Pedro Rebocho to portugalski lewy obrońca, który wraz z dniem 23 sierpnia, czyli dokładnie trzy dni temu, oficjalnie dołączył do drużyny Lecha Poznań. Zadaniem 26-latka będzie konkurencja o miejsce w podstawowym składzie z Barrym Douglasem, a sam trener „Kolejorza”, Maciej Skorża, twierdzi, że wcale nie jest on sprowadzany na ławkę, mimo sympatii szkoleniowca do Szkota. To pokazuje, że poznaniacy do tego wzmocnienia podchodzą poważnie, w przeciwieństwie do chociażby Artura Sobiecha, który czysto teoretycznie został sprowadzony także do rywalizacji z Mikaelem Ishakiem, a w praktyce – nie powącha zbyt wielu minut na boiskach Ekstraklasy w tym sezonie, chyba że Szweda wykluczy z gry jakaś poważniejsza kontuzja. Mimo takich obiecujących prognostyków względem Rebocho, my uważamy, że absolutnie nie będzie on w stanie odebrać podstawowego placu Douglasowi.
Bogate CV i udany miniony sezon
Coś, co bardzo mocno rzuca się w oczy w przypadku Pedro Rebocho to bardzo bogate CV oraz świetny poprzedni sezon. Co prawda, po pierwszym półroczu w Guingamp został wypożyczony do Pacos Ferreira, co może świadczyć o tym, że Francuzi nie byli w pełni zadowoleni z tego, co on im serwował (co wcale nas nie dziwi po prześwietleniu jego gry w barwach tego klubu), ale na swoim rodzimych boiskach faktycznie wypadał świetnie. Atutem może być także znajomość z Joao Amaralem, z którym wspólnie występował w Ferreirze.
W kwestii CV, co tu dużo mówić – Pedro Rebocho to wychowanek Benfici Lizbona. Podobnie jednak, jak Jhon Murillo, czyli pierwszy prześwietlany zawodnik w cyklu „Pod lupą”, niedoszły transfer Lecha, o którym możecie przeczytać TUTAJ, większej kariery nie zrobił w pierwszym zespole tego klubu.
Trafił do Moreirense, gdzie po dobrym okresie, wypatrzyło go wówczas po raz pierwszy Guingamp. Tam zrobił furorę, asystując aż przy ośmiu bramkach na poziomie Ligue 1, co doskonale świadczy o jego ówczesnym momencie w karierze.
Wtedy na transfer jego osoby zdecydował się turecki potentat – Besiktas. W Besiktasie jednak nie przekonywał zbyt wielu osób do siebie, a poza tym nie otrzymywał pensji. Jego sen o wielkiej karierze dobiegał zatem ku końcowi.
Po nieudanym okresie w stolicy Turcji, zdecydował się na powrót do miejsca, z którego wypłynął na szersze wody. Podczas drugiego pobytu we Francji nie przekonywał już jednak, tak jak wcześniej, w związku z czym został wypożyczony do Pacosu Ferreira, o czym wspominaliśmy wyżej.
Mimo gorszego czasu w karierze (jakby nie patrzeć, mimo świetnej postawy na portugalskich boiskach grał w bardzo przeciętnym klubie, a wcześniej nie poradził sobie we Francji) nadal ma dobrą renomę. Lech bowiem musiał rywalizować o niego z takimi markami, jak Metz, Strasbourg, Troyes czy PAOK Saloniki. Portugalczyk zdecydował się obrać jednak kierunek Poznań, gdzie przyjdzie mu konkurować z Barrym Douglasem. Gdyby Szkota nie było w zespole – jak najbardziej, miałby on pierwszy plac i zdecydowanie wyróżniałby się na boiskach Ekstraklasy. Lecz w obecnej sytuacji wątpliwe, aby był w stanie wygryźć tak cenionego w stolicy Wielkopolski zawodnika.
Jaki to zawodnik?
Teraz przechodzimy do sedna – najważniejszej kwestii, która powinna ciekawić rzeszę fanów polskiego futbolu. Bo gra na boisku to decydujący czynnik, na jakiej podstawie mamy go oceniać. To co robi poza boiskiem (między innymi zajmuje się rapem, jeżeli chcesz przesłuchać jego najpopularniejszy kawałek, to zapraszamy TUTAJ), to kwestie drugorzędne.
Trzeba przyznać, że sporym plusem Pedro Rebocho są dośrodkowania. Wykonuje je hurtowo i zazwyczaj są one dobrej jakości oraz lądują w groźnych strefach dla przeciwnika. Tworzy nimi spore zagrożenie. Wadą w tej kwestii jest jednak to, że często, gdy znajduje się w wysokich strefach na boisku przy linii bocznej i nie wie, co zrobić z piłką, to decyduje się na wymuszone dogrania pełne frustracji. Z tego zazwyczaj nie wynika nic dobrego. W naszej lidze już mieliśmy wielu graczy, którzy wrzucali piłkę, tylko po to by się jej pozbyć, co zazwyczaj nie przynosi wymiernych efektów. Gdy potrzeba, to potrafi bardzo dobrze operować gorszą nogą (prawą). Widać po nim także, że jest graczem kreatywnym w ofensywie. Kiedy istnieje możliwość wykonania podania progresywnego przekątnego, to nie ma z tym problemu i potrafi tym wykreować bardzo groźną okazję. Biorąc pod uwagę, na jakiej pozycji gra Joao Amaral, to można spodziewać się ciekawej współpracy.
