Nie tak wyobrażali sobie ten mecz piłkarze warszawskiej Legii. Pomimo początkowego prowadzenia przegrali ze szwajcarskim Lugano 1:2, tracąc przy okazji pierwsze bramki w fazie ligowej Ligi Konferencji. Tym samym wciąż nie mogą być jeszcze pewni bezpośredniego awansu do 1/8 finału tych rozgrywek.
W początkowej fazie spotkania to Lugano długo rozgrywało piłkę, z kolei Legia cierpliwie upatrywała swoich szans w kontrach. Taka strategia szybko opłaciła się „Wojskowym”, którzy już w 11. minucie wyprowadzili błyskawiczny atak sfinalizowany główką przez Ryoya Morishitę.
Gol zdobyty przez Japończyka nie zmienił znacząco obrazu gry. Goście wymieniali między sobą futbolówkę, jednak niewiele z tego wynikało. To legioniści byli zdecydowanie konkretniejsi w boiskowych poczynaniach. Z czasem Szwajcarzy zaczęli poczynać sobie nieco odważniej, lecz podopieczni Goncalo Feio robili dokładnie to, z czego słyną w tej edycji Ligi Konferencji – skutecznie się bronili.
Sytuacja zmieniła się w 40 minucie spotkania, kiedy to Bottani po rzucie rożnym pokonał Gabriela Kobylaka. Była to pierwsza bramka stracona przez „Wojskowych” w fazie ligowej. Tuż przed przerwą Lugano miało jeszcze swoją okazję, jednak ostatecznie po pierwszej połowie na telebimie widniał wynik 1:1.
Po zmianie stron gra bardzo się wyrówna. Obie ekipy szukały sposobności do przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Na boisku nie brakowało dużej intensywności, wysokiego pressingu oraz szybkich doskoków do znajdującego się przy piłce rywala. W pewnym momencie doszło do dość nietypowej sytuacji, kiedy dobrze zapowiadającą się akcję Legii przerwał… sędzia, który nie zdążył uchylić się przez kontaktem z futbolówką. Po tej akcji Marc Gual z kwaśną miną karcił arbitra za niefrasobliwość.
W końcu nadeszła 74 minuta, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę do siatki skierował Hajdari. Sędziowie VAR sprawdzali jeszcze, czy w tej sytuacji zawodnik Lugano nie był na spalonym, jednak po chwili wspomniany arbiter główny wskazał na środek boiska. Piłkarze Legii w końcówce robili wszystko, by wywierać presję na rywala, lecz ostatecznie nie udało im się odwrócić losów spotkania. Na domiar złego w doliczonym czasie gry Radovan Pankov wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę.
Mimo porażki sytuacja stołecznej ekipy w tabeli wciąż pozostaje korzystna. Aby jednak być pewnym bezpośredniego awansu będą musieli pokusić się o zdobycz punktową w starciu z Djurgardens na trudnym terenie w Sztokholmie.
Jordan Tomczyk