Polacy na Wyspach – podsumowanie występów rodaków w Premier League i Championship

kiwior-celeb-wolves

Podsumowanie gry Polaków w ligach zagranicznych w sezonie 2023/2024 rozpoczniemy od Anglii, gdzie na dwóch najwyższych poziomach rozgrywkowych w trakcie tego sezonu wystąpiło 10 naszych rodaków. Tradycyjnie byli to głównie bramkarze i zawodnicy o predyspozycjach raczej defensywnych. Pomimo, że goli czy asyst nie było zbyt wiele, to generalnie rozgrywki te można uznać za udane.

Premier League

Matty Cash (Aston Villa)

Dla Casha obecny sezon był fenomenalny przede wszystkim pod kątem wyników drużyny. Aston Villa po 40 latach wraca do Champions League, a reprezentant Polski na pewno otrzyma szansę debiutu w tych elitarnych rozgrywkach. Drużyna z Birmingham pod wodzą Unaia Emerego przeszła spektakularną metamorfozę. Na początku kadencji najlepszego trenera w historii Ligi Europy wydawało się, że Cash może mieć u niego problemy z regularną grą. Na szczęście Polak udowodnił, że warto na niego stawiać i w tym sezonie był pewnym punktem swojej drużyny. Może nie był tak świetny, jak dwa lata temu, gdy interesowało się nim Atletico Madryt, ale na pewno zauważalny był progres w porównaniu do ubiegłego sezonu. Dużym zawodem dla Aston Villi i samego Casha były bez wątpienia rozgrywki Ligi Konferencji Europy, zakończone kompromitującym odpadnięciem w półfinale z Olympiakosem Pireus. Anglicy wydawali się bowiem absolutnym faworytem do triumfu. W 29 meczach ligowych, w których Polak zagrał, zdobył 2 bramki i zaliczył 2 asysty. Regularnie obecny był na boisku także w meczach pucharowych.

Problemem Casha z pewnością są częste urazy, z powodu których zdarza mu się opuszczać spotkania. W rozmowie z WP Sportowe Fakty selekcjoner Michał Probierz powiedział: ,,Na dziś Matty Cash ma problemy. Lekarze klubowi Aston Villi rozmawiają ze sztabem medycznym reprezentacji. Może się okazać, że Casha nie będzie na Euro, ale to lekarze zdecydują”. Strata tak dobrego prawego defensora, który może w biało-czerwonych barwach dotychczas nie spisywał się rewelacyjnie, jednak bez wątpienia jest piłkarzem bardzo dobrym, będzie na pewno bolesna. Cash dobrze odnajduje się w różnych systemach na boisku i jest pewny w defensywie. W meczach, które czekają nas na Euro bez wątpienia byłby niezwykle przydatny.

Jakub Kiwior (Arsenal Londyn)

Kiwior jest bez wątpienia najlepszym polskim stoperem i filarem reprezentacyjnej defensywy. W Arsenalu na takie miano na razie sobie nie zapracował. W pewnym okresie (luty i marzec) przez kontuzję Zinchenki stał się podstawowym graczem Kanonierów. Co prawda nie na swojej pozycji, gdyż grał głównie na lewej obronie. Mimo to zbierał tam bardzo dobre noty. Był to czas, kiedy w przeciągu 5 spotkań zdobył bramkę i zaliczył 3 asysty. Niestety, to jedyne dokonania ofensywne Polaka w tym sezonie. Po starciu z Bayernem na Emirates, podczas którego w pierwszej połowie został pogrążony przez ofensywę Bawarczyków, a na drugą już nie wyszedł, miejsce w jedenastce utracił na stałe. W Premier League rozegrał w tym sezonie 20 spotkań, w Champions League 7. Wiele z nich to jednak wejścia na ostatnie minuty. Tak więc obiecująca ilość rozegranych spotkań nieco zakłamuje rzeczywistość w kontekście tego, ile znaczy w swoim klubie. Mimo dopiero półtora roku gry w Anglii Kiwior ma już na koncie dwa tytuły wicemistrzowskie. Może nie był najważniejszym graczem swojego klubu, ale gdy już dostawał szanse, zazwyczaj spisywał się poprawnie.

O trwałe wywalczenie miejsca w podstawowym składzie będzie Kiwiorowi bardzo trudno, nawet przy dobrej grze, dlatego nie można wykluczać letniego transferu. Cały czas zainteresowanie nim wykazują między innymi SSC Napoli, AC Milan czy kluby z Anglii. W Arsenalu duet stoperów stanowią fenomenalni Gabriel Magalhaes i William Saliba. Do zdrowia powinien powrócić wielomilionowy wydatek Londyńczyków Jurrien Timber. Największe szanse na grę powinien mieć na lewej obronie, jednak i tam coraz częściej wystawiany jest Japończyk Tomiyasu. W reprezentacji podczas Euro powinien być mimo wszystko jednym z kluczowych zawodników. To właśnie w 24-latku należy upatrywać lidera formacji defensywnej, która w meczach z Austrią, Francją i Holandią powinna być tą najważniejszą.

