanie gra w obronie. Poza wspomnianym już Anderssonem, częste błędy popełniali także Antonio Milić i Filip Bednarek, zastąpiony po kilku meczach Bartoszem Mrozkiem. Jednym z niewielu plusów na zakończenie rundy dla Lecha był z pewnością powrót do gry Bartosza Salamona, który od razu wskoczył do pierwszego składu kosztem Blažiča. Jeśli szukać na wiosnę kogoś, kto poprawi grę całej defensywy i wprowadzi tam większy spokój, to właśnie Salamon wydaje się na to miejsce idealnym kandydatem.
Koniec van den Broma, początek Rumaka
Odejście Holendra z Lecha Poznań było przesądzone, niezależnie od wyniku meczu z Radomiakiem. John van den Brom do końca był przekonany, że będzie prowadzić drużynę w okresie przygotowawczym przed rundą wiosenną, a na pytania dziennikarzy o swoją przyszłość odpowiadał – delikatnie mówiąc – dość nieprzyjemnie.
Podsumowując cały okres pracy Broma nie można pominąć rzecz jasna historycznej przygody w Europie, dzięki której już na zawsze zapisał się w historii klubu. Patrząc jednak na ten sezon trzeba zauważyć błędy popełnione już w przedsezonowych przygotowaniach, które lechici względem ligowych rywali rozpoczęli rekordowo późno. Brom od wielu spotkań nie miał żadnego pomysłu na mecz, a jego taktyka była rozczytywana przez coraz większą ilość zespołów. Po porażce w Trnavie nie zostały wyciągnięte odpowiednie wnioski i decyzja o przyszłości Holendra mogła być tylko jedna.
Przed Mariuszem Rumakiem z pewnością sporo pracy do wykonania, jednak pozycja wyjściowa nie jest wcale taka zła. „Kolejorz” do liderującego Śląska traci 8 pkt i trzeba przyznać, że jest to nie najgorszy wynik w porównaniu do wpadek, jakie na przestrzeni ostatnich miesięcy przytrafiały się poznaniakom. Lech cały czas jest również w grze o Puchar Polski, a w ćwierćfinale rozgrywek zmierzy się z Pogonią Szczecin, więc będzie to z pewnością świetna okazja do rewanżu. Wymagający początek rundy wiosennej powinien pokazać, na co realnie stać „Dumę Wielkopolski”. Czy Mariusz Rumak będzie trenerem, który wykorzysta w pełni potencjał kadrowy Lecha Poznań? Jedno jest pewne – miejsca na błędy już nie ma.
Patryk Szymański