Już dziś cały piłkarski świat będzie spoglądał wyłącznie na jedno miejsce – Etihad Stadium w Manchesterze. Dziś może się rozstrzygnąć kwestia tego, kto zostanie mistrzem Anglii. Zawodników Pepa Guardioli – można z całą pewnością zaryzykować to stwierdzenie – czeka najcięższy test w tym sezonie!
Manchester City to drużyna, której w żaden sposób nie trzeba nikomu przedstawiać. To klasyczna definicja piłkarskiego topu. Zdarza im się jednak zresztą jak każdemu od czasu do zaliczyć kilka wpadek. Do dzisiaj być może w głowach graczy z niebieskiej części Manchesteru tkwi bezbramkowy remis z Crystal Palace, który pozwolił Liverpoolowi na zbliżenie się już tylko na jedno oczko. Nie ma też co jednak popadać w paranoję – Crystal Palace to równie świetnie poukładany przez Patricka Vieirę zespół, która potrafi urwać punkty nie tylko City, o czym przekonał się niedawno, chociażby Arsenal. Z perspektywy The Citizens najlepiej o tym wszystkim zapomnieć i przygotować się do niedzielnej batalii o tytuł mistrzowski.
Ów batalia nie będzie jednak tak gładka i przyjemna, bo w wyjściowej jedenastce raczej nie zobaczymy ostoi defensywy, Rubena Diasa. Portugalczyk zmaga się z kontuzją ścięgna podkolanowego od nieco ponad miesiąca. Pauza docelowo miała wynosić od czterech do sześciu tygodni, ale wszystko wskazuje na to, że stoper w dzisiejszym meczu nie zagra. Oprócz niego nie wystąpi także Cole Palmer. Absencja 19-latka w związku z urazem stopy trwa od stycznia.
Poza tym wszystko powinno chodzić jak w zegarku. Przynajmniej patrząc na nazwiska widniejące na papierze. Zastąpić Diasa trener Guardiola może takimi zawodnikami jak Nathan Ake czy Aymeric Laporte. Obaj panowie zagrali ze sobą w duecie na środku obrony we wtorkowym meczu z Atletico i zdali egzamin śpiewająco – City zagrało na zero z tyłu. W ofensywie wyglądało to także dość dobrze, jednak dużo świeżości wniósł swoim wejściem na boisko Phil Foden. Dzięki Anglikowi Obywatele mogli przebić się przez mur Los Colchoneros, którzy przez moment grali bez napastnika. W wywiadzie pomeczowym głos w tej sprawie zabrał zdobywca jedynej bramki w tym meczu, Kevin de Bruyne:
- Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że drużyny grają przeciwko nam bardzo defensywnie. Dziś, po raz pierwszy w mojej karierze, widziałem jednak zespół, który zagrał w ustawieniu 5-5-0. Bez napastnika.
Trudno sobie wobec tego wyobrazić Liverpool grający w podobnym stylu, co Atletico. Nie do pomyślenia jest to, żeby czy to Mane, czy to Salah biegali w środku pola za piłką i wspomagali kolegów z formacji obronnej. To zdecydowanie będzie inne spotkanie.
Tak jak słusznie zauważyła dziennikarka Sky Sports – wielu kibiców uważa, że rywalizacja City z Liverpoolem nie może być uznawana za największą w historii Premier League, a głównym tego powodem jest brak dramatyczności. Zawodnicy i trenerzy może nawet za bardzo szanują się nawzajem. Guardiola z kolei uważa, że wychodzi to zarówno jednej, jak i drugiej stronie na zdrowie – aby zostać mistrzem Anglii potrzeba zdobyć 90-100 punktów. Miejmy nadzieję, że mimo braku całościowej dramatyczności rywalizacji, choć cząstkę emocji dostaniemy na boisku, a dźwięk końcowego gwizdka rozwieje wątpliwości, komu należy się korona.
Piotr Sornat