„Najpodlejsza chwila w mojej karierze” – kiedy losy mistrzostwa rozstrzygnął samobój

2021.09.17 Poznan
Pilka Nozna PKO Ekstraklasa sezon 2021/2022
Lech Poznan - Wisla Krakow
N/z Dani Ramirez Felicio Brown Forbes
Foto. Damian Kosciesza / PressFocus

2021.09.17 Poznan
Football Polish PKO Ekstraklasa season 2021/2022 Lech Poznan - Wisla Krakow
O/p 
Credit. Damian Kosciesza / PressFocus

W sobotę 12 marca o godzinie 17:30 walcząca o ligowy byt Wisła Kraków podejmie na własnym boisku spoglądającego w kierunku mistrzostwa Polski, choć nieco utrudniającego sobie w ostatnich tygodniach życie, Lecha Poznań. Dziś oba zespoły dzieli aż 25 punktów w ligowej tabeli. Natomiast 12 lat temu Biała Gwiazda i Kolejorz rozstrzygały między sobą rywalizację o zdobycie najważniejszego trofeum w polskiej piłce nożnej.

Legendarna Multiliga

To, co wydarzyło się 11 maja 2010 roku podczas przedostatniej, 29. kolejki Ekstraklasy, trudno porównać do czegokolwiek innego w historii najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Można wręcz powiedzieć, że świat polskiej piłki nożnej nie widział. Kibice Wisły Kraków i Lecha Poznań do dziś wspominają wydarzenia sprzed niemal 12 lat. Z tym że ze skrajnie różnymi emocjami.

Na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek Biała Gwiazda pod wodzą Henryka Kasperczaka miała 60 punktów na koncie i jednopunktową przewagę nad drugim Kolejorzem, którego trenerem był wówczas Jacek Zieliński. Obie drużyny swoje mecze w 29. serii gier rozegrać miały na wyjeździe — Lech przy ul. Cichej w Chorzowie z miejscowym Ruchem, a Wisła na Suchych Stawach (stadion Hutnika Kraków) w derbach przeciwko Cracovii. Mecze te rozgrywane były równolegle w formie Multiligi.

Podopieczni Henryka Kasperczaka mieli więc wszystko w swoich rękach, a właściwie w nogach. Nie dość, że mieli przewagę nad poznaniakami, to grali z niżej notowanym rywalem niż jedyny przeciwnik w walce o mistrzostwo. Ruch w sezonie 2010/11 zajął bowiem trzecią pozycję. Cracovia zakończyła zaś rozgrywki na 12. lokacie.

Dwie pieczenie na jednym ogniu?

W 46. minucie meczu w Chorzowie sprawy dla walczącego o detronizację Wisły Lecha nieco się skomplikowały. Ruch prowadził po golu Michała Pulkowskiego. Kolejorz wyrównał w 69. minucie za sprawą Roberta Lewandowskiego. 11 minut później z Krakowa przyszły informacje, przez które wydawało się, że losy sezonu 2010/11 są właściwie przesądzone. Wisłę na prowadzenie wyprowadził Rafał Boguski, jednocześnie dając swojemu klubowi trzy punkty przewagi nad Lechem oraz komplikując sytuację Cracovii bijącej się o ligowy byt.

„Pierwsza liga, pierwsza liga” – brzmiały szydercze okrzyki uradowanych kibiców Białej Gwiazdy w kierunku fanów Pasów prowadzonych wówczas przez Oresta Lenczyka. Na 10 minut przed końcem 29. kolejki Ekstraklasy wydawało się, że piłkarze Wisły Kraków upieką dwie pieczenie na jednym ogniu — przypieczętują tytuł mistrzowski i spuszczą odwiecznego rywala z hukiem na niższy poziom rozgrywkowy.