Jakub Moder (Brighton & Hove Albion)

W przypadku Modera sezon zaczął się tak naprawdę dopiero w drugiej połowie listopada. Wtedy w meczu 13 kolejki z Nottingham Forest pojawił się na boisku pierwszy raz od ponad półtora roku. Kontuzja więzadeł zdecydowanie zahamowała rozwój jednego z najzdolniejszych polskich pomocników, który ten sezon poświęcić miał na ponowne wdrożenie się do gry na wysokim poziomie. No i udało mu się to całkiem dobrze. Co prawda na pierwszy występ w podstawowej jedenastce Moder musiał poczekać aż do 28 kolejki (wcześniej pojawiał się jedynie z ławki). Swój chyba najlepszy mecz zaliczył tydzień później przeciwko FC Liverpoolowi. Oczywiście zdarzały się też gorsze momenty, jak starcie z Manchesterem City przegrane 0:4, po którym został wręcz wyśmiany za nieudolne próby krycia Kevina De Bruyne. Po tym spotkaniu jego notowania w drużynie spadły i w kolejnych meczach albo siedział na ławce albo podnosił się z niej jedynie na końcówki. Do jedenastki powrócił w ostatniej kolejce na mecz z Manchesterem United. Łącznie rozegrał w tym sezonie 16 spotkań w Premier League, niestety nadal pozostaje bez gola w tych rozgrywkach.

W Brighton po nieudanym sezonie prawdopodobnie dojdzie do rewolucji. Z klubem może pożegnać się główny architekt ostatnich sukcesów Roberto De Zerbi, którym zainteresowany jest Bayern Monachium. Jak zwykle z klubu mogą odejść kolejni zdolni zawodnicy. Moder latem będzie miał szansę na umocnienie swojej pozycji w zespole. Trzeba pamiętać, że Polak ma już 25 lat, a od jego powrotu do zdrowia minęło ponad pół roku. Okres ochronny niebawem dobiegnie końca. Bardzo ciekawe, jaki pomysł będzie miał na niego Michał Probierz, który w marcu nie skorzystał z jego usług w kluczowym meczu barażowym, pomimo że Moderowi nic nie dolegało. Reprezentacja nie może pozwolić sobie na zmarnotrawienie potencjału takiego piłkarza.

Łukasz Fabiański (West Ham United)

Tego sezonu Fabiański z pewnością nie będzie mógł zaliczyć do w pełni udanych. Po raz pierwszy od odejścia z Arsenalu w 2014 roku nie był on pierwszym bramkarzem swojego zespołu. W końcu stało się to, co Młoty planowały w zasadzie od dwóch sezonów, aby numerem 1 w ich bramce był Alphonse Areola. W poprzednich sezonach Polak dzielnie bronił swojego miejsca w składzie, teraz jednak w końcu musiał ustąpić. Gdy dostawał szanse, grał naprawdę dobrze. Rewelacyjnie spisał się szczególnie w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Europy, podczas którego wyczyniał cuda w starciu z Bayerem Leverkusen. ,,Zespół Xabiego Alonso dominował przez całe spotkanie i w pełni zasłużył na zwycięstwo 2:0. Gdyby nie Fabiański, wygraliby czterema lub pięcioma golami przewagi’’ to tylko przykładowy komentarz jaki mogliśmy przeczytać w angielskich serwisach.

To właśnie w europejskich pucharach były gracz Legii otrzymywał regularnie szanse. Łącznie rozegrał w nich 9 spotkań. Bronił także w rozgrywkach Carabao Cup i FA Cup, jednak bez większych sukcesów. W Premier League na boisku zameldował się dziesięciokrotnie, kiedy akurat niedysponowany był wspomniany wcześniej Areola. Póki co Fabiański na spokojnie podchodzi do swojej przyszłości. Nie wyklucza bowiem ani pozostania w Londynie ani opuszczenia Wysp Brytyjskich (choć jak sam mówi ze względów rodzinnych w Anglii chciałby pozostać). Na pewno jednak liczy na większą liczbę występów, bo choć zbliża się już do 40 urodzin, kariery kończyć nie chce. Poziom, który prezentuje z pewnością pozwala mu na rywalizację nawet w najlepszej lidze świata. Chociaż w reprezentacji już go nie zobaczymy, podczas tegorocznego Euro usłyszeć będziemy mogli go w TVP Sport, do którego ekipy eksperckiej dołączy na czas czerwcowo-lipcowego turnieju.

