Mniej więcej rok temu skonfliktowany z zarządem Napoli Arkadiusz Milik wreszcie otrzymał szansę na regularną grę w nowym klubie, jakim stał się Olympique Marsylia. Po udanym sezonie 20/21 oczekiwania wobec Polaka wzrosły. Francuzi wymagali, aby Milik strzelał gola w niemal każdym spotkaniu. Jednak czas w brutalny sposób pokazał nam, że Milik nie ma już czego szukać w drużynie Sampaoliego.
Co miało wpływ na tak beznadziejną sytuację Milika w OM?
Arkadiusz Milik jeszcze pod koniec sezonu 20/21 złapał kontuzję kolana, która wykluczyła go z gry w pierwszych spotkaniach obecnych rozgrywek. Przez tak długą nieobecność Polaka, Sampaoli musiał znaleźć sposób na grę drużyny, w której nie ma rezerwowego napastnika, zbliżonego umiejętnościami do Arka. Tak więc powstała taktyka, oparta na Payecie, występującym w roli fałszywej dziewiątki. Cała koncepcja okazała się dużym sukcesem, Les Olympiens wygrywali spotkania, zajmując miejsce w pierwszej trójce Ligue 1. Postać 34-letniego francuza odmieniła ofensywną grę Marsylii. Gwarantował on dużą liczbę celnych podań, jednocześnie rotując między pozycjami. Przez taki mobilny styl gry zdobywał on dużo wolnej przestrzeni, a także mógł łatwiej gubić obrońców rywali.
Po wyleczeniu kontuzji Arkadiusz Milik wrócił do pierwszego zespołu, jednak już w zupełnie innym wydaniu. Mimo zabójczej skuteczności w Pucharze Francji i zdobyciu czterech bramek, jego postawa w Ligue 1 pozostawiała wiele do życzenia. Polak wystąpił w 12 spotkaniach ligowych, strzelając w nich zaledwie jednego gola. Oprócz tak beznadziejnej statystyki, sama jego gra nie mogła się podobać kibicom. Słabo wyglądający pod kątem fizycznym Milik miał problemy ze zwrotnością i mobilnością. Nie potrafił w żaden sposób znaleźć dla siebie wolnego pola, aby móc otrzymać podanie, dlatego przez większość czasu na boisku w ogóle nie uczestniczył w rozgrywaniu piłki.
Władzom Marsylii zaczęła kończyć się cierpliwość, czego skutkiem był zimowy transfer Cedrica Bakambu. Kongijski napastnik wcześniej przez kilka sezonów reprezentował barwy chińskiego Beijng Guoan, w którym notował bardzo dobre liczby, zdobywając dużą liczbę bramek. Według mnie, sam napastnik lepiej pasuje do taktyki Sampaoliego, ponieważ ma to, czego brakuje Milikowi – mobilność oraz umiejętność rozgrywania piłki.
Na domiar złego, Bakambu w ostatnim meczu, w którym rywalem było RC Lens, zaliczył debiut, wchodząc z ławki rezerwowych. Od momentu pojawienia się 30-latka na boisku, gra ofensywna OM wyglądała zacznie lepiej. Zwieńczeniem występu Kongijczyka była zdobyta przez niego bramka. Moment ten znacznie komplikuje sytuację Arkadiusza Milika w zespole. Wiele się mówi o tym, że władze klubu postarają się sprzedać polskiego napastnika, ponieważ nawet Sampaoli nie widzi perspektyw na jego regularną grę.
Co dalej?
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w tym roku Milik zaliczył znaczny regres względem poprzednich sezonów. Głównym powodem takiej sytuacji była kontuzja oraz przerwa w grze spowodowana COVID-em. Mimo tego wiele razy nie wykorzystywał swoich szans, marnując wiele okazji strzeleckich. Ponadto, ostanie występy Polaka były tragiczne i nie można było wyróżnić żadnych pozytywnych aspektów jego gry.
Skupmy się jednak na tym, co dalej? Do jakiego klubu mógłby odejść w najbliższym czasie 27-letni zawodnik? Możemy się spodziewać, że Milik odejdzie z OM dopiero latem. Graczem swojego czasu interesował się Juventus, jednakże do transferu nie doszło. Oczywiste jest to, że postać Milika wzbudza ogromne zainteresowanie innych europejskich klubów. Według mnie jednak powinniśmy na razie wykluczyć zespoły z górnej półki i spojrzeć na sytuację zawodnika z innej perspektywy. Po tak słabym sezonie (który nadal trwa, lecz nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek się zmieniło) Milik będzie potrzebował regularnej gry. Dlatego właśnie topowe kluby w tym wypadku odpadają. Osobiście uważam, że możemy się spodziewać powrotu do Włoch, ponieważ tam napastnik czuł się na Półwyspie Apenińskim bardzo dobrze. Sposób gry w Serie A idealnie pasuje do parametrów fizycznych oraz umiejętności, jakie posiada Milik. Jeżeli miałbym wskazać konkretną drużynę, wybrałbym zdecydowanie Fiorentinę. Po nieuniknionej sprzedaży Vlahovicia, Viola będzie próbować załatać lukę w ofensywie, którą idealnie wypełniłby Polak.