Lech Poznań znacznie zwiększył swoją szansę na grę w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Kolejorz zdominował na własnym terenie szwedzkie Djurgårdens IF i przed meczem rewanżowym znajduje się na uprzywilejowanej pozycji. Poznaniacy ewidentnie mają patent na grę w tegorocznych europejskich pucharach. W końcu da się również odczuć, że wszyscy Polacy, to jedna rodzina – przynajmniej w kontekście futbolu. Każdy Lechowi kibicuje i liczy na to, że prędko nie nadejdzie koniec tej pięknej historii.
Poznaniakom w lidze zdarzają się wpadki, ale na arenie międzynarodowej praktycznie nie mają słabych punktów. Lech zdeklasował swojego rywala przy akompaniamencie zapełnionego stadionu – dumnych kibiców, których apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nic dziwnego, bo Kolejorz się po Szwedach przejechał. Dominował przez niemalże cały mecz, szybko potrafił otrząsnąć się z krótkich momentów kryzysu. To było spotkanie w pełni kontrolowane przez polski zespół. Dwubramkowa zaliczka i zachowane czyste konto przed meczem rewanżowym pozwalają myśleć optymistycznie. Nie można jednak zlekceważyć rywala, ten na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Obalenie w pierwszej połowie
Podopieczni Johna van den Broma wyszli z szatni naładowani pozytywną energią. Piłkarze Lecha dobrze wiedzieli o co mają grać i w pełni skoncentrowani wybiegli na murawę. To miał być mecz o wielkiej wadze, a presja spoczywająca na barkach zawodników Kolejorza była o tyle duża, że do pierwszego spotkania doszło przy ulicy Bułgarskiej. Ten mecz musieli wygrać, bo w Sztokholmie z pewnością będzie czekać ich o wiele większe wyzwanie. Świadomość wagi pojedynku znalazła swoje odzwierciedlenie w grze – dojrzałej, poukładanej i co najważniejsze skutecznej. Od pierwszego gwizdka sędziego dało się zauważyć, komu bardziej zależy na zwycięstwie.
Lech Poznan at home to Djurgårdens IF tonight! 🇵🇱👏🏻 pic.twitter.com/ZVWjRnS39q
— 𝐂𝐚𝐬𝐮𝐚𝐥 𝐔𝐥𝐭𝐫𝐚 𝐎𝐟𝐟𝐢𝐜𝐢𝐚𝐥 (@thecasualultra) March 9, 2023
Najpierw postraszył rywal, kiedy przerzuconą przez szerokość boiska futbolówkę przyjął Gustav Wikheim. Wszedł w drybling i centrostrzałem skierował piłkę w kierunku poprzeczki, ta otarła się o nią, a następnie Lech przejął inicjatywę. W 10. minucie swoimi umiejętnościami technicznymi popisał się Michał Skóraś. Minął w polu karnym obrońcę rywala spektakularną ruletką i poszukał zagrania pod bramkę Djurgården, lecz nikt tej akcji nie wykończył. Już zaledwie minutę później piłkę przyjął na skrzydle Filip Szymczak, po czym zszedł do środka i z rogu pola karnego posłał groźny, kąśliwy strzał w kierunku bramki, jednak wybronił go Jacob Widell Zetterström. W tym momencie można pochwalić obydwóch polskich skrzydłowych, którzy robili w tym meczu dokładnie to, co do nich należało – mieszali dryblingiem rywali i wprowadzali chaos w ich defensywie.
Z̷i̷n̷e̷d̷i̷n̷e̷ Z̷i̷d̷a̷n̷e̷ Michał Skóraś show 😮 pic.twitter.com/IUYSKbnwkD
— TVP SPORT (@sport_tvppl) March 10, 2023
Bardzo groźną sytuację Szwedzi utworzyli w 34. minucie spotkania, wówczas po naprawdę dobrym dośrodkowaniu z piłką minął się Joel Asoro, a wystarczyło, żeby tylko musnął ją w kierunku bramki Filipa Bednarka. Chwilę później cały stadion wybuchł z radości. Po wrzutce z wolnego główkował Antonio Milić, a rywalom pozostało tylko wyciągnąć piłkę z siatki. Kolejorz wyszedł na zasłużone prowadzenie. Potem huknął jeszcze z dystansu Radosław Murawski, ale dobrą paradę zanotował Zetterström. Skończyła się pierwsza część widowiska, a na ekranach widniał wynik 1:0.
Moment zawahania i ostateczny nokaut
Druga połowa zaczęła się pod dyktando gości. Lech był nieco uśpiony i oddał inicjatywę. Po kilku minutach doszło do sytuacji, gdzie na niekorzyść Poznaniaków sędziowie VAR analizowali potencjalne zagranie ręką w polu karnym Szymczaka. Szybko jednak rozwiano wszelkie wątpliwości i do niezgodnej z przepisami sytuacji nie doszło. Zadyszka piłkarzy polskiego zespołu chwilę trwała, co najbardziej rzuciło się w oczy po około 10 minutach od gwizdka rozpoczynającego drugi akt spotkania. Ta niemoc przerodziła się następnie w opanowanie natarczywości przyjezdnych. Mieliśmy do czynienia z dość spokojnym fragmentem meczu, gdzie zdawało się, że Lech dowiezie jednobramkową przewagę do końca.
