Niemal 40 tysięcy kibiców przy Bułgarskiej, Lech Poznań walczący o mistrzostwo Polski, najsłabsza od lat Legia Warszawa przyjeżdża do stolicy Wielkopolski. Lepszego scenariusza na to popołudnie kibice Kolejorza chyba nie mogli sobie wyobrazić. A jak to wyglądało na boisku?
I połowa im. rzutów wolnych
Spotkanie 28. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy w Poznaniu z wysokiego „C” zaczęli gospodarze. Lech od pierwszego gwizdka Damiana Sylwestrzaka nacierał, czego efektem była pierwsza dobra akcja Kolejorza w 5. minucie meczu. Pod presją dobrze piłkę po ziemi zagrał Mickey van der Hart, tę przejął Pedro Rebocho i choć akcja na chwilę spowolniła, już za chwilę strzałem zza pola karnego swojego szczęścia spróbował Radosław Murawski. Uderzenie lewą nogą po ziemi nie zaskoczyło jednak dobrze ustawionego Richarda Strebingera.
Chwilę później faulem na Jesperze Karlstroemie przed polem karnym ratował się jego rodak, Mattias Johansson, który zresztą był jednym z najsłabszych punktów Wojskowych w pierwszej połowie. Z rzutu wolnego uderzał Joao Amaral, ale trafił tylko w poprzeczkę.
Późniejsza faza meczu to pełna kontrola Kolejorza. Rozpędzona Poznańska Lokomotywa szukała możliwości, żeby wjechać z piłką do bramki Strebingera i ostatecznie znalazła do niej drogę po pół godziny gry. Po faulu Bartosza Slisza z rzutu wolnego dośrodkowywał Tomasz Kędziora. Futbolówkę głową zgrał Dawid Kownacki, dopadł do niej Lubomir Satka i wpakował ją do siatki. Stadion w Poznaniu oszalał i wydawało się, że kwestią czasu będzie drugi gol dla gospodarzy.
Piłkarze Lecha wciąż zdawali się mieć pełną kontrolę nad meczem, ale siatki zakładane przez Pedro Rebocho i Joao Amarala były jedynymi wartymi odnotowania zagraniami po zdobytym golu. Wtedy do głosu doszli goście…
W 40. minucie z rzutu wolnego dośrodkowywał Josue, a strzałem głową piłkę do bramki skierował Rafael Lopes. Ta odbiła się jeszcze od poprzeczki, a Van der Hart mógł tylko odprowadzić futbolówkę wzrokiem. Portugalczycy dali Legii wiatr w żagle i podcięli skrzydła Lechowi tuż przed przerwą.
W 45. minucie żółtą kartkę obejrzał jeszcze Mikael Ishak, co wyklucza kapitana poznaniaków z meczu 29. kolejki Ekstraklasy przeciwko Wiśle Płock. Chwilę później sędzia Sylwestrzak zakończył pierwszą część spotkania.
Piłkarskie szachy
Na początku drugiej połowy Kolejorz znów doszedł do słowa. Dwa razy Strebingera próbował zaskoczyć Mikael Ishak – najpierw uderzeniem lewą nogą, a później głową, ale dobrze dysponowany tego popołudnia Austriak nie dał się pokonać. Piłkarze Macieja Skorży dążyli do zdobycia drugiej bramki i znów zepchnęli podopiecznych Aleksandara Vukovicia do defensywy.
Szkoleniowiec Legii nie czekał z korektami. Najpierw, już w przerwie meczu, wymienił Jurgena Celhakę na Patryka Sokołowskiego, a w 56. minucie Lirima Kastratiego zastąpił Benjamin Verbić, czyli dobry przyjaciel grającego dziś po przeciwnej stronie barykady Tomasza Kędziory, z którym występował w barwach ukraińskiego Dynama Kijów. Obaj panowie przebywają w polskich klubach na wypożyczeniu – wszystko to z powodu agresji Federacji Rosyjskiej na niepodległą Ukrainę. Oczywiście, uprzejmości wymierzonych w kierunku Władimira Putina nie zabrakło również dzisiaj ze strony kibiców obu drużyn.
W kolejnej fazie gry mecz zaczął przypominać klasyczne piłkarskie szachy. Sytuacji było jak na lekarstwo, a zagrania w pole karne jednej czy drugiej drużyny najczęściej były wybijane przez pierwszego zawodnika, którego napotkała piłka na swojej drodze.
