Piotr Azikiewicz: Godzina 12, a ja nie wiem, czy jechać na trening w lewo do Legnicy, czy w prawo do Polkowic

2021.02.10 Krakow
Pilka nozna, mecz towarzyski, sparing, sezon 2020/2021
Puszcza Niepolomice - Miedz Legnica
N/z Piotr Azikiewicz
Foto Krzysztof Porebski / PressFocus

2021.02.10 Krakow
Football, friendly game, 2020/21 season
Puszcza Niepolomice - Miedz Legnica
Piotr Azikiewicz
Credit: Krzysztof Porebski / PressFocus

Krótka, przyjemna i treściwa rozmowa Michała Piwowarczyka z lewym obrońcą Miedzi Legnica Piotrkiem Azikiewiczem. O kulisach jego przejścia do obecnego lidera I ligi, lądowaniu na cztery łapy oraz piłkarskich wspomnieniach. Serdecznie zapraszamy!

Michał Piwowarczyk: Jakie jest twoje życiowe motto?

Piotr Azikiewicz: Zabiłeś mnie już pierwszym pytaniem! (śmiech) Szczerze mówiąc nie. Nie jestem też tego typu człowiekiem, żeby gdzieś mieć w domu na ścianie hasła typu „nigdy się nie poddawaj” czy „wrócisz silniejszy”. Nie mam swojego motto, chociaż może żyje i funkcjonuje tak jakbym je miał. Tyle razy w moim życiu się zmieniała sytuacja.. Jeszcze niedawno miałem przestać grać w piłkę, nagle trafiłem do Miedzi. Miałem tak wielką życiową sinusoidę, że nie dobrał byś nawet jednego cytatu do opisania tego.

Pytam dlatego, że jakbym miał opisać motto, które opisuje ciebie, to były by to właśnie hasła typu „co cie nie zabije to cie wzmocni” albo „never give up”. Miałeś w swojej karierze bardzo dużo zakrętów, dlatego zastanawiam się, czy były w niej jakieś momenty zwątpienia.

Wiesz z jednej strony to „never give up” brzmi bardzo ładnie, ale z drugiej strony byłbym hipokrytą gdybym powiedział teraz tobie, że przez całe życie nie miałem chwil zawahania i twardo dążyłem do celu, bo były momenty zwątpienia, kiedy to najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się już grać w piłkę. Od paru była równia pochyła i nie ma co ukrywać, każdemu by brakło motywacji, ja też wychodziłem z takiego założenia, że jeśli gra kiedyś przestanie mnie cieszyć, to po prostu skończę grać w piłkę. Nawet kosztem tego, że jest to przyjemna robota i są w niej duże pieniądze. Możliwe, że z boku moja ścieżka tak wygląda, że z tych zakrętów udało się wyjść na prostą i trafić do bardzo dobrego klubu jakim jest Miedź. Nie mogę więc powiedzieć, że to „nigdy się nie poddawaj” to jest moje motto, bo parę razy byłem już o krok od tego by przestać grać w piłkę.

W takim razie czy przejście do Miedzi i samo zainteresowanie twoją osobą było dla ciebie zaskakujące? Czy może były jakieś sygnały, że to jak grasz w Górniku Polkowice, który niespodziewanie szedł na awans do I ligi, przyciąga potencjalny transfer?

Wiesz co, przed sezonem w, którym wydarzył się ten transfer, rozmawiałem z moją, wtedy jeszcze, narzeczoną i mówiliśmy sobie, że może dobrą opcją było by poszukanie innego zajęcia. Mówiłem sobie „kurde mam 26 lat, trzeba pomyśleć o przyszłości, niż cały czas ganiać za piłką i się wkurzać” , bo miałem wtedy naprawdę różne okresy w Polkowicach

Czyli miałeś taki „wóz albo przewóz”?

Dokładnie. Ważyłem wtedy chyba 87 kilogramów, a przy moim wzroście to zdecydowanie za wiele. Dużo pomógł też trener Niedźwiedź, który powiedział mi, żebym dał sobie jeszcze jeden rok i od samego początku na mnie postawił. Rozpocząłem współpracę z dietetyczką, zacząłem łapać formę i wtedy pomyślałem sobie „teraz albo nigdy”. Samym zainteresowaniem nie byłem zdziwiony. Bardziej zaskoczyło mnie to, że to właśnie Miedź mnie chciała. Ale tak jak wspomniałem, nie było wielce zdziwiony, bo zagraliśmy naprawdę dobrą rundę jako drużyna i ja sam jako zawodnik, prezentowałem się dobrze. Pod koniec tej rudny były jakieś sygnały, oczywiście nie z takich klubów jak Miedź, która jest naprawdę dużym klubem. I przed końcem roku trzeba było podjąć decyzję.

