W fazie grupowej mistrzostw świata w Katarze przyjdzie nam się mierzyć z Argentyną, Meksykiem i Arabią Saudyjską. Jest to grupa dość zróżnicowana, egzotyczna, ale i na swój sposób świeża. Z Argentyną ostatni raz graliśmy 10 lat temu, z Meksykiem w 2017 roku, a z Saudyjczykami na kilka miesięcy przed mundialem 2006. Patrząc na te trzy drużyny łatwo pomyśleć, że nasz awans do fazy pucharowej jest na wyciągnięcie ręki, lecz to nie takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Przecież zdarzały się już takie sytuacje, że dostawaliśmy „grupę marzeń”, z której i tak nie udawało się nam się wychodzić. Wystarczy przypomnieć sobie fazę grupową Euro 2012 (Rosja, Grecja, Czechy), czy też słynną już grupę Senegal-Kolumbia-Japonia, gdzie awans według wielu był jedynie formalnością.
Kolumbia Senegal Japonia 🇵🇱Polska 🇵🇱 Awans pewny jesteśmy faworytem 🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🎂🎂🇵🇱🎂🇵🇱🇵🇱🇵🇱🍓🍓🍓🍓
— Tomek Hajto (@TomekHajto7) December 1, 2017
Idąc jeszcze kilka lat wstecz, w roku 2010 mieliśmy wręcz niepowtarzalną okazję, by awansować na mundial w RPA. Słabszej grupy od tej, która nam przypadła, praktycznie nie dało się wylosować. A jednak w 10 meczach zdobyliśmy jedynie 11 punktów, kończąc tym samym eliminacje na przedostatnim miejscu. Gorsze wtedy było tylko San Marino.
Przez te wszystkie lata dostaliśmy zatem tyle lekcji pokory, że wypadałoby do każdego losowania podchodzić z dużym dystansem. W dalszym ciągu nie potrafimy jednak prawidłowo ocenić potencjału naszej kadry. Już po wygranej ze Szwecją pojawiały się głosy, że teraz wypadałoby iść po medal mistrzostw świata.
Po raz kolejny wracamy do tego, w czym jesteśmy chyba najlepsi na świecie. Mowa mianowicie o pompowaniu balonika.
Owszem, walka o to, kto wyjdzie z grupy obok Argentyny, zapewne rozstrzygnie się pomiędzy nami a Meksykiem, ale to nie Meksykanie stoją w tej walce na straconej pozycji. To bardzo waleczna i niewygodna drużyna, w której mimo wszystko jest sporo zawodników o wysokich umiejętnościach technicznych. Już oglądając pamiętny mecz Polska – Kolumbia można było się zorientować, jak bardzo taka mieszanka nam nie pasuje.
Pierwszy mecz z Meksykiem decydujący i najważniejszy. Poważna, barwna ekipa. Tecatito, Hirving Lozano, dziadek Guardado, walczak Herrera, wieczny Memo Ochoa, pitbulle Edson Álvarez i Erick Gutierrez, potężny Raúl Jiménez, talenciak Lainez.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) April 1, 2022
Saca las pinches chelas wey.
Wśród tych, którzy potrafią zachwycić swoją techniką, warto wymienić, chociażby Jesusa Coronę, Hirvinga Lozano, czy też Diego Laineza. Z przodu jest jeszcze potężnie zbudowany napastnik Wolverhampton Raul Jimenez. Cała czwórka nie bez powodu gra w najlepszych europejskich ligach.
Krótko mówiąc – nasi obrońcy (szczególnie ci boczni) mogą mieć olbrzymie problemy.
Za Meksykiem przemawia także dosyć imponujący jak na drużynę z konfederacji CONCACAF bilans występów na mundialu. „El Tri” zdołali zakwalifikować się do 1/16 finału mistrzostw świata siedem razy z rzędu. Taką serią może pochwalić się naprawdę niewiele reprezentacji na świecie.
Meczem z Meksykanami zaczynamy nasz udział w mistrzostwach. W razie porażki najprawdopodobniej go kończymy. Podobnie jak w przypadku potyczki ze Słowacją na Euro 2020. Terminarz sprawił, że mecz otwarcia jest jednocześnie starciem o wszystko.
Następnie mierzymy się z Arabią Saudyjską, która niewątpliwie jest najsłabszą drużyną w naszej grupie, ale nie oznacza to, że można ją lekceważyć. Awansu na mundial nie wygrywa się przecież w paczce chipsów. Saudyjczycy przeszli przez eliminacje strefy azjatyckiej niczym burza, ponosząc tylko jedną porażkę w 18 meczach. W ostatniej rundzie eliminacyjnej, w której mierzyli się między innymi z Japonią i Australią stracili tylko 6 bramek.
Duża w tym zasługa francuskiego trenera Herve’a Renarda, który w swojej karierze dwukrotnie wygrał Puchar Narodów Afryki. To on był architektem sensacyjnego zwycięstwa Zambii w PNA 2012. Z kolei Arabia Saudyjska pod jego wodzą w 23 meczach osiągnęła średnią punktową 2,22.