Maciej Skorża w 72. minucie meczu doszedł do podobnego wniosku, co Bolec z kultowego filmu „Chłopaki nie płaczą” i stwierdził, że jego chłopakom brakuje luzu. A przynajmniej tak mogło się wydawać, bo Kolejorz próbował wejść z piłką do bramki, a nogi poszczególnych zawodników były poplątane bardziej niż kable podpięte do komputera pod biurkiem w pokoju nastoletniego gracza. Na boisku pojawił się ten, który grę Lecha miał przyspieszyć, czyli Adriel Ba Loua. Iworyjczyk zastąpił Joao Amarala. To nie był dobry mecz Portugalczyka, ale dziwił fakt, że szkoleniowiec poznaniaków nie postawił na Daniego Ramireza.
Gra była często przerywana z powodu urazów piłkarzy gości. Nerwy puszczały jednym i drugim, a uwadze sędziego Sylwestrzaka nie umknęły protesty Filipa Mladenovicia z ławki rezerwowych, który obejrzał żółtą kartkę. Dodatkowo żółtym kartonikiem ukarany został również nie przebywający już od kilkunastu minut na boisku Lirim Kastrati.
Trener Skorża kontynuował roszady na szachowej planszy, którą zdawało się dziś być boisko przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Plac gry w 79. minucie opuścili Tomasz Kędziora, Jesper Karlstroem i Jakub Kamiński, a ich miejsce zajęli Joel Pereira, Nika Kwekweskiri i ten, który przed tygodniem uratował Lechowi trzy punkty w meczu ze Śląskiem Wrocław, czyli Michał Skóraś. Chwilę później Mikaela Ishaka zastąpił Filip Marchwiński.
Zmiany jednak Lechowi tego popołudnia nie pomagały. Podobnie zresztą jak Legii. Było dużo walki w środku pola, ale jednym i drugim brakowało tego jednego zrywu, argumentu przeważającego na korzyść Kolejorza czy Wojskowych.
Legia mogła zdobyć gola w 89. minucie, kiedy to błąd popełnił Mickey van der Hart. Holender próbował uratować futbolówkę przed wyjściem na rzut rożny, ale ta wypadła mu z rąk i tylko szczęście sprawiło, że nie dopadł do niej żaden z zawodników gości.
Męczarnie obu drużyn Polski klasyk sędzia Sylwestrzak postanowił przedłużyć o cztery minuty. Na początku doliczonego czasu gry Igor Kharatin brzydko faulował Adriela Ba Louę. Początkowo defensywny pomocnik Legii obejrzał żółtą kartkę, ale po interwencji systemu VAR zmieniła ona kolor na czerwony i piłkarz gości musiał opuścić boisko.
Do rzutu wolnego podszedł Nika Kwekweskiri. Piłka po jego strzale przefrunęła nad Strebingerem, ale trafiła tylko w słupek bramki Legii. Stałe fragmenty gry stwarzały zatem największe zagrożenie pod obiema bramkami tego popołudnia w stolicy Wielkopolski.
W 95. minucie zakotłowało się pod polem karnym warszawiaków, ale piłkę po strzale Joela Pereiry zablokował jeden z obrońców gości. Gospodarze domagali się jeszcze odgwizdania zagrania ręką przez Lindsaya Rose’a. Sędzia Sylwestrzak zakończył mecz, ale powtórki nie były jednoznaczne. Na sam koniec spotkania miała zatem miejsce duża kontrowersja.
Remis 1:1 to na pewno nie jest wymarzony wynik dla Lecha, który znów nie wykorzystał potknięcia się jednego z bezpośrednich rywali do zdobycia mistrzostwa Polski, czyli porażki Pogoni Szczecin z Wisłą Płock. Tym samym na autostradę w kierunku tytułu może jutro wjechać Raków Częstochowa, który zmierzy się ze Śląskiem Wrocław.
Lech Poznań 1:1 Legia Warszawa (1:1)
Gole: 30. Satka – 40. Lopes
Lech: Van der Hart – Kędziora (79. Pereira), Satka, Milić, Rebocho – Karlstroem (79. Kwekweskiri), Murawski – Kownacki, Amaral (72. Ba Loua), Kamiński (79. Skóraś) – Ishak (C) (84. Marchwiński)
Legia: Strebinger – Johansson, Rose, Wieteska, Jędrzejczyk (C) – Slisz, Celhaka (46. Sokołowski) – Kastrati (56. Verbić), Josue, Rosołek – Lopes (62. Pekhart)
Żółte Kartki: Ishak – Johansson, Slisz, Mladenović, Kastrati
MVP: Każdy, kto obejrzał ten mecz
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Dominik Stachowiak