[seopress_breadcrumbs]

Niech żyje bal, czyli Legia i Jagiellonia w Lidze Konferencji Europy.

image-3

            Niech żyje bal, jak rozpoczyna się refren piosenki wykonywanej przez Marylę Rodowicz, idealnie opisuje to, co aktualnie dzieje się w Lidze Konferencji Europy. Oba polskie kluby biorące udział w nowym formacie tych rozgrywek – fazie ligowej, są w znakomitej sytuacji, bo po dwóch kolejkach mają komplet punktów. Tym samym znajdują się wśród drużyn premiowanych awansem do fazy pucharowej tych rozgrywek.

            A przecież jeszcze nie tak dawno, z pewną dozą kpiny wypowiadano się o udziale Jagielloni czy Legii w fazie ligowej Ligi Konferencji Europy. „Duma Podlasia” przecież odpadła w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z norweskim Bodo/Glimt, które w 2022 r. było rywalem poznańskiego Lecha w 1/16 trzecich w hierarchii klubowych europejskich rozgrywek. Jak pamiętamy, Lech po pierwszym bezbramkowym remisie w Norwegii, w Poznaniu wygrał 1:0 po golu Mikaela Ishaka. Nadzieje w Białymstoku były, więc duże. Tymczasem Jagiellonia przegrała u siebie 0:1, po samobójczym trafieniu Adriana Diegueza. W rewanżu natomiast norweski zespół, co prawda zaczął źle, bo własnego bramkarza pokonał Patrick Berg, ale potem Bodo pokonywało już polskiego golkipera aż czterokrotnie.

Następnie Jagiellonia wystąpiła w IV rundzie eliminacji Ligi Europy, gdzie trafiła na holenderski Ajax Amsterdam, który miał być w kryzysie i przebudowie. Niestety nie było tego widać na boisku, bowiem Jaga przegrała u siebie aż 1:4, a na wyjeździe 0:3. Tym samym, dzięki wygranej w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów nad litewskim FK Poniewież otrzymała przepustkę do gry w fazie ligowej Ligi Konferencji Europy.

            Legia w drodze do występów w Europie pokonała walijski Caernarfon Town, duńskie Brondby Kopenhaga, a w decydującym spotkaniu kosowską Dritę. Inaczej niż w przypadku Jagielloni, piłkarze stołecznej drużyny zachwycili w rywalizacji z Brondby, goniąc wynik w pierwszym spotkaniu w Warszawie i ostatecznie wygrywając.

            Tym samym, po raz pierwszy od sezonu 2011/2012 dwie polskie drużyny przystąpiły do gry w europejskich pucharach. Jednak nikt nie wiązał wielkich nadziei z ich występem. Podkreślano, że jest to trzeci format pucharowy stworzony przez UEFA dla najmniejszych klubów, dając im szansę na rywalizację z innymi. W Polsce nazywany też pogardliwie „Pucharem Biedronki”. Wielkich nadziei nie dawano również z uwagi na rywali jakich los przydzielił Jadze i Legii. „Duma Podlasia” w pierwszej kolejce miała podjąć na wyjeździe zespół FC Kopenhaga. Regularnego uczestnika Ligi Mistrzów. Legia natomiast miała zmierzyć się przy Łazienkowskiej z  Realem Betis Sevilla – zespołem z hiszpańskiej La Liga.

            Życie bywa przewrotne i tak też było w przypadku naszych drużyn. Zarówno Jagiellonia jak i Legia rozegrały kapitalne spotkania – co ważne, inkasując 3 punkty. Jagiellonia wróciła z dalekiej podróży, pierwotnie przegrywając i zdobywając zwycięską bramkę w ostatniej akcji meczu. Trener Adrian Siemieniec podczas pomeczowej konferencji powiedział: Wiadomo, te nasze historie ze starć z Bodo czy z Ajaxem, to jeśli traci się gola na Parken to w głowie różne scenariusze się rodzą. Ale cieszę się ze z upływem minut coraz bardziej dochodziliśmy do głosu. […] Zdaję sobie sprawę, że trochę piłkarskiego szczęścia było też po naszej stronie. W ostatniej minucie wyprowadziliśmy tą jedną akcję, która dała nam trzy punkty, fantastyczne trzy punkty, bo takie zwycięstwo fantastycznie smakuje. Oczywiście dużo to kosztuje trenera na ławce, ale jeżeli mamy kończyć to w taki sposób, to można to tak przeżywać.

Legia natomiast pokonała hiszpańską drużynę 1:0, po bramce Steve’a Kapuadiego. Można to odczytywać w formie pewnej sensacji, patrząc na to że w składzie przyjezdnych grał m.in. Victor Roque. Trener „Wojskowych” Goncalo Feio powiedział po meczu: Mecz, który myślę że był kontynuacją tego, co można było zobaczyć z Górnikiem, oczywiście z innym rywalem, z innych rozgrywek, jakości którego nie trzeba przedstawiać. Zawsze myślimy o zwycięstwie, ale nie chcielibyśmy wygrać, rezygnując z pewnej tożsamości, stylu, który chcemy żeby nas charakteryzował i myślę, że to było widać.

W drugiej kolejce Ligi Konferencji Jagiellonia spotkała się z Petrocub Hincesti, a Legia na wyjeździe z serbskim zespołem Backa Topola. Oba spotkania zakończyły się ponownie zwycięstwami naszych drużyn, przy czym bardziej przekonywujące zwycięstwo odniosła Legia – pomimo pewnych perturbacji związanych z logistyką.

Wojciech Kowalczyk 24 października 2024 r. w programie „Noc futbolu” w Kanale Zero ocenił występ polskich zespołów w następujący sposób: […] jeśli Legia ogrywa Betis, a na wyjeździe Kopenhagę ogrywa Jagiellonia, to biorąc pod uwagę, to co ja dzisiaj zobaczyłem u rywali, to rywal Jagielloni nie utrzymałby się w I lidze polskiej, a Backa Topola ma w defensywie gorszych zawodników niż Bednarek, Kiwior, Dawidowicz razem. Rzeczywiście dzisiaj był taki dzień, gdzie rzeczywiście trzeba było poprawić, była na to wielka szansa i co byśmy nie mówili została ona wykorzystana […].

Obecnie w zbiorczej tabeli zespołów występujących w Lidze Konferencji Europy, Legia zajmuje 3 miejsce, a Jagiellonia 6. Należy podkreślić, że w tegorocznej edycji występują – prócz wspomnianych FC Kopenhagi i Realu Betis Sevilla takie marki jak Chelsea Londyn, Panathinaikos Ateny oraz Fiorentina. Nie są to z pewnością rozgrywki nieistotne, a sukcesy polskich zespołów bardzo cieszą.

            Trzeba pamiętać, że dzięki dobrej grze w poprzednich latach, mamy realną szansę na to, aby w przyszłym sezonie dwa kluby przystąpiły do eliminacji Ligi Mistrzów.

            Zatem niech żyje bal, a na tym balu niech jak najdłużej goszczą polskie zespoły.

POLECANE

tagi