Na pewno jego sporą zaletą jest także odnajdywanie się w kontrpressingu. Gdy trzeba przerwać szybki atak rywali lub zapobiec jemu w wypadku straty, to Portugalczyk bardzo sprawnie potrafi przejąć szybko piłkę. Problemy tworzą się, kiedy przychodzi do tradycyjnych pojedynków ,,jeden na jeden” i prób odbiorów w takim momencie. Z pewnością nie jest to ulubiony element gry Rebocho.
Plusem dla Rebocho jest to, że Lech z reguły podczas spotkań przebywa w ataku pozycyjnym. Portugalczyk bowiem znacznie lepiej czuje się w takiej fazie gry, aniżeli w przypadku ataku szybkiego. Na pewno istotną kwestią w tym przypadku jest fakt, że 26-latek bardzo dobrze czuje się z piłką przy nodze oraz to, iż cechuje go spora kreatywność, o czym wspominaliśmy wyżej.
W kwestii dryblingu wypada przeciętnie. Raczej rzadko wdaje się w sytuacje „jeden na jeden” w ofensywie, bo nie radzi sobie najlepiej w tym elemencie. Dobrze potrafi utrzymać się z piłką przy nodze, zastawić, podprowadzić piłkę na pełnej szybkości (a że jest dynamiczny, to sporo to daje), aczkolwiek samo ogranie przeciwnika stanowi dla niego nie lada trudność.
W defensywie, mimo tego, że różnie sobie radzi w sytuacjach ,,jeden na jeden”, to trzeba mu oddać, że jest nieustępliwy, agresywny oraz pełen zadziorności. To powoduje, że gdy widzi konieczność sfaulowania, żeby przerwać atak rywala, to bez zbędnego zahamowania to wykonuje.
W kwestii dośrodkowań ze stojącej futbolówki (najczęściej rzuty rożne), to posyła naprawdę niezłe wrzutki, takie trochę w stylu… Barry’ego Douglasa, czyli w punkt. Potrafi też posłać ciętą piłkę w optymalną strefę do strzelenia gola.
Jedną z największych jego wad są strzały. Wyglądają one wręcz fatalnie, szczególnie z dystansu – trzeba mieć jednak na uwadze, że występuje on na pozycji lewego defensora, w związku z czym niekoniecznie są one mu do szczęścia, ani jego drużynie do szczęścia potrzebne. Douglas jednak potrafi świetnie uderzyć, przede wszystkim ze stojącej piłki, co daje mu przewagę w kwestii walki o miejsce w składzie.
Jeśli chodzi o predyspozycje fizyczne – Rebocho może nie jest wybitnym sprinterem, ale jest szybki. Posiada bardzo dobre przyspieszenie i doskonałą koordynację ruchową. Portugalczyka cechuje także niezła gra w powietrzu, szczególnie zważywszy na jego wzrost – 171 centymetrów. Może być idealny do zbierania drugich piłek w jego strefie boiska. Siłowo prezentuje się jednak przeciętnie.
Mentalnie nie widać, żeby miał jakiekolwiek deficyty. Jest graczem bardzo charakternym, nieodpuszczającym żadnej akcji. Widać, że może mieć problem z regularnym przesiadywaniem na ławce rezerwowych, ale no cóż – będzie musiał do tego zwyczajnie przywyknąć.
Podsumowanie
Gdybyśmy mieli go sprofilować, to widać u niego spore podobieństwo do piłkarza Galatasaray – Marcelo Saracchiego, pewnie większości przeciętnym polskim kibicom nieznanego, choć miał on swój epizod w RB Lipsk. W polskiej ekstraklasie ciężko znaleźć gracza o zbliżonym profilu, jednak gdybyśmy mieli tego na siłę dokonać – to może Patryk Kun. Wątpliwe jednak, aby przy obecnym stylu gry Lecha, był w stanie wygryźć Barry’ego Douglasa, który także przewyższa go po prostu umiejętnościami.
Pedro Rebocho bez wątpienia mógłby stać się (na moje oko) trzecim najlepszym lewym obrońcą ligi, gdyby do Poznania nie wrócił Szkot. Kun i Mladenovic to jednak gracze lepsi od niego, ale z pewnością swoje pozytywne piętno mógłby odcisnąć na grze zespołu. Nie ma co się jednak łudzić – Douglas najprawdopodobniej nie straci miejsca kosztem jego osoby, chyba że przydarzą mu się kontuzje, a Portugalczyk wpadnie w prawo serii i zaliczy masę pozytywnych występów, czego także nie można wykluczyć. Ostatnio świetne występy w barwach Lecha notuje Joao Amaral, który jest po bardzo przeciętnym pobycie w Pacosie Ferreira. Czy my tak nisko upadliśmy, czy po prostu zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego, których cechują wysokie umiejętności techniczne, tak świetnie czują się w lidze pełnej, bez urazy, fizoli?
Fot. Pedro Rebocho (twitter)