Poniedziałkowy wieczór doprowadził do skrajnych emocji u kibiców Wisły. Jedni załamywali ręce, drudzy podchodzili ze stoickim spokojem i pokerową twarzą, inni awanturowali się jak alkoholicy w pubie. Generalnie działo się dużo, w atmosferze znakomitego meczu dla postronnego kibica i kolejnego, ekstremalnie słabego występu sędziego głównego. Biała Gwiazda przegrała z Wisłą Płock 3:4 po rzucie karnym, już w setnej minucie spotkania, po idiotycznym zagraniu Elvisa Manu, który pomylił futbol z siatkówką. Jednak nie to, co działo się na murawie jest najważniejsze, a to, czego nie było widać w oku kamery.
Kolejny mecz Wisły i kolejne kontrowersje. Nie chcę pisać o jakimś spisku całego świata przeciwko Wiśle, ale kurczę, inaczej się chyba nie da. Nie będę rozdrapywał starych ran i wracał do decyzji Tomasza Kwiatkowskiego, bo Damian Sylwestrzak postanowił skupić na sobie światło wszystkich reflektorów. Zacznijmy chronologicznie.
Pierwszy gol dla gości. W środku pola do piłki biegł, a właściwie sunął po murawie Enis Fazlagić, który był szybszy od Szwocha. Zagarnął piłkę, po czym został kopnięty przez piłkarza “Nafciarzy”. Futbolówkę przejęli goście, poszła akcja, po której padł gol. Co robił wtedy VAR? Podobno analizował. Tylko pytanie co? Tę akcję czy może coś innego. Po krótkiej chwili zawahania, arbiter nakazał rozpoczęcie gry od środka.
Kolejna sytuacja budząca kontrowersje. Tsitaishiwili, dryblując w polu karnym, został zahaczony przez Tomasika i po chwili padł na ziemię. Gruzin oczywiście dodał trochę od siebie, jednak nie ma co dyskutować z kontaktem, gdyż on ewidentnie był. Gwizdek Damiana Sylwestrzaka jednak milczał. Na murawie zrobiła się mała afera, kartki dostali Tomasik i Ondrasek. I tu są największe niewiadome. Dlaczego ta dwójka została ukarana, skoro Ondrasek nie brał udziału w akcji, a obrońca płocczan był jej głównym bohaterem? I dlaczego Gio nie dostał kartki za symulowanie? W tym kazusie jest jeden istotny kontekst. W listopadzie, w meczu Wisły z Radomiakiem, dla drużyny z Radomia został podyktowany rzut karny w niemalże identycznych okolicznościach, kiedy Karol Angielski został nadepnięty przez Gruszkowskiego.. Wtedy, nomen omen, Damian Sylwestrzak po analizie VAR podyktował “jedenastkę”. Jak widać, perspektywy szybko się zmieniają.
85. minuta spotkania, dośrodkowanie w pole karne Krzysztofa Kamińskiego, do pojedynku w powietrzu skoczyli Luis Fernandez i Damian Michalski. Obrońca uderzył łokciem Hiszpana, uniemożliwiając mu walkę o piłkę. W polu karnym. Takie łokcie się zazwyczaj gwiżdże, jednak sędzia stwierdził, że po co i gra toczyła się dalej. Zdaniem Rafała Rostkowskiego, byłego sędziego, obecnie eksperta od tych spraw w TVP Sport, Białej Gwieździe należał się rzut karny. Następna już ogromna pomyłka sędziego, który żadnej odpowiedzialności jak zwykle nie poniesie.
Teatrzyk Błaszczykowskiego
Pikanterii boiskowym ekscesom dodało zachowanie Jakuba Błaszczykowskiego, który przez kontuzję nie gra, lecz żywo wspiera drużynę przy linii bocznej. Tylko pytanie, czy trochę nie przesadził, bo w niektórych momentach granica dobrego smaku i przyzwoitości wydawała się być daleko za plecami.
