Po Krakowsku #18: Czy Wisła Kraków wygra kiedyś jakiś mecz? Bulwersująca sprawa

2022.02.21 Krakow
Pilka nozna, PKO BP Ekstraklasa, sezon 2021/2022
Wisla Krakow - Gornik Leczna
N/z pilkarze po meczu, Joseph Colley, Dor Hugi
Foto Krzysztof Porebski / PressFocus

2022.02.21 Krakow
Football, Polish top league - first level, 2021/22 season
Wisla Krakow - Gornik Leczna
pilkarze po meczu, Joseph Colley, Dor Hugi
Credit: Krzysztof Porebski / PressFocus

Gdyby nie reprezentacja Polski, to kibice Wisły nie wiedzieliby, jak smakuje zwycięstwo. Przecież ostatnia istotna victoria miała miejsce 18 grudnia 2021 roku. Tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia Biała Gwiazda pokonała 3:0 Termalice. Gole strzelali El Mahdioui, Yeboah i Skvarka. Dwóch z nich nie już pod Wawelem nie ma, a trzeci błąka się po ławce rezerwowych. Od tego czasu cztery porażki i cztery remisy. Pod względem punktowania krakowianie tworzą najgorszą ekipę w lidze. Pomimo widocznych zmian, jakie zachodzą podczas pracy Jerzego Brzęczka, zwycięstw jak nie było, tak nie ma. 

Różne rzeczy robiły kluby, aby odczarować złą passę. Chodzono do kaplicy, przestrzegano przesądów, zmieniano trenerów, robiono czystki kadrowe. Nie wiem jak z chodzeniem do kaplicy i przesądami, ale w przypadku Wisły reszta się zgadza. Odstawienie zawodników, którzy kojarzyli się z wałęsaniem po boisku za trenera Guli było. Zmiana szkoleniowca też, a haniebna passa trwa.  Raz było bardzo blisko wygranej — w meczu z Lechem Poznań, kiedy to po doskonałym meczu Wisły po idiotycznym błędzie Piotra Starzyńskiego Wisła straciła trzy punkty. Oczywiście można próbować utrzymać się bez wygrywania spotkań. W jakiejś alternatywnej rzeczywistości jest to możliwe. Jednak może lepiej nie kusić losu. Wydaje mi się, że dwie rzeczy utrudniają zdobycie kompletu punktów. Brak skuteczności i słaba gra obronna. 

Trochę zimnej krwi

Najlepsi napastnicy cechują się tym, że w idealnym momencie do strzelenia gola, zachowują zimną krew i egzekwują sytuację. Taki jest Karim Benzema, Robert Lewandowski, Kylian Mbappe, czy Erling Haaland. Gdyby nie to, nie wykorzystywaliby dogodnych sytuacji. Oczywiście, klasa napastników Wisły znacząco odbiega od klasy powyższej czwórki. Jednak każdego napastnika łączy spokój i wyrachowanie. Kiedy dostajesz prezent od rywala, czy koledzy tworzą ci sytuację stuprocentową, wiesz jedno — musisz ją wykorzystać. Dobrze to widać na przykładzie Wisły.

Pamiętacie pewnie spotkanie Wisły z Rakowem, kiedy to w 44 minucie Jan Kliment miał doskonałą sytuację. Stał oko w oko z bramkarzem. Strzelił fatalnie obok słupka. Wisła tamten mecz przegrała i zaczęły się nawarstwiać problemy. Teraz czas na chwilę gdybania. Kliment strzela gola na 1:0, Raków schodzi do szatni ze świeżo straconą bramką i czy potem Wisła jest cieniem siebie i przegrywa? Jak najbardziej mogło się tak zdarzyć, jednak łatwiej byłoby walczyć o lepszy rezultat.

No i ostatni mecz z Piastem. Strzał Frydrycha — poprzeczka, strzał Manu po kapitalnej akcji — słupek, strzał Manu — Plach zbija na poprzeczkę, główka Ondraska ląduje na słupku. Część z tych sytuacji to brak szczęścia i despotyczny pech. Jednak sytuacja Frydrycha i pierwszy strzał Manu to konglomerat braku szczęścia, ale również złej techniki strzału. Ktoś mi powiedział, że super sytuacje wiślacy mieli, fajne strzały i ogólnie. Ja sobie pomyślałem, że wszystko wszystkim, ale za super sytuacje i fajne (niecelne strzały) nikt punktów nie przyznaje. Wrażenie artystyczne liczą się w łyżwiarstwie figurowym, a nie futbolu — tu istotne są wyłącznie konkrety. Nie ma zwycięstw bez goli, niby oczywiste jednak nie do końca. Jeżeli Wisła chce zacząć wygrywać, to zawodnicy ofensywni muszą zacząć strzelać gole — co równa się wykańczaniu sytuacji. Bez tego raczej na własne życzenie piszą się na spadek.

Warto tracić jak najmniej goli

Generalnie w piłce nożnej chodzi o to, żeby po ostatnim gwizdku sędziego, mieć przynajmniej jednego gola więcej od przeciwnika. Jeśli ma się skutecznych napastników, można pozwolić sobie na tracenie goli, gdyż jest pewność, lub bardzo duże prawdopodobieństwo, że coś się zawsze strzeli. Jeżeli jest się świadomym, że napastnicy nękani są chwilowym brakiem formy lub jej chronicznym zanikaniem,a drużyna regularnie strzela jednego gola, to warto dojść do takiej konkluzji, że w sumie spoko by było, ustawić defensywę tak, żeby nie tracić bramek, albo przynajmniej nie popełniać głupich błędów. Przy ulicy Reymonta, tego niestety nie rozumieją. Wciąż głównymi pryncypiami są: efektowna gra, duże posiadanie piłki, chęć jak najbardziej ofensywnej gry. Były one dobre tak z 13 lat temu, kiedy Wisła była najlepszą drużyną w Polsce i rok w rok walczyła o tytuł mistrzowski, a nie wtedy, kiedy walczy się o utrzymanie i  nie jest się w tej walce faworytem. Uszczelnienie linii obrony, wpojenie pragmatyzmu w grze i umiejętności “zabicia meczu” są dość przydatne, jednak tej drużynie kompletnie nieznane.                                                           

Pech, brak szczęścia, słaba skuteczność, przeciekająca linia obrony nie pomogą wiślakom  w walce o utrzymanie. O ile z pierwszymi dwoma niewiele da się zrobić, o tyle pozostałe elementy mogą zostać poprawione. Rozwiązanie tych dwóch problemów pozwoli Białej Gwieździe utrzymać się w lidze. No trochę szczęścia też się przyda. Bilans szczęścia musi się równać zero. Niestety zdania są podzielone.     

Jakub Skorupka

POLECANE

tagi