Polacy za granicą #2 – popisowa gra bramkarzy, odkupienie win Bednarka i niepewna przyszłość Piątka

Jan Bednarek #35 of Southampton claps his hands and applauds the supporters ahead of the Premier League match Leeds United vs Southampton at Elland Road, Leeds, United Kingdom, 25th February 2023(Photo by James Heaton/News Images) in Leeds, United Kingdom on 2/25/2023. (Photo by James Heaton/News Images/Sipa USA)
2023.02.25 Leeds
pilka nozna liga
Leeds United - Southampton
Foto James Heaton/News Images/SIPA USA/PressFocus!!! POLAND ONLY !!!

Już za kilka dni europejski futbol wkroczy w decydującą fazę. Wraz z kolejnym miesiącem rozpocznie się prawdziwa walka wielu klubów o utrzymanie bądź mistrzostwo. Biorą w niej udział polscy reprezentanci – ostatnio świetnie spisali się golkiperzy, ale kilku naszych zawodników nadal pracuje nad ustabilizowaniem formy. Czas wrzucić wyższy bieg, bo oprócz rozgrywek ligowych wielkimi krokami zbliżają się istotne mecze eliminacyjne do Mistrzostw Europy.

Skorupski jak mur z cegieł i świetny występ Grabary

Jeżeli chodzi o bramkarzy, to w najbliższym czasie nie mamy się o co martwić. Łukasz Skorupski dał ostatnio niemały popis umiejętności między słupkami Bologni w meczu z Sampdorią. Polski bramkarz pewnie wybronił strzał z rzutu karnego Abdelhamida Sabiriego i choć Marokańczyk zdołał pokonać Skorupskiego kilka minut wcześniej (notabene z rzutu karnego), to całą uwagę skupiła wokół siebie podwójna interwencja Polaka.

Bardzo dobry mecz zagrał w lidze duńskiej Kamil Grabara. Bramkarz FC Kopenhaga po raz kolejny udowodnił, jak duży drzemie w nim potencjał i zanotował naprawdę solidny występ z Silkeborgiem. Jego zespół bez większych problemów wygrał spotkanie 3:0, ale duża w tym zasługa polskiego golkipera – Silkeborg oddał w tym spotkaniu więcej strzałów i nie rezygnował z ataków do ostatniego gwizdka sędziego. Mimo to Grabara zachował czyste konto i zgodnie z Sofascore otrzymał za swoje starania najwyższą notę (8,5/10) spośród wszystkich piłkarzy.

Jan Bednarek odpowiedział krytykom, a Robert Gumny obniżył loty

Zarówno w Polsce jak i w Anglii trwa nagonka na Jana Bednarka i prezentowaną przez niego formę. Wyrazy krytyki w stosunku do obrońcy Southampton były jak najbardziej na miejscu, bo polski defensor spisywał się ostatnio znacznie poniżej oczekiwań. Jego samobójcza bramka w meczu z Wolverhampton przelała czarę goryczy, przez co na Bednarka wylała się fala hejtu. Choć przed naszym obrońcą wciąż jest długa i kręta droga ku całkowitej odbudowie formy, tak w końcu został doceniony i znalazł się w jedenastce kolejki Premier League. Wszystko dzięki niezłemu występowi na wyjeździe przeciwko mierzącej się z problemami Chelsea, która przegrała z Southampton 0:1.

Nieco mniej szczęścia ma ostatnio Robert Gumny. Chociaż boczny obrońca regularnie rozgrywa mecze w niemieckim Augsburgu, to aktualnie złapał zadyszkę. W ostatnich starciach z Hoffenheim i Herthą Berlin spisał się co najwyżej dostatecznie, a zdecydowanie najgorzej zagrał wcześniej przeciwko Mainz. Zgarnął wówczas żółtą kartkę i po kuriozalnej sytuacji dopuścił do sytuacji strzeleckiej zawodnika rywali, po której padł gol. Według Sofascore otrzymał za swój niemrawy występ najniższą notę (5,3/10) ze wszystkich zgromadzonych na boisku piłkarzy.

Matty Cash przypomniał o sobie po gorszym okresie

Dość przeciętnie prezentował się ostatnio polski boczny obrońca. Grał w kratkę, bez polotu i w roli rezerwowego, ale najwidoczniej defensor Aston Villi w końcu się przebudził. Rozegrał pełny mecz z Arsenalem, gdzie mimo porażki udało mu się asystować przy golu Ollie Watkinsa już na samym początku spotkania. Na tym nie poprzestał, bo w wygranym 2:0 meczu z Evertonem ponownie zaliczył 90-minutowy występ – co prawda nie udało mu się ponownie odegrać kluczowej roli przy golu własnej drużyny, ale zagrał dobry mecz. Wygrywał pojedynki o piłkę, celnie podawał do swoich kolegów i był pewnym punktem zespołu na prawej flance. Zebrał wiele pozytywnych opinii od kibiców i ekspertów, wszystko wskazuje na to, że Cash ponownie zagości na dłużej w wyjściowym składzie The Lions.

Robert Lewandowski nieco przygasł, ale nadal jest potrzebny

Lider naszej kadry nie trafiał w lutym do siatki tak często, jak przyzwyczaił nas w zeszłych miesiącach. Mimo to Polak niezmiennie odgrywa bardzo ważną rolę w układance Xaviego, a bez niego losy Barcelony stałyby pod znakiem zapytania. Lewandowski odpowiada za znaczną część wszystkich trafień katalońskiego klubu, a ostatnio dorzucił kolejne w ligowym meczu z Cadiz i pucharowym spotkaniu z Manchesterem United – otworzył wynik spotkania po strzale z rzutu karnego. Napastnik ostatecznie odpadł ze swoją drużyną z Ligi Europy, pozostało mu więc w pełni skupić się na rozgrywkach ligowych, gdzie wciąż prowadzi w klasyfikacji strzelców. Barca przewodzi w tabeli LaLigi i przed marcowymi zmaganiami znajduje się na uprzywilejowanej pozycji, ale jej przewaga nad Realem Madryt mogła być wyższa. Porażka drużyny z Almerią sprawiła, że Królewscy tracą do Blaugrany tylko siedem oczek. Warto przy tym zaznaczyć, że Barcelona zagrała naprawdę słabe zawody, a morale drużyny wyraźnie opadło.

Krzysztof Piątek przebudzi się z letargu? Nadzieja umiera ostatnia

Odkąd stanowisko trenera we włoskiej Salernitanie objął były selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa, coraz więcej mówi się o przyszłości naszego napastnika w drużynie. Piątek ostatniego gola strzelił w towarzyskim meczu kadry z Chile, wówczas był to ostateczny sprawdzian naszego zespołu przed mundialem w Katarze. W klubie zaś trafił do bramki kawał czasu temu, w meczu przeciwko Cremonese na początku listopada. Na marginesie to drużyna, która z zaledwie dwunastoma punktami jest przedostatnia w tabeli Serie A. Ponownie coraz więcej pojawia się opinii, zgodnie z którymi Piątek to „one-season wonder” i najlepszym rozwiązaniem dla Polaka byłby powrót do rodzimej Ekstraklasy. Portugalski trener dał jednak do zrozumienia, że wciąż pokłada w nim nadzieje, a napastnik nie pozostał mu dłużny – wedle doniesień jest zachwycony ponowną możliwością współpracy z portugalskim szkoleniowcem. Mimo to, jeżeli nadal będzie miał tak rozregulowany celownik, to w końcu cierpliwość wobec niego się skończy, jeżeli nie trenera, to włodarzy klubu.

Mikołaj Grabowski

POLECANE

tagi