W przerwie spotkania, w tunelu łączącym płytę główną z szatniami i innymi pomieszczeniami, Błaszczykowski nawrzucał sędziemu, skrytykował go w dość ostrych słowach i rzucił kilka bluzg. Wszystko to ubrany w czarną bluzę i kaptur na głowie. Wyglądało to jak próba napaści na osiedlu przez wyrzutka społecznego, jednak na szczęście skończyło się tylko na agresji słownej.
Druga odsłona “spektaklu” miała miejsce po końcowym gwizdku, kiedy emocje sięgały czubka Burdż Khalify. Wbiegł wtedy na boisko i szczeniacko zaczął klaskać przed nosem sędziemu, żeby zamanifestować swoje niezadowolenie. Czy takie zachowanie przystoi właścicielowi klubu i byłemu kapitanowi reprezentacji Polski? Zdecydowanie nie, jednak jest ono zrozumiałe, gdyż ile można mieć cierpliwość do czyiś zawodowych pomyłek?
Doszło do takich napięć, że Jerzy Brzęczek powiedział szefowi ochrony: “Błagam, zajmij się Kubą”. To zdanie oddaje wszystko. Może być szkoda szkoleniowca Wisły, który widać, że wkłada całe serce w mecz, jest niezmiernie zaangażowany, żyje spotkaniem jak nikt inny, ale wciąż wiatr wieje mu w twarz.
Gdyby to był koniec kłopotów Wisły, to byłoby dobrze. Ale niestety nie tylko Błaszczykowskiemu puściły nerwy. Śladami kapitana podążył Fernandez, który zrewanżował się Michalskiemu za zdarzenie z 85. minuty i potraktował go w ten sam sposób. Nie uszło mu to na sucho, gdyż w czwartek Komisja Ligi zebrała się, aby ustanowić kary dla Błaszczykowskiego, Fernandeza i Karola Biedrzyckiego, fizjoterapeuty zespołu, który dopuścił się rzeczy godnych najwyższego potępienia.
Mianowicie: rzucił butelką wody w stronę własnej ławki rezerwowych oraz kopnął fotel, również własnej ławki rezerwowych. Okropne czyny, zgadzacie się?
Błaszczykowski otrzymał karę w wysokości 5 000 złotych w zawieszeniu na okres pół roku. Biedrzycki został zawieszony na dwa spotkania, a Fernandez na cztery, co oznacza, że dla niego sezon już się zakończył. Przy Hiszpanie pochylić trzeba się jednak nieco dłużej. Fernandez po meczu przeprosił Damiana Michalskiego, sam piłkarz nie miał większych pretensji, Wisła Płock uznała sprawę za zakończoną, a pomocnik zadeklarował wpłatę na rzecz chorego dziecka w wysokości 12 000 zł i się z niej wywiązał.
Komisja nie była jednak łaskawa. Zachowanie Fernandeza można zestawić z zachowaniem Artura Boruca, który uderzył zawodnika Warty, popchnął operatora kamery, znieważył sędziego na Twitterze i wypisywał tam inne bzdury. Warto nadmienić, że nie przeprosił za swoje zachowanie. Cóż, są chyba równi i równiejsi…
Naprawdę, karanie fizjoterapeutę za to, że rzucił butelką w fotel i go kopnął jest żałosne, śmieszne i poniżej krytyki. Czekam tylko, jak będą kary finansowe za wulgaryzmy na trybunach lub na ławce rezerwowych. O ile karanie pozostałej dwójki jest zrozumiałe, to kara dla Fernandeza jest zdecydowanie nie współmierna do winy, jaką poniósł. Przypominam że zadośćuczynienie i prośba o wybaczenie zostały spełnione w wyjątkowo szybkim tempie. Źle się dzieje z wymiarem sprawiedliwości, nie tylko w piłce nożnej.
Wisła znajduje się w położeniu nie do pozazdroszczenia. Wciąż jest w strefie spadkowej, wciąż traci dwa punkty do Zagłębia. W niedzielę derby Krakowa, a w Wiśle nie mogą wystąpić: Fernandez, Sadlok, Gruszkowski – ci ostatni za nadmiar żółtych kartek. Ta historia chyba nie będzie miałą happy end’u…
Jakub Skorupka