Jak trzeba krytykować – krytykujemy. Ale dzisiaj Filip Marchwiński dał w końcu dobrą zmianę, którą udokumentował golem. I za to trzeba pochwalić. Leżą mu te szwedzkie drużyny – przypomnijmy, że trafił również z Hammarby 😉 https://t.co/y2TsWPc1NX
— Dominik Stachowiak (@D__Stachowiak) March 9, 2023
Aż tu nagle na murawie pojawił się Filip Marchwiński. Kibice lubią powiadać, że gdy na boisku melduje się młody pomocnik, to istnieją dwa wyjścia – wszystkich uszczęśliwi albo okaże się sabotażystą. To był chyba mecz o zbyt dużej wadze, aby spełnił się drugi scenariusz. Na osiem minut przed końcem regulaminowego czasu gry ponownie świetnie napędził na boku akcję Skóraś. Skrzydłowy podał mocno po ziemi w pole karne, po zamieszaniu pod bramką piłkę zgarnął Adriel Ba Loua i przytomnie zagrał do Marchwińskiego. Ten pewnym, finezyjnym strzałem podwyższył prowadzenie. Tego meczu nie dało się już przegrać. Lechici wyszli na dwubramkowe prowadzenie, a kibiców na stadionie i przed telewizorami ogarnęła euforia.
Dwa ciosy, po których przeciwnik słania się na nogach – za tydzień 90 minut koncentracji w Sztokholmie i będzie pięknie‼ #LPODIF pic.twitter.com/dI9AbgREqX
— TVP SPORT (@sport_tvppl) March 9, 2023
Zawodnicy Djurgården rzucili się rozpaczliwie do ataku, ale z ich akcji ofensywnych niewiele wynikało. Zależało im choćby na strzeleniu jednego gola, który nieco osłodziłby im ten przegrany mecz, a ponadto pomógłby przed spotkaniem na własnym boisku. Widać było frustrację i rozgoryczenie rywali, Lech mądrze się pod koniec bronił, zdołał także wyprowadzić przed samym końcem widowiska bardzo groźną kontrę. Marchwiński odebrał piłkę Bengtssonowi, zagrał ją do Joela Pereiry, a ten zauważył osamotnionego z przodu Skórasia. Posłał do niego piłkę, ten podbiegł z nią pod pole karne rywala i mając niemalże pewną sytuację na zamknięcie wyniku strzelił nad poprzeczkę. Dało się usłyszeć tylko jęk zawodu. Wybrzmiał ostatni gwizdek, Lech Poznań wygrał starcie 2:0.
What a fantastic European night 🔥🔥🔥🔥
— Afonso Sousa (@afonso_sousa10) March 10, 2023
Great victory! 👌🏽🔜
Amazing atmosphere POZNAN!! pic.twitter.com/Mu2OzFeGeU
Awans jest na horyzoncie, ale nie dajmy się ponieść
Nareszcie mamy klub, który jest na ustach całej piłkarskiej Europy. Trzeba jasno powiedzieć, Lech w tym roku ma smykałkę na Ligę Konferencji i brnie przez nią z zabójczą skutecznością. Do tej pory Kolejorz przegrał w niej tylko jedno spotkanie, pierwsze wyjazdowe w fazie grupowej przeciwko Villarealowi. Oprócz tego od trzech spotkań nie stracił ani jednej bramki. Poziom pewności siebie w zespole znacznie wzrósł, projekt holenderskiego trenera najzwyczajniej w świecie działa i do Szwecji piłkarze poznańskiego klubu udadzą się w jednym celu – chcą przedłużyć swoją przygodę z turniejem i awansować do ćwierćfinału.
🔵 Lech have won eight of their previous nine home European matches this season 👏@LechPoznan || #UECL pic.twitter.com/LjldNcVOxL
— UEFA Europa Conference League (@europacnfleague) March 10, 2023
Patrząc przez pryzmat drogi, którą już przeszli, a także bacząc na to, w jakim stylu to osiągnęli, aż szkoda by było, gdyby mieli odpaść w Sztokholmie. Mało kto bierze w ogóle pod uwagę tak pesymistyczny scenariusz, szczególnie po widowiskowym zwycięstwie u siebie. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że rywal nie jest z pierwszej łapanki. Co prawda w Poznaniu dali się zdominować, ale fragmentami potrafili zagrozić bramce Lecha. Są ostatnio w niezłej formie i przy wsparciu własnych kibiców, kolokwialnie mówiąc, będą gryźli murawę, byleby tylko wydrzeć polskiemu klubowi bilet do gry w następnej fazie rozgrywek. W fazie grupowej wygrali pięć spotkań, zremisowali jedno, żadnej drużynie nie udało się przeciwko nim przechylić szali zwycięstwa na własną stronę. To będzie trudny mecz.
Z drugiej jednak strony – kiedy, jak nie teraz? Lech Poznań stoi przed wielką szansą osiągnięcia rezultatu, który przed sezonem wielu na spokojnie brałoby w ciemno. W drużynie jest fundament, pomysł i zawziętość. Ta wola walki i wykorzystywanie kluczowych sytuacji w meczu przyniosły już naprawdę solidne efekty. Nie czas, żeby się zatrzymywać. Niech poznańska lokomotywa pędzi dalej ku lepszej przyszłości polskiej piłki klubowej. Bo przecież od czegoś trzeba zacząć. Już jesteśmy z was dumni, ale dajcie nam ten ćwierćfinał! Niech ten piękny sen nadal trwa.
Mikołaj Grabowski