Nie jest to dobry czas dla krakowskich drużyn. Wisła wysycha, a Cracovia traci chwilowy blask, który dostała wraz ze zmianą szkoleniowca. Kadencja Michała Probierza była istną degrengoladą połączoną z dekadentyzmem “probierzowej” idei. Przyjść musiał ktoś ze świeżym spojrzeniem. Potrzebny był trener, który wdroży zmiany w zastanej drużynie. Ktoś, kto wyrwie zespół ze stagnacji. I tym kimś został Jacek Zieliński. Człowiek znany w Cracovii, gdyż już kilka lat wcześniej był jej trenerem. Teraz znowu powierzona została mu rola opiekuna pierwszej drużyny oraz odnowiciela drużyny.
Misja Jacka Zielińskiego zaczęła się z wysokiego “C”. Pokonanie Rakowa w debiucie uznać należy za sukces ogromnej wagi. Porażka drużyny Papszuna w Krakowie była pierwszą od 1 sierpnia, kiedy to rezerwowy skład zebrał bęcki w Białymstoku. Ta Cracovia wyglądała znakomicie. Nowy styl gry, który dawał jej przewagę w akcjach ofensywnych. Widać było tworzący się monolit. Co prawda wyniki były w kratkę: zwycięstwo – porażka- zwycięstwo i tak dalej. Jednak rodził się pewien styl, może nawet zaczęło się kształtować jakieś DNA lub pojawiały się perspektywy. Był jeden warunek: szybko opuścić strefę przeciętności. Strefę: futbolu na nie mam zdania. Cracovia nie określiła się. W myśl idei, że problemy pozostawione na później rozwiązują się same, towarzystwo z Kałuży poczekało na dalszy rozwój wypadków i się posypało. Po przerwie zimowej, Pasy drastycznie spuściły z tonu i poza zwycięstwem 2:0 z Lechią, grają bardzo słabo. Nie widać zęba, tej nutki szaleństwa w grze. Brakuje przebłysków piłkarzy, które głównie ciągnęły zespół do przodu. Jacek Zieliński znalazł się trochę w punkcie wyjścia.
Siła młodzieży
Wiemy, jak wyglądała sytuacja młodzieżowców (czy w ogóle Polaków) u Michała Probierza. Było to mniej więcej tak, jak z kimś, kto mówi, że siedział w więzieniu. Niby wszystko spoko, ale niesmak pozostaje. Jacek Zieliński zdecydował się dać szanse młodym. I wyszło mu to na dobre. Myszor strzela gola i notuje asystę w szalonym meczu z Lechem, Rakoczy trafia do siatki w meczu z Lechem i Lechią. Więcej szans zaczął dostawać Sylwester Lusiusz, który aklimatyzuje się w środku pola u boku Rasmussena. Niemczycki solidnie spisuje się między słupkami. Zdolna młodzież Pasów pokazała, że ma potencjał, że potrafi wziąć na barki ciężar gry czy strzelić ważne gole. Trzeba czasu, minut, czasem nawet popełniania błędów, aby móc się z nich uczyć. Ale żeby te wszystkie warunki zostały spełnione, młodzi muszą grać. U Jacka Zielińskiego takie okazję mają.
Obcokrajowcy (wreszcie) pokazują jakość
Głównym zarzutem do Michała Probierza było to, że forsował słabych obcokrajowców, którzy obok piłkarza nawet nie stali. Miał on trochę racji. stawiając na nich, gdyż nie są oni w ciemię bici. Kakabadze pokazał, że potrafi dać jakość na prawej stronie, Rasmussen ogarnął nieład w środku pola, van Amersfoort jest niekwestionowanym liderem ofensywy. Zieliński wreszcie znalazł balans pomiędzy liczbą Polaków a obcokrajowcami. Proporcje to około 4-5/7-6, a nie tak jak wcześniej 1/10. Prawda jest też taka, że ci obcokrajowcy są lub byli w formie. van Amersfoort od początku sezonu imponował, obrona z Jugasem i Rodinem miewała gorsze momenty, ale zawsze balansowała gdzieś w granicach przeciętności.
Obecna dyspozycja Pasów nie jest niczym nowym. Za kadencji Zielińskiego zespół gra w kratkę, tak jak już wspomniałem. Przyszła seria porażek/meczów bez zwycięstw, jednak nie będzie ona trwała długo. Cracovia ma jakościowych piłkarzy, którzy są w stanie zapewnić zwycięstwa i dobre widowiska. Nie ma się czym martwić. Jacek Zieliński pokazał, że ma plan, jednak potrzebuje czasu, aby wszystko zaskoczyło.
Jakub Skorupka