Tej zimy w Wiśle Kraków działo się bardzo wiele. Odeszło dwóch najlepszych zawodników, klub zarobił blisko pięć milionów dolarów, sprowadził kilku ciekawych piłkarzy i wydaje się, że na dobre wykaraskał się z problemów finansowych, z którymi mierzył się od dobrych kilku lat. Jednak perspektywa sportowa dla niektórych kibiców może być niewesoła. Trzeba postawić sobie pytanie: czy Wisła realnie będzie musiała drżeć o utrzymanie i do maja nerwowo spoglądać na wyliczenia matematyków z szansami degradacji, czy raczej spokojnie dopłynie do końca sezonu, mając za sobą kolejny okres przejściowy?
Wisła Kraków zdominowała zimowe okienko transferowe. Zakontraktowała do tej pory sześciu zawodników, a słyszy się, że to jeszcze nie koniec wzmocnień. Sprzedała dwóch piłkarzy, którzy decydowali o jakości gry. Trudno będzie ich zastąpić, gdyż obecnie w szeregach Wisły nie ma zawodnika o charakterystyce El Mahdioui’ego ani kogoś o umiejętnościach Yeboaha. Z tych ruchów cieszy się na pewno księgowa, gdyż znalazły się pokaźne środki na zaspokojenie potrzeb wierzycieli.
Sylwetki nowych nabytków
Sebastian Ring to szwedzki lewy obrońca, który według ekspertów poradzi sobie również na środku obrony. Do Krakowa przyjechał z konkretną misją – wzmocnić rywalizację na lewej stronie defensywy oraz w niektórych meczach dać wytchnienie Matejowi Hanouskowi. Czy Ring wygryzie Czecha z pierwszej jedenastki? Nie zapowiada się, gdyż za Hanouskiem całkiem przyzwoita runda, a Ring ostatni mecz rozegrał na początku grudnia. W sezonie 20/21 wystąpił w 28 meczach, zdobył trzy bramki i dwukrotnie asystował. Zobaczymy, jak rozwinie się kariera Ringa pod Wawelem, ale kibice Wisły nie powinni martwić się o obsadę lewej strony, gdyż wygląda ona na papierze bardzo solidnie.
Dokonał się powrót, o którym wiele osób mówiło od dawna. Zdenek Ondrasek wrócił, jak sam mówił, „do domu”. Czeski napastnik wraca do Krakowa, aby ratować twarz wiślackich napastników, którzy dobijają powoli do poziomu Becziraja i Medveda. Kibice mogą w Czechu pokładać duże nadzieje, choć jego forma w ostatnim klubie nie rzuca na kolana. Sześć goli w całym poprzednim sezonie. To i tak wynik, o którym mogą marzyć Brown-Forbes i Kliment, ale wciąż nie jest to powód do otwierania szampanów. Ondrasek podczas ostatniego pobytu na R22 udowodnił, że umie strzelać gole, i to nawet te z kategorii “stadiony świata”, jak w pamiętnym meczu z Wisłą Płock. Jednak, czy 33-latek będzie remedium na problemy ofensywne Wisły, które nasilą się po odejściu Yeboaha?
Luis Fernandez to zawodnik, który ma odpowiadać za kreację. Ma on dostarczać wiele piłek do kolegów z ataku, imponując swoim wyszkoleniem technicznym. Hiszpana wspiera i promuje Kiko Ramirez, były trener Wisły Kraków, stwierdzając, że jest on “drugim Carlitosem”. Na tę chwilę nie wygląda to obiecująco. 72 minuty w poprzednim sezonie ligi Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oczywiście bez liczb. Spoglądając na ten transfer obiektywnie, trzeba powiedzieć, że pod Wawel ściągnięto wielką niewiadomą, którą nawet można osądzać w kategorii “kto to jest, i po co on jest?” Należy postawić najmniejsze oczekiwania przed Fernandezem, gdyż po prostu, nie ma się czym chwalić. Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że w obecnym sezonie UAO PRO League ma tyle samo goli i asyst. Okrągłe zero.
