Polish super star, czyli Pan Piłkarz Robert Lewandowski.

Real Betis - FC Barcelona, cieszynka Roberta Lewandowskiego po zdobytej bramce

Superstar – to tytuł piosenki Pitbulla i Becky G., zapowiadającej setną edycję Copa America, jaka odbyła się na boiskach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej w 2016 roku. Z całą pewnością naszym piłkarskim superstar jest Robert Lewandowski. Człowiek, który pomimo wielu przeciwności losu, zawsze dążył do celu. I ten cel osiągał. I nadal osiąga, a ma już na karku 36 lat.

            Na szerokie wody wypłynął w Zniczu Pruszków, po tym jak odrzuciła go Legia Warszawa. W drużynie z miasta słynącego z tego, że było siedzibą jednej z największych grup przestępczych w kraju, w 32 spotkaniach zdobył 21 bramek (za portalem transfermarkt). Tam wypatrzył go świętej pamięci trener Franciszek Smuda i zadecydował o transferze popularnego „Lewego” do Lecha Poznań. To w Poznaniu Lewandowski zdobył swoje pierwsze trofea – mistrzostwo Polski jak i Puchar Polski oraz Superpuchar Polski. To również w Lechu zadebiutował w europejskich rozgrywkach i strzelił swoją pierwszą bramkę przeciwko Chazarowi Lenkoran.

            Z Poznania trafił do Borusii Dortmund po zakończeniu sezonu 2009/2010. Wówczas padły na antenie Polsatu Sport podczas programu Cafe Futbol, chyba najsłynniejsze słowa o Robercie Lewandowskim wypowiedziane przez Romana Kołtonia, w odpowiedzi do prowadzącego program Mateusza Borka: Znaczy to jest brylant, to jest super talent nie, my też chcielibyśmy żeby Lewandowski był takim super talentem. Kagawa takim super talentem jest, Lewandowski po prostu nie. Ja bym powiedział tak, no też my dziennikarze, kibice, robimy to świadomie, że chcemy mieć gwiazdy, mamy potrzebę gwiazd. Natomiast to życie czasami trochę weryfikuje. Ja myślę, że ono nie zweryfikuje na tyle Lewandowskiego. Ten cytat z 2010 roku stał się viralem i jest wypominany Romanowi Kołtoniowi, za każdym razem, kiedy jest mowa o sukcesie jaki odniósł ten piłkarz. Zwłaszcza, że Kołtoń dodał później – ja znam Lewandowskiego.

            Można, a nawet trzeba w tym miejscu zwrócić uwagę, w jakim miejscu kariery jest Shinji Kagawa. Otóż Japończyk, który swego czasu był piłkarzem Manchesteru United, pomimo talentu, super talentu, jaki widział w nim redaktor Kołtoń, nie zrobił oszałamiającej kariery. Obecnie jest zawodnikiem Cerezo Osaka – zespole występującym w J1 League, najwyższej klasie rozgrywkowej w Japonii.

            A Robert Lewandowski? Niedoceniany przez wielu, w tym byłych piłkarzy reprezentacji Polski, jak też kibiców, pracował w ciszy na swój sukces. W pełni świadomości detali, które decydują o tym, czy jesteś w czołówce czy też nie.

            Z Borussią Dortmund zdobył dwukrotnie mistrzostwo Niemiec, oraz Puchar Niemiec i Superpuchar Niemiec. Z Bayernem Monachium dołożył kolejne osiem mistrzostw Niemiec, a nadto trzykrotny triumf w Pucharze Niemiec oraz pięciokrotny w Superpucharze Niemiec. W Hiszpanii wygrał już La Liga z Barceloną w pierwszym sezonie i został najlepszym strzelcem kampanii 2022/2023. Rzecz jasna był też triumf w Lidze Mistrzów w 2020 r. Lewandowski ma jeszcze wiele innych osiągnięć.

W tym to, z meczu z Wolfsburgiem z 22 września 2015 r., kiedy to w ciągu dziewięciu minut odwrócił losy spotkania wchodząc z ławki i zdobywając pięć bramek – wszystkie jakie zdołał zgromadzić Bayern w tej rywalizacji. Ówczesny trener „Die Rote” Pep Guardiola łapał się za głowę, co wyczynia Polak na boisku. Po latach zapytany o polskiego napastnika odpowiedział: Nigdy nie widziałem czegoś takiego, pięć goli w dziewięć minut. Wyglądało na to, że jest to wręcz niemożliwe. Praca z Lewandowskim była niewiarygodną przyjemnością, jest niesamowitym profesjonalistą i czołowym napastnikiem na świecie. Kiedy dostaje podania w pole karne, jest nie do zatrzymania. Miejmy nadzieję, że rozegra dobry sezon. Było to po rozgranym towarzyskim meczu FC Barcelony z Manchesterem City w Orlando w Stanach Zjednoczonych, przed obecnym sezonem.

