Po Krakowsku: Mateusz Młyński: Będziemy walczyć o awans w każdym meczu

2022.06.18 Krakow
Pilka nozna, Fortuna I liga, mecz towarzyski, sparing, sezon 2022/2023
Garbarnia Krakow - Wisla Krakow
N/z Mateusz Mlynski
Foto Krzysztof Porebski / PressFocus

2022.06.18 Krakow
Football, friendly game, 2022/23 season
Garbarnia Krakow - Wisla Krakow
Mateusz Mlynski
Credit: Krzysztof Porebski / PressFocus

Co sądzi o pierwszej lidze? Jak wygląda współpraca z Jerzym Brzęczkiem i czym różni się ona od tej z Adrianem Gulą? Czy ma żal do Arki Gdynia? Które derby, według niego, wywołują więcej emocji? Z piłkarzem Wisły Kraków, Mateuszem Młyńskim, porozmawiał Jakub Skorupka.

Wywiad przeprowadzony został przed meczem ze Skrą Częstochowa.

Jakub Skorupka: Już w najbliższą sobotę będziecie się mierzyć ze Skrą Częstochowa, jak podchodzicie do tego spotkania po porażce w Tychach?

Mateusz Młyński: Do tego spotkania podchodzimy z takimi samymi założeniami, jak do każdego innego. W każdym meczu naszym celem są trzy punkty, chcemy zmazać plamę, jaka mogła się pojawić po meczu w Tychach.

Skra jest teraz w dobrej formie, dwa zwycięstwa w dwóch ostatnich spotkaniach. Macie przygotowane jakieś rozwiązanie, którymi zaskoczycie gości?

Mamy dobrze rozpracowanego przeciwnika, znamy jego mocne i słabe strony, wiemy czego możemy się po nim spodziewać. Tak jest przed każdym meczem, tak jest również przed tym, mamy swój plan na to spotkanie i naszym celem są trzy punkty. 

Teraz chciałbym przejść do 6. kolejki i zapytać o mecz w Tychach. Czym zaskoczył was GKS? Dlaczego w drugiej połowie, graliście tak słabo?

GKS nas niczym nie zaskoczył. Wiedzieliśmy, że ich mocną stroną są stałe fragmenty gry, byliśmy świadomi siły ich dośrodkowań. Po objęciu prowadzenia, przyszła chyba taka chwila dezorientacji i braku koncentracji, poczuliśmy się zbyt pewnie, a nasz rywal to wykorzystał. Musimy się tego wystrzegać w najbliższych spotkań.

Chciałem zapytać teraz o to, jak gra Wisła. Dlaczego po zdobytej bramce cofacie się, oddajecie inicjatywę przeciwnikom? Jest to element ogólnej taktyki trenera Brzęczka, czy coś co wychodzi mimowolnie?

Nie, nie, na pewno nie jest to element taktyki. Ciężko jest mi powiedzieć, co na to wpływa. Możliwe, że jest to skutek tego, że drużyna nie jest jeszcze do końca zgrana, wciąż uczymy się pewnych wariantów. Może być to też problem w głowie, że tracimy bramkę i nie do końca wiemy, jak zareagować. Mam nadzieję, że jak najmniej będzie takich momentów, że po zdobytej bramce nie będziemy się cofać, tylko będziemy atakować i strzelać kolejne gole.

Na pewno można was pochwalić za to, jak zareagowaliście na wydarzenia w meczu z GKS-em Katowice, że dążyliście do odwrócenia losów spotkania, co wam się udało za sprawą dwóch bramek Luisa Fernandeza. Uważa Pan, że takie wahania formy w przypadku straconej bramki wynikają z tego, że drużyna wciąż się siebie uczy i brakuje automatyzmów?

Na pewno tak. W lecie wymieniona została połowa składu. Mieliśmy gruntowną przebudowę i to nie funkcjonuje jeszcze tak, jakbyśmy to sobie życzyli. Nas, jako zespół, wciąż czeka bardzo dużo pracy, jednak znamy nasz cel jakim jest awans i będziemy do niego dążyć. Jeśli ktoś by powiedział kibicowi Wisły,  że po sześciu kolejkach jego drużyna będzie miała 13 punktów i pierwsze miejsce w tabeli, to myślę że brałby tę ofertę w ciemno. Musimy wystrzegać się zbyt pochopnego entuzjazmu i dalej pokornie pracować.

Wspomniał Pan o tej rewolucji kadrowej i wielu transferach. Chciałbym zapytać, czy miał Pan jakąś ofertę z innego klubu?