Ale chyba sama decyzja o przejściu do Miedzi nie była aż taka trudna..

Telefon z Miedzi dostałem chyba dzień przed wigilią. A po ostatnim meczu byłem na rozmowie u trenera Niedźwiedzia w sprawie mojej przyszłości, zresztą jak każdy zawodnik. No i powiedziałem wtedy, że zostanę i odmówiłem dwóm innym klubom przejścia… I nie będę ukrywał, jak odebrałem telefon z Miedzi to mówiąc krótko podjarałem się. Z drugiej strony jednak nie lubię robić „z gęby cholewy” i pierwsze co powiedziałem dyrektorowi Ubychowi, że muszę zadzwonić do trenera Górnika. A wiesz, to była 20 godzina, dzień przed wigilią, a ja dzwonię i rozmawialiśmy chyba z godzinę, o tym, żeby się zastanowić. Drugiego stycznia spotkałem z dyrektorem Miedzi na rozmowie o warunkach kontraktu. Po ustaleniach wykonałem telefon do trenera Niedźwiedzia, że chciałbym odejść. Bardzo dużo czasu zajęło samo dogadanie się między klubami. Chyba ponad tydzień. Doszło nawet do sytuacji w której, Górnik zaczynał treningi chyba 7 stycznia, a Miedź 11. Niby już wszystko było dogadane, poza bonusami wynikającymi z umowy transferowej. I tak: 7, 8 i 9 trenowałem z Górnikiem. Nagle jest 11 stycznia. O 7 rano są badania w Miedzi, o 14 trening w Legnicy a o 15 w Polkowicach. Jestem po badaniach krwi, mamy godzinę 12, a ja nie wiem czy mam jechać w lewo na trening do Legnicy czy w prawo do Polkowic. I tak naprawdę, chyba z 200 metrów od stadionu Miedzi prezes Górnika zdzwonił do mnie potwierdzić, że umowa została podpisana

Czyli do Legnicy jechałeś wtedy trochę w ciemno?

Może nie że w ciemno, ale kurde… myślałem sobie, że tyle mi ostatnio w tym życiu piłkarskim nie szło, że znając moje szczęście transfer wysypie się na ostatniej prostej, przez jakąś pierdołę. A nie chciałem dopuścić do sytuacji, w której coś się nie uda, a ja nie stawię się na treningu w Górniku, bo było by to nieprofesjonalne z mojej strony, a nie jestem człowiekiem co lubi palić mosty.

A po czasie, nie mówię o żalu, ale czy nie masz takiej refleksji, że w Górniku w I lidze grałbyś więcej niż w Miedzi?

Kurde tak sobie teraz pomyślałem, jak wcześniej pytałeś o moje motto… może takiego nie mam, ale gdzieś w życiu chyba patrzę trochę przez różowe okulary. Może mógłbym zagrać więcej, ale teraz jest nowa runda, wszyscy walczymy o tą pierwszą jedenastkę, różne sytuację się w trakcie sezonu dzieją i niby można sobie pomyśleć, że w Polkowicach grałbym więcej, ale zaraz, czego oczywiście nie życzę klubowi, przykładowo spadną z ligi, a tutaj w Legnicy, może zagram 10 czy 11 meczów w rundzie, ale zaraz mogę zrobić awans do ekstraklasy. Poza tym, dzwonią do ciebie z Miedzi Legnica z konkretną ofertą, na fajny czasu, no i nie ma co się zastanawiać. A tak co? Równie dobrze mógłbym zostać w Górniku i doznać kontuzji.

Rozumiem, że okazja po prostu spadła z nieba.

Dokładnie, takich ofert się nie odrzuca.

Przenieśmy się na chwilę do czasów twoich początków. Pamiętasz moment w którym dowiedziałeś się, że zadebiutujesz w ekstraklasie i jakie towarzyszyły temu uczucia?