Championship

Jan Bednarek (Southampton FC)

Tego, czy obecny sezon w wykonaniu defensora Świętych będzie w pełni udany dowiemy się tak naprawdę dopiero za tydzień. Southampton zmierzy się wówczas na Wembley z Leeds United w barażach o powrót do Premier League. Ten sezon w wykonaniu Polaka był naprawdę solidny. Łącznie rozegrał w lidze 44 spotkania zdobywając 2 bramki. W zasadzie nie grał jedynie wtedy, gdy odpoczywał. Zazwyczaj za swoje występy zbierał w angielskich mediach pozytywne recenzje, choć linia defensywna, której dowodził straciła w tym sezonie aż 63 bramki, co dla czwartego zespołu ligi jest wręcz kompromitującym osiągnięciem. Jeśli zespołowi z St. Mary Stadium uda się sztuka awansu, również w Premier League Bednarek powinien być podstawowym stoperem Southampton, dla którego rozegrał już 219 spotkań.

Gorzej Bednarek wygląda jednak niestety w reprezentacji, co trochę zaburza postrzeganie go przez polskich kibiców. Mimo dobrych występów w Anglii, kolejne słabe mecze w barwach biało-czerwonych sprawiają, że stoper zazwyczaj wymieniany jest wśród najbardziej niechcianych graczy w kadrze. Miejsce w 26 osobowej grupie wybrańców na czerwcowy turniej wydaje się być dla Bednarka zagwarantowane. Trudniej może być jednak o pierwszą jedenastkę. Po katastrofalnym 2023 roku Bednarek utracił miano nietykalnego pewniaka do miejsca w składzie. Zbawienna dla Bednarka może okazać się gra w systemie z trzema stoperami, w którym ma spore doświadczenie. Na pełne podsumowanie sezonu w przypadku akurat Bednarka musimy więc jeszcze trochę poczekać

Michał Helik (Huddersfield)

Indywidualnie być może najlepiej spisujący się Polak w Championship. Helik jako stoper w tym sezonie zdobył aż 9 goli. Co ciekawe wystarczyło to do stania się najskuteczniejszym graczem zespołu (drugi najskuteczniejszy gracz w ekipie, holenderski skrzydłowy Delano Burgzorg trafił do siatki siedmiokrotnie). W wielu meczach pełnił funkcję kapitana Huddersfield. Jeśli był zdrowy, to trenerzy właśnie od niego zaczynali ustalanie składu (łącznie 41 meczów ligowych). Gra zespołu była jednak na tyle kiepska, że utrzymać się nie udało. Już w poprzednim sezonie Huddersfield z dużym trudem osiągnęło utrzymanie, w tym na lepsze nie zmieniło się nic i ekipa Terierów opuściła szeregi Championship.

Akurat Helik o swoją przyszłość nie musi się martwić. Na pozostanie w klubie raczej szans nie ma. Polak może liczyć na pojawienie się wielu ciekawych ofert z zaplecza angielskiej elity. W kontekście reprezentacji były gracz Cracovii raczej nie jest w tym momencie brany pod uwagę. Mimo dobrej formy nigdy nie należał on do ulubieńców kolejnych selekcjonerów. Od ostatniego występu w kadrze minęło już prawie 2,5 roku i raczej nie zmieni się to w najbliższym czasie. Najkrócej podsumowując indywidualnie sezon bardzo na plus, jednak spadek Huddersfield trochę kładzie się cieniem na dokonaniach 28-latka.

Krystian Bielik (Birmingham City)

Drugi z polskich spadkowiczów i to ten, którego przed sezonem raczej mało kto w tym gronie by się spodziewał.  Zatrudnienie Wayne Rooneya, legendy Manchesteru United bardzo mocno zachwiało jednak drużyną, której nie udało się już potem uratować. Polak zagrał w 36 meczach, zarówno jako defensywny pomocnik jak i jako środkowy obrońca. Bramki ani asysty nie zaliczył, złapał aż 12 żółtych kartek. W poprzednich sezonach jego liczby ofensywne były zdecydowanie lepsze. Stracił także na stałe miejsce w reprezentacji. Dzisiaj już raczej nie wymienia się go jako kandydata do wyjazdu do Niemiec, a jeszcze niedawno to on miał być następcą Krychowiaka.