Momo Cisse to kolejny zawodnik, którego CV wygląda raczej przerażająco. Zastanawia mnie jedna rzecz. Kto za te transfery odpowiada? Bo wiemy, że Jakub Błaszczykowski bardzo mocno zaangażował się w sprowadzenie 19 – latka ze Stuttgartu. Ciekawi mnie schemat tych transferów. Czy są to piłkarze skautowani i sprawdzeni przez Tomasza Pasiecznego, czy są to raczej losowi zawodnicy, którzy może coś potrafią i mogą wnieść świeżość? Kompletnie nie widać ręki dyrektora sportowego. No chyba nikt nie będzie starał się mi wmówić, że Fernandez czy Cisse byli długo i szczegółowo skautowani. Może być tak, że Cisse wypali i będzie można powiedzieć, że te słowa bardzo szybko i źle się postarzały. Ale czuję, że mogę mieć rację. Oczywiście byle kto nie gra na poziomie Bundesligi, jednak zawodnik trapiony przez kontuzje, który rozegrał ostatni mecz 21 kwietnia 2021 roku, nie może prezentować wysokiej klasy i być transferem na tu i teraz.
Joseph Colley to były zawodnik m.in. Chelsea i Chievo Verony, który po średnio udanym epizodzie w szwedzkim Sirius, został ogłoszony nowym obrońcą Białej Gwiazdy. Z pewnością jest ciekawym zawodnikiem, który w sparingach pokazał, że nie jest w ciemię bity. Czy będzie partnerem Frydrycha na środku obrony? Nie wiadomo, gdyż zależy to od stanu zdrowia Urygi, dyspozycji Szoty i formy Macieja Sadloka. Na pewno jednak Colley zasługuje na szansę, gdyż wciąż jest młodym piłkarzem z dużymi umiejętnościami i może pomóc ogarnąć nieład w wiślackiej defensywie.
Enis Fazlagić kosztował Wisłę około 500 tys. euro. Jest to jeden z droższych piłkarzy w historii klubu. To defensywny pomocnik, który ma załatwić problem dużych przestrzeni między poszczególnymi liniami i asekurować zespół w czasie ataku. 21-letni Macedończyk przybywa do Krakowa z Żiliny, gdzie w obecnym sezonie rozegrał 16 spotkań.
Trener Gula mówi, że potrzebuje jeszcze skrzydłowego i środkowego pomocnika. Jak na razie, Wisła skupia się na rynkach zagranicznych, zapominając o polskich zawodnikach. Nie jest to oczywiście żaden zarzut, gdyż zawodnicy zagraniczni często wnoszą o wiele więcej do ligi niż Polacy, jednak trzeba dbać o to, aby nie zaburzyć proporcji między obcokrajowcami a Polakami.
Czy jest się czego bać?
Miejsce Wisły Kraków w tabeli niejako predestynuje ją do walki o utrzymanie. Jednak, czy będzie to batalia do ostatnich sekund sezonu o byt? Nie. Przede wszystkim Wisła nie jest tak słaba, jak jej rywale. Z całym szacunkiem do kadry Górnika Łęczna, Warty Poznań czy Termaliki, ale to skład Białej Gwiazdy jest lepszy. Oczywiście każdemu może przydarzyć się czarna seria, która pociągnie na dno, jednak wymienieni rywale nie poczynili, żadnych ciekawych ruchów. Najlepiej wzmocniła się Termalica, która ściągneła Kocyłę, Ambrosiewicza i Kozulja. Czy pomogą oni jednak wykaraskać się Słoniom z ostatniego miejsca w tabeli? Jest jeszcze oczywiście Legia, która gra najsłabiej od początku XXI wieku. Patrząc tylko na tabelę, to w Warszawie może się zrobić gorąco, jednak na koniec sezonu Wisła i Legia będą raczej sąsiadkami w tabeli.
Przed Wisłą runda, która będzie okraszona walkę o pozycję w środku tabeli, aby choć trochę zmazać plamy po słabej rundzie jesiennej. Przed zespołem z Krakowa również stracie w ćwierćfinale Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz, której nie będzie można zlekceważyć, aby się nie skompromitować. W Krakowie żyje się nadziejami na majowe odwiedziny stolicy, a do tego niezbędna jest dobra forma w krajowym pucharze.
Jakub Skorupka