Wiesz co, to wszystko wyszło dość naturalnie… może „naturalnie” to nie jest dobre słowo, bo w tamtych czasach aż tak wielu młodych nie grało w ekstraklasie. Cztery dni przed moim debiutem był mecz w Pucharze Polski z Piastem Gliwice, w którym dostałem swoją szansę. Zagrałem naprawdę dobrze i przyznam, że już po treningach było widać, że będę grał w niedziele przeciwko Cracovii w lidze. Także dostałem parę dni, żeby się z tą myślą oswoić. Podchodziłem do tego luźno, bo chyba nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie myślałem, że jest to debiut w ekstraklasie, że będzie dużo ludzi na trybunach… ale jak już stanęliśmy w tunelu i mieliśmy wychodzić, to wtedy delikatny stres się pojawił. Tym bardziej, że były to czasy trenera Stawowego w Cracovii, gdzie grali tiki-takę i ja grając wtedy na lewej pomocy piłkę pierwszy raz dotknąłem chyba w 16 minucie(śmiech), a w 21 nie trafiłem z pięciu metrów do pustej bramki i mówię sobie „ku**a słabo się zaczyna” (śmiech). Ale jakby przed samym meczem, to że gram, nie było dla mnie zaskoczeniem. Po tym meczu pucharowym, na treningach, w tym mikrocyklu przed samym meczem, składy na gierkach, czy ustawienie przy stałych fragmentach pokazują, kto zagra.

Kurde, powiem ci, że bardzo świadomie podchodzisz do tego, co dała ci piłka.

Chyba jednak nie do końca jest tak jak mówisz… ja w piłce za młodu dostałem naprawdę dużo, a jeszcze więcej straciłem.

Czyli twoje podejście przyszło z życiowym doświadczeniem?

Wiesz… jeśli w wieku 17 czy 18 lat dostajesz wszystko na tacy – debiut i włączenie do pierwszej drużyny – to tak nie za bardzo dbasz o to, co masz. A później jak to wszystko straciłem to grałem w III lidze, odkopywałem się z Polkowicami w II.. Po prostu robisz wszystko, żeby nie być znów w tym gównie do jakiego doprowadziłeś.

Czy ten moment, gdy „spadłeś” do III ligi był jednym z tych pierwszych w których myślałeś, że to już koniec poważnego grania w piłkę i czas pójść w co innego? I w nawiązaniu do twojego wywiadu dla Weszło… udało ci się sprzedać firmę?(śmiech)

Swoją firmę założyłem chyba już po awansie do II ligi. Wprawdzie grając w III lidze można zarabiać takie pieniądze by nie pracować już nigdzie indziej, ale w związku z tym, że właśnie jest to ta II czy III liga czas się rozejrzeć za poważniejszym źródłem zarobku. Tym bardziej, że zaręczyłem się, planowałem z moją ówczesną narzeczoną ślub, a to wszystko dookoła takie trochę niepoważne się wydawało. I pomyślałem, że to może być dobry czas na to by otworzyć własną firmę, a było to gdzieś z miesiąc przed pandemią. I muszę przyznać, że szło naprawdę dobrze, przez pierwszy miesiąc myślałem, że zostanę biznesmenem roku(śmiech), a później przyszła pandemia i trzeba było biznes sprzedać na szczęście udało się go sprzedać i spaść na cztery łapy

Może to powinno być twoje motto, albo chociaż myśl życiowa? Może warto te cztery łapy wytatuować? Bo te „cztery łapy” długo ci towarzyszą i życzę żeby nigdy cię nie opuszczały!

(śmiech)

Jakie zatem perspektywy przed tą rundą?

Jesteśmy we dwóch z Caroliną na pozycję lewego obrońcy. Zapieprzamy równo, żeby tych szans było jak najwięcej. I myślę, że ta rywalizacja wpływa dobrze zarówno na mnie jak i na niego. Nie nastawiam się, bo wiesz jak jest w piłce. Możesz nie grać w ogóle, a zaraz dostaniesz szanse, odpalisz i zostaniesz w pierwszym składzie na stałe. Ja jestem dobrej myśli i robię wszystko żeby grać.

Chciałbym się jeszcze raz cofnąć. Nawet trochę dalej niż do debiutu. Mieliście bardzo mocny rocznik 95 w Zagłębiu Lubin. Raz, że mieliście bardzo duże umiejętności, a dwa byliście naprawdę bardzo zgraną paczką. Te kontakty przetrwały?