Moim zdaniem bardzo ciężka grupa , trenerem Arabii Saudyjskiej jest Francuz Hervé Renard po francusku lis … , bardzo dobry trener z sukcesami. Dwie pozostałe drużyny raczej regularnie wychodzą z grupy.
— Piotr Wojtyna (@WojtynaP) April 1, 2022
W meczu z nami zapewne ustawią się defensywnie, czyli tak, jak zwykle robią to przeciwko drużynom ze Starego Kontynentu. Wspomagani prażącym katarskim słońcem, do którego w przeciwieństwie do nas będą przyzwyczajeni, mogą sprawić nam naprawdę przykrą niespodziankę. Zwłaszcza że drużyny Czesława Michniewicza zdecydowanie pewniej czują się, gdy nie ma na nich presji bycia faworytem.
Z kolei przeciwko Argentynie proporcje się odwrócą. Czesław Michniewicz już przed losowaniem mówił o tym, że najbardziej chciałby trafić właśnie na „Albicelestes” i chyba nie ma się co dziwić. Nie ma bowiem na świecie takiego trenera, który nie chciałby choć raz zmierzyć się z problemem, jakim jest powstrzymanie Leo Messiego. Okoliczności będą szczególne, bo Messi od jakiegoś czasu nosi się z zamiarem zakończenia kariery reprezentacyjnej po mistrzostwach w Katarze. Możemy zatem być uczestnikami wyjątkowej historii, jaką będzie ostatni mundial w karierze najlepszego piłkarza wszechczasów.
Dla Michniewicza jest to pewnego rodzaju nobilitacja. Sam ze wzruszeniem podkreślał, ile musiał przejść w swoim życiu, by znaleźć się na mundialu. Jego losy są zarazem świadectwem tego, ile w piłce może zmienić się przez rok. 12 miesięcy temu nasz selekcjoner martwił się tym, jak rozpracować grę Lecha Poznań czy też Pogoni Szczecin. Dzisiaj skala trudności jest zupełnie inna. Argentyńczycy to w końcu jeden z faworytów całego turnieju. Pod wodzą Lionela Scaloniego, który zastąpił zwolnionego po mundialu w Rosji Jorge Sampaoliego kadra Argentyny jest niepokonana od prawie 3 lat. Udało się mu nawet zaprowadzić Argentynę do pierwszego wygranego Copa America od wczesnych lat 90.
Jedno jest pewne – to już nie jest ta drużyna, która w Rosji wyglądała jak zbiór przypadkowych nazwisk wyciągniętych z grupy jedynie dzięki magii Leo Messiego. To naprawdę poważny pretendent do tego, by w Katarze po raz trzeci w historii unieść Puchar Świata FIFA.
Nawet biorąc pod uwagę gorszy czas Messiego, to, w mojej skromnej opinii, Argentyna jest mocniejsza niż w momencie, gdy doszli do finału w 2014 r.
— Marcin Gazda (@marcin_gazda) April 1, 2022
Na ich drodze stoi tylko – albo i aż – Czesław Michniewicz. To jest człowiek, który raz po raz udowadnia niedowiarkom, że nie ma rywala, którego nie byłby w stanie rozłożyć na czynniki pierwsze. Pokazywał to już jako trener młodzieżówki. Gdyby nie ta umiejętność, nie byłoby awansu na Mistrzostwa Europy, ani triumfów nad Włochami czy też Belgią. Jako trener Legii Warszawa umiał znaleźć sposób na Slavię Praga, Leicester City czy Spartak Moskwa. Wreszcie mamy przykład z ostatnich dni, czyli to, jak rozpracował Szwedów.
Wniosek jest jeden – im trudniej, tym lepiej.
Dlatego też ten mecz z Argentyną będzie chyba najciekawszy. Właśnie takie starcia sprawiają, że mistrzostwa świata mają sens. Starcie z Albicelestes będzie sprawdzianem nie tylko dla trenera naszej kadry, ale i dla samych piłkarzy. To, jak spisze się Kamil Glik, Jan Bednarek, czy też – daj Boże – Jacek Góralski przeciwko takim piłkarzom, jak Messi, Correa czy Paredes jest zagadką, której rozwiązania nie może doczekać się żaden szanujący się kibic polskiej piłki.
Jednak odpowiedź na to, jak spiszemy się przeciwko Argentyńczykom, poznamy dopiero pod sam koniec fazy grupowej. To, w jakiej atmosferze będziemy z nimi grali, zależy od nas samych. Wykreowany przez nasze środowisko piłkarskie balonik może bowiem pęknąć już na kilka dni przed tym meczem…
Ta grupa nie jest wcale taka zła. Można było trafić o wiele gorzej. Na mundialu jednak nie ma słabych drużyn. Ten tekst bywa często podawany jako wymówka, ale tym razem ma on zupełnie inne znaczenie. To wezwanie do tego, żebyśmy nie lekceważyli innych zespołów. Dla nich zresztą i tak liczy się tylko Lewandowski, a pozostała dziesiątka to bezimienne wkłady do koszulek.
Przypomnijmy sobie o tym, zanim nasz balonik odleci w kierunku stratosfery.
Stanisław Pisarzewski