Po zakończeniu poprzedniego sezonu miałem rozmowę z władzami klubu. Wspólnie ustaliliśmy, że zostaję w klubie, będę grał w pierwszej lidze, będę chciał pomóc Wiśle w walce o awans, więc nie, nie miałem żadnych ofert z innych klubów. Żadna inna opcja nie wchodziła w grę.

Chciałem Pana zapytać o trenera Brzęczka, o to jak zmieniało się jego podejście na przełomie rozgrywek. W tamtym sezonie graliście efektownie, dużo atakowaliście, jednak brakowało konkretów. Teraz się to zmieniło o 180 stopni. Styl pozostawia dużo do życzenia, jednak wyniki się zgadzają. To była przemyślana reakcja trenera i sztabu szkoleniowego, czy reakcja na pierwszoligowe warunki?

Nie wiem czy zmieniło się podejście i styl, ale na pewno zmienili się piłkarze, a to ma duży wpływ na rzeczywistość boiskową. W Ekstraklasie często graliśmy ładnie dla oka, ale nie zdobywaliśmy punktów i to był nasz największy problem. Mieliśmy dużo jakościowych zawodników, jednak brakowało charakteru i takiego boiskowego cwaniactwa, gry na wynik. W pierwszej lidze nasze granie się zmieniło, gramy zdecydowanie bardziej pragmatycznie, co przekłada się na wyniki, które na ten moment są satysfakcjonujące. 

W minionym sezonie pracował Pan z dwoma szkoleniowcami: trenerem Adrianem Gulą oraz wspomnianym już trenerem Jerzym Brzęczkiem. Czym z perspektywy zawodnika różni się podejście tych dwóch trenerów do futbolu?

Obaj trenerzy na pewno cechowali się tym, że chcieli grać ofensywnie, mieli swój pomysł na grę, przykładali dużo uwagi do detali. Na pewno obaj są bardzo dobrymi fachowcami, choć w ostatnim sezonie drużyna nie osiągała pożądanych wyników. Spadek nie może przekreślać ich osiągnięć. Wiadomo jak radzi sobie trener Gula w swoim obecnym klubie – DAC Dunajska Streda (trzecie miejsce po sześciu kolejkach słowackiej Fortuna Ligi – przyp. red.). Trener Brzęczek niejednokrotnie pokazywał, że zna się na swoim fachu i doskonale wie co robi. W poprzednim sezonie brakowało nam tylko punktów, bo widać było poprawę gry.

Jaka jest pańska opinia o Jerzym Brzęczku, jako trenerze, o jego warsztacie szkoleniowym?

Według mnie, trener Brzęczek jest świetnym szkoleniowcem, wiele się nauczyłem podczas współpracy z nim. Z pewnością duży wpływ na to ma jego przeszłość w reprezentacji Polski, zarówno jako opiekuna kadry jak i piłkarza. Ma bardzo duże doświadczenie, które nam przekazuje.

Chciałbym zapytać o współpracę z trenerem Brzęczkiem. W minionym sezonie, kiedy był on trenerem pierwszej drużyny, wystąpił Pan w tylko w dwóch meczach od początku, i trzy razy wchodził Pan z ławki rezerwowych. Przytrafiła się Panu kontuzja na początku kwietnia, która wyeliminowała Pana z gry na kilka tygodni. W tym sezonie jest Pan jednak podstawowym zawodnikiem. Na sześć spotkań, cztery zaczynał Pan w wyjściowej jedenastce. Jedno wejście z ławki. Co w takim razie się zmieniło?

W Ekstraklasie nie grałem tego co chciałem, nie byłem w najlepszej formie. Rozumiałem, dlaczego nie dostawałem tak wielu szans. Byli lepsi ode mnie, a ja nie byłem w wymarzonej dyspozycji. Dobrze przepracowałem okres przygotowawczy, wywalczyłem sobie miejsce w podstawowym składzie i chcę się w nim utrzymać, ciężko pracuję na treningach. Chcę dać Wiśle jak najwięcej. Wiem, że w każdym spotkaniu gram o siebie, o swoją przyszłość i na pewno nie mam zamiaru odpuszczać. Chcę wykorzystać swoją szansę.

Sądzi Pan, że Wisłę w tym sezonie stać na bezpośredni awans, czy kibice będą musieli trochę poczekać?

Nie chcę rzucać słów na wiatr, ale na pewno będziemy walczyć o awans, to jest nasz główny cel na ten sezon i chcemy go spełnić.

