Po Krakowsku: Cracovia i Wisła z porażkami oraz o przyszłym losie stadionu Białej Gwiazdy

Po Krakowsku

No i się posypało. Jeszcze w poprzednim tygodniu Cracovia i Wisła były dużymi zaskoczeniami. Pasy znakomicie weszły w sezon, wygrywając trzy pierwsze spotkania, tym samym stając się wiceliderem Ekstraklasy. Biała Gwiazda natomiast grała bardzo efektywnie w I Lidze, osiadła na fotelu lidera. Miała też swoją super passę czterech spotkań z czystym kontem. Ostatnio jednak obie te drużyny złapały zadyszkę. Chciałbym również poświęcić chwilę panu Łukaszowi Wantuchowi, radnemu miasta Krakowa, który wyszedł z zaskakującą propozycją zburzenia dotychczasowego stadionu Wisły i zbudowania tam mieszkań komunalnych.

Zacznijmy od wątków sportowych. Cracovia Jacka Zielińskiego po znakomitym starcie (trzy zwycięstwa, rozbicie Legii i Górnika, oraz deklasacja Korony) wpadła w lekki dołek, przegrywając dwa mecze z rzędu. O ile porażkę ze Stalą Mielec, która jest największą niespodzianką początku sezonu (obok Wisły Płock), można darować, o tyle klęski z najsłabszym przed rozpoczęciem tej serii gier Piastem Gliwice nie można puścić płazem.

W ostatnich dwóch spotkaniach widać było słabą dyspozycję dotychczasowych liderów. Źle grał Pestka, który strzelił samobója w Mielcu. Głupie błędy, które skutkowały czerwoną kartką, popełniał David Jablonsky. W obu spotkaniach mało było Michała Rakoczego i Jakuba Myszora, którzy w pierwszych kolejkach jawili się jako potencjalni kozacy. Porażka z Piastem to również uwypuklenie problemów defensywnych, z jakimi boryka się Cracovia oraz rozluźnienia taktycznego, gdyż wiele się nie zgadzało w grze Pasów. Jest też trochę kłopotów ze skutecznością, bo Cracovia miała 12 sytuacji bramkowych, a oddała tylko trzy strzały celne. To oczywiście najpewniej chwilowe kłopoty, wynikające z tymczasowego dołku formy najważniejszych graczy, jednak takie mecze są lampką ostrzegawczą dla tej drużyny, przed którą wciąż bardzo dużo pracy.

Schodzimy na boiska pierwszoligowe. Jeszcze we wtorek Wisła była jedyną drużyną, która nie straciła bramki w tych rozgrywkach. Zaczęły się gadki o “wiślackim murze”, bezbłędnej defensywie i inne takie farmazony. Przewrotny los podpowiada, że kiedy pojawiają się takie dumne hasła, szybko pojawia się wydarzenie, które im zaprzecza. Nie inaczej było tutaj.

Już w 3. minucie starcia z GKS-em Katowice, Adrian Błąd utarł nosa gospodarzom, zdobywając bramkę po doskonałej kontrze gości. Więcej o tym meczu możecie przeczytać w relacji pomeczowej. Ostatecznie Wiśle udało się odwrócić losy tego spotkania. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i pierwsza porażka zespołu Jerzego Brzęczka przyszła w minioną sobotę, kiedy to, po swoich błędach, wiślacy stracili trzy bramki w Tychach. Najpierw samobój Michała Żyry, który padł w interesujących okolicznościach, bo po wyrzucie z autu Tyszan. Potem dwa dośrodkowania, błędy w ustawieniu i komunikacji, i podopieczni Dominika Nowaka wygrali 3:1.

Stadionowe rewolucje Wantucha

Łukasz Wantuch, krakowski radny znany w okolicach placu Wszystkich Świętych, gdzie mieści się budynek władz miejskich, podzielił się na swoim Facebook’u bardzo ciekawym pomysłem. Zasugerował, że stadion przy ulicy Reymonta powinien zostać wyburzony, a na jego miejscu miasto powinno wybudować osiedle mieszkań komunalnych. Pomysł dziwny i zdecydowanie nieprzemyślany. Jak podkreśla pan Wantuch, miała być to odpowiedź miasta na to, że wszelakie remonty obiektu są kosztowne, a miasta na to nie stać. Oddanie pola deweloperom i stawianie tam bloków zdecydowanie ułatwiłoby sprawę, gdyż zachęciłoby potencjalnych podatników. Jak podkreśla Pan Wantuch, obecna renowacja stadionu w związku z Igrzyskami Europejskimi, które są zaplanowane na rok 2023, ma kosztować aż 174 milionów złotych. Na tyle swoje usługi wyceniła warszawska firma, która wygrała przetarg na trzecią fazę remontu. Do pierwszych dwóch nie zgłosił się nikt. Miasto na ten cel miało przeznaczone 35 milionów złotych.

Dochodzimy teraz do największego absurdu w tej idei. Pan Wantuch podkreśla, że oba kluby powinny mieć jeden, współdzielony stadion, na którym by występowały. Tu niestety widać braki tego pomysłu. Czy ktokolwiek wyobraża sobie, że stadion Wisły zostaje wyburzony, a Biała Gwiazda dzieli stadion z Cracovią, czyli klubem, jakby nie patrzeć, znienawidzonym przez kibiców?

Jak miałaby wyglądać organizacja spotkań? Do tej pory, kiedy oba kluby występowały w Ekstraklasie, grały one na zmianę. W jednej kolejce Wisła u siebie, a w następnej – Cracovia. Wszystko to wynikało ze względów bezpieczeństwa. A teraz, osoby kompletnie nie związane z tym światem, będą mówić, że kibice obu drużyn spokojnie zmieszczą się na stadionie o pojemności 15 016 miejsc. Jak wiemy, frekwencja na meczach Białej Gwiazdy, nawet na zapleczu Ekstraklasy, jest ogromna. Na mecz z Sandecją zostało sprzedanych 15 811 biletów i karnetów. Teraz szybka matma. 15 811 > 15 016. Wynika z tego, że 795 osobom, odmówiono by udziału w tym spotkaniu.

Idąc dalej, na oficjalnej stronie Cracovii czytamy, że spośród liczby 15 016, 13 853 miejsc jest dla kibiców Pasów, 1057 dla fanów drużyn przyjezdnych, a 106 miejsc wydzielonych dla przedstawicieli prasy. Nie chcę mi się już dalej tego liczyć, bo już widać ten absurd. Wielu kibiców Wisły po prostu nie mogłoby iść na stadion. A to wszystko warunki pierwszoligowe. W Ekstraklasie, na meczach z Lechem, Legią czy Cracovią, frekwencja często przekraczała 25 tysięcy widzów. Ale chyba o tym w Urzędzie Miasta nie myślą.

Odpuszczę już pomysł budowania bloków w okolicy Akademików, Parku Jordana, bo nie ma to nic wspólnego ze sportem, a ja na budowlance się nie znam, więc się nie wypowiem. Pomysł burzenia stadionu Wisły powinien być chyba najmniej istotnym problemem w Urzędzie Miasta. Naprawdę, są poważniejsze, jak chociażby dramat komunikacji miejskiej. Panu Wantuchowi zalecałbym zajęcie się tym problemem, a nie snuciem pozbawionych sensu tez i marnowaniem potencjału, jaki bez wątpienia ma radny tak dużego miasta.

Jakub Skorupka

POLECANE

tagi