Nie sposób również zapomnieć o zdobyciu 41 bramek w jednym sezonie Bundesligi. Stało się tak w kampanii 2020/2021. Tym samym Polak stał się rekordzistą niemieckiej najwyższej klasy rozgrywkowej pod względem zdobytych bramek w jednym roku, w którym toczą się piłkarskie zawody o mistrzostwo kraju na zachód od Odry. Tron opuścił sam, nieżyjący już, Gerd Müller.

Robert Lewandowski jest również najlepszym strzelcem reprezentacji Polski, dla której w 156 występach strzelił 84 gole.

            A czego dokonał Polak w obecnym sezonie 2024/2025? Mając 36 lat za sobą, ponownie rozkwita. Nie dość, że z 16 bramkami przewodzi klasyfikacji Trofeo Pichichi, to jego Barcelona walczy o końcowy triumf w hiszpańskiej La Lidze. Jednak największego wyczynu Polak dokonał we wtorkowy wieczór 26 listopada 2024 r., kiedy to Barcelona w 5 odsłonie tegorocznej Ligi Mistrzów podejmowała na własnym obiekcie francuski Stade Brestois. „Blau Grana” wygrała to spotkanie 3:0, a Lewandowski zdobył swoją 100. i 101. bramkę w tych najbardziej elitarnych klubowych rozgrywkach w Europie. Tym samym zapisał się na kartach historii futbolu, bowiem jest trzecim po Cristiano Ronaldo i Leo Messim piłkarzem, który na swoim koncie w Lidze Mistrzów może zapisać minimum sto goli. Wyczyn niebotyczny i w mojej opinii bardzo trudno będzie innemu polskiemu graczowi wyrównać to osiągnięcie. Dość powiedzieć, że drugim najskuteczniejszym polskim strzelcem w historii Ligi Mistrzów jest Arkadiusz Milik, który dotychczas zdobył… 10 bramek. Przepaść.

Nie trzeba również dodawać, że aktualnie nie ma lepszego strzelca w tej edycji Ligi Mistrzów niż Robert Lewandowski. Przewodzi on klasyfikacji zdobywców goli z dorobkiem siedmiu trafień do siatki rywali.

            Polak jest na najlepszej drodze, żeby w tym sezonie zgarnąć wszystko – to znaczy mistrzostwo Hiszpanii, Trofeo Pichichi, być może Ligę Mistrzów jak i koronę króla strzelców tych rozgrywek. Być może pozwoli mu to zdobyć upragnioną Złotą Piłkę.

            Jednak w tej beczce miodu, musi być też łyżka dziegciu. Barcelona w ostatnim czasie złapała zadyszkę. Przed meczem ze Stade Brestois tylko zremisowała w lidze z Celtą Vigo 2:2, przegrała sensacyjnie z UD Las Palmas 1:2, następnie zremisowała z Betisem Sevillą 2:2 oraz doznała kolejnych porażek z Leganes i Atletico Madryt – z ekipą Diego Simeone przegrywając w samej końcówce. Barcelona spadła z pierwszej pozycji na trzecią i traci trzy punkty do aktualnego lidera.

            Pop przegranym meczu z Las Palmas Lewandowskiego skrytykował, jak zwykle, na portalu X Wojciech Kowalczyk konkludując, że jak się gra o 14 to też warto wystawić napastnika. Hiszpańska prasa po przegranym meczu z Atletico również wzięła Lewego na języki, krytykując marazm w jego grze.

            Niezależnie od tego, żyjemy w erze piłkarskiego gwiazdora, który podejmował rękawicę rzucaną przez Ronaldo i Messiego, często z powodzeniem. Cieszmy się z tego, albowiem czas upływa nieubłaganie i koniec kariery Roberta Lewandowskiego nadchodzi bardzo szybko. Wtedy dopiero może się okazać, że nie ma już kogo krytykować, a my z utęsknieniem będziemy wspominali sukcesy naszego rodaka.

POLECANE

tagi