Przed sezonem pojawiały się głosy, że Wiśle ciężej będzie się grało z pozornie słabszymi rywalami, bo będą nastawione na defensywę. Jak pokazuje doświadczenie z tego sezonu, to nie do końca tak jest, bo mecze z Wisłą to całkiem spore wydarzenie dla tych mniej rozpoznawalnych zespołów. Zauważył Pan różnicę pomiędzy takimi spotkaniami a meczami z większymi firmami?

Dla nas każde spotkanie jest wymagające, bez względu na to, z kim się mierzymy. Każdy wie, jak nieobliczalna jest ta liga, więc w każdym meczu musimy grać na sto procent i nikogo nie możemy lekceważyć. Wszystko zależy od nas, od tego jak się przygotujemy do meczu. Jeśli zawsze będziemy w najlepszej dyspozycji i dołożymy do tego naszą jakość, to możemy wygrać z każdym.

Zdarzyło się  już Panu występować w pierwszej lidze w barwach Arki Gdynia. Jak bardzo zmieniła się ta liga pod względem poziomu?

Ja w Arce grałem półtora roku temu, więc nie jakoś dawno, jednak poziom ligi poszedł do góry. Jest to bardzo fizyczna liga, gdzie trzeba walczyć, „gryźć trawę” w każdym meczu. Drużyna, która chce awansować, musi punktować z każdym rywalem, nie może sobie pozwolić na jakąś chwilę rozleniwienia.

Chciałem zapytać o Arkę Gdynię. Ma Pan żal do właścicieli klubu, ówczesnego trenera, którzy nie pozwolili panu na transfer do Wisły, tylko odsunęli od pierwszego składu, de facto stopując pański rozwój?

Nie miałem żalu. Takie rzeczy się dzieją w piłce nożnej i trzeba iść dalej. Może ja mogłem do tego inaczej podejść, znaleźć jakieś inne rozwiązanie? Nie wiem, nie chcę do tego wracać, nie chcę rozpamiętywać przeszłości, bo to nie ma żadnego sensu. Jestem teraz w Krakowie i całą uwagę skupiam na Wiśle. 

Ma Pan na swoim koncie występy zarówno w derbach Krakowa, jak i derbach Trójmiasta. Które z tych spotkań, pańskim zdaniem, jest lepsze pod względem sportowym jak i pod względem atmosfery płynącej z trybun?

Pod względem atmosfery, myślę że derby Krakowa, bo to wszystko rozgrywa się w jednym mieście, więc łatwiej jest to wszystko zorganizować. Chcąc nie chcąc, odczuwa się te emocje. Jeśli chodzi o aspekt sportowy, to poziom jest raczej podobny. W obu przypadkach działo się to w Ekstraklasie, zawsze było dużo emocji, więc stawiałbym te dwa spotkania na równi. 

Jak wspomina Pan swój debiut przy R22?

Było to dla mnie bardzo udane spotkanie. Wygraliśmy wtedy 3:0 z Zagłębiem Lubin, strzeliłem trzeciego gola. Zagrałem dobry mecz, więc na pewno mam bardzo miłe wspomnienia związane z debiutem. Ogólnie początek minionych rozgrywek był dla mnie i dla drużyny udany, punktowaliśmy solidnie, byliśmy w czubie tabeli, jednak potem zabrakło nam kilku rzeczy i skończyło się jak się skończyło.

Jakie ma Pan wspomnienia ze współpracy z Panem Adrianem Gulą?

Weszliśmy w sezon bardzo dobrze, graliśmy zgodnie z wymaganiami trenera, jednak potem zaczęło nam gorzej iść, potem była to równia pochyła. Po serii porażek ciężko było nam się zebrać mentalnie, osuwaliśmy się w tabeli i niestety doszło do zwolnienia trenera. Ja osobiście bardzo ciepło wspominam trenera Gulę. Może ze względu na swój debiut i powierzone mi zaufanie, ale to bardzo dobry szkoleniowiec, który miał w tamtym momencie gorszy moment w swojej karierze.

Uważa Pan, że największym problemem Wisły w poprzednim sezonie, było zachwianie równowagi pomiędzy Polakami a obcokrajowcami?

Ciężko powiedzieć, bo składowych spadku było wiele. Każdy z piłkarzy, który rok temu był w szatni, chciał jak najlepiej dla klubu, jednak podkreślam jeszcze raz – tak się czasem dzieje i nie ma co wracać do przeszłości. Lepiej się skupić na teraźniejszości i na walce o lepszą przyszłość Wisły.

Dziękuje Panu za rozmowę i za poświęcony czas.

Również dziękuje.

POLECANE

tagi