Szalone końcówki meczów


Wydawało się, bo nagle sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie. W końcówce meczu w Chorzowie, a właściwie w ostatniej jego akcji, Siergiej Kriwiec zszedł z piłką do środka i uderzył po ziemi w kierunku bramki strzeżonej przez Krzysztofa Pilarza. Golkiper gospodarzy nawet nie drgnął, a fakt, że futbolówka zatrzepotała w siatce zdziwił nawet komentatorów stacji Canal+Sport. Lech rzutem na taśmę wyszarpał zwycięstwo przy Cichej, ale wciąż musiał spoglądać w kierunku ciągle prowadzącej na Suchych Stawach Wisły. I wtedy stało się to…

Z rzutu wolnego w ostatniej akcji meczu dośrodkowywał mołdawski skrzydłowy Cracovii, Alexandru Suvorov. Piłka spadła na głowę obrońcy Wisły, Mariusza Jopa i… przelobowała Marcina Juszczyka, po czym wpadła do bramki. Piłkarz Białej Gwiazdy padł załamany na murawę, a kiedy informacja o samobóju po chwili dotarła do Chorzowa, zawodnicy Kolejorza wpadli w uzasadnioną euforię. Przed ostatnią kolejką i meczem u siebie przeciwko Zagłębiu Lubin podopieczni Jacka Zielińskiego mieli wszystko w swoich nogach.

„To nieprawdopodobny koszmar”

„Nastrój samobójczy mam jak Mariusz Jop” – po 10 latach nazwisko „Jop” znów pojawiło się na ustach Polaków. Wers ten pochodzi z popularnej w 2020 roku piosenki rapera Quebonafide pt. “Szubienicapestycydybroń” z płyty „Romantic Psycho”. Między innymi za jej sprawą kibice do dziś wspominają, jak Jop zawalił w jednej sekundzie cały sezon krakowskiej Wiśle, a dał Lechowi szansę na zdobycie szóstego tytułu Mistrza Polski.

– Oglądałem tę akcję kilkanaście razy dziś w nocy. Wydawało mi się, że właściwie dobrze się zachowałem, bo wyprzedziłem zawodnika, którego pilnowałem. Wydawało mi się, że wybiję piłkę przed siebie, natomiast ona jakoś tak niefortunnie się odbiła, że poleciała do bramki. Marcin Juszczyk nie miał szans obronić tego strzału. Ta sytuacja to nieprawdopodobny koszmar, ogromny pech. Trudno sobie wyobrazić, że w takich okolicznościach można było zremisować wczorajsze spotkanie. O dalszych konsekwencjach nie mówię, bo wiadomo, co się z tym wiąże. Mam świadomość, że będę postrzegany jako ten, który zawalił Wiśle sezon. To najpodlejsza chwila w mojej karierze — mówił dzień później na łamach Gazety Wyborczej sam zainteresowany.

Mistrzostwo wróciło do Poznania

Kolejorz irracjonalne potknięcie się Białej Gwiazdy na Suchych Stawach wykorzystał bez skrupułów. Cztery dni później, 15 maja, Lech podejmował na własnym stadionie przy ul. Bułgarskiej Zagłębie Lubin. To spotkanie zakończyło się zwycięstwem lechitów 2:0 po samobójczej bramce Wojciecha Kędziory i 18. ligowym trafieniu Roberta Lewandowskiego, który przypieczętował dwa tytuły — indywidualny tytuł króla strzelców Ekstraklasy i drużynowy, czyli upragnione w Poznaniu mistrzostwo Polski, pierwsze od 1993 roku.

Historia ta, jak mogłoby się wydawać nieprawdopodobna, a jednak prawdziwa, pokazała, że w piłce nożnej niemożliwe właściwie nie istnieje. Że w myśl popularnego powiedzenia „dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”.

Dziś podobnych rozstrzygnięć w kontekście całego sezonu ligowego nie będzie, ale jedno jest pewne. Zwycięstwo którejkolwiek z drużyn przybliży ją do wyznaczonego celu — Lecha Poznań do ósmego mistrzostwa Polski, a Wisłę Kraków do utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Początek spotkania przy ul. Reymonta o 17:30.

Dominik Stachowiak

POLECANE

tagi