Akurat to jest bardzo fajne, bo praktycznie od pierwszej gimnazjum byliśmy wszyscy razem i cały czas naszym trenerem był trener Tomek Bożyczko, który wszystko to dobrze spajał. Wiadomo, że każdy poszedł w swoją stronę, teraz akurat oglądam Igora Łasickiego w Pogoni, który wreszcie po prawie dwóch latach gra. I powiem ci, że raz w roku, w grudniu spotykamy się prawię całą drużyną, bo wiadomo, że czasem coś komuś wypadnie. I to przyjeżdżają nie tylko z prawie całej Polski ale też i zza granicy, bo wiadomo, że te losy różnie się układały. Mamy gierkę na hali i kolację. Rok temu wprawdzie przez pandemię były problemy, bo wszystkie restauracje pozamykane, ale zaprosiłem ekipę po gierce do siebie. Także kontakt mamy cały czas.

Rzadko ogólnie chyba się zdarza żeby tak wielu chłopaków z jednej drużyny przetrwała na tym szczeblu centralnym. Jest przecież Damian Kowalczyk, Igor Łasicki w Pogoni, Jarek Kubicki w Lechii, Sebastian Bonecki w Termalice, ty w Miedzi. Mieliście mega mocny rocznik, chociaż powiem ci szczerze, że nie postawiłbym na to i mam nadzieje, że się na mnie nie obrazi za to, że właśnie Jarek Kubicki będzie z was wszystkich miał najwięcej meczów na liczniku w ekstraklasie. Jakbyś miał postawić kto z was będzie ich miał, to kto by to był?

Ja też bym Jarka nie wskazał i myślę, że się nie obrazi za to, bo podejrzewam, że sam by siebie nie wskazał. Wyskoczył nagle i teraz jest jednym z lepszych środkowych pomocników w ekstraklasie. W sumie to nie wiem kogo bym wskazał, bo każdy miał coś innego. Na przykład Damian Kowalczyk bardzo dobrze grał tyłem do bramki i miał świetną „zastawkę”. Ale chyba każdy myślał, że największą karierę zrobi Gracjan Horoszkiewicz, bo też na niego była największa „pompka”. Był kapitanem reprezentacji młodzieżowej, jeździł na testy po całej Europie, do drużyn typu Liverpool, przeszedł do Herty Berlin i wszystkie znaki na niebie wskazywały, że to właśnie on tą karierę zrobi.

To na zakończenie jeszcze dwa pytania. Gdybyś mógł wrócić do czasów swojej młodości z wiedzą, jaką masz teraz, to co byś sobie radził?

Uważam, że wszystko dzieje się po coś. Zdecydowanie teraz bardziej doceniam to co straciłem, ale nie ukrywam, że za młodu zawsze się śmiałem, jak byli piłkarze dają rady młodym chłopakom. I jak widziałem piłkarza, który skończył grać na poważnie w wieku tam 27 lat z kilkoma występami w ekstraklasie i mówi, że ma jakieś rady dla młodych to jako młody myślałem sobie „stary, co ty pierd**isz, nie wyszło ci w piłce i teraz mi będziesz rady dawał”. Byłem tego typu człowiekiem, także chyba nie jestem najlepszym materiałem do udzielania rad, bo u mnie raz było dobrze, a raz były momenty bardzo słabe. Nie chce ci wymyślać tutaj jakichś historii, bo chyba po prostu nie jestem tego typu człowiekiem.

Czego w takim razie mogę ci życzyć na przyszłość? Tylko nie mów, że zdrowia, bo każdy o tym mówi(śmiech)

(śmiech) To niech będzie cierpliwość. Poprzednia runda pokazała mi, że trzeba być cierpliwym. Jak jesteś 14 czy 15 do gry i nie wiadomo, kiedy dostaniesz szansę, a trenujesz już 4 miesiące bez gry, to musisz być gotowy, bo może to być jedyna okazja w sezonie. Bo były takie momenty, gdzie mogłem się obrazić, że nie gram, tak jak niektórzy zawodnicy, co się obrażają i potem mają za przeproszeniem wyj***ne na treningi. Niech więc będzie cierpliwość, jej możesz mi życzyć!

No to życzę ci cierpliwości i tego zdrowia, bo słyszałem moment zawahania, czy mimo zakazu z mojej strony na to nie postawić (śmiech). Dodam jeszcze do życzeń awans do ekstraklasy! Dzięki za rozmowę!

Dziękuje również!

Z Piotrem Azikiewiczem rozmawiał Michał Piwowarczyk.

POLECANE

tagi