Po dwóch poważnych kontuzjach popadł jednak w przeciętność i coraz trudniej wierzyć, że uda się mu z niej wydostać. Ten sezon był w jego wykonaniu po prostu bardzo średni. Nie można nazywać go oczywiście głównym winowajcą upadku klubu. Czasami nawet był on wręcz jednym z jaśniejszych punktów drużyny. Jednak na nowoczesną szóstkę w kontekście reprezentacji w jego przypadku już raczej nie można liczyć. Z Birmingham zapewne odejdzie. Bez wątpienia niejeden klub Championship będzie bowiem zainteresowany pozyskaniem dobrego technicznie, wciąż młodego i sprawdzonego w boju zawodnika mogącego grać na kilku pozycjach. Jednak szansa na grę w Premier League coraz bardziej nieubłaganie się oddala.

Przemysław Płacheta (Swansea City)

W przypadku Płachety ten sezon jest słodko-gorzki. Z jednej strony po uwolnieniu się z Norwich i transferze do Swensea w końcu zyskał regularną grę, prezentując się naprawdę przyzwoicie. Potem jednak powróciło to, co najbardziej powstrzymuje rozwój 25-latka – kontuzje. Przez tę odniesioną na przełomie marca i kwietnia stracił ostatnie 7 meczów sezonu. Nie wiadomo też, gdzie zagra w kolejnym sezonie. Na pewno nie pozostanie w Walii, gdyż Łabędzie nie zdecydowały się na przedłużenie wygasającej w czerwcu umowy. Jeszcze niedawno dużo mówiło się o Płachecie w kontekście zainteresowania ze strony klubów 2.Bundesligi.

W tym sezonie rozegrał łącznie 26 spotkań. 16 w barwach Norwich (tam pojawiał się na boisku prawie wyłącznie z ławki rezerwowych) i 10 w barwach Swensea, gdzie do chwili urazu był podstawowym graczem. Największy regres widać w statystykach ofensywnych Polaka. Tylko jedna asysta jak na skrzydłowego grywającego także na wahadle nie powala. Przed transferem z Ekstraklasy to właśnie duża ilość goli i asyst oprócz oczywiście szybkości były najbardziej imponujące u Płachety. Pozostaje mieć nadzieję, że gdziekolwiek grać będzie w kolejnym sezonie, dopisze mu przede wszystkim zdrowie. Wtedy można myśleć o nim nawet w kontekście reprezentacji. Kolejne urazy mogą spowodować jednak, że powrót do polskiej ligi nastąpi znacznie szybciej niż by sobie tego życzył.

Bartosz Białkowski (Millwall)

Po 5,5 roku gry w Millwall i ponad 18 na wyspach z tamtejszą piłką prawdopodobnie pożegna się Bartosz Białkowski (z londyńczykami na pewno, nie wiadomo na razie, gdzie zagra w kolejnym sezonie). Jeszcze do niedawna wychowanek Olimpii Elbląg był kluczowym graczem ekipy z The Den. Z czasem jednak jego rola uległa marginalizacji, a w obecnych rozgrywkach głównie przesiadywał on na ławce. Zdecydowanie przegrał bowiem rywalizację z dużo młodszym Czarnogórcem Matiją Sarkiciem. W tym sezonie zagrał zaledwie w 14 meczach ligowych, tracąc 21 goli i zachowując 4 czyste konta.

Białkowski marzenia o grze w Premier League już raczej nie spełni. Jednak z 350 meczami w Championship i 91 w League One jest bez wątpienia jednym z najbardziej zasłużonych polskich piłkarzy na Wyspach w ostatnich latach. Także w wielu angielskich klubach, takich jak Millwall, Southampton czy Ipswich Town zostanie na długo zapamiętany i doceniony zapewne nawet bardziej niż w Polsce.

Jakub Stolarczyk (Leicester City)

Paradoksalnie zawodnik, który rozegrał na zapleczu zdecydowanie najmniej minut może uznać ten sezon za najbardziej udany. 24-letni bramkarz jako jedyny Polak (na razie) wywalczył awans do Premier League. Dość niespodziewanie stał się drugim golkiperem Leicester (zmiennikiem Duńczyka Madsa Hermansena) i niewiele zapowiada, aby podobnej roli miał nie pełnić w elicie. W Championship zagrał jedynie dwukrotnie (w 2 i 45 kolejce, w obu przypadkach zachowując czyste konto). Zdecydowanie bardziej zasłużył się występami w pucharach. Zarówno w Carabao Cup jak i w FA Cup grał regularnie, a po meczu z Chelsea usłyszała o nim chyba cała piłkarska Anglia.

Łącznie w pucharach zagrał siedmiokrotnie, zachowując 4 czyste konta i zbierając jedynie pozytywne recenzje. Jak na gracza wręcz anonimowego w Polsce, po którym nie spodziewano się zbyt wiele (raczej odejścia do ligi szkockiej czy League One) Stolarczyk spisał się naprawdę dobrze, a obecny sezon był prawdopodobnie najlepszym z jego dotychczasowych.

Dominik Proniewicz

POLECANE

tagi